Jak brzmi recepta Franciszka na dobre życie?
Środa Popielcowa w Bazylice św. Piotra w Watykanie i kończąca się pielgrzymka Franciszka do Meksyku. Wydawałoby się, że te dwa wydarzenia poza osobą papieża nie łączy wiele. Okazuje się jednak, że w pierwszym i drugim przypadku mamy do czynienia z bardzo ważnym przekazem. I to nie tylko na czas Wielkiego Postu.
Lekarstwa na grzech
Wszystko zaczęło się w minioną środę w Rzymie. Papież w czasie homilii na Mszy świętej, w której uczestniczyli między innymi Misjonarze Miłosierdzia, wyraźnie wskazał na trzy leki, które najlepiej leczą z grzechu i jego następstw: modlitwę, posługę charytatywną, post.
Modlitwa zdaniem Franciszka jest wyrazem otwarcia i ufności w Panu, skraca dystans wywołany przez grzech i pozwala być bliżej Chrystusa. Jak stwierdził papież, oznacza powiedzenie: "nie jestem samowystarczalny, potrzebuję Ciebie, Ty jesteś moim życiem i moim zbawieniem".
Posługa charytatywna pozwala otwierać się nieustannie na innych. Nie po to, żeby patrzeć na nich z góry, nie po to, żeby uspokoić sumienie, ale dlatego, że drugi jest bliźnim. Potrzebuje przyjaźni, czasu, akceptacji, dobrego słowa. Daje możliwość wyjścia poza koncentrację na sobie samym.
Post, by uniezależnić się od tego, co mija, i umieć się dzielić tym z innymi. Znaleźć coś, co mnie ogranicza, i odrzucić to jako nieistotne i szkodliwe.
W czasie wizyty w Meksyku, na terenie Ośrodka Studiów w Ecatepac, Franciszek stwierdził, że są trzy pokusy, które "niszczą i dzielą obraz, jaki Bóg zechciał ukształtować": bogactwo, próżność, pycha. Wskazał jednocześnie, że to nic innego, jak trzy pokusy, jakimi był kuszony na pustyni Chrystus.
Bogactwo sprawiające, że mienimy się właścicielami dóbr, które posiadamy, bez chęci dzielenia się nimi z innymi.
Próżność poszukująca kilku minut sławy i nieustannie oglądająca się na zagrażającą jej sławę innych.
Pycha, by wynosić się nad innych, którzy żyją zwykłym i codziennym życiem. Dziękowanie, że "nie stworzyłeś mnie Panie takim jak oni".
Co ja z tego będę miał?
Przytaczam te pozornie nudne wyliczanki, by pokazać, że nie ma tu przypadków. Myślę, że słowa Franciszka wypowiedziane w czasie Mszy świętej w środę popielcową i te z Meksyku stanowią w rzeczywistości jedną całość, dopełniają się wzajemnie i możemy korzystać z nich nie tylko w czasie poprzedzającym Wielkanoc.
Uderzyło mnie, że przecież to prawie gotowy program chrześcijańskiego życia ukazujący jego najważniejsze szanse i zagrożenia, momenty wzniosłe i złe, światło i ciemność ludzkiego ducha. Kiedy przyjrzymy się bliżej, zauważymy, że układają się one w pary: pycha - modlitwa, pokuta - bogactwo, próżność - posługa charytatywna. Jest grzech i łaska, która pomaga go pokonać, jest choroba i lekarstwo.
Przyglądając się im jednak dokładnie, nie sposób nie wpaść na bardzo stary chrześcijański podział, który - tylko z drobnymi zmianami - proponuje tutaj papież Franciszek. Chodzi o rady ewangeliczne: posłuszeństwo, ubóstwo, czystość i odpowiadające im trzy pożądliwości czy też źródła grzechu: pycha żywota, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu. Znów wszystko łączy się w pary i daje ze sobą zestawić w chorobę i lekarstwo na nią.
U progu Wielkiego Postu, w czasie trwania Roku Miłosierdzia, podczas pielgrzymki na kontynent uważany przez wielu za miejsce "wiosny Kościoła" i przyszłości chrześcijaństwa Franciszek daje nam narzędzie do radzenia sobie z problemem u podstaw. Jak nauczyć się z niego korzystać?
