Ani rekonstrukcja, ani modernizacja

(fot. episkopat.pl)

Jako Kościół - i to zarówno w wymiarze instytucjonalnym, jak i wspólnotowym - potrzebujemy poważnej debaty. Jej tematem zaś, wbrew pozorom, wcale nie jest tylko sposób reakcji na dynamiczną laicyzację czy niszczące wspólnotę skandale seksualne, ile pytanie o to, jak głosić Chrystusa współczesnemu człowiekowi, i na czym polegać ma autentyczne aggiornamento.

Miniony tydzień to - po raz kolejny - czas ujawniania skandali. I nie chodzi tylko o skandal wykorzystania małoletnich przez duchownego, ale także o skandal ukrywania tego faktu, tolerowania go i niszczenie świadków przez wysoko postawionych katolickich hierarchów, i wreszcie o nie mniejszy skandal milczenia ogromnej większości polskiego Episkopatu wobec tego wyzwania. Jedynym, który zajął jakiekolwiek stanowisko w tej kwestii, był Prymas Polski. Inni biskupi milczeli. W mediach pojawiało się kilku - dyżurnych - kapłanów (chwała im za to, że są, ale o. Adam Żak czy ks. dr Piotr Studnicki - jako przedstawiciele oficjalnych struktur nie wystarczą), kilku dyżurnych kontestatorów linii Episkopatu (by wymienić tylko ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, ks. prof. Andrzeja Kobylińskiego, ks. prof. Alfreda Wierzbickiego czy o. Paweł Gużyński), a także kilkoro świeckich komentatorów. I tyle. Nic więcej. Milczenie ogarnęło Kościół. Tak jakby nic się nie stało.

Milczeniem pokrywa się także postępującą laicyzację młodzieży, odchodzenie także osób starszych, odejścia kapłanów i sióstr zakonnych czy wreszcie wreszcie ujawniający się problem relacji między przełożonymi i podwładnymi w Kościele. A to przecież nie wszystko. Uważna analiza rzeczywistości stawia przed nami także - ujawniony z całą mocą w Poznaniu - problem wykorzystywania seksualnego bezbronnych dorosłych, a także przemocy psychicznej i duchowej w relacjach. Kościół we Francji - by przypomnieć tylko ten jeden kraj - zmaga się z nim i ujawnia kolejne problemy, i tylko naiwny może sądzić, że w Polsce będzie inaczej. Już teraz gdzieniegdzie, szczególnie na styku relacji charyzmatyczny kapłan jego wyznawcy ujawnia się problem przemocy właściwej sektom, ale specjaliści ostrzegają, że tych problemów będzie więcej. Ale i o tym milczymy. Milczeniem, a niekiedy pokrzykiwaniem na zmieniającą się kulturę i ideologiczne nurty współczesności, pokrywamy także dramatyczne zmiany w mentalności ludzkiej. Ani małżeństwo, ani kapłaństwo, ani tym bardziej życie zakonne nie są już wyborami prostymi, a prokreacja coraz częściej wypada z kręgu zainteresowania. I o tym także trzeba poważnie rozmawiać, a nie tylko zajmować się gromieniem gender, homokultury czy emancypacji na kazaniach. Od gromów nikt jeszcze się nie zmienił, szczególnie w kulturze, która dla duchownych ma umiarkowanie wielki szacunek, a na groźby czy krzyki odpowiada kpiną, żartem, a niekiedy przekraczaniem granic.

