Jak czytać Synod o Amazonii?
To są zagadnienia, z którymi będziemy musieli się zmierzyć i znaleźć odpowiedź, która będzie respektować naszą Tradycję i wezwania teraźniejszości!
6 października 2019 w Watykanie rozpoczął się Synod poświęcony Amazonii. Dokładny tytuł spotkania, które zakończyło się 27 października, brzmiało „nowe szlaki Kościoła i dla Kościoła oraz ekologia integralna”. Tłumaczenie zapewne nie jest poprawne, ale przygotowując ten artykuł i przeglądając strony watykańskie poświęcone Synodowi uświadomiłem sobie, że brakuje polskiego tłumaczenia najważniejszych tekstów dotyczących ostatniego Synodu. Czyżby był to jakiś znak czasów?
Po co mielibyśmy zajmować się tym spotkanie biskupów Kościoła? Dobrze zauważyć, że w Synodzie udział wzięło 184 ojców synodalnych z prawem głosu (33 nominowanych przez Papieża – 13 reprezentowało Kurię rzymską; 136 z urzędu, z czego 113 wywodzących się z krajów Amazonii: 3 z Antyli, 6 z Wenezueli, 13 z Kolumbii, 7 z Ekwadoru, 57 z Brazylii, 11 z Boliwii i 10 z Peru; 15 ojców nominowała Rada Przełożonych Generalnych; nadto w Synodzie udział wzięło 98 osób bez prawa głosu: wśród nich 6 reprezentantów innych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich obecnych na terytorium Amazonii oraz 35 kobiet. To najwyższa liczba kobiet, które wzięły udział w dotychczasowych szesnastu synodach. Znalazło się również miejsce dla 17 osób, które reprezentowały plemiona indiańskie).
Wielu krytyków Franciszka zżymało się na to, że cały Kościół zostaje zaangażowany w jakieś peryferyjne deliberacje, które w ogóle nie powinny zajmować uwagi centrum. Ci sami krytycy zapomnieli, że święty Jan Paweł II w 1995 roku zwołał nadzwyczajny synod poświęcony Libanowi (kraj o terytorium 10 tysięcy kilometrów kwadratowych – zdaje się, że województwo lubelskie jest większe, liczący nieco ponad 4 miliony mieszkańców. W tym synodzie udział wzięło niespełna stu ojców synodalnych). Wspominam te dane terytorialne, bo kiedy mówimy o Amazonii musimy pamiętać, że te peryferie rozciągają się na obszarze 9 krajów (Brazylii, Boliwii, Peru, Ekwadoru, Kolumbii, Wenezueli, Gujany, Surinamu i Gujany Francuskiej) i liczą około prawie 8 milionów km kwadratowych (Europa to 10 milionów; Liban jakoś tracimy z oczu) zamieszkałe przez około 34 miliony ludzi z czego 10 procent to ludność indiańska. Te 3 miliony indios stanowi około 390 różnych plemion i języków. W samej tylko Amazonii brazylijskiej żyje około 305 grup etnicznych, które posługują się 274 różnymi językami (por. Perché un sinodo per l’Amazzonia? , Milano 2019, str. 8) Tak na marginesie zachwycaliśmy się św. Janem Pawłem II, który z okazji świąt składał życzenia w ponad pięćdziesięciu językach. Czy Franciszek, który na tle monumentalnych postaci intelektualistów katolickich (święty Jan Paweł II i Benedykt XVI) wygląda jak ubogi krewny, gdyż posługuje się najprawdopodobniej tylko czterema językami nie robi czegoś o wiele bardziej autentycznego, gdyż pozwala, aby wielość tych języków i kultur (tak, oczywiście peryferyjnych) wybrzmiała w samym centrum Kościoła? Wybrzmiała nie w zapisie fonetycznym, ale w autentycznym rytmie życia.
