Kard. Christoph Schönborn o Bożym Miłosierdziu
O rozpoczynającym się 15 sierpnia w Bogocie III Światowym Kongresie Bożego Miłosierdzia mówi w rozmowie z KAI jego inicjator, kard. Christoph Schönborn. Arcybiskup Wiednia podkreśla, że obradom będzie przyświecało przesłanie św. Jana Pawła II z Łagiewnik o tym, że na wszystkie dramaty świata odpowiedzią może być tylko miłosierdzie.
KAI: Już za kilka dni rozpocznie się w Bogocie kolejny, III Światowy Kongres Bożego Miłosierdzia. Z jaką misją udaje się Ksiądz Kardynał na kontynent latynoamerykański?
kard. Christoph Schönborn: Apostolski Kongres Bożego Miłosierdzia w Bogocie przypada w szczególnym czasie, gdy świat jest pełen niepokoju, krwawych konfliktów - regionalnych i lokalnych, pełen przemocy i ludzkich dramatów. Od konfliktów nie są wolne również rodziny. Stąd naszym założeniem jest przypomnienie przesłania świętego papieża Jana Pawła II, który przed 12 laty, 17 sierpnia 2002 roku wypowiedział swój duchowy testament - słowa, które powinny stać się "gwiazdą przewodnią" tego kilkudniowego kongresu. Jan Paweł II podkreślił wówczas, że na te wszystkie dramaty świata odpowiedzią może być tylko miłosierdzie. Także i jego całe życie było świadectwem zaufania Bożemu miłosierdziu. "Jak bardzo dzisiejszy świat potrzebuje Bożego miłosierdzia! Na wszystkich kontynentach z głębin ludzkiego cierpienia zdaje się wznosić wołanie o miłosierdzie. Tam, gdzie panuje nienawiść i chęć odwetu, gdzie wojna przynosi ból i śmierć niewinnych, potrzeba łaski miłosierdzia, które koi ludzkie umysły i serca, i rodzi pokój. Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy". To przesłanie będzie przyświecało misji obecnego kongresu i dalszym naszym działaniom.
A zatem: "bądźmy świadkami miłosierdzia" jest misją dla nas wszystkich?
Tak. Ten apel wielkiego papieża Jana Pawła nie może pozostać bez echa - i nie pozostaje. Zdumiewająco szybko rośnie na całym świecie zainteresowanie kultem Jezusa Miłosiernego. Adoracja obrazu, namalowanego według wskazań św. Faustyny Kowalskiej, szerzy się w niesamowitym tempie, a Godzina Miłosierdzia, czy Koronka do Bożego Miłosierdzia weszły już do kanonu naszych codziennych modlitw. Ciągle się wzruszam, gdy kiedykolwiek w "mojej" katedrze św. Szczepana przechodzę koło bocznych ołtarzy, bo zawsze widzę ludzi zatopionych w modlitwie przed kopią obrazu "Jezu, ufam Tobie!". I w tych dniach, gdy wspominaliśmy bolesną, 100. rocznicę wybuchu pierwszej wojny światowej, również przychodzą mi na pamięć słowa Jana Pawła, który przypominał, że na orędzie św. Faustyny należy patrzeć również w kontekście dramatycznej historii pierwszej połowy XX wieku - "historii bez miłosierdzia".
Jednak Jan Paweł nie żądał od nas tylko "dewocji", ćwiczeń pobożności do Boskiego miłosierdzia. On pragnął także, aby miłosierdzie Boże dotarło do ludzi, do ich życia i cierpień i aby je odmieniło. Chciał, aby miłosierdzie Boże otworzyło drogę pojednania i pokoju w tym świecie pełnym niesprawiedliwości, wojen, nienawiści i cierpień. On miał nadzieję, że w głoszeniu miłosierdzia i w życiu miłosierdziem tkwi jedyna szansa na pokój i pojednanie. To przekonanie widać także w jego ostatnich, opublikowanych na krótko przed śmiercią, medytacjach "Pamięć i tożsamość". Ujmując to krótko: "Granice złu może postawić tylko litościwy Bóg". Te słowa swego poprzednika powtarzał często Benedykt XVI, a również papież Franciszek nie ustaje w wysiłkach, by głosić miłosierdzie Boże jako wielką siłę pojednania.
Ale jak miłosierdzie może zwyciężyć zło?
