Czy msze o uzdrowienie są w ogóle potrzebne?

(fot. youtube.com)

Coraz częściej słyszymy o mszach z modlitwą o uzdrowienie. Wiele osób bierze w nich udział, ale pojawiają się też głosy przeciwne. Bywa, że na parafię przychodzi nowy proboszcz i likwiduje msze z modlitwą o uzdrowienie. Po co zatem one są?

Z jednej strony wierzymy, że Bóg uzdrawia. Z drugiej, gdy ktoś opowiada o cudach uzdrowienia, to nie dowierzamy. Ewangelia pokazuje wyraźnie - Jezus uzdrawiał. Jeśli Słowo Boże jest żywe dzisiaj, to znaczy, że Jezus uzdrawia również dziś. Wierzymy w to teoretycznie, a gdy przychodzi do praktyki - miewamy wątpliwości.

Msza święta jest momentem uzdrowienia i uwolnienia człowieka. Dlaczego zatem, idąc na Eucharystię, nie myślimy o tym, że Jezus podczas tej modlitwy może nas uzdrowić i uwolnić? Bardzo rzadko udajemy się na niedzielną mszę z takim nastawieniem. Najczęściej wybieramy się na Eucharystię, aby "być w niedzielę" (bo trzeba) oraz po to, żeby się pomodlić. Ale mało kto rozumie słowo "pomodlić" jako spotkanie z Bogiem, który uzdrawia i uwalnia.

Kiedy podajemy księdzu intencję mszalną "o uzdrowienie syna z raka krtani" - każdy kapłan ją przyjmie. Będzie to szczególna intencja, w której będzie modlił się cały Kościół zgromadzony na Eucharystii, wypowiadając słowa "wysłuchaj nas, Panie". Tylko czy tej modlitwie towarzyszy wiara? Czy osoby, które to mówią, wierzą w cud? Czy w ogóle jeszcze pamiętają, o co proszą, gdy odpowiadają "wysłuchaj nas, Panie"?

DEON.PL POLECA

Jak rozumieć fakt, że kapłan, który przyjął intencję mszy świętej "o uzdrowienie syna z raka krtani", nie chce u siebie mszy świętych z modlitwą o uzdrowienie albo ma zastrzeżenia, czy Bóg w ogóle dzisiaj uzdrawia. Jeśli Jezus nie uzdrawia, to nie wolno przyjmować intencji o uzdrowienie, bo byłoby to naciąganie ludzi. Wiem, że są parafie, gdzie 99% intencji dotyczy modlitwy za zmarłych. Może tak ma być - nie wiem. Ja się cieszę, że w kościele, w którym pracuję, jest bardzo dużo intencji mszalnych o uzdrowienie i uwolnienie. Dziękuję też Bogu, że słyszę wiele świadectw uwolnienia i uzdrowienia.

Wierzę, że każda msza święta jest modlitwą o uzdrowienie. Zanim przyjmiemy Komunię świętą, mówimy: "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będę zdrowy". Tak brzmi cytat biblijny - sługa będzie zdrowy (Łk 7,7). Będzie cały zdrowy - jego dusza, ciało, serce, myśli. W wielu językach zostało do tego cytatu biblijnego dołożone słowo "dusza", czyli że "dusza będzie uzdrowiona". Jeszcze w języku francuskim mówią "będę zdrowy". Kiedyś powiedziałem jezuicie francuskiemu, że w Polsce nie mówimy "będę zdrowy", tylko "dusza będzie uzdrowiona". On mnie wtedy zapytał: "A co z sercem?".

Żeby nie było wątpliwości, że Jezus uzdrawia w Eucharystii całego człowieka, to należy przytoczyć modlitwę, którą kapłani odmawiają po cichu przed przyjęciem Komunii świętej: "Panie Jezu Chryste, niech przyjęcie Ciała i Krwi Twojej […] skutecznie leczy moją duszę i ciało". My, kapłani, odmawiamy taką modlitwę. Ale czy wierzymy w jej słowa, że On naprawdę uzdrawia - w Eucharystii, teraz, dziś? Modlitwy eucharystyczne pokazują wyraźnie, że Jezus uzdrawia całego człowieka - jego duszę i jego ciało.

