Amoris Laetitia. Franciszek kontra Jan Paweł II?

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl / shutterstock.com / giulio napolitano)

Co się stało, że po czterdziestu latach opukiwania Bożego miłosierdzia, recytowania, odmawiania koronki, czytania Dzienniczka św. Faustyny jesteśmy w punkcie, w którym przychodzi nam słyszeć o tym, że miłosierdzie jest ogołocone ze swojego najgłębszego sensu, rozwodnione w duszpasterstwie Kościoła. Być może odpowiedź na ten niepokój kryje się w konfrontacji dwóch dokumentów papieskich.

Gdyby poszukać słowa, które spina ostatnie trzy pontyfikaty, to wydaje się, że tematem przewodnim nauczania św. Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka jest miłosierdzie.

Zresztą popatrzmy sami: druga encyklika papieża z Polski nosi tytuł Dives in misericordia (Bogaty w miłosierdzie), została opublikowana 30 listopada 1980 roku (jesteśmy zatem w trzecim roku pontyfikatu). Niespełna trzy lata przed swoją śmiercią, 17 sierpnia 2002 roku, św. Jan Paweł II zawierza świat Bożemu Miłosierdziu.

Natomiast 11 lutego 2013 roku Benedykt XVI, w dniu ogłoszenia swojej decyzji o rezygnacji z posługi Piotrowej, zamieścił na Twitterze wpis: "Musimy ufać w potęgę Bożego miłosierdzia. My wszyscy jesteśmy grzesznikami, ale Jego łaska nas przemienia i czyni nas nowymi". Nie sposób nie wspomnieć jego pierwszej encykliki z 2006 roku Deus caritas est (Bóg jest miłością). Franciszek, wpisując się w ten nurt, 8 grudnia 2015 roku ogłasza Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, na zakończenie którego (30 listopada 2016 roku) publikuje list apostolski Misericordia et misera (Miłosierdzie i nieszczęśliwa). (W tym miejscu, zważywszy, że ci trzej papieże jednako czynią się dziedzicami Soboru Watykańskiego II, być może należałoby sięgnąć jeszcze dalej, do 11 października 1962 roku, kiedy to w przemówieniu na otwarcie obrad Soboru św. Jan XXIII wypowiedział znamienne słowa: "Dzisiaj jednakże Oblubienica Chrystusa woli posługiwać się raczej lekarstwem miłosierdzia aniżeli surowością. Woli wyjść naprzeciw dzisiejszym potrzebom, wskazując raczej na skuteczność swojej nauki, aniżeli występując z potępieniem").

DEON.PL POLECA

Upłynęło prawie czterdzieści lat pogłębionej refleksji nad Bożym miłosierdziem, które trzej papieże traktują jako motyw przewodni swojego nauczania, a mimo to w posynodalnej adhortacji Amoris laetitia (z marca 2016 roku) Franciszek pisze słowa, które powinny bardziej wstrząsnąć Kościołem niż kwestia komunii świętej dla rozwiedzionych i ponownie zaślubionych.

Otóż w punkcie 311 wspomnianej adhortacji czytamy: "Czasami wiele kosztuje nas zrobienie w duszpasterstwie miejsca na bezwarunkową miłość Boga. Stawiamy tak wiele warunków miłosierdziu, że ogołacamy je z konkretnego sensu i realnego znaczenia, a to jest najgorszy sposób rozwodnienia Ewangelii. Prawdą jest, na przykład, że miłosierdzie nie wyklucza sprawiedliwości i prawdy, ale trzeba przede wszystkim powiedzieć, że miłosierdzie jest pełnią sprawiedliwości i najjaśniejszą manifestacją prawdy Bożej. Dlatego też należy zawsze uznać za "nieadekwatną jakąkolwiek koncepcję teologiczną, która ostatecznie kwestionuje wszechmoc Boga, a w szczególności Jego miłosierdzie"".

Taka deklaracja najwyższego pasterza naszej wspólnoty powinna nas zmusić do refleksji. Co się stało, że po czterdziestu latach opukiwania Bożego miłosierdzia, recytowania, odmawiania koronki, czytania Dzienniczka św. Faustyny jesteśmy w punkcie, w którym przychodzi nam słyszeć o tym, że miłosierdzie jest ogołocone ze swojego najgłębszego sensu, rozwodnione w duszpasterstwie Kościoła.

Być może odpowiedź na ten niepokój kryje się w konfrontacji dwóch dokumentów papieskich: Franciszkowego listu Misericordia et misera i encykliki Dives in misericordia Jana Pawła II. Jest oczywiste, że ich ciężar gatunkowy nie jest tożsamy. Encyklika to jeden z najważniejszych dokumentów, który może być napisany i przedstawiony przez papieża. List apostolski ma mniejsze znaczenie. Już dla tej racji należałoby udzielić pierwszeństwa temu, co na temat miłosierdzia napisał i powiedział św. Jan Paweł II.

