Czas wielkiej próby w Kościele
Myślę, że jako Kościół zaczynamy wchodzić w czas wielkiej próby. Jej powodem wcale nie jest jednak ogrom skandalu pedofilskiego wśród duchownych.
Dotychczas, niby w trosce o wiarę "maluczkich", ale chyba faktycznie w celu krycia swoich, struktura Kościoła radziła sobie z pedofilią przez wpychanie jej do ciepłej strefy tabu. O pedofilii może i mówiło się wśród księży, ale na pewno nie informowano o niej otwarcie władz państwowych, a winnych zbrodni przenoszono na inne parafie. Dziś nastawienie zaczyna być już inne. Mamy dane dotyczące Stanów Zjednoczonych, pewnie niedługo poznamy te zza naszej zachodniej granicy, a i w Polsce coraz donioślejsze są głosy wzywające, aby przygotować oficjalne raporty dotyczące skali zła.
Grzech istnieje w Kościele już od początku i od zdrady Judasza jego efekty były tragiczne. Wydaje się jednak, że próba, która stoi szczególnie przed wiernymi, to stopniowa zmiana nastawienia do tego problemu, jaka zachodzi w Kościołach lokalnych.
To dobra droga, w końcu zaczynamy rozumieć, że z grzechem nie walczy się ciszą, ale prawdą. Zmiana paradygmatu powoduje też zrozumiały kryzys wiary u tych, którzy nawet nie podejrzewali, jak wiele zła może się dziać na plebaniach i w pałacach biskupich. Weszliśmy na drogę, z której nie ma już odwrotu. Wymaga to jednak od duszpasterzy zmiany nastawienia, aby pomóc wiernym, tak by kryzys nie tyle "nie wygonił ich z Kościoła", co wzmocnił ich wiarę i poczucie odpowiedzialności za wspólnotę, które można oczekiwać, że będą owocem odejścia od wszechobecnego klerykalizmu.
Czytaj też: Amerykański jezuita po skandalu w USA: dlaczego mamy zostać w Kościele? >>
Jestem świadomy, że jednym tekstem nie stawi się czoła temu problemowi. Chciałbym jednak napisać przynajmniej o jednej rzeczy, która może pomóc w przejściu przez ten czas.
Naturalną reakcją na zło jest szok i niedowierzanie. Po nich przychodzi do człowieka świadomość, że przez długi czas wierzył w obraz, który był po prostu fałszywy. Ciężko nie odczuć rozczarowania i nie mieć poczucia zawodu. Ks. Tischner powiedział kiedyś, że od czasu Zmartwychwstania Jezusa żaden optymizm w Kościele nie jest przesadą. Czy doczekaliśmy momentu, kiedy trzeba zrezygnować z optymizmu?
Człowiek może bardzo łatwo osunąć się w wątpliwość, która to krok za krokiem, pytanie za pytaniem będzie go oddalać od wspólnoty, mimo że jeszcze jakiś czas temu aktywnie ją tworzył. To zimny bierny cynizm, który umie patrzeć na Kościół i półgębkiem cedzić, że "nawet to, co w nim dobre, to przecież to i tak nic wobec zła, które się dzieje". Wątpliwości bardzo blisko jest do strapienia duchowego, które w drodze wiary, widząc grzech, zatrzymuje się w pół drogi i przyjmuje pozycję obserwatora.
Czytaj też wypowiedź papieża Franciszka: wszystkich nachodzą wątpliwości dotyczące wiary >>
Ale czy to znaczy, że wierzącemu w obliczu zła nie wolno zadawać pytań i drążyć albo czuć szoku? Wręcz przeciwnie! To, co jest na pewno negatywne, to bierność. Duch Boży zawsze jest proaktywny. Wychodzi naprzeciw zła, nie umywa rąk, mówiąc, że to nie mój problem.
Masz pytania? - Zadawaj je! Masz inne zdanie? - Zbieraj argumenty i dyskutuj! Siej jednak Ducha, a nie wątpliwość. Rozróżnisz je po owocach. Bez problemu odróżnisz, czy twoje nastawienie daje Życie, czy też odbiera siły do tworzenia Kościoła.
Człowiek może albo dać sobą miotać przez różne strapienia i skandale, albo będzie stawiał im opór zarówno w swoim sercu, jak i na zewnątrz, oczywiście na ile mu się uda.
Jest jeszcze jeden wątek, którego nie można przeoczyć. To powrót do autentycznej wiary. Od dwóch lat jestem duszpasterzem akademickim w Gdańsku. Ten czas dużo mnie uczy, jak może wyglądać Kościół projektowany nie przez księży, ale przez Ducha, który mówi przez wspólnotę. Chyba o to chodziło papieżowi Franciszkowi, kiedy parę lat temu mówił, że czasem pasterz powinien iść za owcami, a dzięki temu będzie mógł rozeznać, w jaki sposób Duch prowadzi wszystkich do poznania głębi Boga.
Jeżeli nasze bycie w Kościele będzie pozbawione ciągłego pytania Jezusa o to, jak On chce tworzyć naszą wspólnotę, wówczas będzie ona podobna bardziej do fanklubu Jezusa z Nazaretu niż do Jego Oblubienicy. Bez naszego osobistego nawrócenia nawet najbardziej przemyślane reformy spełzną na niczym.
Paweł Kowalski SJ - duszpasterz akademicki wspólnoty DA Winnica w Gdańsku Wrzeszczu. Bydgoszczanin. Ukończył filozofię na Akademii Ignatianum w Krakowie. Pracował w Szkole Kontaktu z Bogiem. Studiował teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Podharcmistrz i kilkukrotny przewodnik grupy SZARA WAPM
Skomentuj artykuł