Duszpasterz czy urzędnik w koloratce? Skończmy z erą "duszpastuchów"

(fot. depositphotos.com)

Jeżeli pasterze nie zauważają swoich owiec — każdej z osobna, a zwłaszcza tych zranionych, ubogich i potrzebujących miłosierdzia w sposób szczególny, to po co w ogóle sprawują swój urząd?

Kilka miesięcy temu zapytałam młodego księdza z mojej parafii o to, co stało się z panem Markiem (imię zmienione), mężczyzną w kryzysie bezdomności, który regularnie prosił o jałmużnę u progu naszego kościoła. Od dłuższego czasu go nie widziałam i niepokoiłam się, czy nie wydarzyło się nic złego. Z przykrością odnotowałam fakt, że ksiądz nie miał bladego pojęcia o kim mówię — tak, jak by ten człowiek był dla posługujących w parafii kapłanów niewidzialny.

Duszpasterz? A może duszpastuch?

Pamiętam, że pomyślałam sobie wtedy, że z naszym duszpasterstwem dzieje się coś bardzo nie dobrego. Bo jeżeli pasterze nie zauważają swoich owiec, zwłaszcza tych zranionych, ubogich i potrzebujących miłosierdzia w sposób szczególny, to po co w ogóle sprawują swój urząd? Po co jeszcze mielibyśmy się łudzić i nazywać ich duszpasterzami, skoro dawno, poza nielicznymi chlubnymi wyjątkami, sprzeniewierzyli się własnej misji?

Niejako w odpowiedzi na moje osobiste refleksje, pojawiła się opublikowana niedawno przez Kongregację ds. Duchowieństwa i zatwierdzona przez papieża Franciszka instrukcja „Nawrócenie duszpasterskie wspólnoty parafialnej w służbie misji ewangelizacyjnej Kościoła”. I choć to apel przede wszystkim do księży, to nie wyobrażam sobie, żeby wdrożenie w parafiach zasad zaproponowanych przez Watykan miało się odbyć bez udziału i wsparcia świeckich. W końcu jeśli pojmujemy Kościół jako nasz wspólny dom, to odpowiedzialność za jego funkcjonowanie spoczywa na nas wszystkich.

DEON.PL POLECA

Presja, presja i jeszcze raz presja

Nie czarujmy się — już przykład zachęty ze strony prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka do tego, by w każdej parafii zawisł plakat inicjatywy „Zranieni w Kościele” (pomagającej osobom, które doświadczyły przemocy psychicznej lub fizycznej ze strony ludzi Kościoła), pokazał w jakim poważaniu duża część proboszczów ma duszpasterskie wezwania, i to ze strony przełożonych. Sama stoczyłam bój o to, by plakat zawisł w gablotce przy mojej parafii — na szczęście skończył się zwycięstwem, co nie zmienia faktu, że było ono okupione masą starań, rozmów i trudnych, bardzo trudnych emocji. W końcu nie jest łatwo „zwracać uwagę” księdzu proboszczowi, zwłaszcza kiedy jest się sporo młodszym od niego, a na dodatek jest się kobietą (niestety, stereotyp na temat uległej roli i niemego głosu kobiet w Kościele nadal zbiera swoje żniwo).

Choć to apel przede wszystkim do księży, to nie wyobrażam sobie, żeby wdrożenie w parafiach zasad zaproponowanych przez Watykan miało się odbyć bez udziału i wsparcia świeckich.

Zaproszenie to nie nakaz sądowy. Jak je więc egzekwować?

Ta historia jednak dała mi siłę i nadzieję na to, że presja, kiedy tylko wypływa z miłości i autentycznej troski, a nie chęci manifestacji własnego ego, ma duży sens i potrafi zdziałać cuda. Dlatego z dużą ulgą przyjęłam zaproponowane przez Stolicę Apostolską zaproszenie do „duszpasterskiego nawrócenia” w życiu parafialnym.