Punktem wyjścia jego refleksji jest przypowieść o synu marnotrawnym (lub jak inni nazywają tę przypowieść - o miłosiernym ojcu). Głęboka egzegeza wsparta zmysłem filozoficznym autora czyni lekturę tego dokumentu czymś obowiązkowym. Wybór tej przypowieści jako głównego motywu encykliki podyktowany jest przede wszystkim (ale zapewne nie wyłącznie) słuszną obserwacją Jana Pawła II, że "Jezus czyni miłosierdzie jednym z głównych tematów swojego nauczania. Jak zwykle, i tutaj naucza nade wszystko «przez przypowieści», one bowiem najlepiej unaoczniają istotę rzeczy" (Dives in misericordia, 3). Ale to oznacza także, że mamy do czynienie z komentarzem, wyśmienitym i bardzo wysublimowanym, do jednego z najpiękniejszych fragmentów światowej literatury.

Literatura towarzyszy literaturze

Jak zatem istota miłosierdzia zostaje ukazana w tej przypowieści Jezusa i w komentarzu św. Jana Pawła II? Papież jest świadomy, że "miłość staje się miłosierdziem wówczas, gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości, ścisłą, a czasem nazbyt wąską" (Dives in misericordia, 5). W przypowieści, zachowanej w Ewangelii Łukasza, z tą paschą (przywołanie jak najbardziej na miejscu, zważywszy, że piąty rozdział encykliki nosi tytuł Misterium paschalne), z przekroczeniem tych problemów nie ma trudności ojciec, ale już starszy syn, który zapewne po śmierci ojca zajmie jego miejsce, takie trudności przeżywa.

Swego czasu przypowieść tę interpretował także kardynał Carlo M. Martini. Zwrócił on szczególną uwagę na rozmowę między ojcem a starszym synem, w której licytowali się, kim jest ów młodszy syn. "Ten twój syn" - uparcie powtarzał starszy brat ojcu, a ten mu odpowiadał: "Ten twój brat". Wygląda to na jakiś refleks bardzo pierwotnego dialogu, który Kain prowadził z Jahwe: "Czy ja jestem stróżem brata mego?".

Pytanie, które trzeba tu zadać, brzmi: Czy Kościół czasami nie sprawia wrażenia, jakby był starszym bratem z Jezusowej przypowieści? Starszym bratem, który uparcie powtarza miłosiernemu Ojcu: "To twój syn", ale już nie "Mój młodszy brat".

Jeśli ojciec jest uosobieniem miłosierdzia, to starszy syn wydaje się uosabiać sprawiedliwość. I nieustannie między jednym a drugim będzie istniało napięcie. Zauważa to św. Jan Paweł II, skoro pisze: "W żadnym miejscu orędzia ewangelicznego ani przebaczenie, ani też miłosierdzie jako jego źródło nie oznacza pobłażliwości wobec zła, wobec zgorszenia, wobec krzywdy czy zniewagi wyrządzonej. W każdym wypadku naprawienie tego zła, naprawienie zgorszenia, wyrównanie krzywdy, zadośćuczynienie za zniewagę jest warunkiem przebaczenia. Tak więc podstawowa struktura sprawiedliwości wkracza zawsze na obszar miłosierdzia" (Dives in misericordia, 14).

Myślę, że uderza nas ów termin - "warunek". Skąd się bierze, skoro w kerygmacie mówi się tyle o bezwarunkowości Bożej miłości i miłosierdzia. Być może dzieje się tak, bo w swojej analizie przypowieści Papież z Polski sięga nie tylko po dane egzegezy i filozofię personalistyczną, ale także (a w tym kontekście najprawdopodobniej przede wszystkim) po dyscyplinę sakramentu spowiedzi, a ta opatrzona jest uczynkami penitenta, które warunkują udzielenie rozgrzeszenia, przebaczenia. Wiele lat później Jan Paweł II wyraził to dobitnie w liście apostolskim Misericordia Dei (z 2002 roku): "Indywidualna i integralna spowiedź oraz rozgrzeszenie stanowią jedyny zwyczajny sposób, przez który wierny, świadomy grzechu ciężkiego, dostępuje pojednania z Bogiem i Kościołem. Jedynie niemożliwość fizyczna lub moralna zwalnia od takiej spowiedzi. W takim wypadku pojednanie może się dokonać również innymi sposobami" (Misericordia Dei, 1a).

Jakie są różnice między Franciszkiem a Janem Pawłem II?