DEON.PL POLECA

Ten opis (pomijający cały zakres zjawisk pozytywnych, nie dlatego, że ich nie zauważam, ale dlatego, że one często nie wymagają przedyskutowania) uświadamia, że potrzebujemy autentycznej debaty o tym, w jakim kierunku zmierzać, jak odpowiadać na wyzwania współczesności, jak zmierzyć się z laicyzacją, i wreszcie w jakim kierunku zmierzać. Synod Kościoła w Polsce mógłby być miejscem, w którym o tym rozmawiamy. I choć papież Franciszek wzywa do tej drogi, to jakoś nie wierzę, by w tej chwili autentyczna synodalna debata była w Polsce w ogóle możliwa. Powodów jest kilka. Po pierwsze nasz Kościół jest wciąż niechętny rozmowie, debacie, ujawnianiu problemów. Każdy z tych elementów traktuje jako atak czy kalanie gniazda, a nie zachętę do naprawy. Po drugie pewna (nie chcę rozstrzygać na ile wielka, ale znacząca jeśli chodzi o sprawowane funkcje) grupa hierarchów, duchownych i świeckich w ogóle nie chce dostrzegać problemów wewnątrz Kościoła, a o wszystkie problemy oskarża siły zewnętrzne (względnie jakieś struktury wewnętrzne w istocie wrogie Kościołowi). Synod o wrogach zewnętrznych nie ma sensu. Po trzecie wreszcie - aby ta debata miała sens - musi być maksymalnie szeroka, z udziałem ekspertów, specjalistów, obserwatorów, otwarta na rozmaite punkty widzenia i rzeczywiście wolna. Nie wydaje mi się, by polscy biskupi (ale i spora część wiernych i kapłanów) takiej debaty rzeczywiście chciała.

Nie sądzę też, by zamiast synodu można się było zadowolić Kongresem Katolików i Katoliczek organizowanym przez świeckich. I nie chodzi o to, jakie środowisko ów kongres organizuje, ale o to, że aby debata o przyszłości Kościoła w Polsce miała sens, to muszą w niej uczestniczyć zarówno biskupi, jak i zwyczajni księża, a także reprezentanci różnych środowisk katolickich. Kongres, niezależnie od otwartości jego organizatorów nie gwarantuje takiej przestrzeni, a do tego z punktu widzenia eklezjalnego nie ma znaczenia doktrynalnego. Jest prywatną inicjatywą, bez znaczenia ogólnokościelnego. Nie, nie twierdzę, że jego obrady będą pozbawione sensu, a jedynie, że nie mają one - przynajmniej na razie - potencjału przemiany całego Kościoła. Szczególnie, że dla części ludzi Kościoła mają one jednak wyraźnie środowiskowy charakter.

Jeśli zatem Synod nie jest wciąż możliwy, a Kongres nie wydaje się mieć szans realnego przebicia, to co nam zostaje? Odpowiedź jest prosta. Debata publiczna. I to nie tylko o problemach, jakie nas dotykają bezpośrednio, nie tylko o kryzysach, ale przede wszystkim o głębokich fundamentach naszego myślenia, i tym, co zmienia się obecnie, jak zadawać pytania, na jakie wyzwania odpowiadać, a jakie zostawić - na tym etapie - na boku. O konieczności takiego myślenia od dawna mówi choćby Sebastian Duda z „Więzi”. Podstawowym pytaniem pozostaje - i to zapewne może być zaskoczenie - wcale nie pytania o Kościół, ani nie o wiarę, ale o samego Boga. Obraz Boga, rozumienie Absolutu, postrzeganie sfery Sacrum są kluczowe, bo wiele wskazuje na to, że znacząca część współczesnego kryzysu wynika z tego, że to, co prezentujemy nijak nie odnosi się do pytań ludzi. Klasyczny - świetnie uzasadniony i przemyślany - obraz Boga, to, co proponuje nam metafizyka w wydaniu tomistycznym i późniejszym, choć jest jednym z najpiękniejszych racjonalnych prób zmierzenia się z metafizycznym obrazem Boga nie przystaje już do obrazu świata, jaki mamy współcześnie. Ewolucjonizm, ale też współczesna fizyka, ich język, ale także związany z nimi obraz świata z trudem łączy się z myśleniem metafizycznym. I nawet jeśli pozostajemy przy tym myśleniu, dobrze by było, żebyśmy mieli tego świadomość.

