Co jest fundamentem naszej wiary?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się być prosta: śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. To pewne i niepodważalne. No dobrze, ale czy każdego dnia jesteśmy w stanie sobie to uświadomić i czy o to chodzi? Mam pewne wątpliwości.
Poszukiwanie
Czy fundamentem koniecznie musi być coś tak stałego? Co jeżeli moje życie staje się zaprzeczeniem istnienia Boga? Jeżeli ciągle czuję, że jest pod górkę? Myślę sobie, że w takich momentach tym fundamentem może stać się poszukiwanie. Sama pamiętam, kiedy szukałam i nie zawsze te "wędrówki" kończyły się sukcesem, bo chyba też nie o to chodzi.
Pamiętam, kiedy znalazłam się na pielgrzymce wśród ludzi, którzy bardzo dobrze się znali, więc ciężko było mi tam znaleźć swoje miejsce. Na dodatek byli bardzo charyzmatyczni. Mówili w sposób, w którym w ogóle nie potrafiłam się odnaleźć. Zachowywali się, jak dla mnie, dziwnie. Czy to znaczyło, że coś jest ze mną nie tak? Być może, ale przede wszystkim to pokazało mi, żebym szła dalej i się nie poddawała.
Tęsknota
Czy to może być zwykła tęsknota i pragnienie Boga? Jak najbardziej, i to nie taka rozumiana bardzo "teologicznie". To może być poszukiwanie sensu w szarej codzienności. A może krótka półgodzinna msza? A może pięć minut przed Najświętszym sakramentem? A może... spokojny spacer? Sama kiedy ostatnio znowu wspominałam o tym, że tęsknię za Bogiem, usłyszałam: "może przestań Go tak usilnie szukać, może On po prostu jest cały czas obok ciebie?".
No właśnie, może czasami niepotrzebnie się szarpiemy i szukamy jakiś "duchowych uniesień", a wystarczy zobaczyć wiosenne słońce, porozmawiać z kimś bliskim, a potem obejrzeć dobry film i wieczorem cicho powiedzieć "dziękuję"? Może warto też spokojnie pobyć w tej tęsknocie i zobaczyć, do czego ona nas zaprowadzi?
Znak krzyża
Kiedyś usłyszałam, że najkrótszą modlitwą jest znak krzyża. Pamiętam, że byłam bardzo zaskoczona, zestawiając to z wszelkimi formami dłuższej modlitwy. To wystarczy zrobić znak krzyża i nie trzeba odmawiać różańca albo, co gorsza, nowenny pompejańskiej? Nie w tym rzecz. Jak zawsze, chodzi o intencję - im bardziej świadomie wykonamy znak krzyża, tym bardziej on może się stać fundamentem naszej wiary.
Przyznam szczerze, że zdarzają mi się takie momenty, kiedy brakuje mi słów, kiedy typowa modlitwa staje się odklepaną formułką. Wtedy mam takie poczucie, że znak krzyża może być bardziej adekwatny, może wyrazić o wiele więcej.
Fundament - ale po co?
No dobrze, ale po co zadawać sobie to pytanie? Po co się w ogóle nad tym zastanawiać? Jestem przekonana, że dzięki temu możemy określić swoje miejsce i pomyśleć nad tym, w którą stronę idziemy. Nie bądźcie dla siebie zbyt surowi. Może tęsknota zaprowadzi was do czegoś pięknego? Może brak wiary będzie odkrywczy?
Czasem przychodzą takie momenty, że wydaje nam się, że te fundamenty nie istnieją. Może kiedyś były, ale teraz to już same ruiny. Wystarczy pierwszy krok, wystarczy, że je zauważysz.
Julia Bondyra - dziennikarka i redaktorka portalu DEON.pl, prowadzi bloga wybieramymilosc.pl
Skomentuj artykuł