Oczywiście tak jak „zachęta” abp. Polaka przyniosła średnio pozytywny odzew wśród księży, tak i „zaproszenie” Watykanu do zmiany myślenia duchowieństwa grozi tym, że zostanie zwyczajnie zignorowane (o podobnym mechanizmie pisałam w kontekście papieskiej encykliki Laudato Si’ w nowym Magazynie Deon.pl). Cóż, tak to już jest z zachętami i zaproszeniami, że ich adresaci nie są w żaden sposób zobligowani do korzystania z nich. I bardzo dobrze, bo to oznacza, że są traktowani poważnie i z szacunkiem dla ich wolności. I właśnie w takiej atmosferze powinny się odbywać wszelkie próby egzekwowania od księży duszpasterskiej postawy.

Dlaczego potrzebujmy „świętego oburzenia”

W związku z wydaną przez Kongregację ds. Duchowieństwa instrukcją, papież Franciszek przypomina: „Jeśli coś ma wywoływać święte oburzenie, niepokoić i przyprawiać o wyrzuty sumienia, to niech będzie to fakt, że tylu naszych braci żyje pozbawionych siły, światła i pociechy z przyjaźni z Jezusem Chrystusem, bez przygarniającej ich wspólnoty wiary, bez perspektywy sensu i życia.

Mam nadzieję, że zamiast lęku przed pomyleniem się, będziemy się kierować lękiem przed zamknięciem się w strukturach dostarczających nam fałszywej ochrony, lękiem przed przepisami czyniącymi nas nieubłaganymi sędziami, lękiem przed przyzwyczajeniami, w których czujemy się spokojni, podczas gdy obok nas znajduje się zgłodniała rzesza ludzi, a Jezus powtarza nam bez przerwy: «Wy dajcie im jeść!» (Mk 6, 37)”.

Myślę, że te słowa są jak miód na serce rzeszy wiernych: przez lata zaniedbywanych, a niejednokrotnie przez wspólnotę kościelną wykluczanych. Jednocześnie Ojciec Święty apeluje o odejście od formuły, w której sakramenty stają się niejako zakładnikami „targowania się” księży z wiernymi. Osobiście chyba zawsze miałam w tej kwestii duże szczęście, bo dotąd nie zdarzyło mi się, aby ksiądz „kręcił nosem” na zbyt skromny datek, nawet w czasach studenckich, kiedy nie było mnie stać na pokaźniejsze ofiary „za mszę”. Wiem jednak, że postawa bezwzględnego urzędnika (albo nawet biznesmena) w koloratce, jest źródłem cierpienia dla wielu osób, które idąc do zakrystii po duszpasterskie wsparcie, dostają w zamian cennik usług.

Róbmy raban, ale niekoniecznie awanturę

Często ubolewamy nad tym, że zmiany w kościelnej rzeczywistości to długotrwały i żmudny proces. Sama czasami marzę o przełomie i swoistej rewolucji, która niczym zesłanie Ducha Świętego na apostołów, odmieniłaby oblicze polskiego Kościoła. Jednak im jestem starsza, tym coraz bardziej nabieram przekonania, że doraźne zrywy nie tylko przynoszą doraźne efekty, ale mogą również zaszkodzić: urządzanie happeningów pod kuriami, czy wkroczenie z marsową miną do zakrystii, by zamanifestować swoją niezgodę na jakieś działanie księży, może wylać przysłowiowe dziecko z kąpielą i tylko zabetonować układ dzielący prezbiterów od reszty wiernych.

Śmiało, bądźmy delikatni

W tym sensie „raban”, do którego nawoływał Franciszek podczas Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro rozumiem raczej jako połączenie potencjału drzemiącego w pokoleniu młodych duchem katolików z dążeniem do ewolucji postaw wśród duszpasterzy, niż kościelny przewrót.

Dlatego, jak zachęca reklama pewnej czekolady, „śmiało — bądźmy delikatni”. Zdecydowani w dopominaniu się o realizowanie duszpasterskiej misji, ale delikatni w dialogu z drugim człowiekiem. Paradoksalnie właśnie to może pomóc w oczyszczeniu Kościoła, którego dziś tak bardzo wszyscy potrzebujemy.