Spór jednak jest głębszy. W myśli zachodniej od dawna istnieje debata na temat podwójnej bądź pojedynczej predestynacji, a głębiej sięgając dotyczący kwestii relacji między wszechwiedzą a wolnością człowieka. Kultura emancypacji, nacisk na kwestie wolności, ogromne - sięgające XIX wieku, ale wzmocnione doświadczeniem Holokaustu - pytanie o cierpienie niezawinione człowieka i relację do wszechwiedzy i wszechmocy Boga, to wszystko eksplorują obecnie nowi ateiści, a także teści otwarci czy kenotyczni. I wydaje się, że także ten problem warto przemyśleć, przedyskutować. To się zresztą dzieje w wielu miejscach na świecie, ale w Polsce jakby tej debaty nie było, nie widać nawet szczególnej chęci - poza znakomitą serią Instytutu Tomistycznego - przemyślenia tej kwestii. Pytanie o takie uniżenie Boga, że decyduje się on na „rezygnację” z własnej wszechwiedzy, by zachować wolność człowieka, albo o ograniczenie wszechwiedzy wolnością - choć pojawiało się niegdyś w tekstach abp Józefa Życińskiego dziś jest niemal nieobecne. I choć może się wydawać, że jest ono czysto teoretyczne, to wcale tak nie jest. Wiele ze współczesnych opowieści o Bogu, narracji teologicznych jest opartych właśnie o te założenia. I nawet jeśli uważamy, że ten obraz Boga jest nieprawdziwy, to warto przynajmniej zadać sobie te pytania, tak by mierzyć się z zarzutami nowych ateistów, ale także z wynikami nauk szczegółowych.

Z tym pytaniem wiąże się jeszcze drugie, czyli to dotyczące człowieka. Współczesne neuronauki, a także kognitywistyka stawiają przed nami liczne pytania o naszą własną naturę, a biologia ewolucyjna stawia przed nami niemierne mocno pytanie o nasze relacje ze zwierzętami i o pozostałości ewolucyjne w nas w relacji do klasycznej antropologii. To także wymaga myślenia, działania, analizy. I znowu takie rzeczy dzieją się także w Polsce, by przypomnieć tylko działalność wydawniczą Copernicus Center czy badania środowiska skupionego wokół ks. prof. Michała Hellera, ale ich wpływ na debatę kościelną jest minimalny.

Można oczywiście zadać pytanie, czy szukanie odpowiedzi na tak subtelne pytania ma w ogóle sens? Co miałoby nam to dać w praktyce? W tej sprawie pozostaje uczniem Arystotelesa, który jasno podkreślał, że teoria wyprzedza praktykę. Zanim zmierzymy się z pytaniem, jak ewangelizować, trzeba zadać pytanie o to, o Kim opowiadamy? Jak postrzegamy Boga? Z jakim Jego Obrazem idziemy do ludzi? Jego niepoznawalność, wszechmoc i wielkość i nasze ograniczenia sprawiają, że w pewnym sensie On zawsze objawia się nam z różnych stron. Każda epoka nieco inaczej postrzega i Jezusa i nawet Boga filozofów czy teologów. Odmienne obrazy, odmienne perspektywy sprawiają, że On ujawnia się przed nami coraz pełniej. I teraz takze staje przed nami pytanie o ten obraz, o to, co jest w nim najistotniejsze. Nie ma powrotu do obrazów z przeszłości, ale nie widać też powodów, by bez poważnej analizie poddawać się myśleniu współczesności.

Rekonstrukcja widzenia Boga z przeszłości, choć jest ważna, nie odpowiada na pytania ludzi współczesnych i choć może dawać poczucie intelektualnego zadowolenia, to nie prowadzi nas do ludzi i ich realnych problemów. Uleganie intelektualnym modom, choć daje krótkotrwały sukces, nie prowadzi do dobre teologii i zazwyczaj bardzo szybko traci aktualność, świeżość, znaczenie. Kto dziś pamięta o teologii śmierci Boga? Nielicznie historycy teologii. Ale zarówno myśl św. Tomasza jak i Kierkegaarda pozostają aktualne. A powód jest prosty, obaj, choć tak różni, nie ulegają modzie, nie ulegają prostej współczesności, a przepracowują ją.

