Cud zapowiedziany przez proroka

(fot. Pakhnyushchyy / depositphotos.com)

Wierzymy przecież w spełnienie się biblijnych proroctw, a skoro tak, to byłby to również imperatyw do działania zgodnie z wymogami wiary.

Chodzi o Deklarację sprzed zaledwie kilku tygodni, którą wspólnie podpisali papież Franciszek i wielki imam uniwersytetu Al Azhar, Ahmed el-Tayeb. Czytając w jej zakończeniu, że obaj jej sygnatariusze wyrażają pragnienie, aby "wyrażała ona symbol serdecznego uścisku pomiędzy Wschodem i Zachodem, Północą i Południem" nie można się oprzeć wrażeniu, że ten historyczny akt pięknie zabrzmiał w kontekście spektakularnej wizyty, którą odbył papież na Półwysep Arabski i na tym skończyła się jego misja, czyli innymi słowy, że trafił do lamusa. Żeby nie brzmiało to jednak zbytnio po laicku, może lepiej byłoby powiedzieć, że trafił do limbusa (limbus puerorum, czyli otchłań przeznaczona dla nieochrzczonych dzieci). W każdym razie, jej podniosłe zakończenie brzmi jak wołanie o cud, podobny do tego o jakim mówi prorok Izajasz: "wilk będzie gościem jagnięcia, a lampart będzie leżał obok koźlęcia, cielę i lwiątko, i tuczne bydło będą razem, a mały chłopiec je poprowadzi" (Iz 11, 6).

DEON.PL POLECA

Światowe media na ogół "nie dostrzegły" tego wydarzenia. Ciekawe dlaczego, bo przecież jego przekaz jest rewelacyjny, szczególnie dla tych, którzy entuzjazmują się poszukiwaniem dróg do zapewnienia światowego pokoju, solidarnością międzyludzką i poszerzaniem sfery otwartości międzykulturowej. Było trochę reakcji pozytywnych, szczególnie po katolickiej stronie, ale sporo było również głosów krytycznych, szczególnie u nas, w Polsce. Mam wrażenie, że w dużej mierze wynikały one z pewnego nieporozumienia, któremu warto się przyjrzeć, aby szlachetny apel o "ludzkie braterstwo dla pokoju na świecie i zgodne współistnienie", nie został zdyskredytowany i odrzucony, jak coś co nie ma dla nas wartości.

Ze strony chrześcijańskiej powtarzała się czasem na przykład zupełnie bezzasadna krytyka, że rzeczona Deklaracja "nie posiada ducha misyjnego". Ale przecież absurdem byłoby oczekiwać, żeby wspólna Deklaracja z muzułmanami była dziełem apologetyki chrześcijańskiej. Mamy tutaj przecież do czynienia z porozumieniem, manifestującym wspólną wolę budowania świata po bratersku, chroniąc go wspólnie przed konfliktami zbrojnymi i różnymi formami niesprawiedliwości i wyzysku.

Istotne jest to, że po raz pierwszy mówi się o wierze religijnej, chrześcijańskiej i muzułmańskiej, jako inspiracji do podjęcia się wspólnej misji ratowania świata przed pogłębiającym się kryzysem cywilizacyjnym. Wiara religijna, zarówno ta muzulmańską jak i ta chrześcijańska ma być strażniczką i promotorką tego porozumienia na gruncie praktycznym, zarówno w wymiarze państwowym jak i międzynarodowym, uznając gwałt i terror jako akty bluźnierstwa, a nie szczerej wiary w Boga.

Szczególnie krytykowany był passus, który mówił, że "wolność religijna jest prawem każdej osoby: każdy jest obdarzony wolnością wyznania, myśli, wyrażania jej i praktykowania. Pluralizm i różnorodność religii, koloru, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej Woli Boga. I z Bożej Mądrości wypływa prawo do wolności wyznania oraz wolność w różnieniu się pomiędzy sobą. Dlatego odrzuca się wszelkie próby zmuszania ludzi do przyjmowania określonej religii oraz kultury, podobnie jak narzucenie jednego modelu cywilizacji, którego inni nie akceptują".

