Jeszcze jeden cud

(fot. dsevilla/flickr.com)

Czytając słowa wielkiego duńskiego filozofa S. Kierkegaarda, pesymistycznie pomyślałem, jak bardzo pasują do tego, co dzieje się w Polsce. Kierkegaard pisał: "Doba dzisiejsza przypomina rozkład państwowości greckiej: niby wszystko istnieje nadal, ale nie ma nikogo, kto by w to uwierzył. Więzy duchowe, które jej nadawały charakter i siłę, znikły…"

Rzeczywiście, wydaje się, że popękały więzi między nami, narosły przeciwieństwa, konflikty, spiętrzyły się podejrzenia, nienawiść, agresja. I chyba powoli przestajemy wierzyć, że może być inaczej. Utrata takiej wiary byłaby jednak chyba czymś najgorszym, co mogłoby się nam, jako narodowi i społeczeństwu wydarzyć.

Pierwsze znajduję w prawdzie, która co roku do nas powraca z popielcową środą i wielkim postem: przemiana jest możliwa, nawrócenie i pojednanie są możliwe, serca przecież mamy nie z kamienia. Gdy myśleć zaczynamy głową posypaną popiołem, gdy pozwolimy się dotknąć łasce, to zmienia się perspektywa, sprawy nabierają właściwych wymiarów. I wtedy widzimy, że szarpiemy się nieraz o rzeczy drugorzędne a nawet bez znaczenia, nie widząc tego, co naprawdę ważne. Przecież to było także jedno z doświadczeń po katastrofie smoleńskiej, szkoda, że tak szybko gdzieś uleciało.

Oczywiście, jeśli myślę o nawróceniu, to przede wszystkim własnym. Zbyt często bijemy się w cudze piersi i palcem pokazujemy tych, którzy powinni się nawrócić, zmienić, by można z nimi się pojednać, by odbudować więzi. I wtedy zamiast pojednania, tworzą się nowe podziały i uprzedzenia. Trzeba więc najpierw zobaczyć swoje błędy i winy. Jest niemałą naszą, duchownych winą, że za mało byliśmy i jesteśmy sługami jednania, nie tylko z Bogiem, ale i między nami, jego dziećmi. Zbyt często nawet ambona staje się miejscem budzenia antagonizmów i nie dlatego, że chcemy być wierni zasadzie, by mowa nasza była tak-tak, nie-nie, albo że głosimy Chrystusa, jako znak sprzeciwu, ale dlatego, że ewangelizacyjna misja ustępuje poczuciu misji politycznej, spełnianej najczęściej w subiektywnym, szczerym przekonaniu, że tak trzeba, z jakiejś patriotycznej żarliwości, ale z efektami będącymi zaprzeczeniem Ewangelii. Za mało w nas, duchownych i świeckich, widać ten znak rozpoznawczy uczniów Chrystusa, jakim jest miłość wzajemna. Zbyt często ważniejsze od tego ewangelicznego kryterium jest kryterium ideologiczne. Upatruję tu jednej z najpoważniejszych przeszkód w odtworzeniu zniszczonych więzi.

Nie wierzę oczywiście w pojednanie wszystkich ze wszystkimi. Są politycy, dla których radykalny konflikt stanowi sposób na uprawianie polityki i raczej nie będą chcieli go gasić. Są dziennikarze i wydawcy, dla których insynuacje, obrzucanie błotem, podsycanie konfliktów to sposób na uprawianie zawodu i osiąganie zysków. Są ludzie cyniczni, którzy wyciągniętą do pojednania rękę potraktują jako gest przyzwolenia na dalsze mnożenie krzywd. Są krzywdziciele, którym tylko ich ofiary wybaczyć mogą; nie mamy prawa w cudzym imieniu wybaczać, zwłaszcza tym, którzy o przebaczenie nie proszą. Są ludzie o ewidentnie złej woli, którzy zawsze będą szukać okazji, by innych poniżyć, skrzywdzić… Nie ze wszystkimi da się pojednać i jedność budować. "Lecz ludzi dobrej woli jest więcej…" I jeśli takie będzie nasze nawracanie się, że przestaniemy uderzać się w cudze piersi, a spróbujemy wyciągać do siebie ręce, to okaże się, że ta mniejszość ludzi o złej woli nie będzie w stanie narzucić większości wyniszczającej logiki konfliktu i agresji.

