Strajk samych kobiet? Nie, to strajk całego pokolenia
Postawię sprawę uczciwie – to nie jest tekst o aborcji. Podobnie jak tysiące osób na ulicach polskich miast mam już dość pewnego „całokształtu”. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego było zapalnikiem, ale to wieloletnia frustracja jest paliwem. Zapałkę rzucili politycy pod ramię z przedstawicielami Kościoła w Polsce.
Wśród protestujących są ci, którzy chcą utrzymania obowiązującego od 1993 r. tzw. kompromisu aborcyjnego. Są też ci, którzy chcą jego liberalizacji. Obok studentów idą trzydziesto-, czterdziestolatkowie. Ramię w ramię z singlami rodziny z dziećmi. Widzę osoby deklarujące się jako niewierzące, ale widzę też twarze, które znam z kościelnych wspólnot. Wydawać by się mogło, że tak wiele nas dzieli. Coś jednak łączy. To niezgoda na projektowanie nam świata i Polski przez starsze pokolenia. To frustracja, która narodziła się z ciągłego odsuwania nas na boczny tor pod płaszczykiem dobrych rad i frazesów: „jeszcze nadejdzie wasz czas”; „co wy możecie wiedzieć”; „przeżyliśmy więcej niż wy”. Zarzucacie nam roszczeniowość i nazywacie „millennialsami”, kiedy walczymy o swoje podstawowe prawa. W czasie pandemii ruszyliście temat, z którym nie dawały sobie rady kolejne rządy na przestrzeni 30 lat. Wiedzieliście, że Polska nie jest gotowa, zbyt podzielona, i zdecydowaliście wg własnego uznania, wykorzystując ten trudny czas. Zrobiliście to wyłącznie dla spokoju własnego sumienia. Wzywacie nas do szlachetności i poświęcenia. A jak wyglądają one w wykonaniu przedstawicieli waszego pokolenia? Podzieliliście Polskę wyłącznie między siebie.
Starsze pokolenie przyznało sobie mandat społeczny, na który nie zasługuje. Zbudowało nam Polskę podzieloną do granic możliwości. A my mamy już dość życia solidarnościowymi ideałami, które dzięki Wam kojarzą nam się wyłącznie z pieniactwem i kłótniami, z wiecznym dzieleniem – ludzi i stołków. Mamy dość tego, że na nasze realne obawy i pytania odpowiadacie poetyckimi cytatami z Jana Pawła II, którego Wy sami nie zrozumieliście i pokazujecie to właśnie tym, jak wygląda ten kraj i Kościół w nim. Mamy dość mówienia nam, co mamy myśleć i czuć. Ciągłego szantażu emocjonalnego, że niszczymy świętości, ojczyznę, rodziny i ranimy Wasze uczucia. Tylko dlatego, że zadajemy ważne pytania, których Wasze pokolenie bało się zadać. Nawet nie chcecie z nami rozmawiać. „Nie, bo nie”. Symbolem tego stało się wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego – tak protekcjonalne i dzielące, że analogia do wprowadzenia stanu wojennego naprawdę nie wydawała się wymuszona.
Jeśli dziś zarzucacie nam, że jesteśmy „niedouczonymi szczeniakami napuszczonymi przez lewicę” i „rozwalamy Wam Polskę” (tak to nazwała jedna z redaktorek naczelnych chrześcijańskiego miesięcznika), to pragnę Wam przypomnieć, że uczyliśmy się z podręczników, które dla nas napisaliście; z rocznic, które kazaliście nam obchodzić; z kazań, które do nas wygłaszaliście. Władza nad stanowieniem prawa, nad publicznymi pieniędzmi już Wam nie wystarczy – zażądaliście władzy nad sumieniami i życiem.
Chodzimy na wybory, utrzymujemy ten kraj z naszej pracy i podatków, angażujemy się w inicjatywy społeczne i kościelne, obchodzimy narodowe święta – ale nasz głos jest bez znaczenia dla Was. Usłyszeliście nas dopiero, kiedy krzyknęliśmy "wy*********". Wcześniej rozmawiać nie chcieliście. A czego My chcieliśmy? Wyłącznie Polski dla WSZYSTKICH. Bo nikt z nas jako przyszły rodzic nie wie, jakie będzie jego dziecko. Czy jeśli okaże się ciężko chore, to państwo pomoże je wychować i leczyć? A jeśli okaże się homoseksualne, to czy państwo będzie je chronić jak każdego obywatela, czy raczej prześladować? W obu przypadkach takich rodziców czekają lata życia w oczekiwaniu na najgorszą wiadomość, nieprzespane noce i lęk. Bo dzisiejsze państwo opowiadające się podobno po stronie życia, wartościuje je na lepsze i gorsze. Spójrzcie na portale ze zbiórkami na leczenie cierpiących dzieci, ile tam żalu osamotnionych rodziców i wołania o pomoc. Zajrzyjcie do ośrodków opiekuńczych. Poczytajcie wiadomości z ostatniego roku – ile prób samobójczych i śmierci młodych homoseksualnych osób. Poznajcie statystyki nt. leczenia psychiatrycznego dzieci i młodzieży. Tego już współczesne ruchy prolife starają się nie zauważać.
