Jezuita apeluje, by nie zapominać o Syrii
- Świat zapomniał o Syrii, nie interesuje się już trwającą tam wojną - ostrzega ks. Ziad Hilal, koordynator kilku ośrodków dla uchodźców i ofiar wojny w Homsie, prowadzonych przez tamtejszych jezuitów.
O dramacie Syryjczyków opowiadał on w Rimini na trwającym tam Mityngu Przyjaźni. Jego zdaniem świat nie może sobie pozwolić na zapomnienie o Syrii.
"Pozostawienie Syryjczyków w wewnętrznym konflikcie jest bardzo niebezpieczne. Nie można zostawić nierozwiązanych problemów. W Syrii jest wiele religii i grup etnicznych, które muszą wejść na drogę dialogu i pojednania. Jest to ważne dla pokoju w Syrii, ale też dla pokoju między cywilizacjami. Wszystko może zostać zniszczone, jeśli dalej będzie trwać wojna" - powiedział syryjski jezuita.
Kościół katolicki w Syrii bije na alarm, że świat nie chce już słyszeć o trwającym tam dramacie i że wojna w tym kraju stała się kolejnym z zapomnianych konfliktów na świecie. Tymczasem Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła wstrząsający raport mówiący o zbrodniach dokonywanych w tym kraju. Działania prowadzone w czasie trwającej 3,5 roku wojny można określić jako zbrodnie przeciwko ludzkości.
Masowe egzekucje, ścięcia, okaleczenia i krwawe chłosty - te zbrodnie dokonywane są codziennie w regionach kontrolowanych przez dżihadystów. Cywile, w tym dzieci, zmuszani są do przyglądania się tym występkom. Ciała zabitych porzuca się na ulicach, odmawiając im pochówku, by zastraszyć Syryjczyków. 45-stronicowy dokument ONZ mówi o kobietach zabitych za to, że nie zakryły dostatecznie twarzy lub o mężczyznach, którzy musieli zginąć, ponieważ ich rodziny nie ubierały się zgodnie z wymogami islamskich terrorystów. Mowa jest też o kilkuletnich dzieciach ginących, jako kamikadze. Raport podkreśla, że dżihadyści z Państwa Islamskiego prowadzą kampanię opartą na strachu i terrorze. Natomiast wojska rządowe dopuściły się bombardowań obszarów cywilnych za pomocą tzw. bomb beczkowych.
ONZ poinformowała, że w ciągu wojny domowej w Syrii zginęło ponad 191 tys. osób. Raport, przedstawiający stan na koniec marca, nie uwzględniał doniesień o dodatkowych prawie 52 tys. ofiar śmiertelnych, których nie udało się sprawdzić ani potwierdzić. Autorzy dokumentu wskazują też, że wiele zgonów mogło zostać przeoczonych przez źródła uwzględniane w raporcie. Nic dziwnego, że autorzy raportu wyraźnie podkreślają, że z każdym dniem przemoc rozlewa się coraz bardziej w syryjskich granicach.
Skomentuj artykuł