Każda msza święta jest modlitwą o uzdrowienie, ale nie zawsze modlimy się o nie z wiarą. Dlatego potrzebujemy szczególnych Eucharystii w takiej intencji. Tak samo jest w innych przypadkach. Każda msza święta jest modlitwą za rodziny i małżeństwa, ale potrzebne nam są szczególne Eucharystie, kiedy zamówimy intencję za nasze małżeństwo albo naszą rodzinę. Podobnie każda msza święta jest modlitwą za zmarłych, ale potrzebujemy niekiedy szczególnej modlitwy za naszych zmarłych z rodziny. Wtedy taką Eucharystię inaczej przeżywamy, modlimy się z większą wiarą, dzieje się w nas coś ważnego.

Msze z modlitwą o uzdrowienie są długie. Z reguły trwają od 2 do 3 godzin. Co więcej, jeśli ludzie doświadczają podczas nich mocy Bożej, to bardzo szybko zapraszają kolejnych i wypełniają kościół. Nie przeszkadza im, że wszystko trwa długo, a gdy czasem coś się przedłuży o pół godziny - nie wychodzą szybciej z kościoła. Ja jestem przekonany, że ludzie chcą się dzisiaj spotykać z Bogiem. Kiedy zaś doświadczają tego spotkania, to nie chcą wychodzić z kościoła.

Natomiast spotykamy parafie, w których ludzie się denerwują, gdy zamiast godziny msza trwa pięć minut dłużej. Jeśli obowiązek religijny jest zakontraktowany na godzinę, to osoby nie chcą, aby go przedłużać.

W mojej parafii w Łodzi msza święta z modlitwą o uzdrowienie oznacza dla całej wspólnoty zakonnej dwie lub trzy godziny siedzenia w konfesjonale. A jest nas dziesięciu jezuitów. Nie ma możliwości, aby kapłani wyszli z konfesjonałów do zbierania tacy lub rozdawania komunii. Jest za dużo spowiedzi. Liczba chętnych do tego sakramentu pokazuje, jak wiele Bóg uzdrawia w duszy. Świadectwa mówione do mikrofonu są zaś dowodem na to, jak Bóg uzdrawia ciało, pamięć, wspomnienia i emocje.

Msza o uzdrowienie jest też miejscem ewangelizacji. Dla wielu osób przyjście na taką Eucharystię jest powrotem do kościoła po latach. Na początku wracają do Eucharystii comiesięcznej (przychodzą tylko na mszę o uzdrowienie). Z czasem pozwalają Bogu, aby coraz bardziej dotykał ich serca, zaczynają pojawiać się w kościele częściej, idą do spowiedzi po wielu latach. Dopiero potem przychodzą do wspólnoty i stają się ewangelizatorami. A wszystko zaczęło się od tego, że ktoś ich zaprosił na mszę o uzdrowienie.

Czasem słyszę od niektórych kapłanów, że ta msza to tylko emocje. Chciałbym, aby każdy z nas tak angażował emocje w modlitwę, że po trzech godzinach w kościele chce w nim być dłużej. Myślę, że ten zarzut wynika z lęku przed oddaniem swoich uczuć Bogu. Ale prawda jest taka, że jeśli nie oddamy Mu naszych uczuć, to oddamy je komuś (lub czemuś) innemu. To zaś powoduje w kapłanie jeszcze większą sztywność i dystans wobec ludzi, aby przypadkiem jego prawdziwe emocje nie zostały zdemaskowane.

Msza o uzdrowienie uczy też współpracy ze świeckimi. Jest to współpraca w słuchaniu Boga i tego, co On chce czynić pośród swojego ludu. Bogu dziękuję, że otaczam się ludźmi, którzy są bardzo obdarowani i chcą się tymi darami dzielić. Bóg każdemu daje w danym momencie te charyzmaty, które są potrzebne do konkretnego działania. Dopiero razem we wspólnocie mamy wszystko, czego potrzebujemy. Jako kapłani jesteśmy formowani do samowystarczalności. Gdy organista jest na urlopie - jakoś damy radę; zachorował zakrystianin - też sobie poradzimy; nie ma ministrantów - damy radę; nie ma ludzi - też damy radę. Na modlitwie o uzdrowienie potrzebujemy wspólnoty wiary. Wspólnota tworzy przestrzeń doświadczenia obecności Boga. Wtedy Pan przychodzi z mocą i czyni wielkie rzeczy.

