Hejt nie chroni życia

Hejt nie chroni życia
(fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)

Zgadzam się z arcybiskupem Henrykiem Hoserem. Ten marsz był smutny i ponury. Nie tylko z powodu wezwań do legalizacji zabijania dzieci w łonach matek, czerni strojów czy fatalnej pogody.

Ten protest był smutny i ponury także ze względu na wszystko to, co się wokół niego działo. Na manipulacje, załatwianie partykularnych interesów. I z jeszcze jednej, bardzo ważnej i bolesnej przyczyny. Z powodu tego, w jaki sposób reagowali i nadal reagują na niego niepokojąco często ludzie, którzy zaliczają siebie do obrońców życia. Którzy są chrześcijanami. Należą do Kościoła i to niejednokrotnie akcentują. Ich postępowanie również jest smutne i ponure.

Podobno w poniedziałkowym proteście wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób, w ogromnej większości kobiet. Niektórzy mówią o blisko stu tysiącach. Czy to znaczy, że mamy w kraju, nieraz opatrywanym przymiotnikiem "katolicki", kilkadziesiąt tysięcy zdeklarowanych zabójczyń nienarodzonych dzieci lub potencjalnych zabójczyń (warto zwrócić uwagę, że w marszach brało udział dużo młodych kobiet), gotowych dla swojej wygody unicestwić w każdej chwili życie człowieka, który znajdzie miejsce pod ich sercem?

DEON.PL POLECA

Takie myślenie, to ciężka bzdura. Podczas protestu nie dominowała żądza zabijania. Dominował lęk, niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa. Obawa przed odzieraniem z godności i przedmiotowym traktowaniem. Strach przed samotnością, bezradnością i faktycznym wykluczeniem w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia. Nie tylko zdrowia kobiety. Także, a może nawet przede wszystkim, zdrowia mającego się narodzić dziecka. Bo dla nikogo nie jest tajemnicą, że wychowywanie w Polsce chorego i niepełnosprawnego dziecka jest drogą przez mękę i wymaga wręcz heroizmu.

Reakcją wielu broniących życia na poniedziałkowy protest było i jest mnożenie inwektyw pod adresem jego uczestniczek, potępianie, piętnowanie, swoiste znakowanie (umieszczanie fotografii np. uczennic z wezwaniami w rodzaju "zapamiętajmy te twarze"), fala hejtu, wymyślanie poniżających i odbierających godność porównań, generalizowanie i przypisywanie wszystkim jak najgorszych intencji. Wyśmiewanie. Odpychanie, odrzucanie, wykluczanie. Robili i robią to ludzie, którzy odwołują się równocześnie do nauczania Kościoła. Chrześcijanie. Katolicy. Ripostą na czerń protestujących mają być m. in. umieszczane w sieci fotografie w białych strojach z dziećmi na rękach. A więc podkreślanie kontrastu. Akcentowanie, jak w niektórych amerykańskich filmach, "To my jesteśmy ci dobrzy".

To jest smutne i ponure. To się kojarzy z przypowieścią Pana Jezusa o modlitwie faryzeusza i celnika. "Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam»" (Łk 18,11-12).

Chrystus nie pozostawił wątpliwości. Ten człowiek nie odszedł do domu usprawiedliwiony. Część reakcji na czarne marsze kojarzy się też z sytuacją, w której uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Jezusa kobietę pochwyconą na cudzołóstwie. Żądali dla niej potępienia, wykreślenia ze społeczności, fizycznego usunięcia. Nie dostali od Jezusa poparcia. Zrobił coś zupełnie innego, niż oczekiwali. Przypomniał im ich własną grzeszność. Nie potępił kobiety. Nie zhejtował jej. Nie obrzucił poniżającymi epitetami. Uratował jej nie tylko życie, ale również godność. Wydobył ją z lęku. Dopiero potem wezwał ją do zmiany życia, do nawrócenia.

Sprowadzanie kwestii ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci do poziomu ideologicznej walki, w której wszystkie chwyty są dozwolone, bo "cel uświęca środki", jest drogą donikąd. Hejtowanie tych, którzy z bardzo różnych przyczyn nie chcą zmiany dotychczas obowiązującego w tej dziedzinie stanu prawnego, nie skłoni ich do zmiany zdania. Nie uratuje niczyjego życia.

Papież Franciszek na Wawelu, podkreślając fundamentalną i niezmienną zasadę, że życie musimy być zawsze przyjęte i chronione, dodał niezwykle ważne wskazania, które wciąż nie mogą się przebić do świadomości wielu ludzi, także ludzi wierzących, katolików, zabierających głos w tej sprawie. Powiedział jednoznacznie, że "do zadań państwa, Kościoła i społeczeństwa należy towarzyszenie i konkretna pomoc wszystkim, którzy znajdują się w sytuacji poważnej trudności, aby dziecko nigdy nie było postrzegane jako ciężar, lecz jako dar, a osoby najsłabsze i najuboższe nigdy nie były pozostawiane samym sobie". Trzeba te słowa powtarzać i brać sobie do serca, robiąc również osobisty rachunek sumienia.

Łatwo jest umieścić w Internecie emocjonalny komentarz, udostępnić mema czy zdjęcie, wziąć udział w modlitwach w intencji nienarodzonych dzieci. O wiele trudniej dostrzec w sąsiedztwie kobietę w ciężkiej sytuacji, np. samotnie wychowującą dziecko z Zespołem Downa i udzielić jej drobnej, ale systematycznej pomocy. Być przy niej, aby nie czuła się gorsza i zapomniana. Niełatwo też zaangażować się, wziąć udział w akcji na rzecz zmiany przepisów, żeby urodzenie chorego dziecka nie było początkiem dożywotniej gehenny dla rodziców. Wiele godzin po poniedziałkowym proteście pojawiły się tu i ówdzie nieśmiałe głosy dotyczące sytuacji takich rodzin w Polsce. Czy jednak nie znikną zakrzyczane wśród inwektyw i wzniosłych, ale pustych deklaracji w obronie życia nienarodzonych?

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hejt nie chroni życia
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.