Jak wyglądałby Kościół, gdybyśmy słuchali tego, co mówi Bóg?
Na spotkaniu na rzecz jedności chrześcijan Stacey Campbell prorokowała nad kardynałem Jorge Bergoglio, że Bóg go wywyższy i zostanie następnym papieżem Kościoła. Słowo to "stało się ciałem" sześć lat później, 13 marca 2013.
Nie wiem, w jaki sposób historycy kolejnej epoki, o ile taka rzeczywiście nastanie, ocenią dzisiejszą kulturę. Jednak z pewnością ma ona jedną bardzo znamienną cechę. O czym myślę? W żadnym innym rozdziale historii nie mówiliśmy i nie pisaliśmy tak wiele. Miliony komunikatów wędrują szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, krążąc rozmaitymi kanałami: SMS-y, stacje telewizyjne, publikacje, e-booki, radia internetowe, telekonferencje.
Ponadto od kilku lat rozwój social mediów stworzył kolejną słowotwórczą, a tym samym opiniotwórczą, przestrzeń naszego życia. Dziś Kowalski każdego dnia musi przedzierać się przez hektary różnorodnych informacji, usiłując zatrzymać tylko te wartościowe i prawdziwe. Ale nawet one straciły już swoje znaczenie przez relatywizm, subiektywizm i manipulację. Właściwie nie ma dziś serwisów bez prowokacyjnych nagłówków, bo tylko takie mają jakąś szansę się przebić.
Trendy podtrzymuje nie tylko mównica sejmowa, ale także utytułowani przedstawiciele sztuki, nauki, biznesmeni. I niestety, regularnie rzucający kamieniami chrześcijanie. Karmieni przez kontrowersje i tanie sensacje stajemy się niewrażliwi na dotyk słowa. Zawarte w nim treści coraz częściej są niezrozumiałe i obce. Przestajemy je rozumieć, a co za tym idzie, właściwie go używać. Przebodźcowani nie zdążyliśmy w porę zauważyć, że poprzez degradację wartości słowa daliśmy się okraść z duchowej rzeczywistości, w którą od wieków chciał wprowadzać nas Bóg.
Wierzę, że ten wymiar jest tak kluczowy dla życia chrześcijan, że potrzebujemy go na nowo odkryć. A mamy ku temu naprawdę dobrą okazję. Bo już za kilka dni Kościół w liturgii na nowo przypomni prawdę, o której pisał św. Jan już w pierwszych wersetach Ewangelii: "na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie" (J 1,1-4a).
Te wersety są fundamentem duchowego życia. Mówią one, że w słowie od Boga zawarte jest życie. Każda rzeczywistość, w której funkcjonujemy, ma swój początek właśnie w słowie. Bo - jak mówi inny fragment Pisma - Bóg "podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi" (Hbr 1,3). Czyli wszystko, co się dzieje, co ma miejsce, co istnieje, jest determinowane przez słowo. Ono wyprzedza rzeczywistość. Bóg stwarza nie inaczej jak właśnie przez słowo. Dzięki słowu powstał świat, przez słowo Jezus obwieszczał uzdrowienia i uwolnienia, słowem odpuszczał grzechy. I sam był Słowem, które przyjęło ludzką postać, zostało wcielone. Słowo stało się Ciałem.
Znaczenie słowa było ukazane ludziom już w Edenie, kiedy Adam otrzymał zadanie nazywania wszystkich zwierząt (Rdz 2,19). W Biblii imiona oznaczają jednak znacznie więcej niż to, co przywykliśmy uważać w kulturze zachodnioeuropejskiej. Kiedy Jezus nadał nowe imię Szymonowi, nie oznaczało to wyłącznie tyle, że od teraz wszyscy mają zwracać się do niego "Piotrek". Piotr, greckie Petrus, aramejskie Kefas, oznaczało kamień, skałę. Nadanie nowego imienia było ściśle związane z jego nowym znaczeniem, autorytetem, charakterem. Nie jest więc jasne, czy Adam tylko rozpoznawał, czym było dane zwierzę, czy też poprzez nadane mu imię przypisywał mu pewną miarę charakteru. Niewątpliwie jednak posługiwanie się słowem odgrywało zasadniczą rolę we współpracy z Bogiem.
Może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale dopóki stołu nie nazwiemy stołem, będzie wyłącznie kawałkiem drewna. Dopiero nazwanie stołu czyni go czymś nowym. Co więcej, wydaje się, że nie istnieją rzeczy, które nie zostały nazwane. Nie ma czegoś takiego jak katalog nienazwanych jeszcze rzeczy. Każdy wynalazek czy znalezisko od razu uzyskuje swoją nazwę, aby mogło pełnoprawnie zaistnieć. Tym samym słowo powołuje każde z nich do istnienia.
