Jezus na Krupówkach, czyli zapach wiary

Jezus na Krupówkach, czyli zapach wiary
(fot. Wikimedia Commons)

Właśnie wróciliśmy z wakacyjnych wojaży. Jak co roku Zakopane - stolica polskich Tatr. Kilka razy mieliśmy okazję przejść - jak mawiają wytrawni taternicy - najtrudniejszą grań, czyli Krupówki. Czy w całym pomieszaniu stylów i języków, da się tam odnaleźć Jezusa?

Pomieszanie kultur, języków, kuchni i religii: rysunki Rubensa, które przyjechały z Siegen; pan, który co roku o tej porze zaprasza na obiady tańsze o dwa złote; złote łańcuszki z krzyżykiem wysadzanym kiczowatymi, bo "szlachetnymi" kamieniami; amerykańskie świderki; król Julian, z którym można sobie zrobić zdjęcie; strzelające diabełki; przesolone oscypki; "wolontariusze" wciskający za drobną opłatą obrazki z Panem Jezusem; koszulki z wypasionymi napisami; inwalida na wózku zbierający na protezę; Jan Paweł II na straganie w różnych wersjach; wielka telewizyjna reklama klubu typu go-go; dziecko, które dostaje klapsa od poirytowanej matki; super ciacha i niezły towar; grupa ewangelizacyjna, która w deszczową aurę śpiewa oazowe piosenki; celebryta Sebastian, który z zakupami chce szybko wyjść z sieciówki; pieski na baterie, które szczekają, przewracają się i biegają. Między sacrum a profanum… Dużo, głośno, sprośnie, tłusto, szybko, pysznie…

Wydawałoby się, że tu już nie ma miejsca dla chrześcijaństwa, pozostały tylko "gadżety", na których - kto bardziej zaradny - zarabia jeszcze jakiś grosz. Chrześcijaństwo opuściło te tereny szybciej niż wierni prześladowani za wiarę na Bliskim Wschodzie czy w Iraku. Tymczasem w taki świat ma wchodzić chrześcijaństwo. Jak? Poprzez roznoszenie przyjemnej woni a dokładnie poprzez - jak wzywa papież Franciszek - "uobecnianie zapachu bliskiej obecności Jezusa i Jego osobistego spojrzenia" (adhor. Evangelii gaudium 169).

Bonus odor Christi - piękny, świeży zapach chrześcijaństwa wynika ze stałej "aktualizacji" orędzia paschalnego. Chrystus, pomimo wszelakich armagedonów i agonii europejskiej kultury, jednak zmartwychwstał i w tym nasza nadzieja, o czym ospałym niejednokrotnie uczestnikom niedzielnej liturgii mają przypominać świeże kwiaty na ołtarzu. Ofiara Chrystusa jest jak "woń aromatu" - czytamy w greckim oryginale listu św. Pawła do Efezjan (5,2). Na wzór tej ofiary nasze życie także powinno się spalać na drodze służby i miłości. Zapewniam, że to nie pobożny frazes ale sama esencja naszej, nieraz szarej, codzienności. Temu procesowi spalania towarzyszy dym i zapach. Dym, który niczym kadzidło wznosi się do Boga, jest jak kompas wskazujący właściwy kierunek naszego życia pośród gąszczu różnych ścieżek, które oferuje nam współczesny świat. Z kolei zapach jest jak blask świadectwa, aby inni widzieli dobre czyny i chwalili za nie Boga, który w niebie jest (por. Mt 5,16).

DEON.PL POLECA

Naturalnie, aby być - jak pisze - św. Paweł "wonnością Chrystusa" (2 Kor 2, 15), aby móc nieść innym zapach Chrystusa, wpierw samemu trzeba być nim przenikniętym - to z kolei rodzi pytanie o wiarygodność ewangelizatora, w innym bowiem razie nasze wysiłki będą przypominać używanie dezodorantu, którym  próbuje ukryć się prawdziwy-przykry zapach. Oczywiście, jego wydajność będzie krótkotrwała i bezlitośnie obnaży naszą duchową pustkę. Na wzór Chrystusa - uczy ojciec święty - który klęka przed swoimi uczniami i obmywa im swoje stopy, mamy "klękać". Po pierwsze przed Bogiem, na modlitwie a następnie przed tymi, którym głosimy Chrystusa - klękać przed swoim współmałżonkiem, bratem, siostrą, dziećmi, pacjentami, uczniami, powołaniem, zadaniami, obowiązkami, pracą zawodową… długo by wymieniać. Drugi etap jest zawarty w "obmywaniu", czyli służeniu, wierząc, że tak naprawdę przetrwa tylko to, co z serca ofiarowane. Tu należy podkreślić różnicę między teoretycznym "znać" a rzeczywistym "mieć".