Pierwsza i zasadnicza różnica między św. Janem Pawłem II a Franciszkiem polega na wyborze ikony, która określa rozumienie miłosierdzia. Dla Jana Pawła była to przypowieść o synu marnotrawnym, dla Franciszka - historia opowiedziana w ewangelii św. Jana, na początku rozdziału ósmego, o cudzołożnej kobiecie, którą przywlekli przed Jezusa.

Jeśli wcześniej napisałem, że literatura towarzyszyła literaturze, to teraz należałoby napisać, że literatura towarzyszy życiu. Być może wybór motywu wiodącego dla Misericordia et misera przez obecnego papieża to jedna z konsekwencji Franciszkowego postulatu, który zaprezentował w Evangelii gaudium (nr 233), a który mówi o prymacie rzeczywistości nad ideą. Jedno jest pewne: w historii, którą przytacza Jan w Ewangelii, nie ma ani miejsca, ani czasu na te wszystkie akty syna marnotrawnego, które sygnalizowały jego żal i gotowość zadośćuczynienia oraz naprawienia szkód. Tego wszystkiego nie ma! Nie ma niczego zatem, co miałoby lub mogłoby warunkować otrzymanie przebaczenia i okazanie miłosierdzia. Ono zostaje dane darmo. Przecież ta kobieta nawet sama nie przychodzi do Jezusa. Zostaje do Niego przywleczona.

Wybór Franciszka pokazuje, że mamy w tradycji Nowego Testamentu dwa modele opowiadania o miłosierdziu Boga. Jeden oparty na przypowieści o synu marnotrawnym (a w Kościele wyraźnie podporządkowany dynamizmowi sakramentu spowiedzi), drugi natomiast oparty na historii kobiety cudzołożnej, który proklamuje absolutną transcendencję miłości miłosierdzia Boga, będącej uprzednią wobec jakiegokolwiek żalu człowieka.

Wśród różnic między jednym a drugim papieżem trzeba by było wspomnieć także o tym, że chociaż obydwaj sygnalizują pewną niewydolność miłosierdzia, to źródeł tego fenomenu szukają gdzie indziej. Przyczyn swoistej niewydolności miłosierdzia Jan Paweł II upatruje w postawie świata: "Umysłowość współczesna, może bardziej niż człowiek przeszłości, zdaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia, a także dąży do tego, ażeby samą ideę miłosierdzia odsunąć ma margines życia i odciąć od serca ludzkiego. Samo słowo i pojęcie «miłosierdzie» jakby przeszkadzało człowiekowi, który poprzez nieznany przedtem rozwój nauki i techniki bardziej niż kiedykolwiek w dziejach stał się panem…" (Dives in misericordia, 2).

Franciszek natomiast źródło tej niewydolności wydaje się widzieć w postawie samego Kościoła, o czym świadczyłby punkt 311 z Amoris laetitia. To raz jeszcze refleks tej mojej szczęsnej bądź nieszczęsnej tezy, że Franciszek przeprowadza swoisty audyt Kościoła.

Gwoli sprawiedliwości należy mówić nie tylko o różnicach w postrzeganiu miłosierdzia, ale także o tym, co ich łączy w papieskiej katechezie na jego temat. Obydwaj widzą w miłosierdziu Boga wielką promocję człowieka. "Właściwym i pełnym znaczeniem miłosierdzia nie jest samo choćby najbardziej przenikliwe i najbardziej współczujące spojrzenie na zło moralne, fizyczne czy materialne. W swoim właściwym i pełnym kształcie miłosierdzie objawia się jako dowartościowywanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku. W takim znaczeniu miłosierdzie stanowi podstawową treść orędzia mesjańskiego Chrystusa oraz siłę konstytutywną Jego posłannictwa" (Dives in misericordia, 6).

Franciszek w swoim liście apostolskim wydaje się mówić to samo, ale nie takim samym wysublimowanym, filozoficznym językiem. Nadto wydaje się kontynuatorem intuicji mesjańskiego posłannictwa Chrystusa, o której wspomina św. Jan Paweł II: "Jakże wielka radość wzbudziła się w sercach tych dwóch kobiet, cudzołożnicy i grzesznicy! Przebaczenie sprawiło, że wreszcie poczuły się wolne i szczęśliwe, jak nigdy przedtem. Łzy wstydu i bólu przemieniły się w uśmiech kogoś, kto wie, że jest kochany. Miłosierdzie budzi radość, bo serce otwiera się na nadzieję nowego życia. Radość przebaczenia jest niewypowiedziana, ale ujawnia się w nas za każdym razem, kiedy jej doświadczamy. U jej początków jest miłość, z którą Bóg wychodzi nam na spotkanie, przerywając otaczający nas krąg egoizmu, abyśmy i my stali się narzędziami miłosierdzia" (Misericordia et misera, 3).

