Dlaczego Matka Teresa nie budowała szpitali?

(fot. Zvonimir Atletic / Shutterstock.com)
Jacek Siepsiak SJ / DEON.pl

Kanonizacja Matki Teresy z Kalkuty otworzyła puszkę Pandory. Tak naprawdę to tylko ją "odświeżyła", tzn. wyciągnięto stare sprawy. Ale nie zawsze przestarzałe.

Po co nam więc takie uroczyste ogłaszanie świętym kogoś, o kim wiadomo, że i tak jest w niebie? Gdyby to było oficjalne zamknięcie dyskusji na temat znaczenia tej osoby, to rozumiem. Lecz wydaje się, że to była okazja do podniesienia fali polemiki. Kanonizacja to czas wyciszania polemik czy ich "odświeżania"?

Jak wspomniałem, padły stare argumenty, nawet taki "prehistoryczny", że pomaganie biednym to tak naprawdę rozładowywanie napięcia społecznego, które raczej powinno być podsycane, by mogło wybuchnąć niezadowolenie klas uciskanych i rozbłysnąć rewolucją proletariacką. Nawiasem mówiąc, to koronny argument, że papież Franciszek nie jest żadnym lewakiem. On nawołuje do konkretnego miłosierdzia sprzecznego z walką klas.

Padły takie różne "odświeżane kotlety". Ale podniesiono też zarzuty wobec świętej z Kalkuty, które i obecnie dają do myślenia. Dlaczego np. nie budowała szpitali. Była sławna. Dostawała pieniądze z całego świata. Mogła za nie rozbudować, udoskonalić swoje instytucje, mogła podwyższyć poziom opieki medycznej. A nie robiła tego. Dlaczego?

Niektórzy twierdzą, że robiła tak (czy: nie robiła), bo gloryfikowała cierpienie. Miałoby być dla niej czymś tak pozytywnym, tak potrzebnym, że nie należało nieść ulgi w cierpieniu.

Ona rzeczywiście towarzyszyła ludziom cierpiącym. Jednakże cierpienie ją zasmucało. Było trudne do zniesienia. Wiele napisano o jej tzw. nocy duchowej. Jezuiccy specjaliści od duchowości nie potrafili jednak jej duchowego cierpienia zdiagnozować jako "nocy duchowej", czyli okresu oczyszczenia duszy przed zjednoczeniem z Bogiem. Doszli do wniosku, że to nie była "noc duchowa", lecz bardzo bliskie towarzyszenie Jezusowi cierpiącemu. Było to połączone ze smutkiem, z trudnościami. Taka relacja nie dawała jej poczucia zadowolenia.

Emocjonalnie cierpienia nie przeżywała jako czegoś pozytywnego. Ono bolało. A ból potrafi nam wiele zabrać!

Dlaczego więc Matka Teresa nie budowała szpitali?

Kiedyś w Australii pracowałem przez jakiś czas, jako wolontariusz, w zakładzie dla mężczyzn przyniesionych z ulicy (często alkoholików). Mieli tam naprawdę niezłe warunki życia. Okazało się, że ośrodek ten założyły misjonarki miłości. Ale gdy warunki się tam poprawiły (instytucja okrzepła), to przekazały go jezuitom, a same odeszły.

Prowadzenie zakładów o wyższym standardzie to nie jest powołanie sióstr od Matki Teresy. Gdyby rozwijały sieć szpitali, toby odeszły od swojego charyzmatu.

To nie znaczy, że szpitale są złe albo że praca w nich nie wymaga poświęcenia. Po prostu mogą je prowadzić inni (pewnie lepiej wykształceni i przygotowani).

Zakonnice, zakonnicy są jak prorocy (a przynajmniej powinni być). Sens ich "dziwnego" sposobu życia leży w budzeniu sumień. Jeżeli coś mają robić, to coś, czego inni nie robią, bo nie zauważyli, że to ważne. A jak już zauważą i zaczną to robić, to zakonnicy mogą to zostawić (niech to ulepszają).

Matka Teresa była (już jako siostra zakonna) nauczycielką w prestiżowej szkole w Kalkucie. Była dobrą i lubianą nauczycielką. Lecz zostawiła szkołę i zakon, który ją prowadził, i zaczęła zbierać umierających na ulicy w tym samym mieście. Bo to był gest prorocki, gest, który wołał do świata. I "dokrzyczał się"! Świat usłyszał.

I tu dochodzimy do jeszcze jednego zarzutu: Ona "gwiazdorzyła". To krytyka nie tylko ze strony zazdrosnych o sławę, lecz też od tych, którzy uważają, że zakonnica powinna być skromna i cicha.

Rzeczywiście Matka z Kalkuty stała się sławna. Ale taka jest droga proroków.

Można być znanym z tego, że jest się znanym. Można promować siebie, swój wizerunek. Ale można być wyrazistym, zauważalnym; można wzbudzać zainteresowanie, można szokować po to, by zwrócić uwagę na problem, by się "przebić" z wołaniem, ze słowem, które ma obudzić w ludziach sumienia, poruszyć serca, skłonić do miłosierdzia.

O prorokach biblijnych mówi się, że działali na zasadzie "gest-słowo". Tzn. zanim głosili słowo, wykonywali gest, który miał wzbudzić zainteresowanie, dać do myślenia. Bywało to bieganie z jarzmem na karku, noszenie zbutwiałego pasa i inne "maskarady", ale też bardziej angażujące "prowokacje" jak np. ożenienie się z prostytutką. Po takich gestach (szokujących) wszyscy czekali na wyjaśnienie i wtedy padały słowa.

Wybory Matki Teresy mogą szokować. Mają szokować! Tym mocniej szokują, bo angażują całe życie. Takie jest powołanie zakonne. Całe życie staje się gestem prorockim.

Od wszystkich wymagamy rozwagi i innych cnót. Od świętych wymagamy heroiczności.

Św. Teresa zastanawiała się, patrząc na najbardziej opuszczonych, gdzie lepiej umierać: na chodniku pośród obojętnych nóg przechodniów, czy na choćby prymitywnym łóżku, gdzie ktoś potrzyma za rękę i się uśmiechnie?

Chcemy dużo dawać (szpitale, najlepsze terapie, wyszukane leki...). I dobrze! Postęp w medycynie jest kosztowny, ale ludzkość nie żałuje na niego pieniędzy. Jednak czy wydając dużo, nie zapominamy o tym mało, bez którego to wszystko jest takie nieludzkie? Heroizm i "dziwne" wybory Matki Teresy (oraz jej sióstr) mają nam o czymś przypominać.

Czy polemika temu zaszkodzi? Nie sądzę. Bylebyśmy tylko "dali" sobie do myślenia.

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego Matka Teresa nie budowała szpitali?
Komentarze (2)
11 września 2016, 20:01
Osobok atakujacym Matkę Teresę mozna odpowiedziec krótko - potrafisz ? zrób więcej, lepiej, inaczej. Najłatwiej atakować kogoś komu się chciało cokolwiek zrobić w kierunku pomocy chorym, opuszczonym, bezbronnym. Chwała Bogu za Matkę Teresę
15 września 2016, 09:47
I wiele organizacji robi to lepiej.