Słowo odgrywało także bardzo ważną rolę w życiu Pana Jezusa. To, co wypowiadał, było ożywiane Jego Duchem i stawało się życiem wobec Jego słuchaczy (J 6,63b). Mówiąc obrazowo, każde słowo, które wyszło z ust Jezusa Chrystusa było pełne zawartej w nim życiodajnej mocy, która budowała słuchaczy. Wystarczyło, że Jezus powiedział: "Pokój wam zostawiam, pokój mój daję wam" (J 14,27), aby rzeczywistość Bożego pokoju została - poprzez słowo - udzielona Jego uczniom. Później to oni sami otrzymali zadanie, aby tego zamieszkującego w nich pokoju udzielać następnym. Każdy dom, do którego się udawali, miał otrzymać ich pokój, ale mieli go także zabierać z powrotem, gdyby napotkany dom na niego nie zasługiwał (Mt 10,13). Również poprzez wypowiadane z wiarą słowo apostołowie mieli zmieniać okoliczności, w których się znajdą: "Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: «Podnieś się i rzuć się w morze», a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie" (Mk 11,23). Uczniowie mieli tak wielką wiarę w moc słowa, że pewnego dnia, widząc, że ludzie w pewnym samarytańskim miasteczku nie chcą przyjąć Jezusa na nocleg, pytali Go: "Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?" (Łk 9,54b).
Co więcej, wiara w moc słowa urzekała samego Pana Jezusa. Ewangelista Mateusz opisał historię setnika, który prosił, aby Chrystus uzdrowił jego sparaliżowanego i cierpiącego sługę. Jezus był gotów przyjść do domu, w którym leżał, ale wówczas setnik powiedział: "Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie" (Mt 8,8). Dodał też, że kiedy on jako setnik wydaje rozkaz, jego słudzy są posłuszni słowu i dobrze wiedzą, jak się do niego zastosować. To zadziwiło Jezusa. Ewangelia mówi, że od razu zwrócił się do ludzi, którzy szli za Nim: "Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary" (Mt 8,10). Setnik zrozumiał zasady królestwa Bożego, w którym wypowiedziane słowo (od) Boga, inaczej mówiąc: prorocze słowo, ma moc całkowitej przemiany rzeczywistości.
Do takiego proroczego życia, podobnie jak niegdyś uczniowie, dziś Ty i ja zostaliśmy wezwani. Święty Paweł, zwracając się do wiernych w Koryncie, pisał:
"Starajcie się posiąść miłość, troszczcie się o dary duchowe, szczególnie zaś o dar proroctwa! Ten bowiem, kto mówi językiem, nie ludziom mówi, lecz Bogu. Nikt go nie słyszy, a on pod wpływem Ducha mówi rzeczy tajemne. Ten zaś, kto prorokuje, mówi ku zbudowaniu ludzi, ku ich pokrzepieniu i pociesze. Ten, kto mówi językiem, buduje siebie samego, kto zaś prorokuje, buduje Kościół. Chciałbym, żebyście wszyscy mówili językami, jeszcze bardziej jednak pragnąłbym, żebyście prorokowali" (1 Kor 14,1-5).
Innymi słowy, przekazano nam, abyśmy gorąco pragnęli duchowych darów, a szczególnie proroctwa. Nie oznacza to, że nie powinniśmy pragnąć pozostałych darów, ale oznacza, że szczególnie mamy starać się o to, aby nasze życie było otwarte na tę proroczą przestrzeń, abyśmy potrafili służyć Kościołowi poprzez dar proroctwa. Dlaczego to jest takie ważne? Bo w Księdze Amosa czytamy, że "Pan Bóg nie uczyni niczego, jeśli nie objawi swego zamiaru sługom swym, prorokom" (Am 3,7). Jak wiele rzeczy miało miejsce w Kościele tylko dlatego, że Bóg przemówił do swoich dzieci (lub przez swoje dzieci) poprzez słowo? I z drugiej strony, jak wyglądałby dziś Kościół, gdybyśmy słuchali tego, co mówi do nas Bóg, i byli temu posłuszni?
W 1205 roku św. Franciszek z Asyżu usłyszał kilka słów, w których była zawarta potężna moc do uczynienia rzeczy z pozoru niemożliwych. W sposób proroczy odebrał wówczas od Boga jedno zdanie: "Franciszku, idź, odbuduj mój Kościół, który, jak widzisz, cały jest w ruinie!". Jeszcze przed jego odejściem do Pana zapoczątkowany przez niego ruch odnowy zrzeszał kilku tysięcy braci decydujących się na życie bez własności, w posłuszeństwie i czystości. Wszystko zaczęło się od słowa.
Tuż przed rozpoczęciem XX wieku Elena Guerra, pokorna siostra ze zgromadzenia Oblatek Ducha Świętego (którego była założycielką), napisała kilkanaście listów do papieża Leona XIII, aby przywiódł Kościół do klimatu żarliwości Zielonych Świąt. W odpowiedzi na te listy papież Leon XIII wydał dokument "Provida Matris Charitate", w którym wszystkie Kościoły zobowiązał do odmawiania Nowenny do Ducha Świętego. Najciekawsza rzecz miała jednak miejsce 1 stycznia 1901 roku, kiedy to papież Leon XIII, w imieniu całego Kościoła, zaintonował na początek nowego wieku hymn "Veni Creator Spiritus" (O, Stworzycielu Duchu, przyjdź), błagając Ducha Świętego, aby Jego moc objawiła się w nowym stuleciu. Dokładnie tego samego dnia jedna ze studentek protestanckiej Szkoły Biblijnej w Topece zaczęła mówić językami. To wydarzenie zainicjowało potężne wylanie Ducha Świętego, dające początek ruchowi odnowy charyzmatycznej, będącego od 1967 roku udziałem Kościoła katolickiego. Tu też wszystko zaczęło się od słowa.
