Adwentowa pato-liturgia

fot. Depositphotos

W pierwszą niedzielę Adwentu usłyszałam w kościele kilka zdań, które noszę w sercu i głowie. Kazanie miało wiele wątków, mnie jednak najmocniej dotknęło sformułowanie "pato-liturgia".

Kościół daje na czas Adwentu dość mało atrakcyjny przekaz o końcu świata. Dopiero w jego drugiej połowie usłyszymy o tym, na jakie święta czekamy. Świat wokół nas jednak nie czeka, już świętuje.

W szkole syna stoi choinka, trudno jest więc wytłumaczyć dziecku, że to jeszcze nie czas i że w domu będziemy na nią czekać do Wigilii. Dzieci chciały adwentowe kalendarze z okienkami, ale one tak naprawdę niewiele wspólnego mają z Adwentem, bo zaczynają się pierwszego grudnia, a nie w niedzielę otwierającą nowy rok liturgiczny. W sklepach ozdoby, ubrania z Mikołajem, świąteczne wyprzedaże. Gdzieniegdzie na wystawie szopka bożonarodzeniowa i ogólny klimat przesiąknięty zapachem pierników. Do świąt jednak jeszcze prawie cały miesiąc.

Nie oszukujmy się - rynek musi się nasycić. Będzie wciskał nam ochłapy spełnienia, rodzinnej atmosfery i przytulał pluszowym sweterkiem z świątecznym nadrukiem. Będzie pokazywał co należy MIEĆ, żeby czuć klimat świąt. Wciśnie wszystko, byle by cena się zgadzała.

Po tym wszystkim, już za miesiąc, nie będziemy ani czuć ani pamiętać. Święta, święta i po świętach. Co prawda w Kościele mamy oktawę, ale któż o tym pamięta? Kto tym żyje? Niewielu… Zanim z kościołów znikną choinki, w sklepach zaczną pojawiać się kurczaczki i inne zwiastuny wiosny i Wielkanocy. Wszak rynek, to rynek - musi się nasycić.

Można zaprzeczać rzeczywistości, ale stając z boku, to co proponuje Kościół nie wydaje się atrakcyjne, tak czysto po ludzku. Kto lubi czekać, mieć wyrzeczenia? Kto nie chce zwyczajnie po ludzku czuć się dobrze? Myślę, że każdy z nas szuka tego, co dobre i w jakiś sposób ciągnie do tego instynktownie. Niestety "dobre" to czasem tylko pozory.

W życiu człowieka są takie pustki, których żadna wyprzedaż nie zapełni. Wewnętrznego, ciągle nienasyconego głodu nie zapchasz byle czym. Być może na chwilę się najesz, poczujesz lepiej, ale koniec końców w twoim sercu nadal będzie nędza.

Spojrzysz na choinkę i nie poczujesz nic. Zjesz kolejny kawałek makowca i stwierdzisz, że wcale nie jest taki smaczny. Pouśmiechasz się mniej bądź bardziej sztucznie składając innym życzenia, ale tak naprawdę one nie dotkną twojego serca - ani z niego nie będą wypływać.

Czy jest jakaś szansa na te braki, na odwrócenie tego wszystkiego, do czego pcha świat swoją pseudo atrakcyjnością? Na szczęście jest…

Bóg Człowiek. Ten, który chce się narodzić nie tyle w żłobie (bo to już zrobił), ale w naszych sercach. Ktoś, kto potrafi i chce uzdrowić każdą ranę, każdy brak, nasycić porządnie i to bez dodatkowych opłat.

Jak? Nie wiem. Do każdego z nas przychodzi inaczej. To tak jak rodzic, który kocha wszystkie swoje dzieci, ale z każdym ma inną relację. Tak Bóg, do jednego przyjdzie w cichej i samotnej modlitwie w domu. Do drugiego w śpiewie i modlitwie uwielbienia. Do kolejnego - w sakramentach, które są największym skarbem jakie nam zostawił na ziemi. Wtedy nawet apokaliptyczne wizje nie straszą. Czegóż się bać, skoro ma się obok Wszechmogącego?

Jezus chce się narodzić. Czasem jednak trzeba zrezygnować z pato-liturgii by móc dostrzec to, jak On działa. By móc Go zwyczajnie poznać, kolejny raz na nowo.

