Kilka kobiecych myśli o kapłaństwie

Fot. Depositphotos.com

Chciałabym, żeby byli bardziej obrazem miłosierdzia, niż sprawiedliwości. Niech to miłosierdzie gorszy i szokuje, niech zabiera miejsce sprawiedliwości, niech kłuje w oczy. Ale niech jest, niech jest prawdziwe. Niech skończy się czas urzędowania.

To jedno z moich doświadczeń z oazowej „jedynki”, na które pojechałam jako nastolatka. W czasie wolnym razem z kolegami wybraliśmy się do sklepu Nie były to czasy smartfonów i map Google, ba! nikt z nas nie miał własnego telefonu komórkowego, a my nikogo nie poinformowaliśmy o wyjściu. I nieco przeceniliśmy odległość.

Wróciliśmy bardzo, bardzo spóźnieni, z pełną świadomością, że będzie kiepsko. Przy bramie czekał na nas zdenerwowany animator, który kazał nam natychmiast udać się do księdza, który – według niego – był na nas bardzo zły. Więc poszliśmy. Ksiądz milczał, słuchając naszej nieskładnej historii i przeprosin, a potem całą naszą trójkę po kolei… przytulił mocnym, ojcowskim uściskiem. Bez słowa. Bez kazania, bez kary, bez wymówek.
Miłość i miłosierdzie.

Animatorzy byli zdumieni: żadnej kary? To niesprawiedliwe!
To doświadczenie mimo upływu lat wciąż jest we mnie żywe, bo gdybym sama miała się ocenić, osądzić, zdecydować o swoim losie – pewnie do końca rekolekcji w czasie wolnym obierałabym ziemniaki i zmywała naczynia. To byłoby sprawiedliwe.Zamiast zobaczyć sprawiedliwość, zobaczyłam, jak Bóg mnie kocha. Nikt wtedy mi o tym lepiej nie opowiedział niż ksiądz, moderator oazowych rekolekcji, nie używając ani jednego słowa.

DEON.PL POLECA

Oglądam serial „The Chosen”. A w nim - radosny Bóg, wzruszony swoim stworzeniem, czyniący dobro, mistrz ostatniej chwili z figlarnym uśmiechem przyglądający się zdumionym Jego cudami ludziom. I Jego apostołowie – ludzie, których żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie wybrałby do współpracy. Za to Bóg swoje wie i nie oczekuje cudów od ludzi, bo tym zajmuje się sam. Myślę, że ten serial powinien być obowiązkową częścią roku propedeutycznego w seminariach. Dlaczego? Bo mnóstwo mówi o tym, czym naprawdę jest powołanie kapłańskie. Ono nie przychodzi ze względu na wybitne cnoty i osobistą, już osiągniętą świętość, ale mimo tego, że ani cnót, ani świętości jeszcze za bardzo nie ma. Jest za to miłość. I mnóstwo pytań.

Ten wątek przewija się w wielu historiach o momencie powołania. „Było tylu lepszych, Boże, nie rozumiem, dlaczego wybierasz mnie”. I często odpowiedź, którą przyszły ksiądz dostaje od Boga, brzmi: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. Ludzi, którzy wiedzą, że nie są doskonali, a doświadczenie miłosierdzia zamiast sprawiedliwości nie pozwoli im milczeć. I każe iść i wszystkich do takiej miłości, do ogromu przebaczenia przyciągnąć. Pokazywać swoim bardzo niedoskonałym przykładem Bożą miłość.

Może to dobrze, że jest na razie tak mało decydujących się na wybór kapłańskiego powołania. Bo zdecydowanie potrzeba nam zmiany. Kościół w poważnym kryzysie nie potrzebuje doskonałych urzędników; czasy mądrych, ale zimnych i zdystansowanych kapłanów właśnie się skończyły. Skończyły się czasy wyszukanych kazań, odhaczania zadań w księżowskim grafiku, formatowania kleryków do bycia klasą wyższą. Czasy nieznośnego przemądrzalstwa i teoretyzowania o Bogu, którego samemu się rozpaczliwie poszukuje, ale nie wolno się do tego przyznać, bo przed świeckimi tak jakoś głupio.

Może to dobrze, że kapłaństwo traci prestiż, że autorytet przestaje wypływać z samego faktu noszenia koloratki. Że trzeba sobie na jedno i drugie zasłużyć, zakasując rękawy i biorąc się do roboty. W ogólnym narzekaniu na to, że ludzie księży przestali szanować i uważają wszystkich za potencjalnych pedofili widzę cudownych wikariuszy i proboszczów, którzy cieszą się – i nie jest to ani trochę za duże słowo – miłością parafian. Jeśli poproszą, to dostają. Jeśli zaproszą, ludzie przyjdą.

Z czego bierze się ten fenomen? Z prostoty. Z mówienia o życiu, świętości, grzechu szczerze i wprost, ale w taki sposób, żeby zostawić przestrzeń ludzkiemu sumieniu i Bożemu miłosierdziu. Z przyznawania się do swoich niedoskonałości, ale nie po to, żeby się usprawiedliwiać. Z opowiadania o własnych wątpliwościach i odkryciach w relacji z Miłosiernym.

Potrzebni nam są księża, którzy – wciąż uważani za wizytówki Kościoła – pokażą całe dobro, piękno i moc, jaka w Kościele jest dlatego, że jest tu Jezus. Tacy, co nie będą się bali ciężkiej roboty, hejtu, trudności i świata, który będzie im robił pod górkę. Wierzący Jezusowi, gdy mówi, że Jego przykazania nie są ciężkie, Jego miłość prawdziwa, Jego obecność w Kościele nieustająca, a kto straci życie dla Jego spraw, ten zyska stukrotnie na ziemi, a w niebie otrzyma jeszcze więcej.

Liczę świeżo wyświęconych księży – i choć jeszcze nie znam wszystkich liczb, wiem, że będzie ich garstka. Że znowu w diecezjach będzie brakować wikariuszy, bo nowi proporcjonalnie nie zastąpią tych, co w tym roku umarli albo rzucili sutannę. Po ludzku martwię się, że będzie ich za mało i że zacznie się łatanie, łączenie parafii, obciążanie robotą ponad miarę. Ale może dzięki temu wreszcie okaże się, że księża już dłużej nie muszą być urzędnikami. Że od urzędowania mogą mieć ludzi. I że mogą zyskany czas poświęcić na to, by tworzyć te zwykłe i niezwykłe naraz momenty, w których wierni mogą doświadczyć, jaki naprawdę jest ich Bóg i czym jest Boże miłosierdzie.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kilka kobiecych myśli o kapłaństwie
Komentarze (1)
GB
Grzegorz Brzęczyszczykiewicz
30 maja 2022, 08:52
Miłosierdzie nie może być oderwane od sprawiedliwości. Nasz Pan , Jezus Chrystus okazuje miłosierdzie , ale nie zatwardziałym grzesznikom , nie tym , którzy bluźnią przeciw Bogu ! Zawsze potrzebna jest ze strony człowieka iskierka żalu za grzechy , skrucha , wyznanie wiary w Boga w Trójcy Jedynego . Wtedy Bóg może nam okazywać miłosierdzie. Ksiądz , jako duszpasterz ( nie lubicie tego określenia , co ? ) , powinien kierować się nie tyle miłosierdziem ,co nauką Jezusa Chrystusa i Świętą Tradycją Kościoła Katolickiego. Miłosierdzie zostawmy Panu Bogu.