Widziane to było przez niektórych krytyków jako przykład relatywizowania prawdziwej wiary, ponieważ nie zostało jasno i wyraźnie powiedziane, że pełnię prawdy posiada tylko religia katolicka. Istotne jest jednak, aby strzec się nieporozumień i nie mieszać wolności wyznawania religii (każdej religii), z osądem odnośnie jej prawdziwości, ze względu na jej zawartość doktrynalną, bo zrozumiałą jest rzeczą, że dla każdego wyznawcy jego religia posiada status szczególnego uprzywilejowania.

Braterstwo pomiędzy wyznawcami różnych religii nie może polegać w żadnym wypadku na ustawowym przyznaniu jednej z nich szczególnego prestiżu, wynosząc ją ponad inne, bo byłoby to faworyzowaniem jednej grupy wyznaniowej, a poniżaniem innej i stałoby się to przyczyną napięć i konfliktów, nie mówiąc o tym, że w pierwszym rzędzie godziłoby to w godność ludzką.

Nie można też uznać, że właściwym rozwiązaniem byłoby "demokratyczne" przyznanie każdej religii statusu jednakowej "prawdziwości", uważając każdą za jednakowo zbawczą, bo przecież równałoby się to stwierdzeniu, że żadna z nich nie jest prawdziwa i do żadnej nie można mieć zaufania. Kłóciłoby się to z jakimkolwiek sensownym rozumieniem prawdy i zbawienia i miast służyć człowiekowi, godziłoby to w jego ludzką godność, wprowadzając chaos w jego rozumienie życia i brak klarowności w jego motywy działania. Zasadą musi być szacunek dla wiary każdego człowieka, z jednoczesnym zastrzeżeniem, właśnie takim jakie proponuje Deklaracja z Abu Zabi, aby nie była to religijność agresywna, o cechach fundamentalistycznego ekskluzywizmu i usprawiedliwiająca czy wręcz inspirująca do fanatyzmu religijnego.

W ten sposób miast być zarzewiem sporów i konfliktów, religia stałaby się istotnym czynnikiem wspierającym ONZ-owską deklarację o prawach człowieka, umacniając ją przesłankami opierającymi się na wierze w Boga. Sygnatariusze Deklaracji wspólnie bowiem stwierdzili, że wśród najpoważniejszych przyczyn kryzysu współczesnego świata znajduje się znieczulenie ludzkiego sumienia oraz oddalenie się od wartości religijnych.

Żeby należycie docenić wagę tej Deklaracji, należy przypomnieć sobie fakt, że przeżywany przez nas światowy kryzys związany z terroryzmem i tzw. Państwem Islamskim, ma związek z fanatycznie przeżywaną i fundamentalistycznie rozumianą religią muzułmańską. Deklaracja z Abu Zabi natomiast definitywnie się od tego odżegnuje, twierdząc, że tak pojmowana religijność jest bluźnierstwem wobec Boga, co jest znaczącym krokiem, prowadzącym do rzeczywistego porozumienia pomiędzy naszymi religiami.

To wszystko każe nam patrzeć na podpisanie tej Deklaracji jako na bardzo ważne wydarzenie, które może rzeczywiście stanowić początek nowej ery we wzajemnych stosunkach pomiędzy chrześcijaństwem a islamem, a wówczas, trudno jest wprost przecenić znaczenie takiego porozumienia dla losów świata, na którym wspólnie żyjemy. Choć brzmi to trochę jak cytowanie cudów zapowiadanych przez proroka Izajasza dla ery mesjańskiej, nie jest niczym dyskredytującym tę Deklarację, bo wierzymy przecież w spełnienie się biblijnych proroctw, a skoro tak, to byłby to również imperatyw do działania zgodnie z wymogami wiary.

