Jemen: opublikowano list zamordowanych sióstr
(fot. archiwum Zgromadzenia Misjonarek Miłości)
KAI/mc
Kiedy bombardowania stają się ostrzejsze, klękamy przed Najświętszym Sakramentem, prosząc Jezusa Miłosiernego, by strzegł nas i naszych podopiecznych. Nieraz chronimy się pod drzewami, ufając, że Bóg nas ustrzeże, a potem biegniemy do naszych ubogich - napisały misjonarki miłości, pracujące w Jemenie, zanim zostały zamordowane przez terrorystów islamskich 4 marca w Adenie na południu kraju. Ich ostatni, jak się okazuje, list z tego ogarniętego wojną kraju ujawniono 11 bm. w Rzymie.
Wynika z niego, że podczas gdy trwa wojna, siostry martwiły się, na jak długo wystarczy żywności i wody dla ich podopiecznych. "Bóg nie może przestać być hojnym, dopóki trwamy w Nim i przy najuboższych. Nasi podopieczni to ludzie starzy, upośledzeni fizycznie i umysłowo, niewidomi" - napisały zakonnice, podkreślając, że razem z nimi żyją i razem umrą.
Misjonarki miłości uważają te słowa za testament swych zamordowanych sióstr. Podkreślają, że jest on najlepszą odpowiedzią na padające z różnych stron zarzuty, że gdyby wcześniej opuściły Jemen, nie doszłoby do tej tragedii. "Ze względu na miłość do Chrystusa nie mogły zostawić potrzebujących, choć były świadome, co może je spotkać" - podkreśla siostra Sara.
Członkinie tego zgromadzenia, założonego w 1948 przez bł. Matkę Teresę z Kalkuty, już wcześniej złożyły w tym kraju daninę krwi. W 1998 fundamentaliści islamscy zastrzelili trzy siostry w mieście Hodeida nad Morzem Czerwonym, gdy wychodziły ze szpitala, w którym pracowały.
Tymczasem salezjanie na całym świecie modlą się o uwolnienie ich współbrata porwanego przed tygodniem w Jemenie. Wiadomo jedynie, że ks. Thomasa Uzhunnalila uprowadzili islamscy terroryści wkrótce po wspomnianej masakrze sióstr i ich dwunastu współpracowników z prowadzonego przez nie domu opieki. Policja nie wydała jeszcze ich ciał i nie udzieliła zezwolenia na pogrzeb.
Do tragedii doszło 4 marca. Według władz atak był dziełem sześciu napastników, z których dwaj obstawili placówkę na zewnątrz, a pozostali weszli do środka pod pretekstem odwiedzenia swych matek. Chodząc od pokoju do pokoju nakładali swym ofiarom kajdanki i strzelali im w głowy. Uratowała się jedna zakonnica, która słysząc krzyk jemeńskiego strażnika: "Uciekaj, uciekaj", ukryła się w magazynie w lodówce.
Rzeczniczka zgromadzenia Sunita Kumar oświadczyła później w Kalkucie, że dwie z zamordowanych pochodziły z Rwandy, jedna z Indii i jedna z Kenii. Dodała, że siostrom proponowano wyjazd z tego niespokojnego od 2011 kraju, ale postanowiły tam pozostać, by służyć miejscowym mieszkańcom. W domu opieki, w którym posługiwały, przebywa około 80 osób: starców oraz chorych fizycznie i umysłowo.
Oprócz zakonnic na miejscu zginęło ośmiu Jemeńczyków: strażnicy ośrodka i kucharz.
Zbrodnię w Adenie potępił w niedzielę 6 bm. po modlitwie Anioł Pański Franciszek, nazywając zamordowane zakonnice "męczennicami miłosierdzia".
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł