Hierarchowie nasiali zamętu

Hierarchowie nasiali zamętu
Anna Sonsowska

"Zachęcamy do czytania tygodnika "Idziemy" oraz oglądania TV Trwam i słuchania Radia Maryja" - usłyszałam dwa tygodnie temu w czasie ogłoszeń duszpasterskich w jednej z warszawskich parafii. Ta lapidarna sugestia, która popłynęła z ust młodego, ale bardzo poważnego księdza, w metaforyczny sposób odepchnęła mnie pod same drzwi wejściowe świątyni, albo i nawet poza nią.

Owa - pewnie przesadzona - reakcja wzięła się z tego, że ani narracja, ani opis świata, ani estetyka prezentowane przez powyższe media nie są moją bajką i dlatego ich po prostu nie czytam/nie słucham/nie oglądam. Natomiast komunikat, który wyszedł z ambony był jasnym sygnałem, co w tej konkretnej wspólnocie (eucharystycznej - !!!) jest mile widziane, a co nie. A może raczej: kto jest mile widzialny, a kto nie.

Wspomnienie tej sytuacji oraz towarzyszących jej nieprzyjemnych odczuć uruchomiło się we mnie ponownie przy lekturze komunikatu z ostatniego spotkania Konferencji Episkopatu Polski - z naciskiem na słynny już punkt 2. Mówiący o zagrożeniach związanych z Kościołem otwartym. Ponieważ ten fragment wywołał spore zamieszanie, niedługo potem pojawiło się wyjaśnienie rzecznika KEP, który próbował nas przekonać, że w tekście przygotowanym przez biskupów wcale nie zostało napisane to, co zostało napisane.

DEON.PL POLECA

Skąd takie wrażenie? Ano stąd, że w komunikacie czytamy: "Z kolei środowiska określające się mianem "Kościoła otwartego" niejednokrotnie lansują duchownych i świeckich podważających oficjalne nauczanie Kościoła, a równocześnie dyskredytują tych, którzy stają w obronie prawdy". Na mój chłopski rozum, jeśli jakieś środowisko określa się mianem jakiegoś Kościoła, to oznacza to, że do tego Kościoła przynależy, jest jego częścią. Nie tak? Tymczasem rzecznik KEP pisze w wyjaśnieniu: "Biskupi w swoim komunikacie chcieli jedynie zwrócić uwagę na takie sposoby posługiwania się pojęciem "Kościół otwarty" przez środowiska pozakościelne, które stają się de facto uderzeniem w Kościół. Nie chodzi tu natomiast o tych katolików, którzy identyfikują się z otwarciem na świat współczesny". Nie wiem jak Państwo, ale ja się zgubiłam - mowa w takim razie o ludziach z wewnątrz Kościoła, czy pozostających poza nim?

Wydaje się, że odpowiedź na pytanie: Co biskupi mieli na myśli? można znaleźć w wystąpieniu abp. Marka Jędraszewskiego pt. “Obecność Kościoła w życiu publicznym". Metropolita łódzki wygłosił ten referat właśnie podczas ostatniego zebrania plenarnego KEP i to m.in. na jego podstawie powstał komunikat końcowy z obrad hierarchów.

Abp Jędraszewski Kościół otwarty wiąże z działającą w Polsce od 1988 r. Fundacją im. Stefana Batorego: "Podstawowym zamiarem Sorosa i stworzonej przez niego Fundacji jest urzeczywistnienie w Polsce "społeczeństwa otwartego" na kształt tego, który niegdyś zaproponował Karl Popper. W realizacji tego zamiaru kluczowym jest stworzenie w naszym Kraju tak zwanego "Kościoła otwartego", który by istniał i działał, a równocześnie który by odrzucał prawdę objawioną, a przez to absolutną" - mówił metropolita. I dalej: "Od końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku dokonuje się zatem u nas budowa "Kościoła otwartego" przy pomocy usłużnych, wpływowych mediów, a także niektórych partii politycznych, stowarzyszeń międzynarodowych i tzw. "otwartych katolików". Dlatego też lansuje się tych duchownych i świeckich, którzy mają ambiwalentny stosunek do oficjalnego nauczania Kościoła i do jego dyscypliny. Równocześnie publicznie i nieubłaganie dyskredytuje się tych, którzy stoją w obronie prawdy, stając się prawdziwym znakiem sprzeciwu dla relatywizmu". Skądś już to znamy, prawda?

Kwestię powiązań Kościoła otwartego z Fundacją im. Stefana Batorego zostawiam do oceny specjalistom. Ale wiem jedno: Kościół otwarty "zaczął się" dużo wcześniej niż w latach osiemdziesiątych i zatacza dużo szersze kręgi niż wynikałoby to z referatu metropolity łódzkiego. Warto byłoby o takich "niuansach" pamiętać przy tworzeniu oficjalnych tekstów.

I jeszcze jedna - niestety znowu gorzka - myśl. Janusz Poniewierski w swoim felietonie "Biskupi poprawiają komunikat" zwraca uwagę na to, że sprostowanie rzecznika KEP to swoiste publiczne "mea culpa" naszych hierarchów. Trudno mi się z tym zgodzić z dwóch powodów. Po pierwsze, w wyjaśnieniu nie pada słowo "przepraszamy". Zastąpiono je - a szkoda - zgrabną frazą: "Proszę, by osoby i środowiska wiernie służące Bogu i Kościołowi, które poczuły się dotknięte nieprecyzyjnym sformułowaniem, przyjęły zapewnienie, że Konferencja Episkopatu Polski jako całość, a także poszczególni jej biskupi cenią środowiska katolickie uznające otwartość za istotny element tożsamości Kościoła". Po drugie, autorem sprostowania jest rzecznik KEP, a komunikat napisali biskupi. Kiedy ja narobię jakiegoś zamieszania - a hierarchowie nasiali zamętu, bo znowu wiele osób kochających Kościół mogło mieć poczucie, że ktoś je próbuje wystawić za drzwi tego Kościoła - staram się załatwić sprawę sama. Nie wysyłam do pokrzywdzonego przeze mnie człowieka z przeprosinami czy - niech już będzie - z wyjaśnieniem cioci albo przyjaciółki.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Hierarchowie nasiali zamętu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.