Możemy liczyć się tylko z wypominaniem nam wieku i protekcjonalnym podejściem, deprecjonowaniem nas. Z czym sam jako dziennikarz wiele razy spotkałem się w komentarzach pod tekstami, które napisałem. Brak nawet próby wejścia w dyskusję, wskazania na różnice zdań, ewentualne błędy i nieścisłości. Osobiście bawią mnie już wszystkie komentarze w stylu „zrozum, młody człowieku”. Nie mam już siły ani chęci, by przed każdym ujawniać swoją metrykę. W moim wieku większość z Was miała już rodziny, dzieci, pierwsze własne mieszkanie. W Polsce roku 2020 strach założyć rodzinę. Młodym bardziej opłaca się odkładać na zagraniczne wakacje, by choć przez chwilę odpocząć od sytuacji w tym kraju, niż na mieszkanie, na które i tak nie będzie ich stać. Bo po co wiązać się na trzydzieści lat z miejscem, jeśli nie masz pewności, czy za rok sytuacja nie zmusi cię do wyjazdu lub ucieczki.
Jaka jest Polska w 2020 roku? Niesprawiedliwa, wykluczająca, podzielona w imię wartości podobno chrześcijańskich. Walcząca nie o człowieka, ale o ideały. W której mamy poczucie, że każdy z nas może być złożony w ofierze, jeśli będzie tego wymagało budowanie Wielkiej Katolickiej Polski. Z patriotyzmu i wiary uczyniono ideologie. Mieliśmy mieć IV RP, a mamy PRL 2.0. Kto sieje wiatr, zbiera burzę. Celnie zauważył to i opisał na swoim profilu facebookowym Jarema Piekutowski z „Nowej Konfederacji”: Okazało się – ku wielkiemu zdziwieniu boomerów i chyba nie tylko – że młode pokolenie nie kocha Jana Pawła II i Wielkich Wartości, że mówi „wypierdalać”. To pokolenie nie spadło z nieba i nie stało się takie z dnia na dzień. Widocznie ich rodzice, dziadkowie i nauczyciele wychowywali je przez sen. Posłanka PiS gada o tym, że przecież jest Rok Jana Pawła II, jakby nie znała słowa „odjaniepawlić”.
Nie dziwi mnie, że w państwie, w którym o losie milionów naprawdę różniących się między sobą ludzi decyduje garstka mężczyzn, zamknięta w jakimś "ciemnym pokoiku", głos sprzeciwu wyszedł właśnie ze strony kobiet. Ze strony najmniej dzisiaj podzielonego środowiska, ale też najsilniejszego, bo od zawsze niedocenianego i dyskryminowanego.
Zmuszanie Polaków do heroizmu – w jakiejkolwiek sytuacji i kontekście – nie sprawi, że będziemy mieli więcej bohaterów. Dość już Polski, która swoją siłę buduję wyłącznie na krwi ofiar. Choćby z szacunku dla tych, którzy tą krew przelali wcześniej. Słusznie zauważyła zmarła w tym roku Maria Janion, która w liście do Kongresu Kultury w 2016 r. napisała: „Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać”. Nie potrzebujemy więcej ofiarniczych śmierci, by rozumieć, że Polska jest ważna. To najgorszy z pomysłów na patriotyczne wychowanie, bo prócz pomników zostawi nam też kolejną pokoleniową traumę.
Nie skreślamy Was, bo Polska, jakiej chcemy, ma być dla wszystkich. W Waszym pokoleniu wciąż jest wiele osób i ich głosów, które cenimy. Czas jednak, byście nas usłyszeli i przekazali pokoleniową pałeczkę. Jest wiele osób, które już teraz deklarują gotowość, by usiąść przy jednym stole i rozmawiać. Wszyscy musimy jednak mieć przy nim równe prawa, jeśli ma to być porozumienie. Zamiast mówić nam, jak mamy żyć, zacznijcie wreszcie żyć tak, żebyśmy chcieli brać z Was przykład.
Nie będę przepraszał za emocjonalny ton mojej wypowiedzi. Z bezsilności wobec tego, jak głos mojego pokolenia był przez laty pomijany, daję sobie prawo do zabrania głosu właśnie w taki sposób – emocjonalny. Jestem człowiekiem.
Skomentuj artykuł