Dlaczego jesteśmy niewierzący?

(fot. unsplash.com)

Czas wakacji, urlopu, odpoczynku daje nam możliwość pogłębionej refleksji nad życiem, także religijnym. Możemy próbować ocenić własne intencje oraz własne motywy przebywania z Jezusem. A co jeśli odkryjemy, że nasze motywy wiary i życia w Kościele nie były dotąd szczere, a raczej interesowne?

W ostatnich dniach lipca skończyłem czytać niezwykłą powieść, a w zasadzie świetną przypowieść autorstwa Anny Ciarkowskiej pt. „Dewocje”. Książka jest dosyć duszna, ale z całą pewnością nie jest ciężka. Gdy ją czytałem, w uszach brzmiały mi kościelne dzwony. W ogóle wrażenia słuchowe, dzięki niesamowicie kreowanym opisom, są bezcenne.

DEON.PL POLECA

Do tego dochodzi gama smaków, zapachów, nawet kurz unoszący się na drodze. Nie, nie jest to książka religijna. Powiedziałbym nawet, że wręcz przeciwnie – niektórzy mogą ją uznać za obrazoburczą. Podczas lektury szczególny rezonans wywołały we mnie dwa zdania, które wypowiada główna bohaterka, a zarazem narratorka powieści: „W mojej matce Bóg wziął się z lęku przed śmiercią, a w ojcu z lęku przed życiem. (…) W proboszczu Bóg się wziął z lęku przed nieważnością”.

„A skąd się wziął Bóg we mnie?” – zapytałem sam siebie natychmiast i pytam wciąż każdego dnia. Dlaczego codziennie Go szukam? Dlaczego czasem Go znajduję, a innym razem wydaje mi się milczący i nieobecny? Czy szukam Go dla Niego samego? „Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki...” (J 6, 26-27) – mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Tym samym stawia przed nami trudne i wymagające, ale konieczne dla rozwoju naszej wiary zadanie. Zachęca nas, byśmy przyjrzeli się swoim motywacjom szukania Go i bycia z Nim. Krótko mówiąc, mamy pytać siebie, dlaczego jesteśmy wierzący, albo – myślę, że to równie ważne – dlaczego jesteśmy niewierzący.

Czas wakacji, urlopu, odpoczynku daje nam możliwość pogłębionej refleksji nad życiem, także religijnym. Możemy próbować ocenić własne intencje oraz własne motywy przebywania z Jezusem. A co jeśli odkryjemy, że nasze motywy wiary i życia w Kościele nie były dotąd szczere, a raczej interesowne? To bardzo dobrze. Będzie to pierwszy krok do przewartościowania dotychczasowych wyborów. Być może efektem tego będzie nawet niemożność uzasadnienia motywów własnej wiary. Ale nie zawsze przecież trzeba wszystko wszystkim udowadniać. Nawet sobie. Wszak wiara jest i zawsze będzie tajemnicą.

Na koniec jeszcze cytat ze św. Augustyna: „Iluż to ludzi szuka Jezusa tylko dla tymczasowych korzyści! Sklepikarze biegną do księży, szukając u nich wsparcia dla swoich interesów. Ktoś inny prosi o pomoc Kościoła w obronie przed kimś silniejszym. Inny jeszcze szuka wsparcia przeciwko komuś, na którego nie może mieć wpływu. Kościół jest pełen takich ludzi. Jezusa dla samego Jezusa z trudem się szuka” – konkluduje św. Augustyn. A Ty, dlaczego Go szukasz? Nie czekając na Twoją odpowiedź, pragnę Ci gorąco podziękować za to, że w ogóle Go szukasz.

Proboszcz parafii na South Kensington w Londynie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego jesteśmy niewierzący?
Komentarze (7)
AM
~Alicja M.M.
6 sierpnia 2021, 12:04
A dla mnie "interesowne" nie jest tu przeciwieństwem "szczerego". W jakimś sensie zawsze jesteśmy wobec Boga interesowni... skoro zawdzięczamy Mu wszystko, samo nasze istnienie. Kładłabym raczej nacisk na szczerość wobec Boga i siebie: czego ja od Niego pragnę? Czy właśnie tego, co On pragnie mi dać?
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
5 sierpnia 2021, 17:17
Są dwa poziomy życia religijnego: ucieczkowy, kiedy za wszelką cenę człowiek chce się od Boga uwolnić. Wyrażają go słowa "odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny". Bóg jest bowiem nie z tego świata i trudno z nim wytrzymać. Człowiek nie potrafi Boga zrozumieć, ani go poznać, a poznając jest w ogromnym zdziwieniu, że Bóg jest taki, jaki mu się objawia. Bóg jest nie-ludzki, bo nie na ludzką miarę. Ten typ jednak nie dominuje: przeważa typ pogoni- za wszelką cenę doścignąć Boga, żeby usensowić własne istnienie, własne wybory i moralność. Bóg jest tym, który się ukrywa przed człowiekiem, "odchodzi na miejsca pustynne", tam, gdzie go raczej nikt nie szuka. Gorliwi wyznawcy tego typu religijności wszędzie szukają Boga, bo a nuż się objawi. Niektórym ta pogoń za Bogiem zabiera całe życie. Niektórzy są tak tym biegiem zmęczeni, że kiedy nawet z Bogiem się spotkają ani radości z tego nie mają, ani ulgi. Tacy chorzy na wiarę są, tak jak niektórzy są chorzy na miłość.
JN
~Jan Nowak
5 sierpnia 2021, 08:32
Nie da się oddzielić Jezusa od tego co On daje. Wraz z przyjęciem Jego biega się również do Kościoła prosząc o wsparcie, pomoc, błogosławieństwo dla swoich działań i interesów. Kto powiedział że nie ma w tym wiary, zaufania Jezusowi, pragnienia aby On był blisko ? To nie są takie proste sprawy jak się z perspektywy Anglii wydaje.
PR
~Ppp Rrr
5 sierpnia 2021, 07:34
Dziecko i młody robi, co mu każą, dla świętego spokoju. Potem się przyzwyczaja i nie zawsze myśli, czy to ma jakiekolwiek uzasadnienie - robi z przyzwyczajenia. Pozdrawiam.
TM
~Tomek Mazurek
4 sierpnia 2021, 16:10
Kolejny świetny tekst Księdza Prałata. Zazdroszczę Anglii tak wspaniałego duszpasterza.
K-
~Katolik -
4 sierpnia 2021, 12:50
"A co jeśli odkryjemy, że nasze motywy wiary i życia w Kościele nie były dotąd szczere, a raczej interesowne?" - myślę, że dobre pytanie dla naszych biskupów, którzych "posługa" (cudzysłów, bo to co robią trudno w ogóle nazwać posługą) nie ma nic wspólnego z tym, co robili apostołowie. Ale czy ich w ogóle stać na przemyślenie własnych motywacji...
KS
Konrad Schneider
4 sierpnia 2021, 09:56
Dzieki za inspiracje! Chetnie czytam to, co Ksiadz przemysli...