Jak czytać Synod? Niewątpliwie pojawiła się lektura medialna, co było do przewidzenia i nie do uniknięcia, która skoncentrowała się na tym, co najbardziej chwytliwe dla masowego odbiorcy, czytelnika. A zatem pisało się o święceniu na księży żonatych mężczyzn, o diakonacie kobiet a na samym końcu o pewnym incydencie, kiedy to z kościoła przy via della Riconciliazione skradziono statuetki indiańskie przedstawiające matkę ziemię. Od samego początku zostało wyjaśnione (uczynił to zresztą sam Franciszek), że nie chodziło o żadne bałwochwalstwo a jednak nie brakuje osób, które stale do tego wątku wracają. Warto w tym miejscu przywołać słowa meksykańskiego biskupa, Felipe Arizmendi, który był ordynariuszem diecezji San Cristobal de Las Casas, w Chiapas. Według niego dla starych kultur indiańskich matka ziemia i słońce były bóstwami, ale dla plemion indiańskich, które przyjęły Ewangelię i chrzest ziemia i słońce przestały być bóstwami a są traktowane jako dary Boga. Czyż święty Franciszek w Pieśni Stworzenia nie mówił o naszej siostrze ziemi i bracie słońcu, że są to dary Boga. Biskup Arizmendi wyjaśnił, że kiedy ochrzczeni indianie oddają cześć ziemi i słońcu nie widzą w nich żadnego bóstwa a traktują te rzeczywistości jako dary pochodzące od Boga. W takim kluczu zwykliśmy też interpretować gest świętego Jana Pawła II, który przybywając do jakiegoś kraju i wychodząc z samolotu miał zwyczaj całować ziemię. I nikomu nie przychodziło wtedy do głowy, aby go oskarżać o to, że adoruje jakieś bóstwo. Wyrażał po prostu szacunek, dla kraju, do którego przybywał. Jeśli mnie pamięć nie myli raz jeden zrezygnował z tego gestu, kiedy jego samolot musiał przymusowo lądować na terytorium RPA, a panowała tam jeszcze segregacja rasowa.
Dowiedzieliśmy, że w Amazonii brakuje księży (a gdzie ich nie brakuje?!). Sytuacja jest na tyle poważna, że kardynał Claudio Hummes, w swojej relacji wprowadzającej do Synodu pisze, że brakuje Eucharystii i innych sakramentów, które są niezbędne dla chrześcijańskiego codziennego życia. Nieco dalej w tej samej relacji emerytowany arcybiskup San Paolo wraca do tematu Eucharystii, która buduje Kościół i udział w niej, przynajmniej w niedzielę wydaje się fundamentalny dla pełnego rozwoju wspólnot chrześcijańskich i dla autentycznego doświadczenia Słowa Bożego w życiu poszczególnych osób. (por. card. Claudio Hummes, Relazione Introduttiva, w: Il Regno nr 19 (2019) , documenti, str. 586)
Tak na marginesie ta relacja kardynała Hummesa zmusza do myślenia, bo jeśli istnieją wspólnoty katolickie w Amazonii (istnieją i funkcjonują) , które celebrują Eucharystię dwa, trzy razy w roku to może ona wcale nie jest niezbędna do tego, aby prowadzić życie chrześcijańskie? Może mylą się ci, którzy uważają, że Kościół z Eucharystii i dla Eucharystii?
Nie ulega wątpliwości, że Synod chciał/chce utrzymać dotychczasową dyscyplinę duszpasterską stąd postulat święcenia żonatych mężczyzn, których posługa sakramentalna miałaby zagwarantować rozwój lokalnych wspólnot katolickich. Dobrze byłoby przyjrzeć się z bliska temu postulatowi ojców synodalnych (najbardziej oprotestowany: otrzymał 41 głosów przeciwnych na 128 aprobujących, utrzymując przy tym kwalifikowaną większość 2/3 głosów aprobujących ): „proponujemy, aby kompetentna władza ustanowiła kryteria i warunki, w świetle Lumen Gentium 26, dla święcenia na księży wykwalifikowanych i uznanych przez wspólnotę mężczyzn, którzy mając diakonat stały mogliby otrzymać konieczną formację dla przyjęcia święceń prezbiteriatu tak, aby móc posiadać przy tym rodzinę prawnie ustanowioną i trwałą. Ich posługa winna, poprzez przepowiadanie Słowa i sprawowanie sakramentów, wesprzeć życie wspólnot w najdalszych obszarach Amazonii . Odnośnie tego zagadnienia niektórzy opowiedzieli się na rzecz rozstrzygnięć bardziej powszechnych”.
