Czuj, nazywaj, wybieraj i żyj!
Chcemy żyć świadomie, wybierać mądrze i mieć poczucie, że nasze decyzje mają sens i prowadzą do szczęścia. Ale jak to zrobić? Uczmy się od najlepszych! Ten potencjał drzemie w każdym z nas.
Uważność to jedno z kluczowych słów w dzisiejszym języku ludzi, którzy chcą żyć świadomie, odpowiedzialnie, twórczo i owocnie. To jest mentalność człowieka sukcesu, umiejętnie „zarządzającego” swoim czasem i sposobem życia.
Uważność jest nam potrzebna w świecie, gdzie coraz to mocniejsze bodźce atakują nas ze wszystkich stron. Nie bez powodu reklamy (choć nie tylko one) w radio, telewizji, Internecie są głośne, krzykliwe, niemalże narzucające się. Nie tyle opisują rzeczywistość, ale wręcz wmawiają nam potrzeby. Wykorzystują różne techniki, by przyciągnąć uwagę, poruszyć emocje, wciągnąć człowieka w ten świat wrażeń, o którym opowiadają.
To, niestety, nie jest tylko język reklam. W ten sposób działają także tabloidy, a nawet agencje newsowe, telewizje i portale. Tam wiadomość przecież nigdy nie może być zwyczajna, spokojna. Najczęściej szokuje, skandalizuje, donosi o dramatycznych wydarzeniach. Nie może pozostawić człowieka obojętnym.
Oczywiście, to jest problem przychodzący do nas nie tylko z zewnątrz. Moje wnętrze może też być w takim rozgardiaszu i hałasie, że nie do końca uświadamiam sobie skąd i dokąd prowadzą mnie moje myśli, poruszenia i pragnienia. I do czego ostatecznie mnie popychają, co pod ich wpływem wybieram.
Czas wychodzenia z pandemii, zburzenia wielu paradygmatów, może być dla mnie takim właśnie „kairos”
Dlatego uważność to wewnętrzny proces, który dzisiaj opisałbym jako: czuj, nazywaj, wybieraj i żyj! Wiele z tych rzeczy rozgrywa się bowiem w naszej głowie, w duchu. Okoliczności są tylko pewnym uwarunkowaniem zewnętrznym.
Św. Ignacy, kiedy leżał w czasie rekonwalescencji w Loyoli po roztrzaskaniu mu nogi przez kulę armatnią w Pampelunie, doświadczył i opowiedział o swoim duchowym odkryciu. Nie miał mediów, Internetu czy reklam. Miał wyobrażenia i bodźce swojej epoki. Czytał, choć miał do dyspozycji tylko dwie książki: Życie Chrystusa i Żywoty Świętych; oraz marzył. „Czytał więc często te książki i nawet poczuł w sobie pewien pociąg do tego, co tam było napisane… Marzył o tym, czego by miał dokonać w służbie pewnej damy… I to następstwo tak różnych myśli trwało w nim przez dosyć długi czas… [jedne pozostawiały oschłość i niezadowolenie, drugie radość i odczuwalną pociechę] Nie zwracał jednak na to uwagi ani nie zatrzymywał się nad oceną tej różnicy aż do chwili, kiedy pewnego razu otworzyły mu się nieco oczy i kiedy zaczął dziwić się tej różnicy i zastanawiać się nad nią. To doświadczenie doprowadziło go do zrozumienia, że jedne myśli czyniły go smutnym, inne zaś radosnym. I tak powoli doszedł do poznania różnych duchów, które w nim działały” (Opowieść Pielgrzyma).
Czuj, nazywaj, wybieraj i w pełni żyj! Uważność ma sens tylko wtedy, kiedy prowadzi nas do świadomego życia i dobrych wyborów. Nie jest sztuką dla sztuki.
Czuj! Trzeba pozwolić sobie na odczuwanie, na przeżywanie, na bycie poruszonym. To jest proces duchowy, który się w nas dokonuje, choć nie my jesteśmy do końca jego autorami. Czuć to też smakować życie, to nie kneblować swojej wyobraźni, swoich duchowych i cielesnych smaków. Jestem we wszystkim zanurzony nie tylko głową, ale całym sobą. Bez takiego czucia, nie żyję w pełni, nie realizuję swojego człowieczeństwa.
To jednak nie wystarcza. Nazywaj! Bądź uważny, świadomy tego, co się dzieje. Stawaj w prawdzie. Tu nie chodzi o robienie dobrego wrażenia przed kimś, realizowanie jakichś założonych scenariuszy. Bądź prawdziwy, w zgodzie ze samym sobą. Nazywanie rzeczy po imieniu to przede wszystkim uprzejmość dla siebie samego. Nie masz powodu, aby się łudzić, mamić mrzonkami. Prawda, także ta prawda o sobie, rzeczywiście wyzwala. A więc, nazywaj!
Czuj, nazywaj, wybieraj i w pełni żyj! Uważność ma sens tylko wtedy, kiedy prowadzi nas do świadomego życia i dobrych wyborów. Nie jest sztuką dla sztuki. Nie wyczerpuje się w widzeniu, ale dopiero w decydowaniu, wybieraniu i dobrym działaniu.
I na koniec jeszcze jedna kwestia. Trzeba być otwartym i gotowym na łaskę uważności. Odkryć duchowych nie zaplanuję, ale pewne sytuacje w życiu mogą stać się „czasem sposobnym”. Czas wychodzenia z pandemii, zburzenia wielu paradygmatów, może być dla mnie takim właśnie „kairos”. Czy tak się stanie? Oby.
Skomentuj artykuł