Szokuje mnie fala hejtu wobec papieża
Kluczem do budowania jedności jest posłuszeństwo. Nigdy nie widziałem, by nieposłuszeństwo Kościołowi czy papieżowi przyniosło dobre owoce.
Wydany nieco ponad tydzień temu papieski dokument „Traditionis custodes” (pol. „Opiekunowie tradycji”) wciąż budzi wiele emocji. Ojciec Święty tym dokumentem wyznacza nowe reguły celebrowania tzw. mszy trydenckiej, dosyć poważnie ograniczając możliwości jej sprawowania.
Decyzję papieża uważam za ze wszech miar słuszną, choć przynajmniej 4 lata spóźnioną. Sami, w realiach naszej niewielkiej parafii, doświadczyliśmy skutków tej pełzającej od kilku lat schizmy – niektórzy z naszej wspólnoty odeszli, uważając, że jedyną „prawdziwą” mszą św. jest właśnie ta sprawowana w dawnym rycie i po łacinie.
Oczywiste jest, że w całym tym oburzeniu kościelnych tradycjonalistów wcale nie o liturgię chodzi, lecz o klerykalną, a więc patologiczną wizję Kościoła, teologii katolickiej, kapłaństwa, papiestwa i duszpasterstwa. Bulwersujące zachowanie wielu zwolenników trydenckiej liturgii tylko to potwierdza. A już same zapowiedzi aktów nieposłuszeństwa Kościołowi i brutalne (a także wulgarne) ataki na Ojca Świętego Franciszka wyraźnie pokazują, że o dobro Kościoła najmniej w tym wszystkim chodzi.
Słyszeliśmy ostatnio w czytaniu: „Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch (…)” (Ef 4, 3-4). Z wielkim smutkiem i zaniepokojeniem obserwuję, jak wiele naszych sióstr i braci godzi dzisiaj w jedność Ciała Chrystusowego, czyli Kościoła. Szokuje mnie płynąca ze strony tradycjonalistycznych środowisk fala hejtu wobec Ojca Świętego. Tymczasem św. Paweł przypomina: „Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, do jakiego zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości” (Ef 4, 1-2).
Kluczem do budowania jedności jest posłuszeństwo. Nigdy nie widziałem, by nieposłuszeństwo Kościołowi czy papieżowi przyniosło dobre owoce. Tak, wierzę w moc posłuszeństwa Kościołowi i często powtarzam powiedzenie naszych babć: „Milsze Bogu posłuszeństwo, niźli nabożeństwo”. Oto kilka przykładów.
Kiedy ks. Antonio Rosmini – późniejszy błogosławiony – wracał zbity jak pies z Rzymu, gdzie był przesłuchiwany przez Inkwizycję, jego współbracia mówili: „Wyglądał jak kapitan pobitej floty”. Ale ten człowiek nie powiedział ani jednego cierpkiego słowa skargi na temat Kościoła. Inny włoski kapłan – sługa Boży ks. Dolindo Ruotolo – mówił: „Pokochałem Kościół, który zranił głęboko moje kapłaństwo” i był Kościołowi do końca posłuszny.
O. Yves Congar przez lata był na cenzurowanym. „Nieprawdopodobny reżim policyjny, autokratyczny, totalitarny, kretyński” – pisał o Kurii Rzymskiej, której zdecydował się być mimo wszystko posłuszny. Przykład dominikanina pokazuje, że posłuszeństwo nie polega wcale na bezmyślnym przytakiwaniu przełożonym, ale głębokim poczuciu, że choć nie mają racji, Bóg jest w stanie wyciągnąć z danej sytuacji konkretne dobro. W tych ludziach naprawdę żył Chrystus. Nie szukali rewanżu, zemsty, nie udowadniali za wszelką cenę swych racji. „Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest”(Ef 4, 5).
Dzisiaj ustami św. Pawła, Bóg przypomina nam, że troska o jedność jest priorytetowa. A nie ma autentycznej troski o jedność, bez posłuszeństwa Kościołowi. To prawda, że Kościół wciąż wymaga odbudowywania. Nie możemy jednak zapominać, że jest naszą matką. Co to znaczy? Genialnie tłumaczy to abp Grzegorz Ryś. „Jeśli ktoś odbudowuje Kościół, musi wystrzegać się jakiejkolwiek arogancji, poczucia, że przede mną nikt nic nie zrobił. Jeśli będziesz chciał pomóc starej matce, która wielu rzeczy nie może zrobić, bo jest już słaba, to będziesz się pytał, co jest dla niej w życiu ważne. I będziesz się pilnował, żeby nie zabrać niczego, co dla matki jest ważne, żeby jej nie okraść…”. Mamy pamiętać, że odbudowywać Kościół to znaczy troszczyć się o matkę. Kościół jest moją matką. A Twoją?
Skomentuj artykuł