Identycznie tak samo, na spokojnie, ale ani nie ulegając pokusie rekonstruowania, ani tym bardziej ulegania, warto spojrzeć się na pozostałe problemy, także te bardziej praktyczne. Nadzieja na to, że odrodzimy Kościół zmuszając ludzi do powrotu do Jego starszych form jest naiwnością. XIX-wieczne postrzeganie kapłaństwa, życia zakonnego, a także modelu rodzinnego - nie odpowiada już współczesności. Trzeba na nowo - zachowując, co niezmienne, i z tej perspektywy spoglądając się na to, co obecne - przemyśleć wszystkie te kwestie. I uświadomić sobie, że pewne procesy na tyle głęboko przeorały naszą świadomość, że nie ma prostego powrotu do tego, co było. Z tej perspektywy, o czym zresztą od jakiegoś czasu piszę - warto spoglądać też na wyzwania świeckie. Jeśli ktoś liczy na to, że uda mu się odwrócić proces emancypacji kobiet i w ten sposób odrodzić demografię, to jest naiwny. Kobiety pracują i będą pracować, ich kariery rozwijają się często szybciej niż mężczyzn, proces równościowy będzie postępował, albo zatem sprawimy, że pojawią się (jak w wielu krajach europejskich) metody łączenia macierzyństwa i kariery, albo dzieci będzie ubywać. Wiara, że można wrócić do przeszłości jest płonna. A do tego nie widać powodu, by uznawać jeden historyczny model życia rodzinnego za ten, którego wymaga Ewangelia. Oczywiście - i o tym także trzeba pamiętać - są kwestie niezmienne, wyryte w Ewangelii, czyli nierozerwalność i oparcie na różnicy miedzy mężczyzną a kobietą, a także ukierunkowanie na płodność, ale wiele innych jest kwestią historycznie uwarunkowaną. Kościół przeżył już wiele epok, a życie rodzinne naprawdę wyglądało rozmaicie. Uznanie, że mamy wracać do modelu z lat 50. XX wieku niewiele ma wspólnego z wiernością Ewangelii. Tak jak niewiele ma z nią wspólnego uznanie, że obecny model „równości małżeńskiej” jest ostatnim słowem ludzkości, przed którym można tylko w pokorze pochylić głowę.

To, co piszę może się wydawać narzekaniem starszego (no dobra, w średnim wieku) pana, który uważa, że filozofia i teologia jest kluczowa. Tak jednak nie jest. W istocie trzeba powiedzieć, że Kościół rozwijał się nie tylko wtedy, gdy mocno świadczył życiem o prawdzie Ewangelii, ale też, gdy naprawdę mierzył się z wielkimi wyzwaniami intelektualnymi. Gdy przekupki dyskutowały o dwóch naturach Chrystusa, albo o Trójcy Świętej - to i Kościół szedł naprzód. Warto powracać do tamtych wzorów.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ani rekonstrukcja, ani modernizacja
Komentarze (35)
JJ
~Jan Jan
25 lutego 2021, 15:48
Przy tych wypowiedziach należy pamiętać o : ''Prawdziwa Ewangelia 6 Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść4 do innej Ewangelii. 7 Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. 8 Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! 9 Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty! ''
AN
~Antoni Niczem
23 lutego 2021, 23:29
Dziękuję za artykuł, pobudza do zastanowienia się i modlitwy. Jedynie dodam, że te przekupki nie studiowały, zwłaszcza teologii, nie oglądały telewizji i nie jeździły na wakacje na wyspy Kanaryjskie.
KR
~Kazimierz Robertowski
23 lutego 2021, 21:23
Podstawowym problemem filozoficznym i światopoglądowym współczesności jest zakwestionowanie tezy głoszonej zawsze przez Kościół iż istnieje jedna, niezmienna i absolutna Prawda. Ta prawda została objawiona przez Boga, zstąpiła na ziemię i przyjęła ludzkie ciało. Człowiek nie tworzy prawdy, ale ją odkrywa. Natomiast od czasów Kartezjusza nowożytni mysliciele krzyczą "Hola, hola. Nie istnieje żadna jedna i niezmienna prawda. Każdy człowiek ma własną prawdę i są one równouprawnione. " Nie ma żadnej absolutnej Prawdy, są tylko opinie. Dlatego też dialog ludzi wierzących z niewierzącymi jest ogromnie trudny, bo fundamenty obydwu postaw są kompletnie różne
TK
~Tadeusz Kwieciński
23 lutego 2021, 20:59
Panie Redaktorze, jak mam rozumieć zdanie: ‘Nadzieja na to, że odrodzimy Kościół zmuszając ludzi do powrotu do Jego starszych form jest naiwnością’? Czy ktoś kogoś zmusza do dawnej liturgii? Zainteresowanie odradzającą się nadzwyczajną formą rytu rzymskiego nie wynika z przymusów, ale z tego, że msze posoborowe nie zawsze odprawiane są z należytą powagą, księża wprowadzają podczas ich odprawiania udziwnienia, jakieś flagi, oklaski, tańce. Może łatwo jest się modlić na takiej mszy jak się ma naście lat, ale nie 60! Kryzys w Kościele wynika właśnie m.in. z tego, że takich infantylnych mszy w kościołach jest coraz więcej.
