Dojrzały Bóg
Przydałaby się litania do dojrzałego Boga. Do takiego, który się nie obraża (we współczesnym znaczeniu ), który się nie mści, któremu można nawrzucać.
Taka współczesna litania, która byłaby odtrutką na nasze skrzywione wyobrażenia o nim. W której nie tyle nawet mowa byłaby o tym, jaki jest - bo że dobry, miłosierny i tak dalej - to już słyszeliśmy (co nie oznacza, że usłyszeliśmy), ale o tym, jaki na pewno nie jest.
Inaczej przecież rozmawia się z bogiem-agresorem, z bogiem-nieobecnym nie rozmawia się pewnie wcale, bo po co. Inaczej mówi się z bogiem, który się mści, z bogiem, który może skrzywdzić, z bogiem, którego trzeba przekupić, a inaczej z bogiem bliskim, który jednocześnie pozwala odejść.
To, co niepojęte próbujemy objąć za pomocą tego, co znane. Potrzebujemy analogii: Bóg jest ojcem. Z ojcami lub szerzej z mężczyznami bywa bardzo różnie. Nie bez przyczyny na wstępie rekolekcji ignacjańskich bierze się pod lupę to, co dla mnie osobiście znaczy, że Bóg jest ojcem. Różnią się nasze doświadczenia i zapisane w podświadomości skojarzenia wypełniające te pojęcia. I chociaż w chrześcijaństwie Bóg jest jeden, to wielce prawdopodobne, że w praktyce modlimy się do bardzo różnych bogów.
Dlatego taka współczesna litania do dojrzałego Boga mogłaby być pomocna. Pomyślałam o tym przy okazji wywiadu z piosenkarką Agnieszką Chylińską*. To szczera rozmowa dostępna w internecie, na którą zdecydowałoby się niewiele osób. Artyści może mają łatwiej? Nie wiem. Zazwyczaj chowają swoje doświadczenia i wyrażają je w niedopowiedzeniu, metaforach.
Agnieszka Chylińska natomiast obnażyła kawałki najbardziej osobiste - dotyczące relacji z rodzicami, małżeństwa, bycia matką, swojej krzywdy, rozczarowania na początku kariery i wiary. Naruszyła przynajmniej kilka tabu. Zakwestionowała zakorzeniony w polsko - katolickiej kulturze mit poświęcającej się matki, rodziny jako bezpiecznego gniazda i co najbardziej oburzyło katosferę - naruszyła tabu świętości Boga. Naruszyła - oczywiście według niektórych katolików.
Dla tych, którzy nie oglądali: Agnieszka Chylińska mówi, że w wierze znajduje ukojenie: "To mnie trzyma. Tylko teraz jestem łajdakiem, który przychodzi do Pana Jezusa. Już nie jestem narysowaną przez siebie matką-Polką, która ma wszystko ułożone w szufladce. Tylko ja przychodzę jako łobuz i mówię: Czy taką mnie kochasz? Czy taką mnie kochasz, k...a?".
Poszło oczywiście o ostatnie słowo: że jak to tak do Boga? Że przekleństwo? I trochę rozumiem wszystkich przyzwyczajonych do wysublimowanej stylistki liturgii i tradycyjnych modlitw. Słowa: "Czy taką mnie kochasz, k...a?" nie pasują do kanonu. I pewnie do niego nigdy nie wejdą. Chociaż? Może ktoś odważy się powtarzać je na paciorkach śladem mnichów obrządku wschodniego? I okażą się deską ratunku desperatów rozczarowanych sobą?
Z całym szacunkiem dla Agnieszki Chylińskiej, ale słowa nie takich jak ona łobuzów Kościół cytuje od dwóch tysięcy lat. W każdym razie jestem w stanie zrozumieć, że ktoś mógł odczuć - powiedzmy - dyskomfort estetyczny. Tyle, że są takie momenty w życiu, że wszystko to staje się nieważne. I o taką sytuację tu chodzi: kryzysu, gdy doświadczenie nie mieści się w żadnej wypracowanej przez tysiące lat formule.
Tylko czy w ogóle można się tak modlić, nie naruszając świętości Boga? Bliskie jest mi wyobrażenie boga jako dojrzałej psychicznie osoby. Takiej, która potrafi unieść skrajne emocje, wziąć je na siebie, po prostu przyjąć. Dojrzały rodzic - bo w takiej pozycji do boga stawia chrześcijaństwo (niezależnie od tego, czy myślimy o nim jako matce czy ojcu, czy matce i ojcu jednocześnie) - to ktoś, komu dziecko nie jest w stanie wyrządzić emocjonalnej krzywdy, zagrozić jego autorytetowi, podważyć jego kompetencji.
Można od niego odejść, nie rozmawiać z nim przez lata, bić w niego, a on nie odda. Nie będzie się mścił, robił wyrzutów, nie będzie manipulował poczuciem winy, nie przyjmie postawy skrzywdzonego dziecka, nie odwróci się i nie obrazi. Tylko w relacji do dojrzałego Boga można być wolnym. A Agnieszce Chylińskiej dziękuję, że mi o tym przypomniała.
* wywiad ukazał się w połowie listopada
Katarzyna Nocuń - dziennikarka, redaktorka. Interesuje się polityką zagraniczną i reportażem
Skomentuj artykuł