Kard. Marx wspomina upadek muru berlińskiego
Uznanie dla zaangażowanie ludzi, dzięki którym doszło do zakończenia podziału Niemiec wyraził arcybiskup Monachium, kard. Reinhard Marx. W audycji Radia Bawarskiego odniósł się do dwóch wydarzeń, których rocznica przypada 9 listopada: upadku muru berlińskiego w 1989 roku i nocy pogromów ludności żydowskiej z 1938 roku, kiedy to reżim hitlerowski zorganizował niszczenie własności żydowskich na terenie całej Trzeciej Rzeszy Niemieckiej.
"Tej lekcji z historii nie wolno zapomnieć", stwierdził przewodniczący Konferencji Biskupów Niemieckich nawiązując do tragicznych wydarzeń pogromów sprzed 76 lat. Zapewnił, że każdego 9 listopada Niemcy będą wspominać ofiary tamtych pogromów ludności żydowskiej. Ta pamięć dręczy i dlatego nie powinna prowadzić do zapomnienia, lecz nieustannie przypominać. 9 listopada to "nieustanne wołanie przeciwko wszelkim formom antyjudaizmu i antysemityzmu", stwierdził kard. Marx.
Według różnych szacunków w okresie od 7 do 13 listopada 1938 roku na terenie ówczesnej Rzeszy Niemieckie zamordowano lub zmuszono do samobójstwa od 400 do 1300 Żydów. Zniszczonych zostało ponad 1400 synagog, bożnic i innych miejsc zgromadzeń, a także tysiące sklepów, mieszkań oraz cmentarzy żydowskich. Ok. 30 tys. Żydów przewieziono do obozów koncentracyjnych.
Nawiązując z kolei do upadku muru berlińskiego przed 25 laty kard. Marx wyraził uznanie dla zaangażowanie ludzi, dzięki którym doszło do zakończenia podziału Niemiec. Są wśród nich wszyscy, którzy w dawnej NRD wyszli na ulice domagając się wolności i pokoju. Ich poprzednicy - liczni mieszkańcy dawnej NRD skupieni w ruchach obywatelskich oraz dysydenci - musieli ponosić ciężkie kary za swoje przekonania, za wołanie o wolność oraz za sprzeciw wobec panującym. Wśród tych, którzy swoimi działaniami doprowadzili do upadku reżimu i zjednoczenia podzielonych Niemiec, było wielu chrześcijan, wśród nich również dziś święty papież Jan Paweł II.
Ale mimo upadku muru świat "nie wkroczył w wielki czas pokoju", powiedział kard. Marx. Przyczyny takiej sytuacji przewodniczący niemieckiego episkopatu upatruje m.in. w tym, że "jeszcze długo nie zostaną wyleczone osobiste i społeczne rany wynikające z nierozwiązanych napięć i konfliktów". Dotyczy to zwłaszcza Europy Wschodniej. Dlatego "nie można się skrywać się pod płaszczykiem pozornej normalizacji, lecz należy umożliwić leczenie ran", podkreślił niemiecki purpurat i dodał, że 9 listopada jest datą niezwykle ważną również w kontekście odpowiedzialności Niemiec, wynikającej z historii.
Skomentuj artykuł