Czy z mszami o uzdrowienie są problemy? Owszem, jak za wszystkim: bywają problemy z wikarym, z proboszczem, z wypominkami, z roratami, ze wspólnotą i także z mszami o uzdrowienie. Dla mnie osobiście największym problemem jest, gdy ludzie w swoim rozumieniu oddzielają Eucharystię od modlitwy o uzdrowienie. Przychodzą na mszę o uzdrowienie, ale czekają, kiedy msza się skończy, aby zaczęła się już modlitwa o uzdrowienie. Jest to myślenie: "niech msza się wreszcie skończy, żeby była głęboka modlitwa, podczas której Bóg będzie działał". Z najważniejszego momentu czynią moment "do przeczekania". Jest to problem z rytualnym traktowaniem Eucharystii przez kapłanów. Ryt się musi zgadzać, a potem się pomodlicie. Takie podejście mnie boli.

W Łodzi cały czas próbujemy zmieniać tę mentalność. Aby pomóc ludziom w przekraczaniu takiego sposobu myślenia, od roku robimy tak, że modlitwę o uzdrowienie zaczynamy pół godziny przed mszą świętą. Uwielbiamy Boga i koncentrujemy się na Nim. Wtedy też z innym nastawieniem rozpoczynamy Eucharystię. Serce jest już gorące, a to tak ważne.

