Dlaczego Kościół nie potępił tego skandalu?
Sam Kościół, bardzo wrażliwy na cierpienia świata nie wystąpił jeszcze z publicznym i zbiorowym potępieniem tego skandalu, stawiającym go przed oczami wszystkich.
Również w to Boże Narodzenie nieśliśmy przed oblicze Dzieciątka rok, który się kończy, by prosić Je o łaskę nowego początku. Nie był to rok łatwy. Wiele problemów zostało wyodrębnionych, problemów, które Papież Franciszek sygnalizował niestrudzenie, ale które mimo powierzchownej zgody nie były brane w poważny sposób pod uwagę. Globalizacja, która wydawała się być dziełem rynków, finansów i internetu, zamieniła się w szereg katastrof naturalnych na skalę światową, będących efektem niezrównoważonego wyzyskiwania zasobów ziemi, które spowodowały wzrost liczby migrantów, na całej planecie, uciekających z zagrożonych terytoriów, by przeżyć.
Wojny, które miały być szybkie i pragmatyczne, są jak zwykle bardzo długie i chaotyczne, a pozostaje po nich smutne dziedzictwo bólu i śmierci. W następstwie tego kraje bogatsze przeżywają inwazję kobiet i mężczyzn obdartych i zrozpaczonych, dla których pragnienie i głód, zimno i choroby są doświadczeniami codziennymi, przypominanymi światu, który chciał wierzyć, że je pokonał. Światowa równowaga została zburzona i nie wiadomo, jak ją odbudować. Papież Franciszek ostrzegał, że głównymi problemami będą nieograniczone wykorzystywanie środowiska naturalnego, a przede wszystkim zjawisko migracji, którego nikt już nie ma odwagi nazywać kryzysem i które gwałtownie obudziło społeczeństwo, które sądziło, że może kontrolować wszystko dzięki finansom i internetowi, stawiając je w obliczu brzydkiej niespodzianki, jaką stanowi wzrost nowego typu nietolerancji, wyrażanej przez partie i polityków.
Świat, w którym ponownie otwiera oczy Dzieciątko Jezus różni się zatem bardzo od tego, co widzieliśmy i na co mieliśmy nadzieję rok temu, a jest to zmiana w dużej części mało jeszcze rozumiana. Lecz w nieszczęściach i w cierpieniu ofiar wojen i migracji trzeba zwrócić uwagę na fakt, że kobiety są ofiarami dwa razy nie tylko dlatego, że oprócz cierpień znoszonych również przez mężczyzn muszą także mierzyć się z trudami ciąż, karmienia piersią i małych dzieci, które muszą chronić i żywić. Przede wszystkim dlatego, że są ofiarami przemocy seksualnej, i to w każdym kontekście, w każdej sytuacji, nie tylko w miejscach, gdzie panuje tzw. Państwo Islamskie: gwałty ze strony zwycięzców bitwy, organizatorów ucieczek do Europy lub Stanów Zjednoczonych, straży granicznej czy w obozach dla uchodźców, a nawet ze strony towarzyszy podróży. Trzeba to mówić głośno: migrantki w ciąży, których przybywa coraz więcej, rodzą dzieci gwałcicieli, i ta obraza dołącza się do wszystkich innych przeszkód.
I dla niestety bardzo wielu z nich przybycie do Europy nie oznacza końca tej tortury: wystarczy popatrzeć na ulice naszych miast, pełne emigrantek, coraz młodszych, zmuszanych do prostytucji.
O całym tym bólu jednak się nie mówi, nie potępia się tego: najwyżej proponuje się rozwiązanie problemu przez dostarczanie środków antykoncepcyjnych. W świecie, w którym żyjemy, który powołuje się na rozum i na naukę, istnieje bowiem magiczny kult środków antykoncepcyjnych, które miałyby moc rozwiązywania wszystkich problemów: od emancypacji kobiet po rozwój ekonomiczny krajów Trzeciego Świata. I, wśród nich, gwałtów.
Na szczęście jest wiele kobiet - przede wszystkim zakonnic - które przychodzą z pomocą tym nieszczęsnym osobom, upokarzanym i cierpiącym, lecz brakuje jeszcze publicznego potępienia, podzielanej świadomości, która pobudziłaby do działania, by położyć kres temu skandalowi. Zbyt wiele osób zachowuje się tak, jakby ten typ przemocy, był nieuchronną ceną, którą trzeba zapłacić. I tak, nawet jeśli w mediach mówi się dużo o migrantach, o tej kalwarii się milczy. I milczą również zachodnie kobiety, gotowe narzekać na "szklany sufit", który nie pozwala im sięgnąć po władzę. Lub też dyskutują namiętnie, czy trzeba, czy też nie zabronić burkini lub chusty muzułmankom, usiłując zrozumieć, które z rozwiązań jest bardziej "feministyczne" i ratuje ich tożsamość.
Sam Kościół, bardzo wrażliwy na cierpienia świata nie wystąpił jeszcze z publicznym i zbiorowym potępieniem tego skandalu, stawiającym go przed oczami wszystkich. A byłby to pierwszy krok do zahamowania go: bezkarność i milczenie pozwalają mu jedynie dalej trwać.
Lucetta Scaraffia - włoska publicystka, dziennikarka i teolożka. Publikuje na łamach Avvenire, Il Foglio, Corriere della Sera i L'Osservatore Romano
Skomentuj artykuł