Drugim źródłem tej nadziei jest majowa beatyfikacja. W czasie pogrzebu Papieża na Placu św. Piotra wśród wielu biało-czerwonych transparentów powiewał i taki, na którym zaznaczyła się dość dziwna arytmetyka: 1+1=1. I napisana obietnica: "Ojcze, będziemy jednością." Nie chodzi o jedność pozorowaną czy fasadową, na okazję wielkiej uroczystości – starsi z nas pamiętają takie karykaturalne fasady za komuny, jak np. Front Jedności Narodu. Nie chodzi też o jakąś jedność naiwną, z zacieraniem normalnych w demokracji różnic, sporów i konfliktów. Chodzi tylko o to, by nie wyzwalały one w nas nienawiści, byśmy umieli się nad nimi wznosić, widząc, że są rzeczy ważniejsze, niż ideologiczne i partyjne partykularyzmy, że tak naprawdę, więcej nas łączy, co zawsze mogliśmy widzieć i czuć właśnie przy Janie Pawle II. W ten sposób przecież tworzy się naród, ojczyzna, bo – przywołajmy Norwida – "ojczyzna jest to moralne zjednoczenie, bez którego partie są jak bandy lub koczowiska polemiczne, których ogniem niezgoda a rzeczywistością dym wyrazów". Wierzę, że beatyfikacja pomoże nam zdemontować nasze polskie piekło pełne swarów i zawiści oraz odnaleźć Polskę taką, jak była w dniach pogrzebu Ojca Świętego, w której się czuło, że jesteśmy wspólnotą, jednym narodem, że jesteśmy sobie bliscy, i że tym razem nie pryśnie to po paru tygodniach.