Ci, którzy głoszą Ewangelię nie tylko bezpiecznie i z dystansu, nie tylko znają "zapach owiec", lecz mają taki sam zapach jak one; oni nie gardzą owcami w obawie, że się skalają… Owce będą słuchać takich pasterzy (por. EG 24). Najlepszym potwierdzeniem tej prawdy są święci. U niektórych z nich, jak u św. o. Pio czy Małej Teresy, piękny zapach ofiary ich życia został także potwierdzony dosłownie - znamy wiele świadectw osób, które spotkając, rozmawiając czy doświadczając ich wstawienniczej modlitwy odczuwały miły zapach (zjawisko w teologii duchowości określane mianem osmogenezy).

Ale, podobnie jak świętość, tak i grzech ma swój zapach. Przeciwieństwem miłego zapachu jest przykra woń, czasem nawet smród. Jego zwiastunem może być zaduch, kiedy w miejsce wonności zaczyna pojawiać się duchota - przestrzega prorok Izajasz (por. Iz 3,24). Nieraz dostrzegamy symptomy zaduchu w swoim życiu, w naszych małżeństwach, zakonach czy we wspólnotach parafialnych - zasiedzieliśmy się i nawet nie spostrzegli, jak minął "termin ważności". Zabrakło gotowości i stałego czuwania - nasze biodra nie są przepasane, bo zabrakło już dziurek w pasku, sandały zostały zastąpione wygodnymi bamboszami, a laska w ręku zamieniona na pilot od telewizora (por. Wj 12,11). Orędzie które mamy głosić światu nie ma "zapachu Ewangelii" (por. EG 39), ale w najlepszym przypadku zapach farby drukarskiej z telewizyjnego dodatku do katolickiego tygodnika opinii. Zabrakło ognia Ducha Świętego, czyli rozżarzonego węgla - bezpośredniej przyczyny woni wydobywającej się z kadzidła, "który w sposób niepozorny spala mnóstwo ziarenek.

Bonus odor Christi dostrzegany jest wśród ludzi nie dzięki krótkotrwałemu płomieniowi krótkotrwałego ognia, lecz dzięki skuteczności żaru cnót: sprawiedliwości, lojalności, wierności, wyrozumiałości, hojności, radości" (św. Jose Maria Escriva, To przechodzi Chrystus, pkt. 36). Prawdziwość słów założyciela Opus Dei sprawdza się na tatrzańskich szlakach - wiele rzeczy na dole się zmienia, są krótkotrwałe a ich żywotność liczmy w sezonach, jednak im wyżej i dalej od centrum, tym powietrze czystsze i znaleźć można takie wartości, takie szczyty, szlaki, góry, które nigdy się nie zmienią i przetrwają zmienne koleje losu, nie dotknie ich zgiełk i bełkot wydobywający się z dolin. Tak jak kapliczka w Dolinie Kościeliskiej z prawdziwą Królową Tatr, która - często nie zauważana - żegna i wita pokolenia powracających i wybierających się w góry.

dr Ryszard Paluch - doktorat w zakresie teologii duchowości na KUL; dyplom w zakresie dziennikarstwa radiowego na KUL; katecheta Diecezji Gliwickiej (nauczyciel mianowany); redaktor i wydawca, czasem fotograf; autor wywiadu rzeki z Krzysztofem Wonsem SDS: "Niewysłuchana cisza" (Kraków 2008); członek Polskiego Stowarzyszenia Teologów Duchowości; mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jezus na Krupówkach, czyli zapach wiary
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.