Błogosławiony zamęt
Wraz z zakończeniem nadzwyczajnego Synodu Biskupów o rodzinie weszliśmy w bardzo ciekawy okres. Najbliższy rok Kościół katolicki na całym świecie ma poświęcić na dyskusję, która swój szczyt osiągnie na zgromadzeniu zwyczajnym w październiku 2015 roku. No to zaczynamy.
Bałagan czy sukces?
Zacząć warto od spojrzenia na komentarze i podsumowania poświęcone dopiero co zakończonemu wydarzeniu. Można w nich wyróżnić dwa dominujące tony. Pierwszy odnosi się do Synodu z rezerwą lub miejscami wprost negatywnie. Oto kilka takich głosów z ostatnich dni.
Abp Charles Chaput (Filadelfia): Byłem bardzo zaniepokojony tym, co się działo. Powstało zamieszanie, a sądzę, że zamieszanie pochodzi od diabła. Kard. Angelo Scola (Mediolan): Na zamieszanie - które nie ze złej woli, ale rzeczywiście powstało - będzie trzeba odpowiedzieć całoroczną pracą w lokalnych Kościołach. Kard. Velasio De Paolis (emeryt): Mamy zamieszanie, nad którym trudno jest zapanować. Bardziej słuchamy ludzi niż prawd wiary. Bp Thomas Tobin (Providence): Franciszek lubi tworzyć bałagan. Ta misja została zakończona sukcesem.
Drugi ton ma pozytywny wydźwięk. Abp Vincenzo Paglia (Kuria Rzymska): Zmiany się zaczęły, nie ma od nich odwrotu. Nie możemy zamykać się w twierdzy, która okopuje się w surowości zakazów. Kard. Vincent Nichols (Westminster): Synod położył nacisk na temat miłosierdzia. Musimy pamiętać, że powietrze, którym oddychamy, to właśnie Boże miłosierdzie. Bez tego tlenu nasze płuca nie dostaną energii. Kard. Raymundo Assis (Aparecida): Synod poświęcony rodzinie zakończył się sukcesem. Kard. Oswald Gracias (Bombaj): Z azjatyckiej perspektywy Synod był bardzo udany. Kard. Christoph Schönborn (Wiedeń): To był pierwszy naprawdę autentyczny Synod, w jakim uczestniczyłem.
W granicach ortodoksji
Dwutygodniowe obrady podsumował również papież. W mowie wygłoszonej zaraz po przyjęciu końcowego dokumentu Franciszek wyraził wdzięczność organizatorom i uczestnikom zgromadzenia, a także przyrównał je do wspólnego pielgrzymowania. Mówił, że "wraz z chwilami pocieszenia były też chwile przygnębienia, napięć i pokus". Ale zaraz potem zaznaczył: "Drodzy bracia i siostry, pokusy nie powinny nas przerażać ani też konsternować (…). Osobiście byłbym bardzo zaniepokojony i zasmucony, gdyby nie było tych pokus i tych ożywionych dyskusji (…). Widziałem i słyszałem przemówienia pełne wiary, gorliwości duszpasterskiej i doktrynalnej, mądrości, szczerości, męstwa i otwartości. Działo się to zawsze bez podważania fundamentalnej prawdy sakramentu małżeństwa: nierozerwalności, jedności, wierności i prokreacyjności, czyli otwartości na życie".
Na to ostatnie zdanie warto zwrócić szczególną uwagę, ponieważ także w polskiej publicystyce katolickiej pojawiają się oskarżenia, jakoby niektórzy ojcowie synodalni głosili o rodzinie tezy nieortodoksyjne lub nawet heretyckie. Jak widać, według papieża nic takiego nie miało miejsca.