Remigiusz Recław SJ - wieloletni dyrektor Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi, asystent kościelny dwumiesięcznika "Szum z nieba"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy msze o uzdrowienie są w ogóle potrzebne?
Komentarze (20)
TA
Teresa Augustynowicz
6 listopada 2016, 08:01
Pani Ewo, jakich potrzeba pani znaków, skoro trudno jest Pani zaakceptować przekazywane słowa. Skoro potrzeba Pani dowodów na piśmie to mogę je Pani przekazać, aby zaczęła Pani wierzyć, że Bóg uzdrawia kazdego dnia, gdy lekarze nie dają nadziei i sami mówią o cudownym powrocie do zdrowia. Myślę jednak, że nawet dokumenty odpowiednie Pani nie przekonają, a ja wielbię Boga za wszystkie rzeczy jakie mi uczynił mi i moim bliskim. "Wiara czyni cuda" - bez niej trudne jest nasze życie. Wiara daje nadzieję i pozwala na otwieranie się na innych. Życzę Pani wiary jak "ziarnko gorczycy" a wtedy Bóg bedzie miał dostęp do Pani serca i myśli
E
Ewcia
4 listopada 2016, 21:24
Ja ciągle czekam na owoce Mszy o uzdrowienie. Póki co, o żadnym nie słyszałam... Oczywiście, mam na myśli uzdrowienie trwałe (min. 5 lat po uzdrowieniu), niewytłumaczalne medyczne (z odpowiednią dokumentacją), natychmiastowe i dokonane w konkretnym miejscu i czasie, takie które zatwierdziłaby jako cud Kongregacja ds. Świętych. To, że kogoś główka bolała i już nie boli, to nic nadzwyczajnego. Mi głowa przestała boleć w czasie chodzenia po lesie... Nawet osoba niepełnosprawna w stanie szoku potrafi chodzić i wykonywać niektóre czynności osoby zdrowej. Nie liczą się świadectwa, kiedyt rzekoma osoba uzdrowiona nie chce podać pełnych danych osobowych (miasta, imienia, nazwiska, wieku), jakby się wstydziła, że jednak nie została uzdrowiona.
Andrzej Ak
6 listopada 2016, 16:46
Człowiek chyba z natury jest ciekawy i przez to poszukuje w życiu jakiś shows mających zastąpić nudę. A Bóg nie chce robić żadnego show! On jeśli już uzdrawia, to czyni to z Miłości do człowieka ofiarując mu zwykle dwa dary. Jeden, to samo uzdrowienie, a drugi, to głębsza lub "prawdziwa", żywa wiara. Tym co szukają w Kościele imprez, Bóg nie odkrywa oczu na Boże Prawdy, które wymagają wiary, miłości i pokory. Tym samym nie wszystkim w tym ziemskim świecie są darowane dary uzdrowienia oraz dostrzeganie cudownych Bożych dzieł, które mają miejsce każdego dnia i nocy. Z drugiej strony na wszystko jest właściwy czas, a to oznacza że trzeba cierpliwie poczekać, aby doświadczyć Prawdy.
15 maja 2018, 17:33
Ewo, wiesz dlaczego nie widzisz owoców uzdrowienia? Ponieważ nie wierzysz..."Twoja wiara cię uzdrowiła...", czy już rozumiesz? Nie zwracaj uwagi na znaki, których szukasz, bo ich nie otrzymasz. Chcesz zobaczyć rany Chrystusa by uwierzyć , że istnieje? Odnośnie uzdrowienia z bólu głowy trawjącego dłużej niż na spacerze po lesie, proszę wejść na you tube: świadectwo Kaliny- to moje świadectwo, proszę spojrzeć na datę świadectwa  i dzisiejszą datę...a ja nie wiem, co to ból głowy, okropny ból...i nie tylko to.
WK
Wojciech Kwiatkowski
4 listopada 2016, 12:15
Dobrze, ze ojciec wspomnial o modlitwie przed przyjeciem komunii sw. Z tekstem "a bede uzdrowiony" spotkalem sie pierwszy raz w Anglii, i to mi sie bardzo spodobalo. Jednakze kilka lat temu "liturgisci" stwierdzili ze tekst ten odbiega od oryginalu lacinskiego, wiec zamieniono na uzdrowienie duszy. Czyzby liturgisci nie wierzyli w uzdrowienie ciala???
4 listopada 2016, 10:07
Jeszcze dopowiem, że atmosfera na tych Mszach św. u jezuitów w Łodzi była, i pewnie jest, taka trochę jak na ŚDM, dostosowana raczej do posługujących, chyba za bardzo odbiegająca od przeżyć chorych i ich rodzin, dla których Msza św. jest odprawiana. Choć jest to przemyślane, może jednak wymaga jakiejś korekty.
4 listopada 2016, 07:59
