Wspólnota, która prowadzi na manowce. Po czym rozpoznać toksyczną grupę?
Choć religijność – zwłaszcza przeżywana we wspólnocie – może ożywiać duszę i zdrowie człowieka, to jednak czasami życie wiarą przybiera niewłaściwy obrót. Religia staje się wówczas nie wsparciem i drogą do transcendencji, lecz ogromnym ciężarem, z którym wiąże się lęk, frustracja i bezsilność. Jest to szczególnie widoczne w religijnych grupach destrukcyjnych, czyli takich, których członkowie są manipulowani, okłamywani i wykorzystywani – zarówno emocjonalnie, jak i np. finansowo, a czasami seksualnie. Grupą o charakterze destrukcyjnym może być wspólnota religijna działająca pod egidą chrześcijaństwa, krąg pozornie religijnych znajomych, a także stowarzyszenie, które w swoim statucie odwołuje się do zasad religijnych.
Oczywiście istnieją również zupełnie świeckie (w tym ateistycznie) sekty i toksyczne grupy – ponieważ jednak w tej książce skupiamy się na emocjach w wierze, będziemy poruszać temat problemów wspólnot nawiązujących w jakimś stopniu do wiary w chrześcijańskiego Boga, których członkowie
posługują się religijną nomenklaturą. Warto zaznaczyć, że w każdej grupie religijnej mogą zdarzyć się czasami pewne błędy i niewłaściwe zachowania; w grupie funkcjonującej w wystarczająco zdrowy sposób z upadków wyciąga się wnioski, a należące do niej osoby mają poczucie bezpieczeństwa i osobistej wolności. W grupach manipulacyjnych perwersyjne dążenie do władzy nad jej członkami i przekraczanie ich granic stanowi codzienność – wręcz rdzeń funkcjonowania wspólnoty.
Aby lepiej unaocznić, jak funkcjonują religijne grupy destrukcyjne, stworzyłam akronim KANA Ł; od jego liter zaczynają się kolejne określenia cech i znaków szczególnych tego typu miejsc. Z toksycznej wspólnoty i z dysfunkcyjnej rodziny – podobnie jak z kanału – czasami trudno się wydostać. Staje się to jednak łatwiejsze, jeśli wyłapiemy i nazwiemy elementy patologiczne.
Toksyczną wspólnotę rozpoznamy zatem po:
K – kontroli
A – apodyktycznym liderze
N – niechęci do świata
A – afekcie
Ł – „ładnym opakowaniu”
Po pierwsze, w toksycznej wspólnocie często podejmowane są próby kontrolowania wszystkich aspektów życia jej członków. Lider i osoby, które są blisko niego, próbują wpływać na to, z kim uczestnicy się kontaktują, co myślą, jaki mają obraz Boga i po jakie teksty kultury sięgają (czasami tworzą wręcz coś w rodzaju „indeksu ksiąg zakazanych”, czyli książek i filmów, których powinno się unikać). Istnieją wspólnoty, gdzie mówi się wprost, na kogo członkowie mają głosować, jak powinni się odżywiać i do jakich szkół wysyłać swoje dzieci, a czasem także – jak się malować i ubierać (z racji tego, że wciąż żyjemy w patriarchalnej kulturze, kwestie dotyczące wyglądu dotykają częściej kobiet, którym zakazuje się np. malowania paznokci na jaskrawe kolory).
Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ kontrola stanowi rodzaj władzy, a tej właśnie – na co zwracał uwagę choćby znawca ludzkich namiętności J.R.R. Tolkien – ludzie pożądają ponad wszystko. Miejsca, w których źle się dzieje, są zwykle zarządzane przez osoby o niezdrowo ukształtowanej osobowości, pragnące tej władzy jeszcze bardziej niż inni, gdyż ma ich ona dowartościowywać i dawać poczucie sensu życia.
Apodyktyczny lider – kolejny istotny aspekt funkcjonowania grupy destrukcyjnej – to zwykle osoba, która nie tylko nie znosi sprzeciwu, ale potrafi też za niego karać (np. poniżeniem, wykluczeniem, podżeganiem innych osób do ostracyzmu). Zdrowa wspólnota przetrwa, jeśli zmieni się jej lider – choć oczywiście zmiana taka może wiązać się z kryzysem i koniecznością reorganizacji.
Toksyczna wspólnota, czyli wszystko kręci się wokół lidera
We wspólnocie toksycznej niemal wszystkie sprawy „kręcą się” wokół lidera: to on jest jej spoiwem, podejmuje wszystkie kluczowe decyzje, a działalność grupy ma tak naprawdę zaspokajać jego potrzebę wyjątkowości i atencji. Tego rodzaju liderzy często mają narcystyczny lub psychopatyczny rys osobowości, nie dopuszczają krytyki, a powierzonych sobie ludzi traktują w sposób przedmiotowy. Lider grupy destrukcyjnej jest zwykle osobą nieprzeciętnie charyzmatyczną, ujmującą i budzącą zaufanie – zwykle jednak jego czar pryska, gdy zostanie skrytykowany albo gdy ktoś zada mu „niewygodne” pytanie.