Glosa pierwsza:

Chciałbym przywołać głos kardynała Ennio Antonellego, który należy do konserwatywnego skrzydła kolegium kardynalskiego, a który w swojej interpretacji propozycji Franciszka (przedstawił ją w dwóch książkach: Per vivere l’Amoris laetitia oraz Crisi del matrimonio di Eucaristia) robi wszystko, co możliwe, aby papieski dokument był do zaakceptowania dla tych, którzy odrzucają możliwość jakichkolwiek zmian w dyscyplinie Kościoła. Mam wrażenie, że jest to jego batalia o ocalenie adhortacji dla Kościoła powszechnego.

Otóż w drugiej wspomnianej powyżej książce, która została w kilku wersjach językowych zamieszczona na stronach Papieskiej Rady ds. Rodziny), napisanej pomiędzy dwoma synodami, a zatem jeszcze przed Amoris laetitia, kardynał mówi: "Dopuszczenie rozwiedzionych będących w nowych związkach oraz pozostających w konkubinacie do Eucharystii niesie ze sobą rozdzielenie miłosierdzia i nawrócenia, co nie wydaje się zgodne z Ewangelią. To byłby jedyny przypadek przebaczenia bez nawrócenia. Miłosierdzie Boże czyni nawrócenie grzeszników; nie tylko uwalnia ich od winy, ale również uzdrawia ich z winy; nie ma nic wspólnego z tolerancją. Ze swojej strony udziela zawsze przebaczenia, ale otrzymuje je tylko ten, kto jest pokorny, kto uznaje się za grzesznika i zobowiązuje się do zmiany życia".

Glosa druga:

W 2015 roku kardynał Gianfranco Ravasi opublikował książeczkę Gramatica del perdono, w której, broniąc transcendencji przebaczenia, miłosierdzia, powiada, że jest ono uprzednie wobec jakiekolwiek żalu grzesznika. I miałaby to być intuicja wspólna dla wszystkich tradycji mistycznych. Na nasze nieszczęście Ravasi powołuje się na muzułmańską mistyczkę z Basry, która żyła w VIII wieku (w naszych czasach mówić o mistycyzmie islamu zakrawa na kpinę).

Między powiedzeniami Rabi’i znajduje się i taki epizod: pewien człowiek żali się mistyczce, że popełnił wiele grzechów i przestępstw. I pyta ją, czy Bóg mu przebaczy, jeśli będzie za nie żałował. Rabi’a mu odpowiedziała: Nie. Jeśli Bóg ci przebaczy, będziesz żałował. Na nasze szczęście podobną intuicję Ravasi znajduje także w mistyce chrześcijańskiej, powołując się na Pascala (Myśli, 736).

ks. Adam Błyszcz CR - kapłan w zakonie zmartwychwstańców. Od września mieszka i pracuje w Tivoli

Kapłan w zakonie zmartwychwstańców. Autor rekolekcji o "Amoris Laetitia". Mieszka i pracuje w Tivoli

