Dlaczego przestaliśmy być ostrożni?
Czwarta fala pandemii koronawirusa jest faktem. Ministerstwo Zdrowia codziennie podaje kolejne rekordowe dane o zachorowaniach, swoje podwoje ponownie otwierają specjalne szpitale covidowe. Medycy raz po raz mówią o tym, by wprowadzić ograniczenia, które miałyby zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, ale rząd przyjął tym razem inną strategię i na razie monitoruje sytuację pandemiczną.
Być może ostrożność ta wynika z tego, że rządzący śledzą nastroje opinii publicznej, a sondaże wskazują, że nie chcemy żadnych obostrzeń. Nie można wykluczać, że to właściwy sposób działania, ale...
Nikt dziś nie przypomina właściwie o konieczności częstego mycia rąk, rzadko mówi się o dezynfekcji. Maseczki, które teoretycznie powinniśmy nosić w miejscach publicznych, kościołach, teatrach, kinach czy sklepach, zazwyczaj mamy w kieszeniach, nie na twarzach. Pojemniki z płynem do dezynfekcji stoją na każdym kroku, ale jakoś niespecjalnie z nich korzystamy. Zapisane jakiś czas temu w rozporządzeniach limity osób, które mogą przebywać jednocześnie w zamkniętym pomieszczeniu teoretycznie obowiązują, ale nikt już się nimi nie przejmuje.
Pytanie, co osłabiło naszą czujność. Czy niezdecydowanie rządzących, którzy najpierw nie widzieli konieczności noszenia maseczek, potem nakazali je nosić obligatoryjnie, później przepisy złagodzili, jeszcze raz zaostrzyli i ponownie złagodzili? Na pewno wprowadziło to w społeczeństwie dezorientację.
Mniej czujni staliśmy się także przez to, że duża część z nas jest zaszczepiona. Wielu osobom wydaje się, że choroba ich ominie. Ci niezaszczepieni, którzy dotychczas nie chorowali, wychodzą zaś z założenia, że teraz podanie ręki do ukłucia nie ma najmniejszego sensu. I nie przemawiają do nich argumenty, że oddziały szpitalne pełne są właśnie niezaszczepionych. Zresztą coraz mniej jest apeli o to, by się szczepić, a punkty szczepień świecą pustkami.
Co jakiś czas resort zdrowia przypomina nam co prawda o zasadzie: dystans, dezynfekcja, maseczka, ale... Jeśli każdego dnia Polacy widzą w telewizji przedstawicieli rządu, posłów, senatorów, wysokich urzędników bez maseczek, którzy podpisują dokumenty, udzielają wywiadów, zwołują konferencje, składają kwiaty, uczestniczą w uroczystościach itd. i nie mają maseczek, to sami też ich nie założą.
Co z tego, że przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski apelował niedawno (nie pierwszy zresztą raz) o to, by w kościołach respektowane były zalecenia władz, skoro sami księża mają owe zalecenia w głębokim poważaniu. Na drzwiach do świątyń wiszą co prawda komunikaty, że wchodzić można tylko w maseczkach, ale w niewielu miejscach przypomina się o tym od ołtarza przed mszą. Sami księża też z obowiązku się zwolnili. Większość księży masek w kościołach nie nosi. Ani podczas spowiedzi, ani w czasie zbierania na tacę. O dezynfekcji rąk przed udzielaniem komunii też już zapomniano.
To wszystko idzie niżej. Jeśli ksiądz, nie nosi maseczki, to dlaczego mają ją nosić wierni? Jeżeli poseł nie zasłania twarzy, to dlaczego ma to robić burmistrz? Dlaczego mam zasłaniać ja? Te pytania można mnożyć, tak jak wymówki, by maseczki nie założyć. Ale jeśli chcemy choć odrobinę ochronić siebie i innych, to wszyscy - z rzadkimi wyjątkami - powinniśmy twarze zasłonić. A przykład winien iść od premiera, ministrów, biskupów, księży.
Osobną sprawą jest też kwestia limitów w pomieszczeniach. Niby są i powinno się ich przestrzegać, ale z drugiej strony na wolnym powietrzu o limitach już dawno zapomniano. Kina, teatry i stadiony działają bez ograniczeń. Nie ma żadnych limitów osób, które mogą brać udział w różnych manifestacjach czy marszach. A przecież jeszcze niedawno mówiono o tym, że uczestnicy manifestacji niosą śmierć...
Zrobił się bałagan, nad którym zdaje się nikt nie panować - zwłaszcza, że są sprawy ważniejsze, ot chociażby ochrona granic. W czasie, gdy świętujemy odzyskanie przez Polskę niepodległości, gdy dużo mówimy o patriotyzmie, obrona granic wychodzi na plan pierwszy. To zrozumiałe. Ale czy troska o dobro wspólne, jakim niewątpliwie jest nasza Ojczyzna, wyklucza troskę o zdrowie swoje i współmieszkańców tego kraju? Na pewno nie, więc dbajmy o siebie i o innych - dając przynajmniej dobry przykład. Bo jeśli dziś nie przyjdzie refleksja, to całe lata będziemy w fazie pandemii. A tego raczej nikt nie chce.
Skomentuj artykuł