Dlaczego nie warto modlić się za Ukrainę?
"Lepiej zróbcie dla nich coś pożytecznego, zamiast modlenia" - tak zareagowała jedna z moich "znajomych" na Facebooku na zaproszenie na Mszę św. o pokój na Ukrainie. Nabrałem wątpliwości czy modlitwa za Ukrainę ma sens.
Możemy zlekceważyć fakt, że modlitwą Ukrainie towarzyszy papież Franciszek, że polski episkopat in gremio śle narodowi ukraińskiemu wyrazy "braterskiej bliskości i jedności", a poszczególni biskupi apelują o modlitwę i jej przewodniczą (patrz prośba m.in. abp. Kupnego o włączenie do niedzielnej modlitwy powszechnej intencji o pokój na Ukrainie czy w tym samym duchu celebrowane Msze św. przez bp. Guzdka w katedrze polowej czy bp. Muskusa w bazylice Mariackiej w Krakowie).
Możemy zlekceważyć apel do "wszystkich wierzących w Chrystusa" o modlitwę w intencji pokoju w ojczyźnie naszych wschodnich sąsiadów, który wystosowała Konferencja Episkopatu Ukrainy obrządku łacińskiego. Tamtejsi biskupi niedzielę (26 stycznia) ustanowili dniem modlitwy, a poniedziałek - postu.
Możemy zlekceważyć fakt, że modlitwa o "jedność, porozumienie, pokój i godną przyszłość narodu ukraińskiego" ma charakter ekumeniczny i międzyreligijny. Takie wezwanie popłynęło od Wszechukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych. Na głównej scenie Majdanu prowadzone są modlitwy z udziałem przedstawicieli wszystkich tamtejszych wyznań; rozbito tam też specjalny "namiot modlitwy", który stał się polową kaplicą.
Możemy zlekceważyć prośby polskich kapłanów, którzy pracują na Ukrainie i w imieniu swoim i powierzonych im wiernych dziękują za wsparcie modlitewne przekonując, że "modlitw jest koniecznie potrzebna!".
Możemy zlekceważyć prośby młodych Ukraińców - chociażby dziewczyny, która poprosiła Piotrka Żyłkę o publikację apelu o modlitwę na profilu faceBóg.
Możemy zlekceważyć apel Jurija Andruchowycza, ukraińskiego poety i prozaika, który na pytanie dziennikarzy, co Polska może zrobić dla Ukrainy powiedział: "Współczujcie nam. Myślcie o nas".
Można to wszystko zlekceważyć, bo czymże jest modlitwa w polskich kościołach czy zaciszach naszych domów wobec tego, co dzieje się w Kijowie? Moje wątpliwości rozwiała Janina Ochojska, która na pomocy humanitarnej zna się jak mało kto. "Modlitwa jest częścią pomocy. Modląc się za tych, którzy potrzebują naszej pomocy, myślimy także o ich sytuacji, staramy się zagłębić w to, co oni przeżywają" (słowa te padły w kontekście pomocy ofiarom tajfunu na Filipinach, ale wydają się mieć charakter uniwersalny).
Możemy zlekceważyć wszystkie prośby o modlitwę, bo sprawa ukraińska nie jest czarno-biała, nie ma jasnego podziału na złą władzę i dobrą opozycję, bo wśród tych ostatnich są chociażby "nacjonaliści spod znaku Bandery i Swobody". Ale czy modlitwa o pokój i miłosierdzie jest opowiadaniem się po którejś ze stron? Czyż z krzyża nie popłynęła modlitwa: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" a w naszych pacierzach nie mówimy "odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"?
Możemy zlekceważyć te wszystkie prośby o modlitwę. Ale - pytając za klasykiem - czy wolno i w imię czego wolno?
Skomentuj artykuł