Dziennikarka kulturalna, publicystka DEON.pl. Współpracowała m.in. z "Plusem Minusem", "Gościem Niedzielnym", Niezalezna.pl i TVP Kultura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Duszpasterz czy urzędnik w koloratce? Skończmy z erą "duszpastuchów"
Komentarze (18)
RO
~Roch ofm
12 maja 2021, 22:21
też uważam, żę święte oburzenie na wikarego jest po prostu nie na miejscu. równie dobrze autorka się mogła nim zaopiekować, co on. czasem nawet łatwiej człowiekowi świeckemu dotrzeć do ubogich, mniej dystansu w nich budzi niż ksiądz. zgadzam się z zasadniczym przekazem - trzeba wychodzić do owiec. ale naprawdę nie wiem dlaczego Pani redaktor rości sobie prawo do rozliczania duszpasterza z tego, czy zauważa KAŻDĄ owcę. Roch ofm
AW
~ania waliszko
29 lipca 2020, 21:16
mam pytanie: a co pani zrobiła dla pana Marka jako światła i postępowa katoliczka? - proszę to tutaj opisać!!!
Zbigniew Paweł Maciejewski
28 lipca 2020, 08:41
Jeśli komuś wydaje się, że księża mają wpływ na ludzi, to ma rację! Wydaje mu się! Działa to także wyżej: Jeśli komuś wydaje się, że biskupi mają wpływ na księży, to ma rację! Wydaje mu się! Papież ma taką samą "władzę". Nie oznacza to, że mamy opuścić ręce.
AN
Ania Nowak
27 lipca 2020, 21:30
Ojej, gdyby to pani autorka zaopiekowała się panem Mareczkiem to nie musiałaby się pytać księdza... U nas na mieście są plakaty" nie dawaj pieniedzy ludziom na ulicy bo tam zostaną". Słuszne...
MN
~Marek Nowicki
27 lipca 2020, 20:50
Na marginesie. Mój przyjaciel skądinąd probosz, człowiek bardzo dobry i przyzwoity, zwrócił moją uwagę, że takie afisze w praktyce są rodzajem piętnowania i zbiorowej odpowiedzialności. Dostęp do informacji jest poza tym łatwy dzięki Internetowi. Proszę więc nie przesadzać, bo gorliwość nieprzemyślana może nawet przynieść szkody. Było takie przysłowie o dobrych intencjach...
KS
Konrad Schneider
28 lipca 2020, 06:25
Wie Pan, jednak ja bylbym za plakatami. Wielu skrzywdzonych sa juz starszymi ludzmi. Oni nie "umieja w internety". Taki plakat posiada takze konkretny przekaz: "jestesmy przezroczysci". Moze ta mysl przekona Pana proboszcza?
RA
~Robert Anonim
27 lipca 2020, 19:36
Problem będzie rozwiązywał się sam. W seminariach jest po 20-30 kleryków. Rocznie sutannę też porzuca około 100 księży. Za dekadę będziemy mieli się nad czym zastanawiać.
TM
~Tomek Mazurek
27 lipca 2020, 18:18
A ja postuluję przepędzić kler i zastąpić ich świeckimi, którzy nie będą pobierali opłat jak robią to ci pierwsi. Ewentualnie tylko jednego z kleru do sakramentów. Reszta do konkretnej roboty: szpitale, domy starców, przytułki dla ubogich etc.
AS
~Antoni Szwed
27 lipca 2020, 16:50
Po pierwsze ksiądz to powołanie nie "urząd", po drugie pani dziennikarka opowiada się za jakimś klerykalizmem, który obecnie w Kościele jest zwalczany i to na samej górze. Rolą ŚWIECKICH wiernych, a nie duszpasterzy, jest orientowanie się i dbanie o potrzebujących (biednych, chorych, starych, słabych) w parafii. Świeckich jest wielu, mieszkają w różnych miejscach parafii i najlepiej wiedzą kto potrzebuje pomocy a kto nie. Ksiądz nie jest w stanie interesować się na co dzień tysiącami ludzi w parafii. To jest fizycznie niemożliwe. Od spraw materialnych, bytowych są świeccy, od spraw duchowych (głoszenie Słowa Bożego, udzielanie sakramentów świętych, katechizacja młodszych i starszych) jest ksiądz. To, o czym Pani pisze, to nic innego jak klerykalizm, który z takim zapałem zwalcza sam Franciszek. Pani niestety nie uwzględnia roli laikatu w Kościele. Właściwie nie wiadomo dlaczego.
