Jedna wskazówka na nowy rok. To nas ratuje przed szaleństwem każdych czasów
Ludzie, których Pismo Święte i Kościół stawia nam za wzór, nie walczyli z otaczającym ich światem ani zbrojnie, ani słowami, ani buntem. Było coś, co ich umacniało i pomagało przejść przez sprawy i decyzje, na które nie mieli żadnego wpływu. Dlatego, robiąc tylko to, co w ich zasięgu, zmieniali świat i wpływali na bieg historii. Dla mnie to ważne przypomnienie i myśl, którą biorę dla siebie jako drogowskaz u progu nowego roku.
Dzień przed Wigilią okazało się, że będziemy potrzebować jeszcze jednego upominku świątecznego. I światełek na choinkę, bo te z poprzednich lat najwyraźniej się spaliły. Wysłałam dzieci do sklepu, by kupiły jakiś kocyk albo kubek świąteczny i sznur lampek, ale wróciły z pustymi rękami. "Nic już nie ma" - orzekły. Nie uwierzyłam. Mieszkamy w jednym z największych miast Polski. Niemożliwe, żeby w osiedlowym markecie tuż przed świętami nie było światełek na choinkę ani jakiegoś symbolicznego upominku!
Pobiegłam sprawdzić naocznie. Cóż. Dzieci nie przesadzały. Gdy weszłam do lokalnego marketu, moim oczom ukazał się busz sztucznych żonkili, pełen wybór sprzętów do poprawy formy i zestawy "małego ogrodnika". Lampek na choinkę nie znalazłam, ale na nasze szczęście pod talerzem na wielkanocne jajeczka upolowałam jeszcze jakiś świąteczny świecznik. W głowie huczało mi: "to jest zwyczajne szaleństwo".
Zmagać się z rzeczywistością, która od ciebie nie zależy
Potem przyszły świąteczne dni. Prowadziła mnie przez nie myśl o tym, że Józef i Maryja pukali zapewne do wielu domów. Napchane tam było, bo przecież spis ludności i tłum przyjezdnych zawitał do Betlejem. Ktoś w tamtym czasie podjął takie zarządzenie i ludzie musieli się w nim jakoś odnaleźć. Na nasze szczęście jakiś człowiek się zgodził i udostępnił Świętej Rodzinie "żłób", dzięki czemu, świadomie albo nie, zrobił miejsce, by Bóg mógł przyjść na świat. Hasło: "zrób Mu miejsce" i "między nami" stało się moją osobistą "gwiazdą betlejemską" przez ostatnie dni. Wyłączyłam telefon, zadbałam o to, by czas gwarnego kolędowania nie zagłuszył ciszy mojego sam na sam przy żłóbku i kolejny raz w życiu zachwyciłam się, jak niesamowicie życiowo aktualna, bliska i dotykająca najczulszych strun potrafi być historia Bożego Narodzenia.
No dobrze, a co mają do tego żonkile w markecie? Ano troszeczkę mają. Słuchając Ewangelii o narodzeniu Jezusa Chrystusa uderzyło mnie bowiem, że Maryja Panna i Józef też musieli się co krok zmagać z rzeczywistością, która od nich nie zależała. Powiecie, że żonkile w sklepie 23 grudnia to decyzja ludzi i gdyby nie popyt, to by tego w sklepach nie było. I tu się nie zgodzę. "Żonkile" w okresie bożonarodzeniowym to oczywiście nie prawo, ale jednak jakieś zarządzenie "możnych" tego świata, którzy narzucają nam swoje ustalenia, a my, maluczcy, musimy sobie z nimi radzić (np. kupować światełka razem ze zniczami w listopadzie, jeśli chcemy mieć jakiś wybór). Wydaje się, że na tego typu szaleństwa naszych czasów nie mamy żadnego wpływu.
To nas ratuje przed szaleństwem każdych czasów
Choć im dłużej siedzę sobie ze Świętą Rodziną w stajence, tym wyraźniej czuję pokój w sercu. Bo czy Maryja z Józefem buntowali się, irytowali, przewracali oczami, gdy dowiedzieli się, że tuż przed rozwiązaniem będą musieli szukać jakiegoś lokum w rodzinnych stronach? Nie wiemy. Kto wie. Może tak. Może w drodze do Betlejem Święta Panienka sarkała na wielkorządcę Kwiryniusza, a Józef kalkulował w myślach, u którego kuzyna jest szansa na kawałek podłogi dla żony... W Piśmie Świętym nie mamy na ten temat żadnych informacji. I może to jest wystarczająca wskazówka, by była ona życiodajna dla człowieka w każdym momencie historii cywilizacji.
Bóg przyszedł na świat między ludźmi i dla ludzi. Ta intymność, bliskość i namacalność relacji wydaje się czymś, na co Pan Bóg od wieków próbuje zwrócić naszą uwagę, podpowiadając: to jest coś, co cię, człowieku, uratuje przed "szaleństwem" każdych czasów, co cię podprowadzi ku Mnie: Źródłu wszelkiego dobra, pokoju i prawdy. Jest coś, co cię umocni i pomoże przejść przez sprawy, na które nie masz żadnego wpływu. Przyglądając się uważnie Świętej Rodzinie widzimy, że w swojej historii mierzyła się z podobnymi wyzwaniami jak my. Z biedą, z brakami, z bezsilnością, z fizycznym wysiłkiem i trudem pracy, z ludźmi, którzy Boga nie znali i znać nie chcieli, z tymi, którzy wiarę traktowali instrumentalnie czy z zarządzeniami, do których - czy im się to podobało, czy nie - trzeba się było dostosować. Pytanie, czy potrafimy dostrzec, że ci, których Pismo Święte i Kościół stawia nam za wzór, nie walczyli z otaczającym ich światem ani zbrojnie, ani słowami, ani buntem, ale zmieniali go i wpływali na bieg historii cichą i wytrwałą pracą u podstaw. Między sobą. Budując swoją rodzinę i intymność swoich relacji.
Dla mnie to ważne przypomnienie i myśl, którą biorę dla siebie jako drogowskaz u progu nowego roku. Mam nadzieję, że pomoże mi go twórczo i zgodnie z Bożym zamysłem przeżyć. Czego i Państwu z całego serca życzę.


Skomentuj artykuł