Dobro wspólne ‘ofiarą’ politykowania

Depositphotos.com (169236074)

Papież Franciszek zachęca nas, abyśmy w sierpniu modlili się za polityków. To intencja Papieskiej Światowej Sieci Modlitwy, dawniej tzw. Apostolstwa Modlitwy. Nie, nie będzie to felieton o duchowości albo popularna u jezuitów ‘egzorta’, czyli swoista mowa motywacyjna. Kotłują się w naszym życiu społecznym sprzeczne informacje o planach rządowych dotykających Kościoły, a to za sprawą lekcji religii w placówkach publicznych czy Funduszu Kościelnego, który coraz bardziej przypomina potwora z Loch Ness. Ponoć istnieje, ale nikt go jeszcze na dobre nie widział. W ferworze walki politycznej ginie coraz bardziej dobro wspólne.

Paweł VI przypomniał lata temu, że „polityka jest jedną z najwyższych form miłości, ponieważ szuka dobra wspólnego”. Kiedy dzisiaj słyszymy te słowa i patrzymy na to, co dzieje się w debacie publicznej, zwłaszcza tej dotyczącej lekcji religii w placówkach państwowych, to wydaje się, że żyjemy w jakichś światach równoległych. Wg narracji ministerialnej na lekcje religii uczęszcza mało dzieci. Wiele z nich rezygnuje z lekcji religii. Trzeba zatem ograniczyć ilość godzin katechezy do jednej tygodniowo, a jeśli jest mała grupa, to trzeba łączyć klasy, grupując młodych np. od klasy czwartej do ósmej w grupy przynajmniej trzydziestoosobowe.

Takie podejście wydaje się dziwne, bo jeśli na lekcje religii w 2022 r. uczęszczało w archidiecezji warszawskiej 59,8% uczniów (to najniższy wskaźnik w całej Polsce), a w archidiecezji przemyskiej 96,5% (to najwyższy wskaźnik), więc stosunkowo łatwo można określić, gdzie jest ‘dobro wspólne’. Uczniowie ‘zagłosowali’ własnymi nogami, choć presja (zarówno ze strony władz, nie wspominając o nacisku medialnym) na to, żeby ich zniechęcać do uczestnictwa w katechezie była ogromna. Czy zatem można powiedzieć, że polityka w tym względzie jest ‘szukaniem dobra wspólnego’? Fakty temu przeczą. Papież Franciszek mówił więc, że to nie jest prawdziwa polityka, ale politykowanie. Ono nie przypomina ‘służby publicznej’, którą polityka powinna się stawać.

Nie mniej frustrujące i wywołujące jak najgorsze skojarzenia jest to, co się dzieje wokół Funduszu Kościelnego. Cisza, jaka zaległa wokół tego tematu rodzi z kolei przypuszczenia, że jest jakaś ‘walka buldogów pod dywanem’. To także nie przypomina jednak prowadzenia polityki, która jest szukaniem ‘większego i wspólnego dobra’.

DEON.PL POLECA

Chyba nie dość przypominania podstawowych faktów w tym względzie. Fundusz Kościelny to nie jest finansowanie przez Państwo działalności duszpasterskiej Kościołów i Związków Wyznaniowych. Często takie myślenie jest nam suflowane, ale to nie jest prawda. Państwo nie finansuje działalności misyjnej żadnego Kościoła, także Kościoła Katolickiego, który jest największy. Wierni utrzymują swoje kościoły głównie ze składek i darowizn, czasami wspomaganych działalnością gospodarczą w ramach obowiązujących rozwiązań prawnych.

Fundusz Kościelny powstał w wyniku ‘umowy’ Państwa (wtedy komunistycznego – 1950 r.) z Kościołami, że zabierze im grunty rolne oraz przejmie niektóre nieruchomości: budynki szkół, szpitali, aptek, ochronek dla dzieci, itp. Z tego wszystkiego powstanie właśnie ów Fundusz, z którego dochody będą przeznaczone na prowadzenie działalności kościelnych instytucji. Państwo nie wywiązało się z tej ‘umowy’. Była to zakamuflowana konfiskata tych nieruchomości. Warto tu odwołać się do wywiadu z ks. prof. Dariuszem Walencikiem, który jest ekspertem w tych sprawach.

Przez lata komunizmu tzw. Fundusz Kościelny był narzędziem walki Państwa z Kościołami, a nie poszukiwaniem dobra wspólnego poprzez wspieranie instytucji edukacyjnych, społecznych, czy opiekuńczo-wychowawczych. Fundusz Kościelny po 1989 r. finansuje częściowo składki ubezpieczenia społecznego niektórym duchownym, zakonnikom czy siostrom zakonnym, lecz tym, którzy nie są zatrudnieni i ubezpieczeni w inny sposób. Na to przeznacza 95% subwencji, jaką dostaje od państwa. Jeszcze raz warto to podkreślić, że to nie jest finansowanie działalności duszpasterskiej.