Zatem na Synodzie mieliśmy do czynienia z zamieszaniem i bałaganem czy też z sukcesem i autentycznością? Odpowiedź na to pytanie zależeć będzie od tego, jakie mieliśmy oczekiwania od watykańskiego zgromadzenia. Jeśli oczekiwaliśmy potwierdzenia nauki Kościoła i ukazania pięknego ideału zdrowych rodzin, to owszem, można było odczuć niepokój. Ale pamiętajmy, że tematem spotkania były "wyzwania duszpasterskie związane z rodziną w kontekście ewangelizacji". Wyzwanie zaś oznacza odnalezienie się w nowej trudnej sytuacji oraz wyszukanie lepszych metod mierzenia się z nimi.
Słowa klucze
Dlatego właśnie uczestnicy tak wiele czasu poświęcili na rzeczywistość dla Kościoła nową: wysyp rozwodów, separacje zarobkowe, nowe cywilne związki, wspólne życie bez ślubu, pary homoseksualne, poligamia, dzieci wychowywane w tych wszystkich sytuacjach. Jeśli Kościół ma ewangelizować ten świat, to musi znaleźć sposoby dotarcia zarówno do rodzin tradycyjnych - które nadal są wzorem - jak i tych nieuregulowanych. A że ta druga sprawa jest o wiele trudniejsza, nie ma co się dziwić, że poświęcono temu wiele czasu i energii, nawet ryzykując ostre spory wśród hierarchów.
Z tej burzliwej dyskusji nie mamy jeszcze gotowych rozwiązań, ale mamy kierunek, który większość ojców synodalnych poparła. Jest to droga, w której słowami kluczami są: miłosierdzie, towarzyszenie i nawrócenie. To istotne nadanie kursu Kościoła. Żeby to zobrazować, użyję przykładu.
Na naszym polskim podwórku od wielu lat toczy się dyskusja dotycząca prowadzenia oficjalnych duszpasterstw dla ludzi po rozwodach i żyjących w nowych związkach. To rzecz dobra czy zła? To wyraz słusznej troski czy może antyświadectwo osłabiające naukę Kościoła o nierozerwalności małżeńskiej. W praktyce u nas zwyciężył ten drugi pogląd. Takich duszpasterstw przy zwykłych parafiach jest bardzo mało. Natomiast wizja obecnego papieża, poparta przez ten Synod, skłania się ku temu, by ludzi żyjących w sytuacjach trudnych i nieuregulowanych zapraszać do uczestniczenia w życiu naszych wspólnot (por. paragrafy 44-47 i 51 Relatio Synodi).
Doktrynę połączyć z miłosierdziem
Ten kierunek potwierdził Franciszek w mowie końcowej: "Taki jest Kościół, winnica Pańska, płodna Matka i troskliwa nauczycielka, który nie boi się zakasać rękawy, aby zalać ludzkie rany oliwą i winem (…). Jest to Kościół, który nie boi się jeść i pić z nierządnicami i celnikami. Kościół, który ma drzwi otwarte na oścież, by przyjmować potrzebujących, skruszonych, a nie tylko sprawiedliwych lub tych, którzy myślą, że są doskonali! Kościół nie wstydzi się upadłego brata i nie udaje, że go nie widzi, a wręcz czuje się zaangażowany i niemal zobowiązany, aby go podnieść i zachęcić, by podjął drogę na nowo, i towarzyszy mu do ostatecznego spotkania ze swoim Oblubieńcem w niebieskim Jeruzalem".
Gdy więc spojrzymy na Synod Biskupów z perspektywy wypracowanego kierunku duszpasterskiego, proponującego odnowę języka i metod pasterskich, dostrzeżemy głębszy zamysł w tym pozornym zamieszaniu. Tym bardziej że zarówno papież, jak i inni hierarchowie podkreślają, iż wizja ta ma być realizowana z poszanowaniem Tradycji i Magisterium. Największe wyzwanie polega na tym, by - jak to ujął kard. Schönborn - odpowiednio połączyć doktrynę z miłosierdziem. Nad tym Kościół będzie pracował przez najbliższy rok.
Skomentuj artykuł