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Amoris Laetitia. Franciszek kontra Jan Paweł II?
Komentarze (34)
Agamemnon Agamemnon
26 stycznia 2018, 23:59
My wszyscy jesteśmy grzesznikami, ale Jego łaska nas przemienia i czyni nas nowymi. Nie trudno zauważyć obowiązującą u osób konsekrowanych, powszechną mentalność obsesji  na punkcie grzeszności ludzkiej. Wszędzie węszą grzech. Demaskowanie grzechu stało się ich zawodem. Jeśli jest  grzech to dobrze, że go demaskują, ponieważ ten tworzy wymierne spustoszenie, ale też tam gdzie go nie ma  osoby konsekrowane również węszą grzech, a to już zakrawa na  funkcjonowanie w kręgu moralnego oraz intelektualnego ubóstwa.
Zbigniew Ściubak
26 stycznia 2018, 10:05
Drogi księże Adamie! Doby tekst! Z jednej strony porusza fundamentalne zagadnienie religijne, z drugiej, jest napisany w sposób na tyle "naukowy" oraz "teologiczny", że jestw miarę bezpieczny i zbyt jasno nie stawia przed oczy rzeczywistego dylematu. Ten dylemat jest oczywiście następujący: Czy Bóg ma nam za złe nasze grzechy? Czy stawia nam jakiekolwiek warunki, jakie mamy spełniać, by wejść z Nim w pełny kontakt? Odpowiedź jest jasna: TAK. Oczywiście, że Bóg ma nam za złe nasze grzechy, bo przecież odbywają się nabożeństwa przebłagalne! I to mało tego, są nabożeństwa przebłagalne nie tylko za swoje grzechy. Dodatkowo Bóg oczekuje wypełnienia szeregu warunków od człowieka, zanim człowiek będzie mógł wejść w nim w pełny kontakt. Doskonale te prawdy ilustrują przykłady z Ewangelii. Przecież, gdy Pan Jezus zobaczył jednego z najcięższych grzeszników, który innych odzierał z majątku i wysługiwał się okupantowi łupiąć swoich, to zarządał od niego wyznania grzechów i zadośćuczynienia, zanim wejdzie do jego domu. Chodzi oczywiście o celnika Mateusza. Ach gdyby On wiedział, kim jest, ta, która się go dotyka - koncypował słusznie faryzeusz. Wtedy Pan Jezus zarządał od dotykającej go kobiety wyznania win oraz i tak dalej: "powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje». Więc to jest straszny problem, bo zagrożona jest fundamentalna "prawda" Kościoła o tym, jak to właściwie jest. Jaki jest Bóg. Przecież nie może być tak, że Bóg wcale nie jest naszym sędzią. Że piekło to po prostu skutek naszych błędów. Że możemy do niego zawsze i wszędzie. Bo to się... nie godzi!
IT
Ivan Tzyrenstein
26 stycznia 2018, 02:59
Poszperałem w Amoris Laetitia i się uśmiałem. W punktach 296, 297 i 300 papież Franciszek jasno potwierdza obowiązywanie warunków odpuszczenia grzechów. CAŁY ARTYKUŁ NADAJE SIĘ DO KOSZA
Andrzej Ak
25 stycznia 2018, 21:38
Jak można zestawiać "widzącego" i "słuchającego" z błądzącym, ślepym i głuchym? Dla mnie jest to nie pojęte! A co do Miłosierdzia Bożego to wiele mówić i pisać bedziemy, a i tak tego Miłosierdzia do końca nie pojmiemy, tak jak i samego Boga, bo jest dla nas za Wielki. Aby jednak wyprostować myślenie o Bogu warto zwrócić uwagę na to, iż Pan Jezus przyjął na Golgocie jedną z płaszczyzn naszej grzeszności, tą największą która oddziela nas od możliwości dostąpienia zbawienia w Bogu. Wielu jednak sądzi, iż tamta wciąż aktualna Ofiara jest również wynagrodzeniem za nasze obecne grzechy, tak iż grzeszyć można ile człowiek zdoła. Zapewniam, iż nie jest! To ile nagrzeszymy będzie nam kiiedyś policzone i ani jota nie zniknie. Owszem szczerze wyspowiadane grzechy będą nam odpuszczone, jednak za ich skutki będziemy musieli kiedyś odpowiedzieć. Szczególnie dzisiaj Franciszkowe doktryny wiary zupełnie pomijają tą płaszczyznę Bożej Sprawiedliwości, tak jakby ona zupełnie nie istniała. A przecież wielu ludzi wierzących, którzy choć przez chwilę zbliżyli się do Boga powinni oprócz Miłości i Miłosierdzia dostrzec również i Sprawiedliwość Bożą. My to nazywamy Sprawiedliwością, a u Boga jest ona fundamentem wszystkiego, całego stworzenia. Odwracając się od Niej to tak jakby zaprzeczyć dziełom samego Boga.
KS
Krzysztof Sikorski
25 stycznia 2018, 22:37
