Dlaczego nie chcemy przyjąć uchodźców?
Według najnowszych, styczniowych badań CBOS, większość, (53 proc.) Polaków, jest przeciwna przyjmowaniu przez nasz kraj uchodźców. Zwłaszcza tych z Bliskiego Wschodu i Afryki. Jeśli już jesteśmy skłonni wpuścić obcokrajowców, to Ukraińców z terenów objętych konfliktem. Z danych CBOS wynika, że miesiąc temu odsetek niechętnie nastawionych do przyjmowania uchodźców był taki sam.
Jeszcze gorzej wygląda to w sondażu przeprowadzonym na zlecenie "Super Expressu". Na pytanie "Czy Twoim zdaniem powinniśmy przyjmować uchodźców do Polski?" aż 67,5 procent pytanych odpowiedziało "Nie".
Mając przed oczyma takie informacje łatwo przejść do uogólniających ocen i oskarżyć polskie społeczeństwo o cały szereg negatywnych cech, z ksenofobią, rasizmem i egoizmem na czele. Łatwo o takie pytania, jakie ktoś zamieścił na Facebooku: "Jak to się ma do słów papieża Franciszka - ‘niech każda parafia, każdy klasztor, każde sanktuarium przyjmą uchodźców’ w podobno katolickim narodzie i to w ‘Roku Miłosierdzia’? Polonia semper fidelis, ale czemu wierna?".
Sytuacji nie poprawiają takie incydenty, jak np. ten z łódzkim strażakiem, wyzywającym i poniżającym studenta z Palestyny, nagłośniony ostatnio przez media. Skoro przedstawiciel instytucji cieszącej się niezwykle wysokim zaufaniem i poważaniem w polskim społeczeństwie tak się zachowuje, nietrudno o wniosek, że to postawa powszechna i ogólnie akceptowana.
Moim zdaniem, zamiast mnożyć negatywne osądy, trzeba raczej zapytać o przyczyny opisanych w sondażach postaw. Bardzo pomocne okazują się w tym szczegółowe informacje podane przez CBOS. Z badań wynika jednoznacznie, że postawa wobec problemu uchodźców w dużym stopniu zależy m. in. od wieku respondentów. Ich przyjmowaniu częściej sprzeciwiają się ludzie młodsi (do 44 roku życia).
Z sondażu wynika też, że niechęć do choćby czasowego ich przyjęcia spada wraz ze wzrostem miesięcznych dochodów netto na osobę w gospodarstwie domowym. A ujmując rzecz pozytywnie można stwierdzić, że akceptacja przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki rośnie wraz z wiekiem i oceną własnej sytuacji materialnej. Część sprzeciwów wynika więc z realnego poczucia zagrożenia ze strony przybyszów w sferze elementarnych kwestii bytowych. Warto mieć tego świadomość przy ferowaniu ogólnospołecznych i czy ogólnonarodowych wyroków.
W czerwcu ubiegłego roku ks. Marian Subocz, dyrektor Caritas Polska, stwierdził: "Kościół od zawsze starał się dbać o poszanowanie praw migrantów, ponieważ patrzy na nich przez pryzmat Chrystusa i wiary. Jako chrześcijanie uznajemy daną przez Boga godność każdej osobie ludzkiej. Jezus w przypowieści o Dobrym Samarytaninie (Łk 10,25) uczy nas, że bliźnim jest ta osoba, która nas potrzebuje. Widzenie imigranta przez pryzmat wiary znajduje swój początek w wyraźnym nauczaniu Chrystusa: ‘Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie’ (Mt 25,35)".
Zasady są więc jasne. O gotowość do przyjęcia uchodźców apelowali w ostatnich miesiącach również polscy biskupi. Jednak problemy zaczynają się przy spotkaniu ogólnych i odgórnych deklaracji z szarą rzeczywistością. To tu pojawia się lęk o własne bezpieczeństwo (bardzo wielowymiarowy), pojawia się niezrozumienie, brak przygotowania, wiedzy, jak może i powinno wyglądać ewentualne życie w jednej miejscowości z przybyszami pochodzącymi z innego kręgu kulturowego i wyznającymi inną religię.
Myślę, że w tym kontekście warto rozważyć działania informacyjne i formacyjne skierowane do księży. To na nich spoglądają wyczekująco parafianie, którzy słyszą papieski apel o przyjmowanie uchodźców przez każdą parafię. Od nich spodziewają się wsparcia nie tylko w pokonywaniu rodzących się i podsycanych m. in. przez media lęków, ale również w pozytywnej odpowiedzi na wezwanie Franciszka. Oczekują realnego współudziału w rozstrzyganiu "Przyjąć, nie przyjąć?". Nic w tym dziwnego. Ufają swoim pasterzom.
Skomentuj artykuł