ET
~Ewa Tom
24 lutego 2021, 16:43
myślę, że autor miał raczej na myśli taki trochę "administracyjny" model funkcjonowania Kościoła jak jakaś instytucja a czasy współczesne domagają się większego nacisku na ducha nie na zaświadczenia o liczbie, obecności, zarejestrowanych wspólnotach - potrzeba raczej osobistego zaangażowania WSZYSTKICH członków Kościoła nie tylko księży i zakonników i WSZYSCY muszą się do tego nauczyć i do tego przyzwyczaić ...
24 lutego 2021, 17:01
cóż - sama mam już BARDZO blisko do 60-tki i zauważyłam, że zapotrzebowanie na powagę wzrasta człowiekowi mocno wraz z wiekiem ;D ale poważnie - autorowi chodziło raczej nie o same formy liturgiczne lecz bardziej o sposób funkcjonowania Kościoła - nie można zaprzeczyć, że stał się on dość mocno skostniały a ducha wierności zastąpiły zasady administracyjne. Wydaje się, że współczesność żąda od nas powrotu - lecz nie tyle do starych form wyrażania naszej wiary ale raczej do jej fundamentów tzn. do miłości , uczciwości i zaufania do samego Jezusa przez WSZYSTKICH członków Kościoła - nie tylko tych namaszczonych lecz może przede wszystkim tych świeckich ....
MN
~Maria N.
25 lutego 2021, 00:34
1. @Ewa Tom. Nie wiem jakie ma Pani intencje, ale czytając Jej słowa o „administracyjnym modelu funkcjonowania Kościoła” mam wrażenie jakbym czytała Trybunę Ludu. Proszę mi wybaczyć, ale tak myśleli komuniści: zniszczyć administrację Kościoła albo ją choćby opanować. Jeżeli dziś tak myślą ludzie w Polsce, to po co świadectwo całego życia kardynała Wyszyńskiego, po co Milenium ponad pół wieku temu? Po co powołano pierwsze biskupstwo w Polsce w X w.? „Zaświadczenia o liczbie, obecności, zarejestrowanych wspólnotach” są potrzebne nie tylko do badań naukowych czy dla katolickich serwisów informacyjnych, ale chociażby do monitorowania, ile nas jest, ile odchodzi i do myślenia, jak temu zaradzić.
MN
~Maria N.
25 lutego 2021, 00:36
2. @Ewa Tom. Zgodzę się, że w Kościele potrzeba nowego ducha, każdy etap w historii Kościoła wymagał nowego ducha (reforma w Cluny, pojawienie się zakonów żebraczych w XIII w, kontrreformacja w XVI w. itd.). „Wydaje się, że współczesność żąda od nas powrotu - lecz nie tyle do starych form wyrażania naszej wiary ale raczej do jej fundamentów tzn. do miłości , uczciwości i zaufania do samego Jezusa…” – tak myślą ci, którzy uważają, że tradycja jest balastem. Są też tacy, którzy sądzą, że miłość jest właśnie w tradycji, w spokoju, w skupieniu, w cichej usłużności cierpiącym, w adoracji Najświętszego Sakramentu. Pana Jezusa też można tam znaleźć, proszę mi wierzyć. Na wymogi współczesności trzeba odpowiadać, ale ostrożnie – tak jak to robił Paweł VI, bo współczesność ma różne wymogi. Nie wolno nam do nich naginać Dekalogu i Ewangelii, a tym bardziej Pana Boga, który jest niezmienny i stoi ponad czasem.