"powinni oprócz Miłości i Miłosierdzia dostrzec również i Sprawiedliwość Bożą"z tą Sprawiedliwością Bożą  jest dla mnie ... kłopot. Przypowieść o dobrym gospodarzu co zatrudnił wyrobników za denara na cały  dzień, a ostatniego na godzinę. Wszystkim wypłacił po denarze. Dochodzącym sprawiedliwości odparł  " masz pretensję żem dobry"
Andrzej Ak
27 stycznia 2018, 19:06
Załużmy że ten denar to zbawienie. Tak więc ci co wytrwali przy Bogu od dzieciństwa, jak i ci którzy w późniejszym wieku odkryli Boga mają szansę otrzymać Zbawienie. Boża Sprawiedliwość jest dostrzegalnym dobrem dopiero z dalszej perspektywy czasu. A Bóg przecież patrzy z przestrzeni o wiele szerszej niż "nasz" czas. Dlatego to co u Boga jest sprawiedliwe, dla nas czasem jest niezrozumiałe, a czasami nawet nie pojęte. Dopiero bliższy kontakt z Bogiem, z czasem owocuje ludzkim zrozumieniem, a to jest skutkiem Daru Mądrości.
IT
Ivan Tzyrenstein
25 stycznia 2018, 15:44
Oficjalnie według katechizmu odpuszczenie grzechów nadal jest warunkowe, więc JEŚLI papież istotnie głosi bezwarunkowość odpuszczenia, to głosi naukę niezgodną z katechizmem: KKK 979 Kto w walce ze skłonnością do złego byłby tak mocny i czujny, by uniknąć wszelkiej rany grzechu? "Było więc konieczne, aby Kościół miał moc odpuszczania grzechów także w inny sposób niż przez sakrament chrztu. Z tej racji Chrystus dał Kościołowi «klucze» Królestwa niebieskiego, mocą których mógłby przebaczyć każdemu grzesznikowi żałującemu za grzechy popełnione po chrzcie świętym aż do ostatniego dnia życia" (Katechizm Rzymski, 1, 11, 4). KKK 982 Nie ma takiej winy, nawet najcięższej, której nie mógłby odpuścić Kościół święty. "Nie ma nikogo tak niegodziwego i winnego, kto nie powinien być pewny przebaczenia, jeśli tylko jego żal jest szczery" (Katechizm Rzymski, 1, 11, 5). Chrystus, który umarł za wszystkich ludzi, pragnie, by w Jego Kościele bramy przebaczenia były zawsze otwarte dla każdego, kto odwraca się od grzechu (Por. Mt 18, 21-22).
Roman Świątek
24 stycznia 2018, 13:28
Trudne rozważania.A dla mnie zwykłego laika to dziwne jest to "miłosierdzie" w Kosciele;koronka,obrazek Jezu ufam Tobie, św.Faustyna , a nawet w naszej parafii Ogród Miłosierdzia z tabliczkami i cytatami z dzienniczka. Nie widzę tego prawdziwego miłosierdzia...
LL
Lesyou Lesyou
24 stycznia 2018, 09:43
Tak to czytam może to jest tak, że Jezus, opowiadająć o miłosierdziu pokazuje nam przypowieść o miłosiernym ojcu i marnotrawnym synu. A miłosierdzie w praktyce to scena z cudzołożnicą. Miłosierdzie trzeba przyjąć, więc przypuszczam, że jest uprzednie od woli człowieka. A pokuta, współpraca z miłosierdziem. Jak się współpracuje z miłością? Jak małżonkowie się godzą, bo jeden "zawalił" i ten co "zawalił" stara się potem, by było "miło" (taki uproszczony przykład), to czy to jest pokuta? Myślę, że te pojęcia mogą być nie dokońca adekwante do sytacji po miłosierdziu okazanemu grzesznikowi.
MS
Michał Sztajer
24 stycznia 2018, 09:06
Miłosierdzie nie równa się miłość. Miłosiedzie nie jest bezwarunkowe. Tylko miłość jest. 
IT
Ivan Tzyrenstein
24 stycznia 2018, 00:51
Na szczęście Pismo Święte nadal wzywa do nawrócenia: "(9) Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości." - 1 J 1 "(4) A może gardzisz bogactwem dobroci, cierpliwości i wielkoduszności Jego, nie chcąc wiedzieć, że dobroć Boża chce cię przywieść do nawrócenia? (5) Oto przez swoją zatwardziałość i serce nieskłonne do nawrócenia skarbisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia się sprawiedliwego sądu Boga, (6) który odda każdemu według uczynków jego: (7) tym, którzy przez wytrwałość w dobrych uczynkach szukają chwały, czci i nieśmiertelności - życie wieczne; (8) tym zaś, którzy są przekorni, za prawdą pójść nie chcą, a oddają się nieprawości - gniew i oburzenie." - Rz 2 I coś ze Starego Testamentu: "(5) Nie bądź tak pewny darowania ci win, byś miał dodawać grzech do grzechu. (6) Nie mów: Jego miłosierdzie zgładzi mnóstwo moich grzechów. U Niego jest miłosierdzie, ale i zapalczywość, a na grzeszników spadnie Jego gniew karzący. (7) Nie zwlekaj z nawróceniem do Pana ani nie odkładaj tego z dnia na dzień: nagle bowiem gniew Jego przyjdzie i zginiesz w dniu wymiaru sprawiedliwości." - Syr 5
