Genialna homilia Franciszka
Moją uwagę na tekst wczorajszej homilii papieża Franciszka zwrócił tweet ks. Lewandowskiego "Mocne przemówienie. Jeszcze raz podkreślę. Krok milowy katolickiej nauki społecznej". Przeczytałam i rzeczywiście ten tekst poruszył mnie głęboko i to nie tylko ze względu na treści odnoszące się do katolickiej nauki społecznej.
Papież wspaniale połączył nauczanie społeczne z teologią Eucharystii, pokazując, jak odmowa zaufania Bogu (wynikająca z zapomnienia o Jego wielkiej miłości i wynikających z tej miłości wielkich dziełach) sprzyja wzrostowi ubóstwa i pogłębiania podziału społeczeństwa na tych bardzo bogatych i tych żyjących w nędzy. Jednak ten negatywny obraz to tylko punkt wyjścia, bo potem następuje głębokie a proste rozważanie o tym, jak to naprawić. I ta część dominuje.
Tym, co mnie najbardziej ujęło i poruszyło, jest Franciszkowa refleksja o roli błogosławieństwa. Papież komentuje Ewangelię o rozmnożeniu chleba i skupia się przede wszystkim na gestach, które wykonuje Jezus: bierze, błogosławi i rozdaje.
Przede wszystkim bierze poważnie człowieka i to bez względu na jego stan. Skupia się na osobie, nie dobrach materialnych: "Miarą największego bogactwa danej społeczności jest życie tworzących ją ludzi (…). Jezus nigdy nie umniejsza godności nikogo, bez względu na to, jak mało posiadałaby ta osoba lub jak mało, zdawałoby się, może być użyteczna".
Potem błogosławi. I tu Franciszek wskazuje na podwójny aspekt tego gestu: jest to dziękczynienie oraz przemiana przez Boga tego, co Mu daliśmy. Dajemy pięć chlebów i dwie ryby, a otrzymujemy żywność dla kilku tysięcy ludzi i jeszcze kilka koszy ułomków. Według mnie to klucz papieskiego nauczania w tej homilii, zresztą pojawiający się już w nauczaniu Jana Pawła II i Benedykta XVI, jednak tutaj wybrzmiewa wyjątkowo mocno. Papież mówi to do ludzi, którzy doświadczają ubóstwa jako społeczność, często w najbardziej bolesnym jego wymiarze - jako nędzy oznaczającej brak nawet ubrania i żywności. I ma odwagę im powiedzieć: oddajcie Bogu to, co macie, a Jego błogosławieństwo to pomnoży!
Zapomnienie o tym, że wszystko, co posiadamy, pochodzi od Boga, oraz o tym, że On jest hojny i stale o nas pamięta, sprawia, że nasze serce się zamyka. Od tego papież zaczyna homilię i patrząc na świat wokół siebie, widzę, że tak to rzeczywiście funkcjonuje. Chciwość ma swoje korzenie w zapomnieniu o Bogu, a potem prowadzi do bezwzględnego grabienia innych, a myśl o podzieleniu się zagrabionymi dobrami wpędza w panikę pt. "A jeśli mi zabraknie?". Zawsze jako ostatni nawraca się portfel, jak świadczą o tym ludzie płacący dziesięcinę, ale oddanie części dochodu jest bardzo namacalnym znakiem tego, że ufam Bogu.
Jednocześnie też jest znakiem komunii i tu czas na trzeci gest Jezusa: dawanie. Papież mówi tu o obrazie ludzi podających sobie mnożone przez Jezusa chleb i ryby. Z rąk do rąk, aż po krańce zgromadzenia. Bóg daje, żebyśmy podali dalej, a jednocześnie przez to tworzyli wspólnotę i do niej zapraszali.
Problemem współczesnego świata nie jest brak dóbr, ale zła ich dystrybucja: zatrzymywanie przez tych, którzy mają wiele. My, chrześcijanie, jesteśmy powołani do dania świadectwa, że dzielenie się: przyjmowanie, błogosławienie i podawanie dalej wzbogaca wszystkich, nie tylko otrzymujących.
A źródłem takiego sposobu widzenia świata i działania jest Eucharystia. Moment, kiedy przyznajemy, że to, co dajemy Bogu podczas ofiarowania, od Niego otrzymaliśmy. Moment, kiedy widzimy, jak dane Bogu chleb i wino są przez Niego błogosławione i stają się Kimś więcej. Wreszcie - kiedy uczestniczymy w podziale tego, co zostało pobłogosławione i przemienione. I na to także wskazuje papież.
Obyśmy byli dobrymi uczniami i wyciągali praktyczne wnioski z lekcji, jakiej udziela nam liturgia.
Skomentuj artykuł