Kiedy więc słyszymy w debacie publicznej o polityce państwa w odniesieniu do społeczeństwa, trzeba zadać sobie pytanie o to, gdzie jest ‘większe dobro wspólne’. Decyzje, jakie powinni podejmować ‘prawdziwi politycy’ mają mieć na oku to, co służy dobru większości, a nie ich politycznemu zapleczu. Dotyczy to wszystkich aspektów życia, lekcji religii czy działalności Kościołów nie wykluczając. Zbyt często, jednak, dobro wspólne zamiast polityki, pada ‘ofiarą’ politykowania.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dobro wspólne ‘ofiarą’ politykowania
Komentarze (11)
JS
~Jaroslaw Stepien
9 sierpnia 2024, 14:05
Najlepszym rozwiazaniem byloby gdyby panstwo zatrudnilo ksiezy i wyplacalo im normalna pensje tak jak np jest na Zachodzie, ale w zamian ksiadz ma kase fiskalna i wystawia rachunki vat, nie chodzi po koledzie i nie przyjmuje zadnych datkow "na lewo" nie wolno mu odmowic zadnej uslugi sakralnej komukolwiek, np pogrzebu czy slubu, jego praca jest scisle kontrolowana i rozliczana przez rade parafialna, moze stracic prace i mieszkanie jesli glosi brednie na ambonie. To dobre rozwiazanie
AZ
~Alicja Z
7 sierpnia 2024, 12:36
Trzeba się modlić za polityków, żeby działali a nie tylko gadali. Jeśli się bierze władzę to trzeba dotrzymywać obietnic, które się złożyło wyborcom, niestety KO tego nie robi, bezradnie rozkłada ręce, że nic nie może zrobić. A Fundusz Kościelny to chyba przeżytek minionych czasów.
JL
~Jerzy Landauer
5 sierpnia 2024, 10:55
Strona koscielna godzi sie na odpis podatkowy zamiast Funduszu, ale pod warunkiem ze gdyby rentownosc tego odpisu malala - wtedy panstwo doplaci reszte
MA
~Małgorzata Abc
5 sierpnia 2024, 10:26
Kiedy skończy się miraz kościoła z politykami - obawiam się że nigdy, bo zs duże korzyści to obu stronom przynosi. Nie przynosi tylko temu co najważniejsze - korzenieniu czystej, uczciwej, pokornej wiary. I mam dość słuchania politycznych kazań teraz po zmianie rządzących i mam dość używanie kościoła do walki przed wyborami. Szczytem było użycie przez proboszcza abyśmy w wyborach zagotowali prawie i sprawiedliwie. My już nie jesteśmy głupim nie oczytanym społeczeństwem wiemy co mamy myśleć i robić. Także zaangażowanie księży zwłaszcza tych starszych w politykę nam jest niepotrzebne
LH
~Leon Hedwig
5 sierpnia 2024, 22:33
Nie ma pani racji. Nie twierdze ze kazania maja forowac jakas partie czy polityka, ale duchowny ktory na ambonie nie sprzeciwia zie zlu i nie broni zasad Ewangelii, jest po prostu Bogu zbedny i szybko go Pan Bog usunie. Bog potrzebuje strozow Swojego prawa, a nie niemych psow, bojacych sie zaszczekac, bo komus sie moze to nie spodobac
NK
~Nie Katolik
6 sierpnia 2024, 14:49
Ciekawe ma pan poglądy. Co znaczy "zbędny"? My wszyscy jesteśmy "zbędni". Bóg nie nie jest tym, ktory bierze, tylko tym, który daje. To my potrzebujemy Boga.
LH
~Leon Hedwig
7 sierpnia 2024, 14:17
Ksiadzjest pracownikiem w Bozej winnicy. Zawiera z Bogiem umowe i ma sie wywiazac ze swoich zobowiazan. Jego praca jest Bogu potrzebna, ale jesli sie nie wywiazuje, to Pracodawca szybko go zwolni, aby Mu nie niszczyl winnicy
NK
~Nie Katolik
4 sierpnia 2024, 12:56
Może by tak zacząć od "swoich"? Gdy rządzili "wasi", dewizą ich było "słychać wycie - znakomicie". To jakiś swoisty sposób dbania o innych. Styl rządzenia przypominał standardy z republiki bananowej. Ale to wycie było słychać po stronie nie związanej z Kościołem Katolickim, więc było super? Teraz, gdy rządzą ludzie nieprzychylni Kościołowi Katolickiemu, to nagle jest mowa o dobru wspólnym? A jeśli chodzi o politykowanie - jedną z cech jest ciągłe szastanie wielkimi słowami, typu naród, ojczyzna, patriotyzm, dobro wspólne, i też najbardziej - wiara, Bóg. Słowa, które mają ukryć rzeczywiste cele. Czy używanie wiary w sposób intrumentalny, by zdobyć poparcie w wyborach, nie jest kpiną z wiary?
BR
~Bronislaw Radlowski
4 sierpnia 2024, 12:08
Nie chodzi o to, czy lekcje religii sa najwspanialszymi zajeciami w szkole, ani o to ze Fundusz Koscielny rewelacyjnie wspomaga emerytury zasluzonych misjonarzy i zakonnikow. Chodzi o to ze Kosciol w zaden sposob nie moze otrzymywac pieniedzy od panstwa. Nie moze dostawac ani zlotowki. Taka jest zasada. Wolno pieniadze panstwowe wydawac na cele swieckie, ale nie wolno ich wydawac dla korzysci takiego lub innego Kosciola. Czy to takie trudne do zrozumienia?
JM
~Justyna Mic
5 sierpnia 2024, 18:27
A skąd się wywodzi ta zasada? Można poznać jej źródło?
FD
~F. D.
6 sierpnia 2024, 17:18
Źródłem tej "zasady" jest Rewolucja Francuska. "Zasada" ta została potwierdzona przez przez Wielką Socjalistyczną Rewolucję Październikową (nie mogłem sobie odmówić użycia terminologii sowieckiej - jedynej właściwej). Skoro "zasada" ta została już zastosowana i to dwukrotnie, to należy ją uznać za ugruntowaną. W każdym razie dla mentalnych spadkobierców obu, wyżej wymienionych rewolucji.