TT
Thorgi Thorgi
24 stycznia 2018, 08:52
Co tam Pismo Święte ... Teraz idzie nowe- argentyńskie tango Amoris Laetitia ;-) a mam przeczucie, ze to dopiero początek pląsów...
AL
Artur Leśnodorski
23 stycznia 2018, 22:54
Skomplikowany wywód, wymagający sporej uwagi, doprowadził Autora, a wraz z nim Czytelników, do postawienia sobie znanego pytania o to, co było piewsze, jajko czy kura?
MR
Maciej Roszkowski
23 stycznia 2018, 20:57
Szanowny Autorze, czy miłosierdzie Boga idzie przed żalem człowieka?
PD
Paweł Dudzik
23 stycznia 2018, 20:25
Gdyby za czasów JPII był internet, a w 1981 nie było żelaznej kurtyny to by się mówiło w Polsce? Główne punkty Familiaris Consortio: - niezbywalna rola małżeństwa, - nadal "oficjalnie" na pierwszym miejscu jest "prokreacja", choć powoli przebija się świadomość, że małżeństwo jest (mimo to) miejscem na uświęcanie się wzajemne małżonków, - rozwód sam w sobie, choć bolesny, nie jest grzechem, (do tej pory sam fakt bycia po rozwodzie był piętnujący i nie zawsze dostawało się rozgrzeszenie), - ktoś żyje samotnie po rozwodzie, może przystępować do komunii (nie do pomyślenia wcześniej), - ktoś kto po rozwodzie żyje "jak brat z siostrą" też może przystępować do komunii (to ci dopiero była nowina). - nowość, Karta praw rodziny w punkcie 45, a tam "prawo do emigrowania całej rodziny w poszukiwaniu lepszych warunków życia." - To coś na dziś. [CD. w dopisku]
PD
Paweł Dudzik
23 stycznia 2018, 20:25
W końcu rozdział IV – Duszpasterstwo rodzin w trudnych przypadkach - postulat umożliwiania i sprzyjania zawierania małżeństw mieszanych (świat się kończy), - ww. dopuszczenie rozwodników do sakramentów (pod pewnymi warunkami ale jednak), - dopuszczenie „życia jak brat z siostrą” – „białe cudzołóstwo” jak jeszcze do dzisiaj niekiedy się słyszy z możliwością przyjmowania sakramentów, - uznanie sytuacji związku cywilnego – do tej pory uważano ślub cywilny jakby nie był w ogóle ślubem, a relacja młodych – nierządem, - troska i towarzyszenie w sytuacjach trudnych i poszukiwanie najlepszych rozwiązań (Franciszek tylko powtórzył za JPII), „Niech wiedzą duszpasterze, że dla miłości prawdy mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji. Zachodzi bowiem różnica pomiędzy tymi, którzy szczerze usiłowali ocalić pierwsze małżeństwo i zostali całkiem niesprawiedliwie porzuceni, a tymi, którzy z własnej, ciężkiej winy zniszczyli ważne kanonicznie małżeństwo. Są wreszcie tacy, którzy zawarli nowy związek ze względu na wychowanie dzieci, często w sumieniu subiektywnie pewni, że poprzednie małżeństwo, zniszczone w sposób nieodwracalny, nigdy nie było ważne.” FC 84. - Jan Paweł II rok 1981.
PD
Paweł Dudzik
23 stycznia 2018, 20:26
Nie chodzi w końcu o zbijanie czy licytowanie jednego pontyfikatu drugim. Chodzi o to, by mieść dość uczciwości, by powiedzieć, że każdy czas ma swoje wyzwania. Coś co dzisiaj uważamy za normalne, kiedyś też było "nowinkarskie i gorszące". Tak jak dzisiaj mamy „rewolucję Franciszka” tak kiedyś miało miejsce „tornado wojtyljańskie”. Podobnie kiedyś, jak i dzisiaj, w Polsce mówi się że „JPII wiekiem Polakiem był” ale nie zna się jego nauczania. W wielu miejscach świata był równie mocno kontestowany jak Franciszek u dzisiaj u nas. Ciekawe czy mamy jakieś materiały dotyczące recepcji FC 37 lat temu?
AW
Anna Wanda
23 stycznia 2018, 13:31
"..pewien człowiek żali się mistyczce, że popełnił wiele grzechów i przestępstw. I pyta ją, czy Bóg mu przebaczy, jeśli będzie za nie żałował. Rabi’a mu odpowiedziała: Nie. Jeśli Bóg ci przebaczy, będziesz żałował. Na nasze szczęście podobną intuicję Ravasi znajduje także w mistyce chrześcijańskiej, powołując się na Pascala (Myśli, 736).
23 stycznia 2018, 17:07
Tak,jesteśmy zbawieni dzięki łasce Bożej,ale musimy chcieć z nią współpracować, co nie jest takie łatwe. Nie na darmo Chrystus Pan mówił o wąskiej ścieżce