 

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Adwentowa pato-liturgia
Komentarze (9)
IZ
~Inżynier Z Afganistanu
6 grudnia 2021, 06:37
W końcu mamy kościół nowego adwentu a straszną tradycje zlikwidowano w latach 60 na soborze to o co te płaczecie jest fajnie i nienarzekajcie.
AG
~Andrzej Grabek
5 grudnia 2021, 09:05
Szanowni państwo,czy macie dostęp do mediów, pamiętacie cokolwiek z historii? Każdego dnia miliony ludzi doznaje krzywdy, miliony doznało jej kiedyś, kolejne miliony doświadczy jej w przyszłości.Dzieci cierpiące głód, bite żony,ofiary przestępstw , także tych popełnianych przez duchownych.Oni cierpią.Gdzie jest ten Bóg zatem skoro się tak sprawy dzieją,na jakimś dłuższym urlopie?
MR
~Ma Rek
6 grudnia 2021, 10:07
Na to pytanie odpowiedź znana jest od wieków: Bóg jest w tych cierpiących! A gdzie jest mądrość Twojego ateizmu czy agnostycyzmu?
AE
~Anna Elżbieta
6 grudnia 2021, 11:41
Bóg jest z tymi ludźmi cierpiącymi. I On z nimi cierpi. A nam dał wolną wolę jako znak największej miłości. I powiedział nam wyraźnie, jak mamy żyć. A jak żyjemy?? Trudno jest zrozumieć, że ta wolna wola to znak największej miłości. Ale tak jest - Miłości. Miłości i ogromnego zaufania. Bóg dał nam przykazania, wiemy jak żyć. Tu jest ziemia, nie niebo. Bóg przygotował nam niebo. I tam nas "rozliczy". Ufności życzę!
RH
~Rafał Hinz
5 grudnia 2021, 08:05
Niestety na placu sw. Piotra tez już stoi choinka.
KR
~Kazimierz Robertowski
4 grudnia 2021, 13:07
Są osoby, które sądzą że Adwent i Roraty zostały ostatnio "udziecinnione" i sprowadzone do lampioników, losowania serduszek, pogadanek dla dzieci i piosenek.
WM
~Więcej miłości ;)
3 grudnia 2021, 16:14
Od dłuższego czasu mi już to wszystko nie przeszkadza, bo to co mamy w sobie jest ważne. Pomijam fakt, że obecne różne święta kościelne i sposób ich obchodzenia czy chcemy, czy były w dużej mierze by zrezygnować z pogańskich świąt i jako tradycji pozostały do dziś, a z Ewangelia raczej mało mają wspólnego co trochę mnie mierzi. Obecnie już nie szaleje dniami i nocami z odkurzaczem i piekarnikiem na tydzień przed świętami. W adwencie i okresie Bożego Narodzenia nie chodzi o te "gadżety świąteczne" czy to komercyjne czy nawet liturgiczne, najważniejsza w tym wszystkim jest miłość, obecność i otwarcie się na drugiego człowieka. Nawet najpiękniejsza liturgia nie uczyni naszego życia pełnym jeżeli brak w nim miłości do drugiego człowieka. A tam gdzie jest miłość może nic nie być, a będzie wszystko.
MR
~Ma Rek
3 grudnia 2021, 10:27
Pani Magdaleno, a gdyby Kościół zaakceptował ten ludowy zwyczaj choinki jako symbol Adwentu, a nie Bożego Narodzenia? Zamiast walki z wiatrakami o to, by jej nie było w adwentowej przestrzeni publicznej? Bo może wtedy święta BN byłyby bardziej religijne, nieprzysłonięte choinką, która stałaby sobie już prawie niezauważalnie z boku? (Mój pomysł może trochę z filozofii walk judo, czyli wykorzystaj impet przeciwnika, by go pokonać).
SZ
~Szymon Zet
3 grudnia 2021, 10:27
No cóż, ale niestety te wszystkie błyskotki wydają się być bardziej realne niż średnio (albo w ogóle) namacalna "oferta" Pan Boga, którą przedstawia kościół. Także to się wszystko zgadza, dla kogoś kto prawdziwie wierzy. Tylko, że prawdziwa wiara dziś oznaczałaby tak naprawdę konieczność odrzucenia większość tego co nas otacza. Bo to jest sztuczne, ulotne, puste i krótkotrwałe. A z tym ciężko się rozstać, nawet (a może przede wszystkim) ludziom kościoła. Idą ludzie na roraty, nabożeństwa, przyjmują sakramenty, modlą się itd. ale potem żyją tak, jakby tamto to był film, seans, który się skończył i wraca się do rzeczywistości. Kurtyna!