PT
~Pater Thomas
27 lipca 2020, 18:49
100% racji. W artykule mamy do czynienia ze zwalczaniem klerykalizmu, którego bohaterem jest kler, a promowaniem klerykalizmu - tego lepszego, bo bez kleru, ale ze świeckimi w roli głównej. Ci ostatni może na początku pobawią się w wolontariat, a potem się uwłaszczą. Vide: funkcjonowanie świeckich w parafiach na Zachodzie, np. w Niemczech. Warto zwrócić uwagę, że słowo kler zawiera w sobie ładunek negatywnych emocji, na które zasadnicza większość tych, których opisuje się tym terminem, nie zasługuje. W języku polskim jest neutralne słowo duchowieństwo. Dlaczego się go nie używa?
KS
Konrad Schneider
28 lipca 2020, 06:22
Mieszkam juz 24 lata w Niemczech, udzielam sie aktywnie w parafii (jako wolontariusz) i ciekaw jestem, co sie Paterowi Thomasowi nie podoba w pracy swieckich w parafiach? Prosze mi to jakos wyluszczyc...
MB
~Marcin Baran
28 lipca 2020, 23:10
A chociażby to że w Niemczech Kościół Katolicki stal się dla wielu ludzi świeckich wygodnym pracodawcą. Tysiące świeckich jest zatrudnionych w instytucjach kościelnych, bierze za to wypłatę, utrzymuje rodziny i jest jak najdalszych od jakiegokolwiek wolontariatu, zarówno dla Kościoła, jak i dla ubogich. Ponadto tego pracodawce bardzo łatwo pozwać, gdyby się nie zgodził na podwyżkę lub awans i oskarżyć go o mobbing, seksizm, rasizm i inne takie.
WR
~Wow Ras
29 lipca 2020, 18:27
Zatem odsuńmy księdza od kasy i będzie ok. Ciekawe ile ich zostanie w "służbie"...
WR
~Wow Ras
29 lipca 2020, 18:34
Bo statycznie kler niewiele ma wspólnego z duchowości?
WR
~Wow Ras
29 lipca 2020, 18:43
@Baran A co złego jest w uczciwej pracy? "Godzien jest robotnik swój zapłaty"
JW
~Joanna Widmoser
30 lipca 2020, 08:56
Odnośnie klerykalizmu autorki -- cytuję z tygodnika Wileńskiego: "Wszystko, co jest wyrazem potrzeb ludu, czy to wiejskiego, czy miejskiego, powinno, w myśl wskazań klerykalnych, być w ręku duchowieństwa i ulegać jego kierownictwu." Tylko gdzie w tym wszystkim demokracja i ruch oddolny społeczeństwa obywatelskiego? Czy opieka społeczna nie powinna zainteresować się osobami w kryzysie bezdomności? Czy ksiądz jest kompetentną osobą aby takiej pomocy udzielać?
JK
Jacek K
27 lipca 2020, 11:27
Bardzo dziękuję, dobry tekst.
WR
~Wow Ras
27 lipca 2020, 11:16
Problem w tym, iż księża (świadom jestem generalizacji) chcieliby zmieniać się co najwyżej z własnej woli/chęci. Jeśli miałyby to być naciski z zewnątrz, to już jest opór. Jeśli nacisk miałby być od świeckich, to w ogóle sytuacja taka jest nie do przyjęcia - wiem to z autopsji. Niestety klerykalizm i pomieszanie znaczenia władza-służba jest wśród kleru bardzo widoczna.