Oczywiście, u progu Bogoty powinienem mówić przede wszystkim o trudno rodzącym się procesie pokojowym w Kolumbii, ale to nie leży w moich kompetencjach. Dam tu przykład z Europy: otóż papież Franciszek jako cel swojej pierwszej podróży na terenie Włoch nie wybrał sanktuarium, np. Loreto czy Asyżu, ale udał się na niewielką wyspę Lampedusa, która funkcjonuje już dla nas jako symbol dramatu uchodźców z północy Afryki. Jak wiemy, dziesiątki tysięcy ludzi poniosło śmierć, co pewien czas docierają do nas wiadomości o kolejnych dramatach. Nasuwa się więc pytanie: czy Europa w dostatecznym stopniu otwiera się na uchodźców? Jeśli będzie się starała otoczyć murem, pochłonie to jeszcze więcej ofiar. Co więc oznacza tu praktycznie miłosierdzie i jak ma się do nieodłącznie z nim związanej sprawiedliwości? Fakt, że uchodźcy starają się przez Lampedusę znaleźć bezpieczną przystań w Europie, to także kwestia sprawiedliwości, bo to Europa odebrała im życiową szansę, która pozwoliłaby im wieść dobre życie w ich własnym kraju. Tak, pole dla praktycznych czynów miłosierdzia jest ogromne, trzeba tylko spróbować tym żyć, rozejrzeć się wokół siebie, zacząć od własnej rodziny.
"Miłosierdzie - nasza misja w zjednoczonym sercu". Patrząc na tematykę obecnego, trzeciego już, kongresu - jest ona niezwykle szeroka.
Tak, jedno z podstawowych pytań brzmi: co oznacza miłosierdzie w świecie, w którym każdy człowiek musi się wiele natrudzić, aby przeżyć. Wysłuchamy licznych świadectw osób, które "na własnej skórze" doświadczyły miłosierdzia Bożego, zastanowimy się, czy miłosierdzie może być realizowane tylko jako "cnota słabych". Jedna z grup roboczych poświęcona jest tematyce "miłosierdzie a prawda". Sądzę, że tu dojdą do głosu sprawy wykorzystywania seksualnego w Kościele i społeczeństwie. Bardzo ważne będą dyskusje wokół wielkich konfliktów na świecie, na Bliskim Wschodzie i Ukrainie, gdzie panuje język nienawiści. Chodzi o to, aby szukać alternatywy, ale jako pierwszy krok - posłuchać, co mówi Biblia, co mówi Ewangelia o tym, gdy sytuacja wydaje się być bez wyjścia. Miłosierdzie nie jest łatwą sprawą. Często trzeba wiele odwagi, by pójść drogą miłosierdzia - drogą, którą szedł Bóg w stosunku do nas, gdy kierowany miłosierdziem stał się człowiekiem i gdy z jeszcze większego miłosierdzia poniósł śmierć na krzyżu.
A skoro już jesteśmy przy konfliktach, to czy kongres w Bogocie stanie się "platformą dla uzdrawiania ran" zbrojnego konfliktu w Kolumbii?
Tematyka kongresów ogniskuje się wokół największych problemów, jakie przeżywa kraj-gospodarz. Ten konflikt kolumbijski, przepełniona nienawiścią wojna domowa między rządem a partyzantami FARC, trwa już od 56 lat i kosztowała życie pięciu milionów ludzi. To wielka, bolesna rana, podobnie jak ubóstwo wielu mieszkańców tego kraju. Dlatego o tym, co w obecnych realiach latynoamerykańskich oznacza miłosierdzie Boże, czym ono jest dla życia państwa od tylu lat ogarniętego wojną domową, będą mówili główni uczestnicy procesu pokojowego, wśród nich arcybiskup stolicy, kard. Rubén Salazar Gómez, adwokat z komisji pojednawczej zaangażowany w prace z ofiarami wojny oraz przedstawicielka organizacji ofiar.
Obecnie wszyscy czekają na efekt trwających w Hawanie rozmów pokojowych między przedstawicielami FARC i rządu. Dla mnie wstrząsający jest fakt, że ofiary i sprawcy są w niemal każdej kolumbijskiej rodzinie. Dlatego kongres organizowany przez WACOM w tym kraju ma wielkie znaczenie, również ewangelizacyjne: Kolumbijczycy oczekują od niego konkretnych impulsów dla swojej sytuacji.
Kongres Miłosierdzia Bożego, to także "nowa energia" dla ewangelizacji Ameryki Łacińskiej. To temat także bliski Księdzu Kardynałowi z racji członkostwa w watykańskich gremiach nowej ewangelizacji.
Tak, nowa ewangelizacja jest nieodłącznie związana z Bożym miłosierdziem. Jest to też jeden z powodów, dla których każdy kolejny Światowy Kongres Miłosierdzia odbywa się na innym kontynencie. O tym, byśmy nie przestawali być miłosierni, powtarza nam często papież Franciszek. Zachęca całą wspólnotę kościelną, aby ewangelizowała i nie lękała się "wyjścia poza siebie". Także w tym kontekście papieskiego nauczania ufamy w Bożą pomoc, że "ziarno miłosierdzia" zaowocuje większym ożywieniem życia kościelnego i społecznego w Kolumbii, ale i na całym kontynencie latynoamerykańskim. To będzie także owoc ewangelizacji.
Rozmawiała Teresa Sotowska
Skomentuj artykuł