Ćwiczenia przede wszystkim
Przede wszystkim nauczyć się dobrze rozumieć, co Kościół i za nim Ojciec Święty chcą nam przez to przekazać. Umieć wychwycić niuanse i konkretnie wprowadzić w życie ewangeliczne rady, które nie są przeznaczone tylko dla zakonników składających śluby zakonne, ale dla każdego człowieka traktującego na serio swoje chrześcijaństwo.
Kiedy mówimy o posłuszeństwie, od razu widzimy obraz Boga Ojca, karzącego nas za grzech, wyznaczającego karę za popełnione zło, mówiącego dokładnie, co człowiek ma robić i jak postępować, by dostąpić trudnego do osiągnięcia zbawienia. Przyzwyczailiśmy się, że posłuszeństwo to ślepe wykonywanie woli przełożonych, które nie współgra z naszą wolą i wprowadza w bolesne rozdarcie między tym, co chce się robić, a co robić trzeba.
Tymczasem wola Boga i jego Słowo to nic innego jak wyzwalająca dla człowieka Dobra Nowina o wyprowadzeniu go z tego wszystkiego, z czym nie może sobie poradzić: nałogowego grzechu, skomplikowanych relacji z innymi, trudnego do zrozumienia cierpienia i samotności. To właśnie na modlitwie, którą proponuje Franciszek, odkrywają się przed nami niedostępne dotąd horyzonty rozumienia świata i innych ludzi. Odkrywa się, że nie jest się ani samotną wyspą, ani samowystarczalnym bytem, który może w pełni uniezależnić się od innych. Wszystko, co mamy, otrzymaliśmy od innych - zdaje się wołać papież.
Ubóstwo kojarzone jest zazwyczaj z dziadostwem i brakiem wystarczających środków do życia. Jesteśmy ciągle niedojedzeni, brudni, w połatanych ubraniach. Czy Bogu zależy na takich wyznawcach? Nie, to iście diabelskie zniekształcenie.
Być ubogim to być otwartym na otrzymywanie od innych i dawanie. Mieć "wolne" ręce, nie zamknięte dla innych, tych, którzy potrzebują i proszą o nasze dary. Nie chodzi tylko o pieniądze. Czasem wystarczy rozmowa, wysłuchanie, spojrzenie ze zrozumieniem. Papież jako lekarstwo proponuje pokutę, czyli wyzbycie się uzależnienia od tego, co mija. Przypomnienie sobie, że obok jest drugi, potrzebujący człowiek. Trzeba uświadomić sobie - co jest nawiązaniem do posłuszeństwa - że żyjemy w systemie połączonych naczyń i życie w oddzieleniu od innych jest niemożliwe. A nawet jeżeli jest to wykonalne, to prowadzi do cierpienia.
Po trzecie, czystość, czyli pojęcie zawładnięte wyłącznie przez sferę seksu i całej palety grzechów przeciwko szóstemu przykazaniu. A przecież zawiera ona w sobie o wiele więcej niż tylko problemy związane ze współżyciem małżeńskim, antykoncepcją etc. Czy nie chodzi w niej bardziej o patrzenie na drugiego człowieka takim, jaki on jest naprawdę, bez nakładania na niego kalek czy to poniżania, czy idealizowania? Zaproponowana tutaj przez Franciszka posługa charytatywna to pokonywanie wielkich granic i rozłamów, jakie często występują między nami. Wyjście w kierunku tych, którzy wydają się dalecy, umacnianie relacji z przyjaciółmi i obcymi. Wtedy, przy prawdziwym spotkaniu, opadają wszelkie maski i zasłony. Pojawia się prawdziwy człowiek.
Papież Franciszek nie powiedział tego wyraźnie, ale przedstawił bardzo jasny program na Wielki Post i Jubileusz Miłosierdzia. Skorzystajmy z tego.
Michał Lewandowski - redaktor DEON.pl, publicysta, teolog. Prowadzi autorskiego bloga "teolog na manowcach".
Skomentuj artykuł