Dwa błędy Kościoła ws. ustawy o in vitro

Dwa błędy Kościoła ws. ustawy o in vitro
ks. Artur Stopka

Na kierunki, w które podąża społeczeństwo, o wiele bardziej niż prawo stanowione, wpływa formowanie sumień. Jego skuteczność zależy nie od wygłaszanych sporadycznie odezw, apeli, oświadczeń i okazjonalnych kazań duchownych różnych szczebli.

W polityce czas odgrywa niebagatelną rolę. Dotyczy to również procesu kształtowania prawa, zwanego stanowionym, w odróżnieniu od prawa Bożego czy prawa naturalnego. Wyczucie chwili jest w tym procesie niezwykle istotne. Umiejętność dostrzeżenia i wykorzystania właściwego momentu na wprowadzenie w życie jakiegoś rozwiązania prawnego pozwala osiągać pożądany lub maksymalnie zbliżony do pożądanego system regulujący życie społeczne. Przeoczenie tego nieraz jedynego w swoim rodzaju czasu skutkuje wejściem w życie prawa niedobrego, a niejednokrotnie również długofalowo szkodliwego. Prawa, którego zmiana okazuje się w licznych przypadkach niezwykle trudna, a bywa, że praktycznie niemożliwa.

DEON.PL POLECA

Niespełna tydzień temu polski Sejm przegłosował ustawę dotyczącą kwestii sztucznego zapłodnienia. Ustawę, której - będąc katolikiem poważnie traktującym nauczanie Kościoła - nie sposób uznać za prawo dobre i oczekiwane. Jest to rozwiązanie, które - nawiązując do słów polskiego Episkopatu - w ogromnym stopniu bez zastrzeżeń legalizuje istniejącą wcześniej sytuację, zamiast ją poprawiać. Warto zauważyć, że proces legislacyjny w tej kwestii, który nabrał przyspieszenia po niedawnych wyborach prezydenckich, nie zwalnia. Jak wynika z medialnych doniesień, termin rozpatrzenia tej niezwykle ważnej ustawy przez senacką Komisję Zdrowia wyznaczono zaledwie tydzień po uchwaleniu jej przez Sejm. Głosowanie nad projektem zaplanowano w Senacie już na 9 lipca. Widać, że ci, którym zależy na wprowadzeniu właśnie takich uregulowań, doskonale rozumieją znaczenie czasu w polityce i w budowaniu systemu prawnego. Potrafią znakomicie wykorzystać nadarzającą się okazję do przeforsowania swoich propozycji.

Prawie sześć lat temu o. Raniero Cantalamessa OFMCap, kaznodzieja Domu Papieskiego, w jednym z wywiadów przypomniał, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa wyznawcy Chrystusa nie mogli zmienić prawa, bo nie mieli głosu. "Ale przez swój sposób życia wpłynęli stopniowo na zmianę prawa państwowego. A dzisiaj zachowujemy się odwrotnie: próbujemy zmienić obyczaje przez zmianę prawa państwowego" - zwrócił uwagę. Dodał, że chrześcijanie muszą starać się, by ich głos był słyszany w społeczeństwie, ale nie można opierać się tylko na tym. "Myślimy, że jeśli zmienimy prawo aborcyjne, sprawa będzie załatwiona. Jeśli społeczeństwo idzie w jakimś kierunku, nie ma prawa, które byłoby w stanie je powstrzymać" - konstatował znany teolog. Nie negując wychowawczej roli prawa stanowionego stwierdził, że nie zastąpi ono pracy u podstaw.

Piszę o tym z dwóch powodów.

Po pierwsze, pamiętam, że zaistniała w polskiej polityce sytuacja, w której mogłoby dojść do uregulowania kwestii in vitro w sposób znacznie bardziej zbliżony do tych rozwiązań, które w ogłoszonym w marcu br. apelu wskazywało Prezydium Episkopatu. To było kilka lat temu, zanim dokonały się istotne przetasowania na scenie politycznej, a także nim doszło do radykalnego zideologizowania tematu i ugruntowania poglądów znacznej części społeczeństwa. Być może gdyby jeden z przygotowywanych wówczas projektów ustawy biotycznej zyskał jednoznaczne poparcie ze strony Kościoła, mielibyśmy w tej chwili prawo z pewnością nie idealne, ale o wiele lepsze niż to przegłosowane w Sejmie 25 czerwca br.

Po drugie, jak zwrócił uwagę o. Cantalamessa, na kierunki, w które podąża społeczeństwo, o wiele bardziej niż prawo stanowione, wpływa formowanie sumień. Jego skuteczność zależy nie od wygłaszanych sporadycznie odezw, apeli, oświadczeń i okazjonalnych kazań duchownych różnych szczebli, lecz od tego, co kaznodzieja Domu Papieskiego nazwał "pracą u podstaw". Jednym z jej fundamentalnych elementów jest dobrze uzasadniony i merytorycznie podbudowany przekaz pozytywny. Nie tylko w naszych czasach wyłącznie negatywne argumenty oparte jedynie na autorytecie (nawet samego Boga) okazują się niewystarczające zarówno dla wierzących, jak i niewierzących. Życie pokazuje, że dla wielu zakaz i strach nie jest wystarczającym powodem, aby pójść najlepszą z możliwych dróg. Inne wydają się często o wiele ciekawsze, atrakcyjniejsze i krótsze.

Jezus wysyłając swoich uczniów na pracę misyjną zalecił im: "Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie" (Mt 10,16). Nie wątpię, że katolicy powinni się kierować tą wskazówką w sferze politycznej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dwa błędy Kościoła ws. ustawy o in vitro
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.