Dlaczego księża nie głoszą Dobrej Nowiny?
Można odnieść wrażenie, że sprawa została załatwiona, a problem rozwiązany. Jednak, czy na pewno mamy temat z głowy i możemy się zająć przygotowaniami do kolejnych wielkich wydarzeń, które nas czekają? Moim zdaniem, nie. Istota problemu leży głębiej.
Jeszcze nie przebrzmiały echa uroczystych obchodów 1050. rocznicy chrztu Mieszka I, który Prezydent RP nazwał najważniejszym wydarzeniem w całych dziejach państwa i narodu polskiego, gdy Kościół katolicki w Polsce stanął wobec konieczności przepraszania i odcinania się od wydarzeń oraz słów, które padły w jednej z jego świątyń, wypowiedziane przez jednego z polskich duchownych. To smutne i niepokojące.
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski wyraził zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystywania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej.
Dodał, że każdy może wyrażać swoje osobiste poglądy, lecz w swoim własnym imieniu i na własną odpowiedzialność. "W kościele zaś jest miejsce dla przepowiadania Ewangelii zachęcającej do miłości każdego człowieka" - stwierdził stanowczo w komunikacie. Przeprosiła też kuria, zaznaczając, że tamtejszy lokalny Kościół jest apartyjny i obca jest mu ideologia, która głoszona była podczas jednej z Mszy św. w ważnej dla lokalnej społeczności świątyni. A sam duchowny otrzymał od swych przełożonych "całkowity zakaz jakichkolwiek wystąpień publicznych oraz organizowania wszelkiego rodzaju zjazdów, spotkań i pielgrzymek, a także wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych". Zgromadzenie, którego jest on członkiem, podkreśliło, że nie popierało i nie popiera skrajnych ruchów, którym ich współbrat jawnie wparcia udzielał już wielokrotnie.
Można odnieść wrażenie, że sprawa została załatwiona, a problem rozwiązany. Jednak, czy na pewno mamy temat z głowy i możemy się zająć przygotowaniami do kolejnych wielkich wydarzeń, które nas czekają? Moim zdaniem, nie.
Rzecz nie w odcięciu się od jednostkowego przypadku i uciszeniu pojedynczego duchownego. Istota problemu leży głębiej i dotyczy zagadnień o kluczowym znaczeniu dla funkcjonowania Kościoła i wypełniania jego ewangelizacyjnej misji.
Papież Pius XI, w encyklice "Mit brennender Sorge" (Z palącą troską), noszącej datę 14 marca 1937 roku, zwrócił się do biskupów - adresatów dokumentu "Czuwajcie, Czcigodni Bracia, by przede wszystkim wiara w Boga, pierwsza i nieodzowna podstawa wszelkiej religii, była zachowana czysta i nieskalana". Wyjaśnił, że w Boga wierzy nie ten, kto "w mowie używa słowa Bóg, lecz kto z tym wzniosłym słowem łączy prawdziwe i godne pojęcie Boga". Wymienił następnie szereg błędnych poglądów, powołujących się na Boga, jasno stwierdzając, że nie są one zgodne z wiarą chrześcijańską. Całą listę podsumował wskazaniem: "Biskupi Kościoła Chrystusowego ustanowieni w ‘prawach odnoszących się do Boga’ muszą czuwać, by nie zakorzeniły się wśród wiernych takie zgubne błędy, za którymi idą jeszcze zgubniejsze praktyki".
Biskupi i inni przełożeni w Kościele katolickim są odpowiedzialni za to, aby Dobra Nowina o zbawieniu głoszona była bez zniekształceń, błędnych interpretacji i nadużyć. Elementem tej odpowiedzialności jest m. in. troska, aby święcenia otrzymywali jedynie ci kandydaci, których wiara nie budzi wątpliwości pod względem zgodności z nauczaniem Kościoła. Nie tylko w sferze deklaracji, ale również codziennej praktyki. Nałożenie rąk na kogoś, kto w okresie formacji daje dowody niezrozumienia nauczania Kościoła i zamiar traktowania go w sposób instrumentalny, np. dla wparcia jakichś ideologii, obciąża nie tylko sumienie konkretnego biskupa, ale również tych, którzy lekceważąc niepokojące sygnały, do święceń go dopuścili. Trawestując medyczną zasadę "Lepiej zapobiegać niż leczyć" można powiedzieć: "Lepiej nie udzielić święceń, niż potem siejącemu zamęt księdzu wydawać zakazy publicznej aktywności albo suspendować".
Papież Franciszek zwracając się do meksykańskich biskupów w lutym br. tak mówił o Kościele: "Pamiętajcie, że Oblubienica dobrze wie, iż spotka umiłowanego Pasterza (por. Pnp 1,7) tylko tam, gdzie pastwiska są trawiaste, a strumyki krystaliczne. Oblubienica nie ufa towarzyszom Oblubieńca, którzy ‘czasami wskutek niedbalstwa lub nieumiejętności’ prowadzą trzodę na miejsce jałowe i pełne skał. Biada nam, pasterzom, towarzyszom Najwyższego Pasterza, gdybyśmy pozwolili błądzić Jego Oblubienicy, gdyż w tworzonym przez nas namiocie nie znajduje Oblubieńca". Myślę, że nikt, kto poważnie traktuje swoją misję i funkcję w Kościele tego papieskiego "biada" nie może zignorować.
Skomentuj artykuł