Rewolucyjność tego postulatu nie polega na tym, że na księży święcić będzie się żonatych mężczyzn (nigdy za dużo powtarzania, że ograniczenie celibatu nie polega na tym, księża będą się żenić, ale że na księży będzie się święcić żonatych mężczyzn), lecz na tym, że coś do powiedzenia będzie miała lokalna wspólnota. Być może w świetle słów ojców synodalnych lepiej dostrzegamy sens owej synodalności, o której tyle Franciszek mówi i do której próbuje przekonać cały Kościół. To niewątpliwie próba upodmiotowienia najniższych struktur, komórek Kościoła. Czy się uda ten eksperyment papieżowi? A może rację ma redakcja włoskiego dwutygodnika Il Regno, która we wstępie do publikacji dokumentu końcowego Synodu o Amazonii pisze, że w po Soborze Watykańskim II uległ osłabieniu duch kolegialności i synodalności postulowany przez ojców soborowych. Jest wiadomo, że ostrze tej krytyki byłoby skierowane przeciwko dwom świętym papieżom posoborowym: Pawłowi VI i Janowi Pawłowi II.
Możemy zatem czytać miniony synod w takim kluczu sensacyjnym i dojść do wniosku do jakiego doszedł włoski dziennikarz Matteo Matzuzzi (rocznik 1986), współpracujący z dziennikiem Il Foglio, według, którego na synodzie nie wypracowano żadnego kompromisu a zwycięstwo odniosła frakcja reformatorów, progresistów. Pamiętajmy jednak, że rok przed narodzinami Matteo Matzuzziego, w 1985 roku, kardynał Ratzinger publikuje swój Raport o stanie wiary i w tymże dowodzi, że w trakcie Soboru Watykańskiego II opozycją frakcji konserwatystów nie było skrzydło reformatorów czy progresistów, ale ci, których Ratzinger nazywał zwolennikami opcji misyjnej Kościoła. Tak naprawdę synod poświęcony Kościołowi w Amazonii był wydarzeniem, który miał potwierdzić zdolność Kościoła do misyjnego wysiłku zrozumienia swojej obecności w świecie. A to dokonuje się w podwójnej perspektywie. Przede wszystkim uświadomienie sobie przeszłości, Tradycji. Czegoś, co wydaje się, na pierwszy rzut oka, pętać, ograniczać naszą wolność. Nadto, odczytanie wezwań teraźniejszości (teraźniejszości, gdyż przyszłość jest poza naszym zasięgiem) i zgoda na przyjęcie paraliżującej pokusy, że żadna odpowiedź nie przynosi natychmiastowego rezultatu. Ot, cały dramat chrześcijanina XXI wieku!
Franciszek zachęca do innej, niż ta medialna, lektury synodu. W swoim przemówieniu końcowym powiada, że synod rozgrywał się na czterech poziomach. W wymiarze kultury synod próbował zmierzyć się z odwiecznym pytaniem na czym ma polega inkulturacja chrześcijaństwa. W związku z tym, że prawda wydaje się polifoniczna Franciszek odsyła tutaj wiernych nie tylko do tego, co zostało powiedziane w auli synodalnej, ale również do tego, co Kościół latynoski powiedział w dokumencie z Puebla. Drugą perspektywą jest ta, która wywołuje najwięcej drwin i zdziwienia ze strony przeciwników Franciszka: perspektywa ekologiczna. I od razu rodzi się nasz sprzeciw: co to Kościół ma zajmować się ochroną przyrody? Nie zauważamy zupełnie, że sam Ojciec Święty swoją encyklikę Laudato si wpisuje w katolicką naukę społeczną.
Chciałbym przywołać w tym miejscu obszerniejszy fragment Franciszkowego przemówienia kończącego synod:
„Chciałbym złożyć hołd jednemu z pionierów takiego myślenia ekologicznego wewnątrz Kościoła, patriarsze Konstantynopola, Bartłomiejowi . On był jednym z pierwszych, którzy wytyczyli szlak tej świadomości (…) Ta ekologiczna świadomość postępuje naprzód i demaskuje wszelkie formy kompulsywnego wykorzystywania, niszczenia. To, co dzieje się w Amazonii jest jedynie jednym z przejawów takiego traktowania świata, powiedziałbym symbolem, a przecież w tej postawie decyduje się nasza przyszłość”.
