Czy zakonnik może udzielić wywiadu Onetowi?
Parę dni temu byłem uczestnikiem rozmowy na temat tego, że ONET i podobne portale nie są dobrym miejscem, by udzielać tam swojego głosu.
Wszystko zaczęło się od tego, że udzieliłem wywiadu na tym portalu Pani Agnieszce Grozie. Bardzo sympatycznie porozmawialiśmy sobie o tym, co dla mnie znaczy być zakonnikiem. Rozmawialiśmy o tym, jak przeżywam swoje powołanie, kryzysy… To była taka spokojna, szczera rozmowa bez patosu.
W komentarzach na moim profilu pojawiły się głosy, o których wspomniałem na początku. Na nic zdały się informacje z mojej strony, że rozmowa była naprawdę spokojna i autoryzowana, że nikt niczego nie zmanipulował, że na wszystko miałem wpływ. Moi rozmówcy z komentarzy uważali, że nie należy "z takimi rozmawiać", bo zawsze można zostać zmanipulowanym.
Nie chcę dorabiać wielkiej "ideologii", ale uważam, że słowa z końcówki Ewangelii mówiące o tym, że mamy iść na cały świat, w dzisiejszym czasie znaczą dokładnie to: idźmy na współczesne areopagi, na których ludzie się spotykają i szukają prawdy. To, czy ich spojrzenie na świat jest podobne do mojego, jest sprawą drugorzędną.
Od wielu lat czytam Ewangelię i nigdzie nie spotkałem w działaniu Jezusa ani później Jego uczniów takiej postawy, którą można by nazwać: oczekiwaniem na ludzi godnych Ewangelii. Nigdzie też nie spotkałem w Nowym Testamencie słowa o tym, że nie należy mówić o Bogu w miejscach, które ja uważam za "podejrzane". Kościół od samego początku szedł do ludzi, różnych ludzi.
Jestem przekonany, że dopóki głosimy Pana Jezusa i to, jak Jego Słowo zmienia nasze życie, nic nam nie grozi. Nawet gdyby ktoś postanowił zmanipulować moje słowa, to i tak Bóg jest większy od takich zabiegów. Jasne, że mam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby to, co mówię czy piszę, było na jak najwyższym poziomie, było po prostu dobre, ale nie możemy wymagać od świata, żeby on spełnił nasze warunki.
I żeby było jasne: rozumiem albo staram się zrozumieć takie głosy. Mam świadomość, że każde medium, również "to nasze", może ulec pokusie manipulacji, stąd w wielu ludziach może pojawić się ostrożność czy wręcz nieufność. Jednak wierzę mocno w to, co już napisałem wyżej: Jeśli idę w Imię Pana Jezusa do tzw. Świata, to nic mi nie grozi. Jeśli ja - głoszący - mam dobrą intencję, skonfrontowaną ze Słowem Boga, to z każdego mojego słowa powiedzianego, napisanego wyrośnie dobry owoc.
No i to, co najważniejsze. Nie możemy się bać świata, a dokładnie ludzi, do których jesteśmy wysyłani każdego dnia. Nie możemy się bać, nie dlatego, że jesteśmy jakimiś niesamowitymi herosami, ale dlatego, że idzie z nami wielka obietnica o obecności Jezusa.
Z tego - według mnie - wynika bardzo praktyczna sprawa: aby głosić światu Boga, trzeba być optymistą, być człowiekiem mającym w sobie pasję i radość, które swojego źródła nie mają w "różowych okularach", ale w Zmartwychwstaniu Jezusa.
Nie bójmy się chodzić "na opłotki" i mówić tam właśnie o tym, co ważne dla nas. Mówmy o tym z przekonaniem i miłością do odbiorców. Wtedy żadna manipulacja nam nie zaszkodzi.
Grzegorz Kramer SJ - duszpasterz powołań Prowincji Polski Południowej TJ, współtwórca projektu Banita.
Skomentuj artykuł