JJ
~Jan Jan
25 lutego 2021, 16:00
A jak funkcjonował Kościół za czasów apostołów i ich pierwszych uczniów, tak do około trzysetnego roku? Pisze Pani o formach liturgicznych, a mogłaby Pani przywołać formy liturgiczne jakie były za apostołów i pierwszych uczniów?
MN
~Maria N.
25 lutego 2021, 23:57
@~Matylda Kostrzewska. Możliwe, że gdyby nie sobór trydencki i kontrreformacja, wszystkie kraje w Europie by się sprotestantyzowały a Kościoła katolickiego by nie było. Gdyby nie Vaticanum II (pomijając różne błędy na tym soborze) z katolików prawdopodobnie zostałaby dziś tylko garstka.
MN
~Maria N.
23 lutego 2021, 16:02
Jak zwykle p. Terlikowski jest niejednoznaczny. „Oczywiście - i o tym także trzeba pamiętać - są kwestie niezmienne, wyryte w Ewangelii, czyli nierozerwalność i oparcie na różnicy między mężczyzną a kobietą, a także ukierunkowanie na płodność…” - nie wierzę, aby autor tych słów był przywiązany do wartości, które wymienia, skoro w tym samym tekście powołuje się na środowisko Więzi, od dłuższego czasu promujące kulturę gender i ideologię LGBT. Do tego dochodzi zaliczanie do sprawiedliwych ks. Wierzbickiego, który poręczył za wulgarnego chuligana z tęczową flagą, a także o. Gużyńskiego, zblatowanego z GW, od lat wykrzywiającą wizję Kościoła, Dekalog i Ewangelię.
MN
~Maria N.
24 lutego 2021, 11:17
Dobrze jest też pamiętać, że przywołany w artykule ks. Kobyliński w sprawie naszego rodaka w szpitalu w Anglii poparł razem z p. Terlikowskim stronę brytyjską, która doprowadziła do eutanazji chorego. Obaj panowie tłumaczyli w TVN, że prawo w Anglii jest najważniejsze i że tu już nic nie da się zrobić, tym bardziej, że nie znana była jakoby dokumentacja medyczna Polaka. Tymczasem tomografię komputerową widzieli on line neurochirurdzy polscy, którzy stwierdzili, że mózg chorego żył i pacjenta można było rehabilitować. Przepraszam bardzo, ale trudno jest debatować o Kościele z osobami takimi jak p. Terlikowski czy ks. Kobyliński (choć obaj mają dla Kościoła duże zasługi), którzy nic sobie nie dają powiedzieć i nie rozumieją argumentów innych.
MN
~Maria N.
24 lutego 2021, 14:15
Poza tym warto wiedzieć, że p. Terlikowski wymienia nazwiska dwóch kapłanów (Gużyński, Wierzbicki), którzy 22 lutego podpisali kolejny apel „zwykłych księży”. W apelu ZKZS [zwykli księża, zwykłe siostry] w sposób zawoalowany i bardzo pokrętny usprawiedliwiane jest zabijanie chorych dzieci. Tekst apelu dostępny jest tu: http://zwykli.pl/stanowisko-zkzs-w-sprawie-aborcji/ . Wstyd Panie Terlikowski! Jeżeli Pan słusznie pochwala hierarchę, który jako jedyny spośród innych hierarchów zajął jakiekolwiek stanowisko w sprawie skandali krzywdzenia nieletnich w Kościele, to proszę również pamiętać, że nie wyraził on żadnej opinii co do „zwykłych księży”, którzy wyraźnie relatywizują nauczanie Kościoła.
24 lutego 2021, 16:47
nie słuchałam wystąpienia P. Terlikowskiego w TVN (w ogóle nie słucham tej stacji) ale co do meritum - prawo w Anglii JEST INNE niż nasze i nie znam szczegółów wypowiedzi ale wynik końcowy jest jednoznaczny ...
MN
~Maria N.