Zapewne wielu powie, że to naiwne, że niemożliwe, że potrzebny byłby jakiś cud. Ale przecież cuda się zdarzają, bez cudu nie byłoby beatyfikacji. Może więc i o taki cud usilnie trzeba prosić Jana Pawła II?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jeszcze jeden cud
Komentarze (23)
Bolesław Zawal
13 marca 2011, 14:19
Niemożliwe jest pojednanie ze złem. Nikt nie mówi o pojednani się ze złem (tak jak by możliwe by było pojednanie się z szatanem) ale jest mowa o wybaczeniu wyrządzonego zła a nie o brataniu się z nim.
W
wanda
13 marca 2011, 06:32
Niemożliwe jest pojednanie ze złem.
Bolesław Zawal
12 marca 2011, 21:01
Sam nie wiem..... może macie rację! Szkoda! Cieszę się bardzo, że zaczynasz rozumieć i nie żałuj tylko się ciesz z nami. Pozdrawiam.
B
bart
12 marca 2011, 20:46
 Sam nie wiem..... może macie rację! Szkoda!
O
obserwator
12 marca 2011, 15:22
DO tolek Tolku niech Cię nie gorszą mocne słowa. Przewiny i hańbę o której tu mowa przebaczyć może jedynie Bóg. My po prostu nie jesteśmy w takiej mocy. Do nas należy sprzeciw - tym mocniejszy i zdecydowany gdy chodzi o kurestwo w skali narodowej. Powiadam Ci Tolku módlmy się bo jest naprawdę ciemno! PS. Nie przejmuj się tym co niejaki obserwator wypisuje - widać sprawiedliwy Bóg odebrał mu zdolność rozeznania dobra i zła. Jeżeli w/g ciebie o nie odróżnianiu dobra od zła świadczy zdolność przebaczania to rzeczywiście tak u mnie jest i nie chciał bym inaczej.JPII również nie miał takiej zdolności bo przebaczył Ali Agcy nie mówiąc już o polskich biskupach w 1966.Przebaczyć to nie znaczy ani zapomnieć ani akceptować. Pozdrawiam  i z doświadczenia powiem że jak się przebaczy to robi się lżej na duszy
Bolesław Zawal
12 marca 2011, 13:58
Do "bart" Dobrze by było żebyś wiedział, że jeżeli człowiek nie wybaczy to i Bóg również nie wybaczy. Chyba nie zależy Tobie na wypełnieniu piekła duszami, które nigdy nie zaznały wybaczenia tylko dlatego że znalazł się ktoś taki jak Ty i nie potrafił przebaczyć bratu. Wiem, że dar przebaczania trzeba otrzymać i o taką łaskę będę się modlił dla Ciebie.
B
bart
11 marca 2011, 22:12
 DO tolek               Tolku niech Cię nie gorszą mocne słowa. Przewiny i hańbę o której tu mowa przebaczyć może jedynie Bóg. My po prostu nie jesteśmy w takiej mocy. Do nas należy sprzeciw - tym mocniejszy i zdecydowany gdy chodzi o kurestwo w skali narodowej.  Powiadam Ci Tolku módlmy się bo jest naprawdę ciemno! PS. Nie przejmuj się tym co niejaki obserwator wypisuje - widać sprawiedliwy Bóg odebrał mu zdolność rozeznania dobra i zła.
Bolesław Zawal
11 marca 2011, 11:09
Do tolek Chłopie co ty pieprzysz. Zawracasz tylko gitarę. Dobrze byłoby gdybyś się przymknął! módlmy się O jaki wysoki poziom kultury!!! Gratulacje!!! Tak na marginesie do kogo chcesz się modlić bo napewno nie do tego samego Boga co ja.
O
obserwator
11 marca 2011, 10:06
Do tolek Chłopie co ty pieprzysz. Zawracasz tylko gitarę. Dobrze byłoby gdybyś się przymknął! módlmy się Oho jak bym słyszał RM.Tam kiedyś też słyszałem jak jeden ze słuchaczy zapewniał że jest katolikiem i pochodzi z katolickiej od zawsze rodziny ale komunistów to by powywieszał i tak w tym tonie bez upomnienia ze strony prowadzącego toczyła się rozmowa po czym prowadzący powidział ,,módlmy się " 
B
bart
11 marca 2011, 09:43
 Do tolek             Chłopie co ty pieprzysz. Zawracasz tylko gitarę. Dobrze byłoby gdybyś się przymknął! módlmy się
.
...
11 marca 2011, 09:38
Diabeł też potrafi robić cuda. I robi, bo objawia się w Medjugorie. Skąd wiesz że w Medjugorie objawia się szatan a nie Mayja? Wdajesz się w jałową dyskusję????? Po co?
Bolesław Zawal
11 marca 2011, 08:50
Do ciekawski! Problem leży w tym, że nie można oddzielić oddzielić socjalizmu i liberalizmu w gospodarce od etyki. Dlatego nigdy nie wybaczajmy i bądźmy w tym mocni i zdeterminowani. Herbert pisze: "I nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy jest przebaczać w imieniu tyh których zdradzono o świcie" A jak się ma do tego co piszesz ewangelia? Jak się mają słowa Chrystusa o miłości naszych wrogów, jak słowa modlitwy pańskiej " i odpuść nam nasze winy jako i my naszym winowajcom", jak się do tego wszystkiego mająsłowa "nie mówię ci 7 razy ale 77 razy"