Msze św., na których jest dużo osób chorych, powinny być krótsze, dostosowane do ich fizycznych możliwości. Skoro kążda Msza św. jest modlitwą o uzdrowienie, ale nie zawsze modlimy się o nie z wiarą, to nie potrzeba specjalnej Mszy św. o uzdrowienie, tylko zmiany sposobu myślenia, odnowy w podejściu do Mszy św. Chyba dobre zadanie dla duszpasterzy. Oddzielne Msze św. mogą nawet sugerować, że uzdrowienie może nastąpić tylko na takiej Mszy św. Lepsze by było uświadomienie ludziom uzdrawiającej mocy każdej Eucharystii. Ale ja nie jestem przeciw. Człowiek w sercu może wierzyć w uzdrawiającą moc każdej Eucharystii, nawet jeśli tego nie widać, a jeśli ktoś nie dowierza, poszuka specjalnej Mszy św. Taki wniosek też można wysnuć. Niemniej jednak  emocjonalne podejście do Mszy św. o uzdrowienie przynosi dobre owoce w postaci licznych  spowiedzi, więc jest to znak, że człowiek potrzebuje przed Bogiem stanąć nie ukrywając emocji, nie tylko zresztą w trudnych sytuacjach. Dodam jeszcze, że Msze św. w jakichś intencjach nie są na ogół specjalnymi Eucharystiami. Żadna Eucharystia nie jest też zwykłą Eucharystią. Trzeba mówić w sposób szczególny o każdej. A Pan Bóg może uzdrowić  nie tylko na Mszy św. O tym duszpasterze też powinni czasem wspomnieć.
SP
Sławomir Pawlak
3 listopada 2016, 21:59
Przeprazsam bardzo ... a "zwykła Eucharystia" to tylko spotkanie towarzyskie z Jezusem? 
3 listopada 2016, 19:42
Dobre owoce mszy z modlitwą o uzdrowienie mówią same za siebie, że coś jest na rzeczy, jakbyśmy sceptycznie nie próbowali do nich podchodzić.
BR
Bernadeta Rozwadowska
3 listopada 2016, 10:32
Pamiętam, że jak byłam w buddyjskiej grupie to najbardziej nie do przeskoczenia był dla nich fakt rozemocjonowania w Kościele. Dla ludzi szukających cichości, równowagi, bycia tu i teraz nie jest dobre szukanie cudowności. Ewidentnie odpychało to moich "zenków" od Kościoła. Boże działanie jest jak powiew łagodnego wiatru i myślę, że "szow" nie wszystkim służy. Sama osobiście po buddyzmie kocham najzwyczajniejszą Eucharystię i w zupełności mi to wystracza.
2 listopada 2016, 17:03
Teksty "wodzireja" są opatrzone pewną prawidłowością.Najpierw wykazuje on jak to odnowiciele są ortodoksyjni ( nieprzebrane tłumy do konfesjonałów).Potem zaś daje upust temu co go boli (nota bene może sam wymaga jakiegoś szczególnego uzdrowienia?). Tutaj Ręcława boli rytuał (co ciekawe boli on też innego jezuitę Kramera stąd wnioskuję,że to pewnie epidemia). Żeby mniej bolał ohydny rytuał "wodzirej" proponuje duchowe pompki przed mszą świętą aby rozgrzać serducho(tak swoją drogą są inne sposoby na rozgrzewkę no ale z oczywistych względów nie będę ich sugerował). Jako,że jezuitę boli dalej i stąd ów artykuł ja osobiście życzę zarówno jemu jak i Kramerowi aby ich ów rytuał bolał do końca ich dni bowiem nie im ma zrobić dobrze lecz ma PODOBAĆ SIĘ PANU BOGU (inna sprawa-jak taki NOM Panu Bogu podobać się może, ale to inna sprawa)     
4 listopada 2016, 14:09
Pewną prawidłowością charakteryzują się komentarze Stosa. Złośliwie się spoufala. W dodatku  chyba wydaje się Jemu, że to podoba się Panu Bogu.
2 listopada 2016, 14:06
Moze najpierw zdefiniujmy sobie co znaczy uzdrowienie, a co uwolnienie?
Andrzej Ak
2 listopada 2016, 13:06
Nie ma uzdrowienia bez uwolnienia, a te musi poprzedzać Msza Uwielbienia, wcześniej jeszcze spowiedź i Eucharystia. Uzdowienie jest więc konsekwencją wypełnienia pewnej "drogi" prowadzącej człowieka ku Bogu i może Ono się dokonać podczas wielogodzinnej Mszy Świętej składającej się z wielu obrzędów, albo poprzez cykl Mszy w jakimś okresie czasu. W tym temacie najlepiej kontaktować się osobiście ze wspólnotami, które zajmują się tymi obrzędami. Ja osobiście znam wiele takich wspólnot, ale "najlepszą" jest nadal wspólnota Miłość i Miłosierdzie Jezusa z Pustelni w Czatachowie  [url]http://mimj.pl[/url]
2 listopada 2016, 14:02
"Nie ma uzdrowienia bez uwolnienia, a te musi poprzedzać Msza Uwielbienia, wcześniej jeszcze spowiedź i Eucharystia." Kto Tobie takich bzdur naopowiadał? "Uzdowienie jest więc konsekwencją wypełnienia pewnej "drogi" prowadzącej [...]" Uzdrowienie i to z realnych, bardzo poważnych chorób też?
Andrzej Ak
3 listopada 2016, 00:40