24 lutego 2021, 23:14
1. @Ewa Tom. Ja też nie słucham TVN-u. Wypowiedzi p. Terlikowskiego i ks. Kobylińskiego znalazłam całkiem przypadkiem tu: https://tvn24.pl/swiat/sparalizowany-polak-w-plymouth-w-wielkiej-brytanii-nie-zyje-4943124 . Po wysłuchaniu słów obu panów, którzy lekarzami nie są, stwierdziłam, że obaj, zanim cokolwiek zaczęli mówić w tej sprawie, powinni porozmawiać z neurochirurgami, neurologami i rehabilitantami neurologicznymi w Polsce (Maksymowicz, Talar i inni), którym udało się zrehabilitować dziesiątki osób z uszkodzonym mózgiem. Obaj rozmówcy na tym nagraniu wypowiadają się tak, jakby w przypadku naszego rodaka w Anglii orzeczono śmierć mózgową. Takiego orzeczenia (wg dr. Jacka Szczygielskiego) w tym przypadku nie było.
MN
~Maria N.
24 lutego 2021, 23:16
2. @Ewa Tom. Co więcej polscy neurochirurdzy uczestniczyli w konferencji on line, na której lekarze brytyjscy pokazali Polakom tomografię komp. chorego Polaka. Wynikało z niej, że znacznie uszkodzona została tylna część mózgu, przednia natomiast o wiele mniej, mózg p. Sławomira był żywy. Zresztą pacjent samodzielnie oddychał. Takich pacjentów wg prof. Maksymowicza w Polsce z dobrym skutkiem już rehabilitowano. P. Terlikowski powoływał się jednak na JP II, który pod wpływem transplantologów mówił, że ludziom w takim stanie należy pozwolić odejść. Tylko p. Tomasz nie wspomniał, że pod koniec życia JP II miał poważne wątpliwości co do definicji śmierci mózgowej i chciał rozmawiać z naukowcami, którzy o tych wątpliwościach mu mówili. Nie zdążył.
MN
~Maria N.
24 lutego 2021, 23:17
3. @Ewa Tom. Jeszcze 6-7 lat temu p. Terlikowski powtarzał: In dubio pro vita. Teraz się zliberalizował i mówi niestety trochę tak, jak chcą słuchać zwolennicy cywilizacji śmierci. Ks. Kobyliński z kolei udowadniał rację prawników i lekarzy strony brytyjskiej, nie oglądając się na to, co mieli do powiedzenia ww. przez mnie lekarze polscy. Bardzo to przykre. Ja ks. Kobylińskiego bardzo ceniłam za perspektywiczne myślenie i wyrażanie obaw, jeśli chodzi o to, co może się stać z Kościołem w Polsce (pentekostalizacja). W tej chwili trudno mi sobie wyobrazić debatę o Kościele z kapłanami czy filozofami katolickimi, takimi jak p. Tomasz. Ich wypowiedzi są bowiem na rękę tym, którzy najchętniej widzieliby Kościół bez niektórych przykazań Dekalogu.
23 lutego 2021, 15:30
gdy w ub. roku świat po raz pierwszy "stanął" wskutek nałożonych wszelkiego rodzaju restrykcji moją pierwszą myślą było, że oto następuje jakaś radykalna ogólnoświatowa przemiana i nie ma ona nic wspólnego ani z pandemią ani z ochroną naszego zdrowia ... to był moment w którym świat wskoczył na nowe tory funkcjonowania - JEDEN MOMENT - takie doświadczenie totalnie wybija człowieka z poczucia bezpieczeństwa nawet jeśli nie jesteśmy w pełni świadomi co nam to poczucie odebrało i potrzeba czasu abyśmy odzyskali równowagę by podjąć nowe wyzwania ... odpowiedź na ten czas Pan Jezus nam już zostawił tylko jeszcze naprawdę niewielu z nas jest gotowych przyjąć ją do serca i do rozumu :) - to objawienia św. Faustyny i zapewnienie o Bożym Miłosierdziu - Jezus nam już miłosierdzie ofiarował ale my sobie nawzajem jeszcze nie ...