Takich przykładów jest tysiące. Natura Kościoła jest prorocza, a jego życie jest włączone w prorocką misję Chrystusa. Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje, że Chrystus dzisiaj pełni swoje prorocze zadanie nie tylko przez hierarchię, ale także przez świeckich, których dla tego celu ustanowił świadkami oraz wyposażył w zmysł wiary i łaskę słowa (por. KKK 904). Jako Kościół otrzymaliśmy łaskę słowa: aby głosić, aby świadczyć, aby modlić się z wiarą, aby posługiwać darami Ducha Świętego, aby wnosić nadzieję i życie, aby zwiastować nadejście królestwa Bożego. To nasze zadanie.
Czasami Bóg posługuje się ludźmi w szczególny sposób w przestrzeni proroczej. Osobiście uważam, że tak powinna wyglądać nasza codzienność i wierzę, że jako Kościół niebawem to zobaczymy. Niemniej nie zapomnę, jak Kuba Blycharz dzielił się tym, że otrzymał słowo od Boga, że napisze hymn, który zostanie uznany hymnem Światowych Dni Młodzieży. I rzeczywiście stało się to kilka miesięcy później. Pamiętam, jak Kasia Pszczółka, lider pomocniczy w naszej wspólnocie, miała sen o tym, że na naszym spotkaniu pojawią się czarnoskórzy mężczyźni i że będzie to ważne spotkanie. Kiedy niedługo potem usłyszeliśmy, że na wieczorne spotkanie "niespodziewanie" przybywa grupa z RPA, wiedzieliśmy, że musimy dać im przestrzeń, aby mogli podzielić się swoim świadectwem lub modlitwą z nami.
Jeszcze inna sytuacja, miała miejsce w 2007 roku w Buenos Aires. Na kilkutysięcznym stadionowym spotkaniu na rzecz jedności chrześcijan Stacey Campbell, poruszająca się w proroczym obdarowaniu protestancka misjonarka i założycielka organizacji "Be A Hero" (organizacji miłosierdzia dla zagrożonych dzieci, w szczególności sierot, ofiar handlu seksualnego i dzieci-żołnierzy), prorokowała nad kardynałem Jorge Bergoglio, że Bóg go wywyższy i zostanie następnym papieżem Kościoła. Miało to miejsce niedługo po wyborze na Stolicę Piotrową Benedykta XVI. Słowo to "stało się ciałem" sześć lat później, 13 marca 2013.
Jak zacząć prorocze życie wiary? To proste. Tu też wszystko zaczyna się od Słowa. Nie bez powodu Stary i Nowy Testament nazywane są Słowem Bożym. To Słowo niesie życie. Ma moc przemiany każdego, kto daje mu się ożywić. Ono czyni w nas nową naturę. Wielokrotnie widziałem ludzi, których życie ulega przemianie właśnie z uwagi na Słowo. Pozwalają Mu się kształtować. Poddają się Słowu, aby wypełniać się Duchem i życiem. To nie są ludzie rzucający kamieniami w tych, z którymi się nie zgadzają. Nie osądzają życia innych. Nie hejtują. Nie udowadniają swoich racji. Nie karmią się kontrowersjami. Dlaczego? Bo poznali wartość słowa. Dlatego chronią je i biorą za nie odpowiedzialność. Spędzają z nim czas, wsłuchują się w jego treść. Zamiast przeklinać, błogosławią. Zamiast obmawiać, doceniają. Zamiast krytykować, noszą wdzięczność. Zamiast dzielić, jednoczą. Zamiast osądzać, przebaczają. Ich słowa budują, nie niszczą. Jeśli napominają, to tylko w miłości, która wyraża się w gotowości pójścia dalej razem.
Modlę się o to, aby informacyjny szum nie zagłuszył tego, co chce powiedzieć do nas Bóg w czasie nadchodzących Świąt. Abyśmy przeżywając pamiątkę narodzin Jezusa Chrystusa, Słowa, które zamieszkało w nas, byli wprowadzani głębiej w prorocze życie, do którego zaprosił nas Bóg. Byśmy odkryli znaczenie i zdecydowali się świadomie przyjąć "w duchu łagodności zaszczepione w nas słowo, które ma moc zbawić nasze dusze" (por. Jk 1,21). Amen.
Karol Sobczyk - założyciel i prezes Chrześcijańskiej Fundacji Głos na Pustyni, podejmującej działania na rzecz jedności, wzrostu i odnowy Kościoła. Psycholog, mówca, członek Sekretariatu ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej. Wraz z żoną Gosią prowadzi Wspólnotę Głos na Pustyni, której członkowie od kilku lat ewangelizują i posługują modlitwą w całej Polsce. Szczęśliwy i dumny ojciec Daniela i Zuzi.
Skomentuj artykuł