Ewa Kusz: za raniące zamieszanie odpowiedzialni są konkretni przełożeni kościelni winni zaniedbań
"Nierzetelność «raportu» Fundacji «Nie lękajcie się» jest ceną płaconą za to, że Kościół w Polsce nie zbadał i nie przedstawił skali i przyczyn wykorzystywania seksualnego w naszym kraju, nie przeanalizował powodów braku odpowiednich reakcji w przeszłości, nie zastanawiał się, dlaczego wciąż zdarzają się sytuacje niewłaściwych reakcji przełożonych kościelnych" - mówi Ewa Kusz, wicedyrektor Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum.
Na portalu "Więź" ukazał się komentarz "Czy biskupi mają się czego obawiać?" autorstwa Ewy Kusz. Wicedyrektorka Centrum Ochrony Dziecka zabrała głos ws. ostatnich wydarzeń: watykańskiego szczytu o pedofilii w Kościele i raportu Fundacji "Nie lękajcie się", którzy z rąk Marka Lisińskiego otrzymał papież Franciszek. W tym kontekście oceniła ona działania biskupów i przełożonych oraz wypowiedzi ludzi Kościoła w Polsce.
"Wyostrzyły się w ostatnich dniach dwie przeciwstawne tendencje (…) Z jednej strony - skłonność do wypowiedzi chwalących się osiągnięciami w walce z wykorzystywaniem seksualnym w Kościele polskim; a z drugiej - nadmierna krytyka negująca jakikolwiek dorobek pod tym względem" - zauważa Kusz. Zdaniem seksuolożki w Kościele w Polsce - a szczególnie wśród przełożonych i hierarchów - panuje pewien rodzaj tryumfalizmu, który neguje, że jest problem.
"W materiałach Biura Prasowego KEP i Katolickiej Agencji Informacyjnej triumfalistycznie przekonywano opinię publiczną, jak wiele już polscy biskupi zrobili dla ochrony małoletnich. Podobnie brzmiały - i nadal brzmią po watykańskim szczycie - wypowiedzi rzecznika Konferencji Episkopatu Polski" - komentuje.
"Zajmuję się tematyką wykorzystywania seksualnego od ponad dziesięciu lat. Towarzyszę osobom skrzywdzonym, uczę się i kształcę innych, biorę od 2012 roku udział w międzynarodowych spotkaniach osób odpowiedzialnych w swoich krajach za ochronę dzieci i młodzieży, współtworzę również takie działania w Polsce. Z tej perspektywy patrząc, reaguję na takie zadowolone z siebie «samoobronne» wypowiedzi najpierw zdumieniem, ale potem także bólem i złością. Wyraźnie wskazują one bowiem, że w zasadzie jako społeczeństwo i jako Kościół jesteśmy wciąż jeszcze na etapie zaprzeczania albo przynamniej minimalizowania problemu" - stwierdza Ewa Kusz.
Przeprosić i w końcu naprawić zaniedbania. To już naprawdę ostatnia szansa<<
Jednocześnie wicedyrektorka COD zauważa pewne niebezpieczeństwo również po drugiej stronie tego sporu, wśród krytyków Kościoła i jego działań. Widoczne to było zwłaszcza w ostatnich dniach, gdy oceniano i komentowano spotkanie Marka Lisińskiego z papieżem. "Jedni cieszyli się, że «dowalono» polskim biskupom, skoro Lisińskiemu udało się porozmawiać bezpośrednio z papieżem. Inni czuli się zgorszeni wydarzeniem, które wywołało w nich zamieszanie i pytania o to, co myśli papież, skoro zgadza się na takie spotkania" - opisuje.
Krytycznie odnosi się również do samego do raportu Fundacji "Nie lękajcie się", który w jej opinii ma "charakter niezweryfikowanych krytycznie wypisków z prasy". Pisze o tym, że sama jest nim rozczarowana i dostrzega "wiele błędów rzeczowych", które sprawiają wrażenie, że pisano go "pod ustaloną tezę". "Mam wrażenie, że najbardziej służy ono budowaniu politycznego wizerunku autorek" - pisze o tym opracowaniu Kusz.
Zauważa jednak, że to właśnie opieszałość, powtarzające się błędy, brak wspólnej linii działania Konferencji Episkopatu Polski oraz wiarygodnych informacji ze strony instytucji kościelnych, przyczyniły się właśnie do tego, że taki "raport" powstał i został złożony na ręce papieża. Brak reakcji Kościoła w Polsce niejako wymusił reakcję innych środowisk. "Nierzetelność «raportu» Fundacji «Nie lękajcie się» jest więc ceną płaconą za to, że Kościół w Polsce nie zbadał i nie przedstawił skali i przyczyn wykorzystywania seksualnego w naszym kraju, nie przeanalizował powodów braku odpowiednich reakcji w przeszłości, nie zastanawiał się, dlaczego wciąż zdarzają się sytuacje niewłaściwych reakcji przełożonych kościelnych" - pisze Ewa Kusz w tekście dla portalu "Więź". Podkreśla też, że jeżeli nie nastąpią radykalne zmiany, to podobne opracowania będą powstawać, a media chętnie je nagłaśniać.
W ocenie Ewy Kusz raport Fundacji "Nie lękajcie się", który miał bronić ofiar, odbija się na nich rykoszetem, dzieląc społeczeństwo i umacniając je na swoich pozycjach. Ostatecznie najbardziej atakowane są właśnie ofiary, które miały odwagę opowiedzieć mediom swoją historię, a nie twórcy dokumentu. "Rodzi się pytanie: kto im teraz pomoże?" - pyta psycholożka.
Kończąc, Ewa Kusz przypomina słowa Valentiny Alazraki, która zwracając się do biskupów na szczycie, powiedziała:
"Jeżeli nie zdecydujecie się, aby w sposób radykalny być po stronie dzieci, matek, rodzin, społeczeństwa obywatelskiego, to możecie się nas słusznie obawiać, ponieważ my, dziennikarze, którzy chcemy wspólnego dobra, będziemy wtedy waszymi najgorszymi wrogami".
Zdaniem wicedyrektorki Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum pod słowami meksykańskiej dziennikarki może podpisać się wielu polskich katolików.
"Chciałabym te słowa zadedykować naszym biskupom i wyższym przełożonym zakonnym - nie w imieniu dziennikarzy, lecz zaangażowanych świeckich" - podsumowuje swój tekst dla "Więzi" Ewa Kusz.
Czy Kosciół w Polsce obiera irlandzki kurs?<<
Całość możecie przeczytać, klikając w ten link<<
Skomentuj artykuł