Zygmunt Kwiatkowski SJ - jezuita, misjonarz, spędził 30 lat w Egipcie, Libanie i Syrii

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cud zapowiedziany przez proroka
Komentarze (9)
ZK
Zygmunt Kwiatkowski
10 marca 2019, 23:25
Takie to przykre, ze zero reakcji w sprawie historycznej szansy porozumienia się chrzescijan (Kosciola katolickiego) ze światem muzułmańskim w sprawie pokoju światowego, aby wspolnie i w oparciu o wiare w Boga, troszczyć się o jego zaprowadzenie w naszym skonfliktowanym świecie. Na naszych oczach pieklo organizowało horror i nadal go wspiera posługując się ideą radykalnego potraktowania wiary religijnej. Tymczasem jest potępienie tego rodzaju „świętej wojny” i tego rodzaju religijności, pomiedzy najwyższymi autorytetami duchowymi obu religii . Wiem, ze to tylko deklaracja, ale jednoczesnie to konkretny dokument, pierwszy w historii. Papiez sprostowal niefortunną wypowiedz. Wiem, że lepiej gdyby nie musial prostowac. Wiem, ze popelnia gaffy, ze to nie przystoi, że budzi obawy i zdenerwowanie… Czy na tym rzecz polega aby się obrazic, odrzucic i przy okazji obrzucić „degeneratami” wszystkich członków zakonu do którego on należał! Nie o apoteozę papieza chodzilo w artykule. Nie chciałem abyśmy zajmowali się przecedzaniem komara a ignorowali wielbłada. O co chodzi w tej zacieklej papieżofobii? 
11 marca 2019, 07:25
> Takie to przykre, ze zero reakcji w sprawie To bynajmniej nie jest przykre. Poważni ludzie nie egzaltuja się słysząc o "podpisaniu dokumentu", bo historia dostarcza nader wiele dowodów na to, że papier nader mało znaczy. Poważni ludzie obserwują rozwój wypadków z podpisania papieru wynikający. Jakie dobro widzi Ojciec w innej, niż taka rozważnie sceptyczna reakcja, jaką opisałem? Coś poza doraźnym czczym infantylnym emocjonalizmem? Jaka reakcja byłaby odpowiednia? > Wiem, ze popelnia gaffy, ze to nie przystoi, że budzi obawy i zdenerwowanie… Inne reakcje, niż powierzchownie emocjonalnie Ojcu do głowy nie przychodzą? > Czy na tym rzecz polega aby się obrazic, odrzucic i przy okazji obrzucić „degeneratami” wszystkich członków zakonu do którego on należał! Degeneracja (intelektualna) nie polega na propagacji "gaf Franciszka" na zakon,  a na indywidualnych machlojach intelektualnych dokonywanych przez Jezuitów, takich dokłądnie jak ta powyższa.
12 marca 2019, 16:33
zapraszam do Chin by podziwiać skutki papieskich porozumień na najwyższym poziomie - prześladowanie, tortury... nawet dzieci porozumienie jeśli się pojawi, to dzięki a) radykalnym muzułmanom, którzy tak mordują własnych braci, że ci przechodzą na chrześcijaństwo bo się gorszą islamem b) dzięki pokornym chrześcijanom, którzy żyjąc obok i czyniąc dobro przekonują do siebie muzułmanów Papież wyprawia głupoty, nie gafy - właśnie sobie strzelił fotkę ze wspólnotką promującą zboczenie LGTB - choć nadal nie ma czasu, ani chęci spotkać sie z autorami 'Dubiów' by wyjaśnić problem który nurtuje miliony chrześcijan.
ZK
Zygmunt Kwiatkowski
8 marca 2019, 17:37
Boli i irytuje zawzięte doszukiwanie się bledu, tam gdzie mogłoby dojśc do porozumienia, gdyby słuchać adwersarza (dlaczego zaraz adwersarz?) uważniej, a przede wszystkim życzliwiej. Mój artykul mowi o Deklaracji z Abu Zabi jako szansie poprawy warunków życia milionow ludzi. Sa tego realne podstawy, ale żadnej gwarancji, że to się powiedzie, bo miedzy innymi, a raczej : przede wszystkim, potrzeba ludzi którzy chcą porozumienia. Zmysl krytyczny jest potrzebny, ale jeszcze bardziej wola porozumienia. Chodzi o wielkie dobro! Dobrze byloby pomóc ludziom. Gdyby było troche wiecej dobrej woli, okazaloby się, ze powiedziałem również w tej kontrowersyjnej kwestii to samo co w swoim sprostowaniu powiedział papiez, Najgorsze jest to, że przy okazji zawziętego szukania błędu, zdyskredytowana zostala cała Deklaracja. Czy to nie jest klęska? Tym bardziej, ze wcale nie musiało tak być i mogła zyskać na tym sprawa milionów ludzi o różnej wierze, którzy żyją obok siebie i pragną, aby religia nie czynila nas wrogami, ale aby pomagala nam ze soba się lepiej rozumiec i współdziałać. Niestety, zdarzało się nie tylko w czasach Jezusa i Apostolow, ze przecedzacze komara połykali wielbłada.
