Jak traktować rodziców, którzy zignorowali wykorzystanie swojego dziecka?

Fot. Depositphotos.com

Także inni, którzy wiedzieli, nie byli bez winy. Jakże bowiem obojętnie przejść obok historii dziewczynki, która po opowiedzeniu babci o krzywdzie, którą wyrządził jej ksiądz, została zbita? Jak patrzeć na tych rodziców, którzy brali od sprawców pieniądze w zamian obiecując milczenie i nie zgłaszanie przestępstwa organom ścigania? Jaką miarą oceniać całe społeczności, które słyszały, wiedziały, a mimo wszystko odwracały oczy?

Wielki Piątek 2005. Pamiętam ten dzień doskonale. Transmisja nabożeństwa Drogi Krzyżowej z Koloseum. Chory Jan Paweł II został w domu. Kamery uchwyciły przejmujący moment, gdy wtula swoją twarz w trzymany w rękach krucyfiks. A w Koloseum kard. Joseph Ratzinger, prefekt Kongregacji Nauki Wiary akurat wypowiada słowa o tym jak Kościół zdradził Chrystusa i jak dużo jest w nim brudu. Za Kościołem były wtedy już skandale pedofilskie w Irlandii, USA. Przed nim fale ujawnień w innych krajach. W tamtym momencie nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta problematyka stanie się wkrótce przedmiotem mojej pracy. A jednak…

Czytając dziś w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej akta spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych doskonale wiem o czym mówił Ratzinger. Brud wydziera z każdego kąta. Każda historia inna, każda historia to wielki ludzki dramat, prawie każda namacalnym dowodem na porażkę Kościoła instytucjonalnego, który odwracał oczy. Staram się zrozumieć motywacje, które stały za różnymi decyzjami hierarchów, a które dziś bez wahania moglibyśmy delikatnie określić słowami: „zaniedbania”, „zaniechania”. Gdyby dziś wziąć do ręki kościelne dokumenty w sprawie odpowiedzialności przełożonych, to wielu ówczesnych hierarchów musiałoby się z biskupimi piuskami pożegnać.

Z drugiej strony także inni, którzy wiedzieli nie byli bez winy. Jakże bowiem obojętnie przejść obok historii dziewczynki, która po opowiedzeniu babci o krzywdzie, którą wyrządził jej ksiądz, została zbita? Jakże ocenić postępowanie matki, która na wieść o tym, że córka oskarżyła księdza o wykorzystanie, przyniosła z komórki sznur i zagroziła, że jeśli nie wycofa zeznań, to ją powiesi? Jak patrzeć na tych rodziców, którzy brali od sprawców pieniądze w zamian obiecując milczenie i nie zgłaszanie przestępstwa organom ścigania? Jaką miarą oceniać całe społeczności, które słyszały, wiedziały, a mimo wszystko odwracały oczy?

Próbuję tych ludzi zrozumieć. Tłumaczę ich znikomą wiedzą na temat wykorzystywania, okolicznościami historycznymi - wszak Kościół, a wraz z nim jego przedstawiciele jawili się jako ci, którzy walczyli o wolność i… godność, jak zatem można było na nich donosić do tych, którzy wolność tłamsili. Tłumaczę to prostą wiarą w to, że ksiądz jest osobą niemal bezgrzeszną. Gdyby jednak przyłożyć do tamtych ludzi miarę współczesną, to winniśmy ich potępić tak samo jak potępiamy działania hierarchii. To wcale nie tak odległe czasy. Wielu wciąż żyje, a jednak o ich odpowiedzialności nie mówimy nic.

Ktoś może pomyśleć, że staram się bronić i wytłumaczyć zaniedbania ówczesnych przełożonych kościelnych. Nie w tym rzecz. Próbuję jedynie pokazać, że świadomość przychodzi z czasem, że ciągle się uczymy, że ciągle musimy wyciągać wnioski z przeszłości. Potępić i ocenić jest łatwo, ale wyprowadzić wnioski z tego co się wówczas działo w umysłach ludzkich już nie. A przecież jesteśmy mądrzejsi, dojrzalsi. Musi się zatem pojawić pytanie o to dlaczego dzieci wciąż są krzywdzone? Czy nie dlatego, że wszyscy się odwracamy? Mimo, że coraz głośniej o krzywdzie najmłodszych mówimy, że zmieniliśmy przepisy prawne – tak w państwie, jak i w Kościele – że mamy coraz lepsze procedury, etc.

Ślęcząc nad archiwalnymi dokumentami i widząc wychodzący z nich brud czasem zastanawiam się nad tym jak to się stało, że ten Kościół jeszcze trwa, że jeszcze się nie zawalił, nie rozsypał się jak domek z kart. Nie mam odpowiedzi. Wiara? Chyba nie jest jakoś specjalnie silna, choć jakąś nadzieję widzę w Niedzieli Zmartwychwstania, która jest – wcale nienamacalnym dziś – dowodem na to, że po najciemniejszej nawet nocy przychodzi światło. Z nadzieją na to, że nadejdzie brzask. Wielki Piątek 2023. Mrok ogarnął ziemię. Zasłona świątyni rozdarła się – niczym nasze, polskie społeczeństwo. Ale nadejdzie poranek. Tylko nie możemy ciągle zamykać oczu. 

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak traktować rodziców, którzy zignorowali wykorzystanie swojego dziecka?
Komentarze (5)
ES
~Egon Starszy
7 kwietnia 2023, 23:09
Najgorsze jest to, że jakiekolwiek reakcje Kościoła były i są bardzo reaktywne. Dopiero jak świecki świat coś robił to była reakcja, zmiany prawa kościelnego itp. A przecież Kościół powinien być awangarda moralności.
JS
~Jarosław Szymański
7 kwietnia 2023, 13:43
Celny artykuł, który powinni przeczytać T. Terlikowski z B. Kmieciakiem, którzy problem pedofilii ograniczyli do środowiska Kościoła, który jako jedyne środowisko chciało i może jeszcze chce (oby nie) z nimi współpracować.
AK
~Adam Kowal
7 kwietnia 2023, 13:26
Odpowiedź jest prosta - przyczyną takiego zachowania jest fakt, że w naszym kraju ksiądz jest traktowany na równi z Bogiem. Nie można nawet o nim źle mówić, bo to grzech. Pytanie jest inne - dlaczego to kobiety są zdaniem księży przyczyną ich grzechów a nie oni sami?
TL
Teresa L.
9 kwietnia 2023, 18:06
Na szczęście świadomość klerykalizmu coraz bardziej wzrasta.
MN
~Maciej Nowak
9 kwietnia 2023, 23:50
Żyję na tym świecie ponad 60 lat i nigdy nie spotkałem nikogo, kto traktowałby księdza na równi z Bogiem. Nie wiem gdzie żyje autor tej wypowiedzi, ale chyba w Polsce XIX wieku. Od lat słyszę natomiast wieczne utyskiwanie na to, że księża nie są doskonałymi Supermena mi. Czy to jest oznaką klerykalizmu?