Ty Tomaszu najwyraźniej chcesz jedynie rozmawiać ew. sprzeczać się, a ja podaję przepis na to co sam otrzymałem, czyli uzdrowienie oraz obserwacji innych, gdy są uzdrawiani z wszelakich chorób, bo dla Jezusa nie ma nieuleczalnych przypadków, jest za to zbyt mała wiara u potrzebujących lub nawet jej brak. Nie oznacza to, że wszyscy z nieuleczalnymi chorobami zostaną uzdrowieni, bo zapewne jest to nie możliwe dla wszystkich. Wielu jednak może być uzdrowionych, być może wystarczy jedynie potraktować ten temat nieco poważniej. Nie wiem czy to zauważyłeś, ale ja nie przepisuję tego czego nie doświadczyłem, albo nie było mi objawione przez Boga. Doświadczenie jest kluczem do zrozumienia, bynajmniej dla mnie. Dlatego trudno mi jest wierzyć w to co ktoś napisał, podobnie jak i Tobie, a to akurat nas łączy.
3 listopada 2016, 11:08
Widzisz problem leży w uogólnianiu. To że Twoja droga wygladałą tak, a nie inaczej, nie oznacza iz kazdy ma mieć taka drogę. W dodatku z punktu widzenia wiary wyleczenia ze śmiertelnych chorób nie są najwazniejsze ani nawet ważne. Pewnie sa potrzebne ludziom małej wiary, aby pokazać im iż Bóg istnieje. Nietrudno jest uwierzyć, gdy ktoś zostanie cudowanie wyleczony. Ale uwierz, gdy ktos bliski nie zostaje uleczony i umiera latami.
Andrzej Ak
3 listopada 2016, 19:31
I tu piszesz roztropnie, muszę się z Tobą zgodzić, bo częściowo podzielam taką, twoją opinię. Przyjąć cierpienie fizyczne jako dar od Boga, faktycznie wymaga ogromnej wiary. Są jednak na tym świecie ludzie, którzy dziwnymi splotami wydarzeń zostali jakoś powiązani z upadłymi i stali się niewolnikami własnych słabości. U takich ludzi uwolnienie od upadłych otwiera drogę do uzdrowienia nie tylko na duchu lecz czasami również i na ciele. Dlaczego zniewolenia duchowe skutkują zniewoleniami psychicznymi oraz fizycznymi, mnie o to nie pytaj, bo sam tego dokładnie nie wiem. Ja jedynie to dostrzegłem i wciąż dostrzegam u wielu ludzi. Tak naprawdę to ja się dopiero uczę akceptować tego, co co jest bardzo trudne do dostrzeżenia i jeszcze bardziej trudne do uwierzenia. Dialog z Panem Jezusem jest dla mnie czasami jedyną płaszczyzną do głębszych rozważań w temacie duchowości ludzkiej, a także wiary w Boga oraz Kościół Chrześcijański, który składa się z wielu płaszczyzn. Nie twierdzę, że jest to droga dla wszystkich, bo wymaga również wielu bolesnych doświadczeń, a także trudnych ćwiczeń. Jednak zdobytą wiedzą na tej mojej drodze mam się dzielić z członkami Kościoła i Kościołów Chrześcijańskich, co też tu na Deonie czynię, bo zachowywać jej tylko dla siebie, nie powinienem.
2 listopada 2016, 12:18
Znakomicie ten temat ujął w swojej wypowiedzi ks. Kaczkowski. Polecam przeczytać ten tekst: http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2441,ks-kaczkowski-o-tym-czy-wierzyl-w-cuda76.html   A oto jego fragment: Denerwuję się, ilekroć widzę domorosłych księży uzdrowicieli, mistyków i egzorcystów, którzy jawnie dopuszczają się manipulacji psychologicznej. Jednym wydaje się, że mają moc dysponowania Bożą łaską, innym, że potrafią odczytać wolę Bożą dla danego człowieka, a jeszcze innym, że diabeł wyziera z każdego kąta i wszystko trzeba skrapiać wodą święconą. Wypełnienie kościoła osobami niestabilnymi emocjonalnie, które za wszelką cenę poszukują rozwiązania swojego problemu, a następnie manipulowanie ich emocjami, woła o pomstę do nieba. Tak zwane Msze o uzdrowienie i o uwolnienie to bardzo delikatna kwestia. Nie jestem ich całkowitym przeciwnikiem, ale według mnie wymagają one jakiegoś rodzaju kontroli czy weryfikacji. Sprawować je powinni wyłącznie doświadczeni i stabilni duchowo kapłani. Najlepiej wykształceni egzorcyści wyznaczeni przez biskupa.
Andrzej Łukasiewicz
3 listopada 2016, 17:04
Myślę, że ostrożność jest potrzebna z dwóch stron. Odrzucanie charyzmatu rozeznania, uzdrowienia i uwolnienia... mówienie o tym jak o czymś kosmicznym, nierealnym ... stoi w jawnej sprzeczności z Ewangelią i nauką Kościoła.... i jest to jednoznaczne z odrzuceniem nauki-prawdy o Duchu Świętym. Co robili Apostolowie po zesłaniu Ducha śiętego ?... przestali się bać, zaczęli  głosić Ewangelię z mocą, co oznacza również to, że ich słowa, potwierdzały liczne cuda (uzdrowienia, uwolnienia ...a nawet wskrzeszenia zmarłych).