Do maszerujących: przepraszam, proszę, dziękuję!
Wy, którzy w ostatnią sobotę przemaszerowaliście przez Warszawę, i Wy, którzy w swoich domach solidaryzowaliście się z tym wydarzeniem, do Was się zwracam z tymi prostymi, a bardzo nam wszystkim potrzebnymi słowami.
Od dawna staram się zrozumieć Waszą wiarę i to, w jaki sposób ją manifestujecie, jej bronicie i o nią walczycie. Nadal tego nie ogarniam, za co przepraszam. Wciąż nie jestem w stanie przyjąć tego, że swoją wiarę tak silnie złączyliście z Polską i patriotyzmem, że wyżej cenicie prawdę od miłosierdzia i że za warunek brzegowy dialogu stawiacie kwestię smoleńską. Czytam regularnie Wasze wypowiedzi, byłem kilka razy w miesięcznicę katastrofy pod Pałacem, słucham argumentów - ale nadal nie rozumiem, choć bardzo bym chciał.
Słyszę z wielu stron, że ukuty kilkadziesiąt lat temu termin "katolicyzm otwarty", czy też "Kościół otwarty" razi Was i boli sugestią, że skoro jedni są otwarci, to inni muszą być zamknięci. Choć Juliusz Eska, autor tego terminu, miał dobre intuicje, dziś wydaje się, że faktycznie trzeba zaniechać zbytniego manifestowania tej otwartości w nazewnictwie. Jeśli rzeczywiście czuliście się urażeni, czy nawet poniżeni przez to, że nazywamy siebie katolikami otwartymi, sugerując tym samym Waszą zamkniętość, to przepraszam. I zapewniam, że nie taka była nasza intencja.
Sam wolę inny termin od kilku lat propagowany przez Zbigniewa Nosowskiego i środowisko "Więzi": katolicyzm dialogu, który opisuje jeden z najważniejszych rysów tej części polskiego Kościoła. Wy zaś jesteście dla mnie katolikami fundamentów wiary. Nie chodzi o dzielenie nas odrębnymi kategoriami, ale przecież tylko ślepy nie zauważyłby tego, że jesteśmy inni. Tę katolicką inność trzeba jakoś nazywać, choćby na potrzeby takich tekstów. Rozwinę to poniżej.
Ponieważ swoją wiarę przeżywamy odmiennie, proszę Was o szacunek dla mojego punktu widzenia. Wyobraźcie sobie duży i piękny dom, który symbolizuje nasz katolicki Kościół w Polsce. By stał stabilnie i bezpiecznie, by jego mury trzymały się mocno, by trwał i dawał schronienie, by po prostu był domem dla milionów ludzi, potrzebne są solidne fundamenty i stałe ich umacnianie. Tym zajmujecie się Wy - polscy katolicy fundamentów wiary.
Ale w XXI wieku okazuje się, że ten dom nie jest na polskiej ziemi domem jedynym. Są domy innych Kościołów, religii i wspólnot, domy niewierzących, poszukujących oraz tych, których wiarą stał się konsumpcjonizm. Te domy są mniejsze, ale jednak są. Poza tym nawet w naszym pięknym domu mamy coraz więcej takich, którzy z różnych przyczyn chcą go opuścić i przeprowadzić się pod inny dach. I pierwsi, i drudzy również objęci są troską naszego Nauczyciela. Zwłaszcza dla nich dom musi mieć szerokie okna, przez które możliwy będzie dialog z innymi domami oraz przez które widoczne będzie nasze chrześcijańskie świadectwo. I to takie świadectwo, które będzie zrozumiałe i przekonujące dla mieszkańców innych domów. Tym zajmujemy się my - katolicy dialogu.
Naturalnie to tylko obraz symboliczny, który sprawę uogólnia. Jestem świadom mankamentów tej metafory. Przecież zarówno katolicy fundamentów wiary na swój sposób prowadzą dialog ze światem, jak i katolicy dialogu po swojemu troszczą się o fundamenty swojej wiary. Jednak inaczej rozkładamy akcenty i inaczej pojmujemy naszą misję - mówiąc dzisiejszym językiem - mamy inne specjalizacje. I dobrze.
Proszę, postarajcie się zrozumieć, że potrzebujemy siebie nawzajem, że nasz wspólny Kościół potrzebuje i Was, i nas oraz że, służąc jednej dobrej sprawie, po prostu mamy inne zadania i przyjmujemy inne strategie. W dzisiejszym świecie konieczne są i solidne fundamenty i szerokie okna. Więc bardzo Was proszę o zrozumienie i szacunek dla katolików dialogu.
Doceniając waszą walkę o trwałość fundamentów wiary, dziękuję Wam za wysiłek, jaki w to wkładacie. Pomimo tego, że nie do końca Was rozumiem, szanuję i doceniam to, że swoimi działaniami przypominacie mi i światu o sprawach faktycznie ważnych. Dziękuję Wam za pielęgnowanie uczuć patriotycznych, za umiłowanie ojczyzny, za kultywowanie pamięci o męczennikach i bohaterach. Także za to, że słusznie troszczycie się o takie wartości jak prawda, wspólnota czy państwowość.
Dziękuję też za to, że macie tyle energii i zapału, by wytykać ewidentne błędy rządzącym, by budzić ich z drzemki zadufania w sobie, arogancji władzy i zbytniej pewności siebie. Z całą pewnością wyjdzie im to na zdrowie, a Polakom będzie pożytkiem. To jest Waszą bezsprzeczną zasługą, za co szczerze dziękuję.
Skomentuj artykuł