8 marca 2019, 20:52
"Zawzięte doszukiwanie się błędu" jest wynikiem chaotycznych działań papieża - tak więc jeśli ktoś zdyskredytował Deklarację, to wiemy już kto. Sam Franciszek przyznał, że kiedy czytał Deklarację tuż przed podpisaniem zdziwiły go kontrowersyjne słowa, ale uznał, że były widocznie zgodne z SVII skoro teologowie je przepuścili. Natomiast watykański teolog, ktróry miał ocenić tekst powiedział, że z podpisaną wersją nie był zaznajomiony. Gdyby ludzie nie czuli się zagubieni w tym wszystkim z ufnością przyjęliby słowa papieża, ale zakulisowe działania "dziwnych" kardynałów i biskupów skutkują postępującą nieufnością do papieżą. Proszę nie obrażać się na czytelników, tylko na te "dziwne" grupy. Franciszek na pewno ma wiele cennych intuicji i dobrych intencji, ale sieje zamęt a zbiera burzę.
8 marca 2019, 22:37
> przy okazji zawziętego szukania błędu, zdyskredytowana zostala cała Deklaracja Czyli są jacyś podli którzy nie wiadomo skąd się wzięli złośliwi zawięci poszukiwacze błędu u bezbłędnego Franciszka, a nie poważni, poprawnie uformowani intelektualnie, czyli stosujący krytycyzm ludzie, którym wężowate wywody Franciszka już nie raz uruchomiły czerwoną lampkę. Taka pycha od Jezuitów bije, że rozpoznanie odmiennych stanowisk jest odruchowe i oczywiste: szkodniki i sabotażyści o złych intencjach. Co Was aż tak zdegenerowało?
8 marca 2019, 15:26
I było bronić koślawej treści, skoro sam Franciszek musi ją poprawiać: "Odpowiedź Papieża była bardzo jasna: Bóg przyzwala na różnorodność religii. Franciszek przyznał również, że zestawienie w jednym zdaniu różnorodności religii z różnorodnością płci może prowadzić do błędnych interpretacji, bo jest oczywiste, że różnorodności płci Bóg chciał w sposób pozytywny, a nie na zasadzie przyzwolenia. Mając to na względzie Papież upoważnił biskupów z Azji Centralnej, by to jego doprecyzowanie podali do wiadomości publicznej." (<a href="https://www.vaticannews.va/pl/papiez/news/2019-03/papiez-roznorodnosc-religii-bog-przyzwala-schneider.html?fbclid=IwAR0KsaQRqboLUsEdzQNoYFD6b1J007ZzzfIFbr3wM9qeMU4CpoknicXViJg">źródło</a>)
7 marca 2019, 22:26
Pluralizm i różnorodność religii, koloru, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej Woli Boga W USA oficjalnie działa Kościół Szatana - czy to też wyraz Woli Boga?
7 marca 2019, 20:50
Oj ściemnia Ojciec. W krytykowanym fragmencie wystarczyło usunąć "Pluralizm i różnorodność religii, koloru, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej Woli Boga.", żeby nie było się do czego przyczepić, a Ojciec wszelkie możliwe fantastyczne alternatywy przedstawia, tylko nie tę najoczywistszą. Skoro zauważa Ojciec, że niuansowanie aż do przemilczania pewnych fragmentów jest dopuszczalne, a nawet wskazane (eg: "Ze strony chrześcijańskiej powtarzała się czasem na przykład zupełnie bezzasadna krytyka, że rzeczona Deklaracja "nie posiada ducha misyjnego". Ale przecież absurdem byłoby oczekiwać, żeby wspólna Deklaracja z muzułmanami była dziełem apologetyki chrześcijańskiej."), tym bardziej dziwi, że to oczywiste rozwiązanie - ominięcie kwestii spornej, a uwypuklenie łączących - Ojcu do głowy w sprawie problematycznego fragmentu do głowy nie przychodzi.