23 lutego 2021, 15:30
gdy w ub. roku świat po raz pierwszy "stanął" wskutek nałożonych wszelkiego rodzaju restrykcji moją pierwszą myślą było, że oto następuje jakaś radykalna ogólnoświatowa przemiana i nie ma ona nic wspólnego ani z pandemią ani z ochroną naszego zdrowia ... to był moment w którym świat wskoczył na nowe tory funkcjonowania - JEDEN MOMENT - takie doświadczenie totalnie wybija człowieka z poczucia bezpieczeństwa nawet jeśli nie jesteśmy w pełni świadomi co nam to poczucie odebrało i potrzeba czasu abyśmy odzyskali równowagę by podjąć nowe wyzwania ... odpowiedź na ten czas Pan Jezus nam już zostawił tylko jeszcze naprawdę niewielu z nas jest gotowych przyjąć ją do serca i do rozumu :) - to objawienia św. Faustyny i zapewnienie o Bożym Miłosierdziu - Jezus nam już miłosierdzie ofiarował ale my sobie nawzajem jeszcze nie ...
23 lutego 2021, 15:01
gdy w ub. roku świat po raz pierwszy "stanął" wskutek nałożonych wszelkiego rodzaju restrykcji moją pierwszą myślą było, że oto następuje jakaś radykalna ogólnoświatowa przemiana i nie ma ona nic wspólnego ani z pandemią ani z ochroną naszego zdrowia ... to był moment w którym świat wskoczył na nowe tory funkcjonowania - JEDEN MOMENT - takie doświadczenie totalnie wybija człowieka z poczucia bezpieczeństwa nawet jeśli nie jesteśmy w pełni świadomi co nam to poczucie odebrało i potrzeba czasu abyśmy odzyskali równowagę by podjąć nowe wyzwania ... odpowiedź na ten czas Pan Jezus nam już zostawił tylko jeszcze naprawdę niewielu z nas jest gotowych przyjąć ją do serca i do rozumu :) - to objawienia św. Faustyny i zapewnienie o Bożym Miłosierdziu - Jezus nam już miłosierdzie ofiarował ale my sobie nawzajem jeszcze nie ...
23 lutego 2021, 15:01
"teści otwarci czy kenotyczni" - nie czepiam się - naprawdę nie wiem o co chodzi .... a wracając do tematu głównego - wydaje mi się, że milczenie części naszych braci i sióstr zarówno tych świeckich jak i wyświęconych to nie jest wynik złej woli ile raczej głęboko ukrywanego przerażenia albo nawet wyparcia...
TO
~Tomasz Ostański
23 lutego 2021, 18:24
zwykła literówka -powinno być "teiści" :)
KW
~ka we
23 lutego 2021, 13:10
Zamiast słuchać i poszukiwać, zaprojektujmy sobie drogą demokratycznej debaty, takiego Boga jaki nam pasuje do naszych czasów...
KS
Konrad Schneider
23 lutego 2021, 15:34
~ka we: No ale wlasnie tak zrozumialem p. Terlikowskiego - zeby wzajemnie siebie sluchac i razem poszukiwac!
KP
Key Pi
23 lutego 2021, 16:21
Sugeruję przeczytanie artykułu. Nie zawiedzie się Pan/Pani. Red. Terlikowski proponuje właśnie słuchanie i poszukiwanie.
KM
~Krystyna M.
23 lutego 2021, 22:25
Komentarz Pana/Pani ka we świadczy o tym, że artykuł został przeczytany.
ŁM
~Łukasz Morawski
24 lutego 2021, 08:26
W punkt
KS
Konrad Schneider
23 lutego 2021, 11:20
Dziekuje Panu. Pana przemyslenia sa dla mnie inspiracja do dalszych rozwazan!
MM
~M. M.
23 lutego 2021, 09:18
Jaki papież, taki kościół.
AM
~Ana M.
23 lutego 2021, 18:24
Jacy wierni taki kościół, jacy kapłani taki kościół, jacy hierarchowie taki kościół...
KM
~Krystyna M.
23 lutego 2021, 22:22
Jacy komentatorzy taki deon
RK
~R. K.
24 lutego 2021, 14:14
Akurat deona to kreują jezuici, ale Krystyna chyba o tym nie wie.