Fratelli tutti
Polityka posługująca się językiem wykluczającym niszczy braterstwo społeczne, zaprzecza swojemu powołaniu.
W encyklice Fratelli tutti papież Franciszek zaskoczył, mówiąc o czułości w polityce: «Również̇ w polityce jest miejsce na czułą miłość́. „Czym jest czułość́? To miłość́, która staje się̨ bliska i konkretna. Jest to ruch, który pochodzi z serca i dociera do oczu, uszu, rak. [...] Czułość́ jest drogą, którą przemierzyli najodważniejsi i najsilniejsi mężczyźni i kobiety”. W działalności politycznej, „najmniejsi, najsłabsi, najubożsi muszą budzić́ w nas czułość́: mają ‘prawo’ poruszyć́ naszą duszę i nasze serce. Tak, oni są̨ naszymi braćmi, i dlatego musimy ich kochać́ i traktować́ jak braci» (FT 194).
Papież porównuje życie społeczne do relacji w rodzinie: „…nasze społeczeństwo zyskuje na tym, kiedy każda osoba, każda grupa społeczna czuje się̨ naprawdę̨ jak u siebie w domu. W rodzinie rodzice, dziadkowie, dzieci są̨ u siebie w domu; nikt nie jest wykluczony. Jeśli ktoś́ ma problem, nawet poważny, nawet «jeśli sam jest sobie winny», inni przychodzą̨ mu z pomocą̨, wspierają̨ go; jego cierpienie jest cierpieniem wszystkich. [...] Kłócą̨ się̨ ze sobą̨, ale jest coś, co pozostaje nienaruszalne: ta więź rodzinna. […] Gdybyśmy zdołali popatrzeć na przeciwnika politycznego lub sąsiada takimi samymi oczami, jakimi patrzymy na dzieci, żonę lub męża, ojca czy matkę!” (FT 230).
Nie jest łatwo przeżywać „braterstwo i przyjaźń społeczną” tak jak się burzliwie kocha rodzinę. Zwłaszcza gdy ktoś niszczy naszą „ludzką rodzinę”. Stąd papież zaznacza: „Nie chodzi tu o postulowanie przebaczenia, wyrzekając się swoich praw wobec skorumpowanej władzy, wobec przestępcy czy kogoś, kto poniża naszą godność. Jesteśmy wezwani, aby miłować każdego, bez wyjątku, ale miłować prześladowcę, nie oznacza przyzwolenia, aby nadal takim pozostawał czy żeby myślał, że to, co czyni, jest dopuszczalne. Przeciwnie, kochać go właściwie, to starać się na różne sposoby, by zaniechał ciemiężenia; to odebrać mu tę władzę, której nie potrafi używać, i która go oszpeca jako człowieka” (FT 241).
Dlatego nie możemy pozwolić m.in. na degradację języka. Przed ludobójstwem kroczy język pogardy. Bezwstydnie i bezkarnie (a nawet przy aplauzie publiki) coraz łatwiej „opluwa się” adwersarzy.
„Pozwoliło to ideologiom na porzucenie wszelkiego wstydu. To, czego jeszcze kilka lat temu nie można było powiedzieć́ o kimkolwiek bez ryzyka utraty szacunku całego świata, dziś́ może być́ wyrażone w surowy sposób także przez pewne władze polityczne i pozostać́ bezkarne” (FT 45).
Polityka posługująca się językiem wykluczającym niszczy braterstwo społeczne, zaprzecza swojemu powołaniu.
Skomentuj artykuł