AW
Anna Wanda
23 stycznia 2018, 13:08
W każdej sytuacji, i w takiej,  w której człowiek błaga Boga o wsparcie, i w takiej, w której o to nie prosi, to zawsze najpierw Bóg działa dając łaskę nawrócenia i zmiany życia. Każde nieoczekiwane dotknięcie łaską Boga zmienia życie człowieka na zawsze, przykładem jest np. życie Szawła i św. Pawła. Skutki łaski Boga w myśleniu i postępowaniu człowieka są zawsze takie same i objawiają się skruchą, pokutą, zmianą życia i zadośćuczynieniem za zło.
23 stycznia 2018, 17:05
Tak,ale ta skrucha,pokuta,zmiana życia i zadośćuczynienie to dopiero początek drogi do zbawienia,które nie może być w żadnej chwili pewne. Nie wystarczy zaufać,a potem już z górki.
KS
Krzysztof Sikorski
23 stycznia 2018, 12:52
Wreszcie Ktoś mi wyłożył kawę na  ławę .W końcu sam Papierz po mojej stronie. Idę sobie troszkę popić, a miłosierny Bóg niech trzyma nademną pieczę. Metanol jest jednak niebezpieczny.
MR
Maciej Roszkowski
23 stycznia 2018, 20:54
Cienka jest granbica między głupotą a grzechem przeciwko Duchowi Świetemu.
KS
Krzysztof Sikorski
24 stycznia 2018, 21:14
MR  mówisz do mnie, czy do Papieża?
MR
Maciej Roszkowski
27 stycznia 2018, 10:50
Do Pana. Proszę  dowiedzieć się jakie są grzechy przeciwko Duchowi Świętemu
TT
Thorgi Thorgi
23 stycznia 2018, 12:41
Dziękuję bardzo za ciekawy artykuł. Ja odbieram, że Franciszkowe miłosierdzie tak naprawdę może nie prowadzić człowieka do Boga, ale tym bardziej utwierdzać w złym postępowaniu... Może być zupełnie bezrefleksyjne, a szansa przemiany człowieka jest wątpliwa. Jeśli przyjmiemy jeszcze działanie 'złego'  to mamy przysłowiowe 'róbta co chceta' - czyli parodia Bożego miłosierdzia. Może za bardzo skupiamy się na człowieku a za mało na Bogu.... 
23 stycznia 2018, 12:09
Tak czy inaczej trąci to protestantyzmem,którego sednem jest wiara(ufność) w to,że Chrystus nas zbawił. W katolicyzmie Bóg zbawia nas ale nie bez nas,konieczna jest więc współpraca z łaską Bożą. Współpracy tej na imię pokuta. Pokuta ta zaś musi nierozerwalnie łączyć się ze świadomością,iż mój grzech obraził Boga. W praktyce owo miłosierdzie Franciszkowe objawia się w karykaturze pokuty jak nakładana jest na penitentów. Jak to ktoś ładnie powiedział:Miałeś odwagę grzeszyć, miej odwagę pokutować i to oddaje doskonale właściwą postawę Koscioła wobec grzesznikóww. Niestety karykatura miłosierdzia skrojona na człowieka dzisiejszego,któremu najogólniej "wisi" zycie duchowe dopuszcza naigrywanie się z Boga jako miłosiernej maszynki. 
AW
Anna Wanda
23 stycznia 2018, 12:31
Tak, ale również: jeśli Bóg ci przebaczy - na pewno będziesz żałował. Wszystko to samo lecz w innej kolejności.
AW
Anna Wanda
23 stycznia 2018, 12:33
Dotknięcie łaską Boga czyni cuda w życiu człowieka, przykładem jest życie Szawła i św.Pawła.
23 stycznia 2018, 16:58
Niestety, nie ma takiej zależności.Wolna wola stanowi barierę dla owego "na pewno".Dlatego też piekło nie jest puste.
23 stycznia 2018, 16:59
Owszem,ale to jeszcze nie oznacza zbawienia.
AW
Anna Wanda
24 stycznia 2018, 12:46
Nie mówię o zbawieniu lecz o tym jak może działać Bóg w życiu człowieka i co z tego dla konkretnego człowieka wynika. Zazwyczaj w sytuacji uzdrowienia wolna wola człowieka utożsamia się z wolą Boga co skutkuje nawróceniem ze zła.  
AW
Anna Wanda
24 stycznia 2018, 13:12
Jeżeli Bóg kogoś dotknie i uzdrowi z grzechu w taki sposób, że wczoraj grzech był a dzisiaj go nie ma i od tej pory nie ma również żadnego zainteresowania tym grzechem, to niemożliwym jest aby dotknięty łaską nie chciał współpracować z tak kochajacym swoje dziecko Bogiem.
M
Marek
23 stycznia 2018, 11:46
Sam żal nie wystarcza, jest warunkiem koniecznym ale nie jedynym., drugim nierozerwalnie związanym jest - zadośćuczynienie i poprawa. Zresztą w przykładzie Papieża Franciszka, grzesznica żałuje dostępuje Miłosierdzia Jezusa, czyli odpuszczenia bez "kary". Na końcu jednak najważniejsze, posumowujące - "Idź i nie grzesz więcej".