Filipiński biskup Marawi zaniepokojony groźbami wobec zakładników
To straszne! Należy to potępić! Ci terroryści naprawdę są już zdesperowani i dlatego tak czynią - powiedział biskup Marawi na Filipinach, Edwin de la Peña.
Była to jego reakcja na wieść o tym, iż oblężeni w mieście rebelianci z powiązanej z tzw. Państwem Islamskim grupy Maute planują użyć niektórych z ponad 40 cywilnych zakładników jako "żywych bomb". Wśród przetrzymywanych znajdują się również katolicy, w tym jeden ksiądz.
Zgodnie z najnowszymi informacjami, po prawie trzech miesiącach walk, w centrum Marawi pozostaje jeszcze ok. 40 islamistycznych bojowników.
Marawi na południu filipińskiej wyspy Mindanao stało się miejscem krwawych walk 23 maja, gdy napadło na nie około stu islamistów z ugrupowania Maute, przyznającego się do powiązań z tzw. Państwem Islamskim. Wdarli się oni do miejscowej katedry, gdzie zaatakowali wiernych uczestniczących w nowennie do Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, patronki tej prałatury terytorialnej. Następnie napadli na siedzibę biskupstwa i porwali wikariusza generalnego ks. Teresito Soganubę oraz 15 wiernych, a wśród nich także siostry zakonne. Zanim odjechali, podpalili oba budynki, niszcząc je doszczętnie.
Biskup Edwin de la Peña uszedł z rąk oprawców tylko dlatego, że w czasie ataku przebywał z wizytą duszpasterską w pobliskiej wiosce. Po powrocie zastał zgliszcza i przerażonych wiernych. Już wcześniej znacząco nasiliły się tam działania islamskich ekstremistów. Na wieść o ataku prezydent Filipin Rodrigo Duterte wprowadził na całej wyspie stan wyjątkowy.
- Terroryści przejęli władzę w całym mieście. Mieszkańcy są sterroryzowani i siedzą pozamykani w domach - powiedział biskup watykańskiej agencji misyjnej Fides. Do miasta, liczącego 200 tys. mieszkańców - w większości muzułmanów - przybyły wojska rządowe. Tak rozpoczęły się trwające do dzisiaj walki, które wprawdzie doprowadziły do znaczącego osłabienia islamistów, ale pełnego pokoju i spokoju nadal nie ma.
Na filipińskiej wyspie Mindanao od lat działają grupy separatystów dążących do utworzenia tam niepodległego państwa muzułmańskiego. Ostatnio mocno się one zradykalizowały na skutek zacieśnienia kontaktów z fundamentalistami z tzw. Państwa Islamskiego.
Skomentuj artykuł