Bolesław Zawal
11 marca 2011, 08:44
Diabeł też potrafi robić cuda. I robi, bo objawia się w Medjugorie. Skąd wiesz że w Medjugorie objawia się szatan a nie Mayja?
K
katolik
10 marca 2011, 20:18
Diabeł też potrafi robić cuda.  I robi, bo objawia się w Medjugorie.
B
bart
10 marca 2011, 18:52
 Do ciekawski!                     Problem leży w tym, że nie można oddzielić oddzielić socjalizmu i liberalizmu w gospodarce od etyki. Dlatego nigdy nie wybaczajmy i bądźmy w tym mocni i zdeterminowani. Herbert pisze: "I nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy jest przebaczać w imieniu tyh których zdradzono o świcie"
.
.
10 marca 2011, 13:05
Artykuł zaiste dobry. Szkoda tylko, że w części optymistycznej (źródła nadziei) utopijny, bo oparty na pobożnych życzeniach. Pobożne życzenia są bardzo ważne. Szczególnie poparte modlitwą, powierzone Mocy Bożej. Nadzieja (zaufanie do Najwyższego, wiara, że wszystko koniec końców skończy się dobrze - oby koniec złego, a początek dobrego nastąpił jak najszybciej!) optymizn (koncentracja na dobru, poświęcanie uwagi dobru) - tego potrzeba Polakom!
C
ciekawski
10 marca 2011, 12:37
Do ciekawski Narodowym socjalistom także nie możemy wbaczyć! Do kris Twoje uwagi mają się nijak do rzeczywistości, wspólnoty o których wspominasz, są równie realne jak gruszki na wierzbie, albo okład na świerzbie (ale to chyba zły przykład). Jak byś określił partię która gospodarczo jest socjalistyczna a w serze politycznej narodowa(żeby było jasne nie ma nic współnego z faszyzmem)
B
bart
10 marca 2011, 12:33
 Do ciekawski                  Narodowym socjalistom także nie możemy wbaczyć! Do  kris           Twoje uwagi mają się nijak do rzeczywistości, wspólnoty o których wspominasz, są równie realne jak gruszki na wierzbie, albo okład na świerzbie (ale to chyba zły przykład).
C
ciekawski
10 marca 2011, 12:11
Artykuł zaiste dobry. Szkoda tylko, że w części optymistycznej (źródła nadziei) utopijny, bo oparty na pobożnych życzeniach. Zresztą nie w naszej mocy jest przebaczyć lewakom i liberałom krzywd dokonanych na narodzie. - Do Jolanty (Zagrodny lub Kuczer, lub to i to) Popielec JEST rytuałem - tyle, że o wymiarzesacrum. A narodowym socjalistom?
K
kris
10 marca 2011, 11:28
Chcę wierzyć w to co ksiądz napisał. Myślę jednak że nie powinniśmy kończyć na wierze, trzeba podejmowac działania, zaczynając od siebie i swojego najbliższego otoczenia. Czyż nie jest tak, iż w dzisiejszym czasie pełnym antyklerykalnych haseł powinniśmy zacząć od budowy wspólnoty parafialnej, prawdziwej wspólnoty duszpasterzy i wiernych. Może wtedy łatwiej będzie o cud na "górze"?!
A
Alfista
10 marca 2011, 10:03
Nie wierzę oczywiście w pojednanie wszystkich ze wszystkimi. Są politycy, dla których radykalny konflikt stanowi sposób na uprawianie polityki i raczej nie będą chcieli go gasić. Są dziennikarze i wydawcy, dla których insynuacje, obrzucanie błotem, podsycanie konfliktów to sposób na uprawianie zawodu i osiąganie zysków. Są ludzie cyniczni, którzy wyciągniętą do pojednania rękę potraktują jako gest przyzwolenia na dalsze mnożenie krzywd. No nie raju na ziemi nikt poza socjalistami nie obiecuje. Jednak rękę trzeba wyciągać co dzień od nowa.
B
bart
10 marca 2011, 09:47
 Artykuł zaiste dobry. Szkoda tylko, że w części optymistycznej (źródła nadziei) utopijny, bo oparty na pobożnych życzeniach. Zresztą nie w naszej mocy jest przebaczyć lewakom i liberałom krzywd dokonanych na narodzie. - Do Jolanty (Zagrodny lub Kuczer, lub to i to) Popielec JEST rytuałem - tyle, że o wymiarzesacrum.
JZ
Jolanta Zagrodny-Kuczer
10 marca 2011, 07:48
~Jolanta - Dżolka Zagrodny-Kuczer Dobry, refleksyjny artykuł. Warto przeczytać i nad nim się zadumać. Zastanowić. Posypana głowa popiołem, to nie rytuał, ale akt łaski, który wyznacza nam właściwą drogę drogę miłości i pojednania, drogę wielkiego nawrócenia we wszystkich wymiarach. Szczególnie w tak ważnym dla nas dniu popielcową środą i wielkim postem. Jola - Dżolka