Czy papież mógłby przyjechać do Polski na spotkanie z uchodźcami z Ukrainy?
Na Ukrainie od ponad miesiąca trwa wojna. Wiele miast na wschodzie tego kraju najeźdźca zrównał z ziemią. Bomby spadają na szpitale, teatry, domy mieszkalne. Wojna pochłonęła tysiące istnień ludzkich, miliony osób zmuszono do ucieczki. Papież, choć potępia działania wojenne i wzywa do pokoju, nie mówi wprost, że napaści dokonała Rosja. Wydaje się, że nie stanął w jednym szeregu ze światowymi przywódcami, liderami licznych Kościołów i wspólnot wyznaniowych. Ale to pozory. Niemniej, jak to zwykle bywa, czekamy na coś, co chcielibyśmy usłyszeć…
Miesiąc działań wojennych i, powtórzę raz jeszcze, pozorne milczenie Franciszka spowodowały, że powstał już cały długi katalog czynności, które papież w trybie natychmiastowym powinien podjąć. Na czele tej listy sytuuje się oczywiście wymienienie kraju, który napadł na Ukrainę oraz jego przywódcy. Zaraz potem wymienia się m.in. kapelusz kardynalski dla abp Światosława Szewczuka, który miałby podnieść na duchu udręczonych Ukraińców. Wspomina się także o wizycie papieża w Kijowie – co także miałoby umocnić Ukraińców i pokazać po czyjej stronie jest Franciszek. W Polsce powstał nawet w tej sprawie list otwarty, a zaproszenie do odwiedzin Kijowa wysłał do papieża mer tego miasta Witalij Kliczko. Wizyta Franciszka w Kijowie jest jednak ze względów bezpieczeństwa zwyczajnie niemożliwa. Przyznał to choćby w wywiadzie dla tygodnika „Famiglia Cristiana” nuncjusz apostolski na Ukrainie abp Visvaldas Kulbokas. "Bez minimalnego zawieszenia broni podróż papieża byłaby zbyt ryzykowna dla niego samego oraz dla wiernych" - stwierdził.
Franciszek z pewnością spotkałby się z uciekinierami z Ukrainy - robi to zresztą w skromnym wymiarze w Rzymie. Ale czy możliwe byłoby jakieś większe spotkanie? Takie jak choćby na włoskiej Lampedusie czy greckiej wyspie Lesbos, gdzie papież spotykał się z uchodźcami z Libii, Syrii czy Iraku. Wydaje się, że naturalnym miejscem dla takiego spotkania mogłaby być Polska - wszak to do naszego kraju uciekło już ponad dwa miliony Ukraińców. Tu spotykali się z nimi m.in. prezydent USA Joe Biden czy patriarcha Bartłomiej I, honorowy zwierzchnik prawosławia. Dlaczego nie mógłby zrobić tego także papież?
Pewności rzecz jasna nie ma, ale wydaje się, że za Spiżową Bramą bierze się pod uwagę taką ewentualność. Zwłaszcza, że coś takiego zdarzyło się już w przeszłości. Papież Jan Paweł II w 1994 roku, gdy trwał konflikt na Bałkanach zamierzał odwiedzić Belgrad w Serbii, Sarajewo w Bośni i Hercegowinie oraz Zagrzeb w Chorwacji. Sprzeciw wobec wizyty w Belgradzie wyraziła prawosławna cerkiew, podróż do Sarajewa okazała się niemożliwa ze względów bezpieczeństwa, papież poleciał tylko do Zagrzebia i tam wygłosił przesłanie pojednania i pokoju.
W tych dniach Franciszek spotkał się w Rzymie z abp Stanisławem Gądeckim, przewodniczącym polskiego episkopatu. Według oficjalnego komunikatu rozmawiano o wojnie, o tym jak z napływem uchodźców radzi sobie Kościół w Polsce - o ewentualnym zaproszeniu papieża nie ma w nim mowy. Ale w piątek w Watykanie będzie też prezydent Andrzej Duda. I choć jego kancelaria nie zdradza planów prezydenta, to arcybiskup Gądecki nie wyklucza, że zaprosi on Franciszka do odwiedzin Polski. "Wątpię, czy w obecnej sytuacji Ojciec Święty może sobie na to pozwolić" - stwierdził jednak abp Gądecki.
A jednak można sobie taką wizytę wyobrazić. Jeśli w stosunkowo krótkim czasie udało się zorganizować dwudniową wizytę amerykańskiego prezydenta, to dlaczego nie miałoby się to udać w odniesieniu do głowy Kościoła rzymskokatolickiego? Zwłaszcza, że papież nie musi wcale jeździć po całej Polsce. Jeśli miałaby to być wizyta „ku pokrzepieniu serc”, to wcale nie musiałby latać do Warszawy czy Krakowa – wystarczyłby przylot do Rzeszowa, szybki przejazd do Przemyśla, gdzie jest gigantyczne skupisko uchodźców, a miasto jest siedzibą greckokatolickiego metropolity przemysko-warszawskiego, spotkanie z uciekinierami, modlitwa o pokój w katedrze grekokatolickiej, może odwiedziny katedry rzymskokatolickiej i powrót do Rzymu.
Tak, w pewnym sensie ustawiam się w jednym szeregu z licznymi „doradcami” papieża, ale jeśli jego przylot do Polski miałby faktycznie pomóc, umocnić, pokazać z kim jest, to czemu nie. Kalendarz Franciszka wypchany jest co prawda po brzegi, ale… Ten papież już nie raz pokazał, że potrafi zaskakiwać.
Skomentuj artykuł