Arcybiskup nie wymienia Franciszka podczas liturgii. Dlaczego nikt nie reaguje?
Wygląda na to, że i w przypadku arcybiskupa Lengi potrzebna jest reakcja nuncjusza.
Od ośmiu lat mieszka w Licheniu abp Jan Paweł Lenga, emerytowany biskup Karagandy w Kazachstanie. Od co najmniej pięciu hierarcha kwestionuje ważność wyboru papieża Franciszka i otwarcie na licznych spotkaniach, wywiadach oraz w publikacji książkowej przyznaje, że nie wymienia jego imienia podczas liturgii. Kontrowersyjna działalność biskupa jak dotąd nie została w żaden sposób ograniczona.
Przypadek arcybiskupa Lengi opisał w najnowszym numerze „Więzi” Zbigniew Nosowski, przytaczając wiele wypowiedzi hierarchy z opublikowanej przez niego książki, w której mówi o kryzysie w Kościele, herezjach i grzechach zaniedbania. Nie byłoby biedy gdyby na tej książce się skończyło. Publikacje, których autorzy podważają ważność wyboru Franciszka, nazywają go tak jak Lenga „heretykiem” i zdrajcą jest wiele. Ale arcybiskup Lenga od czasu do czasu opuszcza Licheń i głosi różne konferencje w całej Polsce. Do parafii zapraszają go księża, spotkania z nim organizują sympatycy tzw. ruchu tradycji, środowiska skupiające osoby o poglądach skrajnie prawicowych. Spotkania z arcybiskupem cieszą się dużą popularnością - co dość łatwo można sprawdzić w internecie.
Skąd tak wielka popularność? W wielu środowiskach w Polsce niemal od początku pontyfikatu papieża Franciszka daje się słyszeć głosy, że tego papieża trzeba przeczekać. Krytyczne zdanie o papieżu wyrażają świeccy, masa księży, a także wielu biskupów. Ci ostatni nie mówią tego głośno. I oto znalazł się były biskup Karagandy – który wyręcza bojaźliwych współbraci w biskupstwie. Ma odwagę wytykać Franciszkowi błędy, ma odwagę mówić, że Kurią Rzymską zawładnęła polityczna poprawność, która za sprawą nuncjuszy apostolskich rozlewa się ona po świecie, itp. Pozwala sobie na krytykę ruchów charyzmatycznych. Nic dziwnego, że dla osób, które na każdym kroku wietrzą jakiś spisek arcybiskup Lenga stał się swego rodzaju guru. Zwłaszcza, że w tajemniczych okolicznościach został zmuszony – jak sam twierdzi – do rezygnacji z zarządzania diecezją. W oczach wielu osób jawi się jako ofiara. Nie mają one wątpliwości, że podobny los spotkał także Benedykta XVI. Teza o tym, że Kościół wymknął się z rąk prawdziwych uczniów Chrystusa Kościół wymknął się z rąk i przejęli go heretycy.
Dla osób, które na każdym kroku wietrzą jakiś spisek arcybiskup Lenga stał się swego rodzaju guru.
Zbigniew Nosowski o status arcybiskupa Lengi zapytał w trzech miejscach. Rzecznik KEP odpowiedział, że hierarcha nigdy nie był członkiem naszego Episkopatu, więc trzeba pytać Watykan. Podobnie odpowiedzieli rzecznik prasowy diecezji włocławskiej oraz zgromadzenia Księży Marianów, którego członkiem arcybiskup jest. Z wypowiedzi tych można wysnuć wnioski, że nikt z działalnością arcybiskupa nie ma problemu lub nie bardzo wie jak temat załatwić, więc udaje, że nie istnieje. A przecież istnieje. Chyba, że – a to niestety prawdopodobne – arcybiskup Lenga stał się wyrazicielem skrywanych myśli wielu polskich hierarchów. Jemu przecież nie można wiele zrobić.
Faktem jest, że status abp. Lengi jest trudny do rozpoznania. W niewielu kościelnych dokumentach mówi się o biskupach emerytach. Ale nawet i one odnoszą się głównie do sytuacji, w których emeryt pozostaje na terytorium swojej dawnej diecezji lub przeprowadza się do innej lecz w tym samym kraju. Sprawa jest prosta: podlega jurysdykcji ordynariusza diecezji, w której mieszka. Z nim musi ustalać swoją aktywność, itp. On także może ograniczyć mu posługę. Wydaje się, że wszystkie te przepisy znalazłyby swoje zastosowanie w stosunku do abp. Lengi. Trudno powiedzieć dlaczego nie zrobiono. A może zrobiono – tylko hierarcha nic sobie z tego nie robi.
Sprawa ta – oczywiście przy uwzględnieniu wielu różnic – do złudzenia przypomina kazus abp. Juliusza Paetza. W związku z zarzutami o seksualne molestowanie kleryków z funkcji metropolity poznańskiego zrezygnował on w 2002 roku. Zapraszano go jednak na liczne uroczystości kościelne, posiedzenia Episkopatu, itp. Hierarcha skwapliwie korzystał ze swoistego parasola ochronnego, który rozpinali nad nim współbracia biskup. Wierni dostawali sygnał: „nic się nie stało”, a wielu biskupów, którym publiczna działalność Paetza się nie podobała milczało. Dopiero w 2016 roku nuncjusz apostolski w liście do arcybiskupa napisał, że wolą papieża Franciszka jest, by ograniczył on swoją posługę i spędził resztę życia na modlitwie w odosobnieniu.
Wygląda na to, że i w przypadku arcybiskupa Lengi potrzebna jest reakcja nuncjusza.
Wygląda na to, że i w przypadku arcybiskupa Lengi potrzebna jest reakcja nuncjusza. I choć sprawa jest delikatna, bo jakikolwiek ruch wobec hierarchy zostanie przez niego oraz liczne grono sympatyków uznany za szykanę, zamykanie mu ust i ograniczenie głosu w debacie, to jednak wydaje się, że z uwagi na szeroko pojęte dobro Kościoła powinno się go wykonać.
Skomentuj artykuł