Niechęć do świata również występuje w niemal każdej grupie destrukcyjnej. Wyjątkowość wspólnoty opiera się – zdaniem osób jej przewodzących – na tym, że jest ona o wiele lepszym miejscem niż cały otaczający ją, zepsuty świat. Liderzy tego typu wspólnot widzą i opisują współczesną rzeczywistość jako przesyconą grzechem, pełną duchowych zagrożeń, nieznającą Boga i nadającą się właściwie już tylko do zniszczenia (stąd tak częste w wielu grupach tego typu oczekiwanie końca świata i paruzji). Członkowie grup destrukcyjnych często są karmieni teoriami spiskowymi, które mają dowieść, że niemal cały glob znajduje się pod panowaniem Antychrysta. Zabiegi te służą wzbudzeniu lęku, a następnie „zaradzeniu” mu poprzez mocne uwikłanie jednostek w działalność wspólnoty, która – niczym biblijna arka – ma im zapewnić bezpieczeństwo.
Interpretacja świata jako tzw. mentalność oblężonej twierdzy
Czasami narracja o wspólnocie i świecie przypomina tzw. mentalność oblężonej twierdzy – cały świat jawi się w niej jako niszczący, dążący do unicestwienia podzielanych przez nas wartości i całej naszej grupy, która jako jedyna jest bezpiecznym domem. Elementy takiego myślenia można oczywiście spotkać nie tylko w poszczególnych wspólnotach, ale też w nauczaniu niektórych księży czy w religijnej publicystyce. Warto pamiętać, że choć sam Jezus mówił o szatanie i niegodziwych ludziach rządzących światem, to głęboko szanował ludzką wolność i regularnie przebywał z grzesznikami (co zresztą gorszyło wielu faryzeuszy).
Toksyczny lider, czyli emocjonalny rollercoaster
Wymieniony w akronimie afekt oznacza, że u członków wspólnoty wywoływane są niezwykle silne emocje. Samo przeżywanie uczuć – również w duchowym obszarze – jest czymś zupełnie naturalnym i nie musi budzić lęku. Jednak grupy destrukcyjne charakteryzują się tym, że ich członkowie doświadczają częstych ekstaz i euforii, wręcz „zachłystują się” tym, co mówi lider, a chwilę później są w stanie odczuwać wstręt czy wręcz nienawiść do osób, które są przez wspólnotę postrzegane jako wrogowie. Życie we wspólnocie tego typu wiąże się czasami z emocjonalnym rollercoasterem – z radością i błogością, gdy wypełnia się wolę lidera, a także silnym lękiem przed karą i odrzuceniem, kiedy pojawia się możliwość złamania określonych zasad.
Okładka książki „Wspólnota, która leczy - wspólnota, która rani”, Angeliki Szelągowskiej-Mironiuk, wyd. WAM (Fot. WAM)
Intelektualne dociekania są na ogół obecne w takich wspólnotach w dużo mniejszym stopniu niż karmienie się silnymi uczuciami. „Ładne opakowanie” oznacza z kolei pewną bardzo prostą zasadę: aby toksyczna wspólnota działała i werbowała nowych członków, musi wydawać się z zewnątrz bardzo atrakcyjna. Może to przejawiać się na różne sposoby: organizowaniem wielu oryginalnych, pełnych rozmachu imprez, kuszeniem tajemniczością, obiecywaniem życia wolnego od doczesnych trosk albo
przedstawianiem swoich członków jako niemal nadludzi, do których – jeśli tylko się dostosujemy – będziemy mogli dołączyć. „Ładne opakowanie” przejawia się czasami
tym, że członków wspólnoty w szczególny sposób obowiązuje dbanie o ubiór i urodę – np. w niezwykle destrukcyjnej grupie Fundamentalistycznego Kościoła
Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (dokument o tej grupie, pod tytułem Bądźcie życzliwi: Modlitwa i posłuszeństwo, jest dostępny na platformie Netflix)
członkinie miały obowiązek nosić włosy splecione we francuski warkocz i sukienki w pastelowych kolorach.
Oczywiście w samym dress codzie obowiązującym w pewnych sytuacjach nie ma niczego niewłaściwego; sekty często jednak używają uniformizacji, by tłumić unikalną tożsamość jednostki i podkreślać wyjątkowość całej wspólnoty. Wątek ten wiąże się ze wspomnianą wcześniej kwestią kontroli – dbałość o urodę, o perfekcyjnie prowadzone social media ma jednak uwydatniać rzekomą atrakcyjność grupy. Osoba, która po raz pierwszy trafia na spotkanie toksycznej wspólnoty,
ma wrażenie, że trafiła do miejsca idealnego – wokół niej znajdują się sami piękni ludzie, a osoby bardziej wtajemniczone obiecują lub sugerują, że oto znalazła się
w miejscu, które zaspokoi wszystkie jej potrzeby i pragnienia (również te głęboko skrywane). Jest to jednak niebezpieczna iluzja, a nie rzeczywistość.
* * *
Fragmenty pochodzi z książki „Wspólnota, która leczy - wspólnota, która rani”, Angeliki Szelągowskiej-Mironiuk. Jest ona również dostępne również jako: pliki MP3 i ebook.
* * *
Angelika Szelągowska-Mironiuk – psycholog, polonistka, psychoterapeutka systemowa, seksuolog, dr nauk humanistycznych. Ukończyła psychologię na Uniwersytecie Łódzkim, szkolenie psychoterapeutyczne w Ośrodku Szkoleń Systemowych w Krakowie oraz seksuologię na SWPS. Prowadzi terapię młodzieży, osób dorosłych, par i rodzin. Specjalizuje się m.in. w pracy z obniżonym nastrojem, depresją, zaburzeniami lękowymi oraz trudnościami w relacjach. Pracuje w nurcie systemowym, dbając o budowanie bezpiecznej więzi terapeutycznej i poddając swoją praktykę regularnej superwizji.

Skomentuj artykuł