Przejawem takiej wrażliwości ekologicznej, która dla nas ludzi Zachodu znajduje się, najprawdopodobniej, poza naszym zasięgiem jest opowieść jednego z misjonarzy, który pracował wśród plemion amazońskich:
„Bardzo często w wioskach indiańskich mogliśmy spotkać Indianki, które nie tylko, że karmiły własne dziecko, ale miały przy piersiach małpkę, sarenkę lub inne zwierzątko. Pewnego razu jedna z takich kobiet z plemienia kokama wytłumaczyła mi sens tego wszystkiego: mój mąż rankiem z innymi myśliwymi wioski poszedł na polowanie. Jedyną zwierzynę jaką znaleźli była mama sarna ze swoim jelonkiem. Musieli ją zabić, żeby przynieść do wioski coś do zjedzenia. Gdyby udało im się natrafić na inne zwierzę oszczędziliby tę sarnę. Do wioski przyprowadzili także jej małe i tak jak jego matka została poświęcona, by wyżywić moje dzieci tak ja się muszę poświęcić, by wyżywić jej małe. Również po to, aby moje dzieci i ich dzieci nauczyły się, że trzeba sobie wzajemnie pomagać” (por. Perché un sinodo per l’Amazzonia? , Milano 2019, str. 41)
Oczywiście, jeśli chodzi o nasz świat zachodni, w tym zjawiskowym opisie przytoczonym powyżej, ikona jest nie do powtórzenia. Nie wyobrażam sobie Europejki karmiącej jelonka własną piersią, ale jestem w stanie uwierzyć w to, że człowiek Zachodu może zacząć myśleć kategorią przyszłości, która wykracza poza datę ważności tego, co można włożyć do lodówki i zamrozić! To jest kategoria przyszłości i odpowiedzialności. Czy biskup Rzymu mówiąc do nas o odpowiedzialności za przyszłe generacje mówi o czymś, czego nie ogarnia nasza zdolność myślenia?
Innym przejawem degradacji, do której dochodzi na obszarze Amazonii jest niesprawiedliwość społeczna; niszczenie osób ich tożsamości kulturowej, wykorzystywanie dóbr naturalnych, które pociąga za sobą pauperyzację lokalnej ludności czy też jej kryminalizację. W tym miejscu trzeba byłoby przywołać słowa Franciszka, który wspomina, że kiedy przybył do Puerto Maldonado w Peru na lotnisku dostrzegł billboard z piękną dziewczynką i z napisem, który go zmroził: „obroń mnie przed handlarzami ludźmi”.
Kardynał Hummes, w swoim przemówieniu, o którym już wspomniałem, zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt owej niesprawiedliwości społecznej. To kwestia siłowej urbanizacji plemion indiańskich, które są zmuszane do opuszczenia swoich pierwotnych siedzib i przynoszenia się do tworzonych miast. Tacy przymusowi obywatele miasta to indiańscy emigranci, którzy przegrali batalię o swoją ziemię, o swój las a zatem ich tożsamość kulturowa jest w głębokim kryzysie. Tak dzieje się w związku z budową elektrowni wodnej Belo Monte Dam, którą Brazylijczycy budują na rzece Xingu, a która będzie trzecią na świecie elektrownią wodną. Jej koszt ekonomiczny to 18 miliardów dolarów a jej koszt społeczny to konieczność wysiedlenia aż 20 tysięcy indios. Słucham kardynała Hummesa i myślę, że już gdzieś to czytałem wcześniej. Ależ oczywiście, czyż podobnie owej sytuacji wydziedziczenia nie opisał Adam Ważyk w swoim Poemacie dla dorosłych?
Mam wrażenie, że uważne wsłuchanie się w ten synod amazoński pozwala usłyszeć tak wiele głosów, bliskich, znajomych głosów, że staje się czytelna troska Franciszka o człowieka, o Kościół. Na samym końcu papież przyznaje, że czwartym, najważniejszym kryterium lektury synodu jest wymiar duszpasterski, przy czym Franciszek zaznacza, że stosowniej będzie jeśli naszą uwagę skupimy na diagnozie, którą synod daje niż na rozwiązaniach, które proponuje. W tę perspektywę duszpasterską wpisuje się troska o docenienie roli kobiety w Kościele (środowiska katolickich feministek raz jeszcze zarzuciły Kościołowi, że to był kolejny synod, na którym kobiety były pozbawione głosu!), o docenienie wkładu świeckich w życie Kościoła. To są zagadnienia, z którymi będziemy musieli się zmierzyć i znaleźć odpowiedź, która będzie respektować naszą Tradycję i wezwania teraźniejszości!
Skomentuj artykuł