Kapłaństwo i patriotyzm
Wracam do codzienności po przeżyciu uroczystych chwil kapłańskich święceń i prymicji kolejnego rocznika neoprezbiterów. Nie da się uciec od pytań, jacy będą, co ich czeka i czego dziś trzeba oczekiwać od kapłanów. Niezmiennie, na wszystkie czasy najważniejsze, by byli kapłanami gorliwymi, świętymi, według Bożego Serca, by byli oddani Bogu, Kościołowi, "ludowi z którego są wzięci".
"Ludowi, z którego wzięci", to znaczy także swojej Ojczyźnie? Na pewno nie potrzebujemy kapłanów rozpolitykowanych, ale czy potrzebujemy takich, którzy słowem i życiem będą nas uczyli nie tylko wiary i miłości do Boga, ale także miłości do Ojczyzny?
Iluż takich było przez wieki! Jak choćby ten prawdziwy prorok, wielki kaznodzieja, ks. Piotr Skarga, którego rok obchodzimy. Piękną zostawił nam modlitwę: "Wszechmogący Boże, wzbudź w nas szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie". A jego kazania sejmowe, choć głoszone w XVI w., jakże aktualne po dzień dzisiejszy. "Sejmy, które miały być lekarstwem na wszelkie Rzeczypospolitej choroby, w jad się nam obróciły... Piszemy prawa i ustawy, a po staremu żyjemy w nierządzie" - wołał ks. Piotr Skarga.
We wszystkich pokoleniach uczyli nas kapłani miłości do Ojczyzny, aż do tych największych: Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II. Prymas Wyszyński, więziony, szykanowany, a zawsze niezłomny i wciąż powtarzał: "moją największą miłością po Bogu jest Polska".
Jan Paweł II, który całując polską ziemię mówił: "pocałunek złożony na ziemi polskiej ma dla mnie sens szczególny, jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki, ojczyzna bowiem jest Matką". I tęsknił za Polską, i zawsze za nią się modlił i o jej dobro zabiegał. I uczył nas, że nie wystarczy wolność odzyskać, trzeba umieć żyć jak wolny naród; a nie będzie wolności, gdy będzie zniewolony duch narodu, gdy będzie łamane Boże prawo.
Uczyli nas kapłani miłości Ojczyzny także ofiarą życia składaną dla Polski, dla wolności, jak ks. Ignacy Skorupka, bohater Bitwy Warszawskiej 1920 r. Piękną napisał modlitwę, jako młody ksiądz: "Na czas niedowiarstwa chcę mieć wiarę głęboką i gorącą...
Na czas rozwiązłości i rozpasania - chcę być czystym i niewinnym; chcę być biedny i służyć ludziom, dla ludzi żyć, aby trafić do Boga".
Mówił do młodzieży z młodzieńczym zapałem, porywał ją. Dlatego miał ogromny wpływ na młodzież i w Łodzi i w Warszawie. Gdy dwa lata po odzyskanej niepodległości nadciągała bolszewicka nawałnica, idąca na podbój Europy, a Dzierżyński i Tuchaczewski w odezwie do Armii Czerwonej pisali: "Towarzysze! Runął Bóg, ten największy ciemiężca proletariatu. Po trupie Polski wiedzie droga do światowej rewolucji", młodziutki ksiądz Skorupka prosił kardynała Kakowskiego o pozwolenie na wstąpienie do wojska. Biskup odmawia; zgłosiła się wystarczająco wielka liczba kapłanów, by stanąć jako kapelani wraz z walczącymi w obronie Ojczyzny. Skorupka nie ustąpił, zwrócił się do biskupa polowego Stanisława Galla. Został przydzielony do 236 Pułku Ochotników. Bez broni, w komży, fioletowej stule, z krzyżem w ręku stanął na czele warszawskiej młodzieży, z wołaniem "za Boga i Ojczyznę"! To były ostatnie jego słowa. Poległ, mając 27 lat.
A w naszych czasach bł. ks. Popiełuszko. Odważnie stawał w obronie praw człowieka i narodu; Organizował pomoc dla rodzin internowanych, wyrzuconych z pracy; gromadził wokół siebie nie tylko robotników, ale także ludzi kultury, nauki, służby zdrowia i prowadził ich do Boga. Ale za św. Pawłem uczył nas też, że zło trzeba dobrem zwyciężać, że nie wolno poddać się nienawiści. Z pogrzebu ks. Popiełuszki najmocniej zapisały mi się w pamięci te chwile, gdy po zakończonych uroczystościach, przechodziliśmy wzdłuż długiego szpaleru milicyjnych samochodów, skandując słowo: przebaczamy. Spełniała się modlitwa Męczennika: "Prosimy o wolność od zemsty i nienawiści, o tę wolność, która jest owocem miłości".
Autor Listu do Hebrajczyków napisze, że "kapłan jest z ludu jest wzięty i dla ludu ustanowiony" nic więc dziwnego, że polscy kapłani dzielili los polskiego ludu. Także ten najboleśniejszy. Z żadnego innego narodu nie wymordowano tylu duchownych, co z Polski. Samego tylko obozu w Dachau nie przeżyło ponad tysiąc polskich księży.
Wśród więźniów, którzy przeżyli obóz koncentracyjny był ks. abp Ignacy Jeż. Któregoś dnia do obozu przywieziono cały transport oficerów z Wilna. Byli w obozie jenieckim, ale wybuchł tam bunt, prawdopodobnie następnego dnia mieli być rozstrzelani. Dowiedzieli się, że jest księdzem. Spowiadał ich po kryjomu całą noc. Chyba każdy przeżywał obóz koncentracyjny jako najstraszliwsze nieszczęście. A ks. Jeż zapisał: dla tej jednej nocy warto było być w obozie.
Dzielili więc kapłani los tego narodu, ginąc jak inni polscy patrioci w stalinowskich więzieniach, czy później, jak ks. Roman Kotlarz, który zginął za to, że był z radomskimi robotnikami i stawał w ich obronie, albo w stanie wojennym, jak księża Zych, Suchowolec, Niedzielak.
Są w naszych dziejach oczywiście nie tylko karty bolesne. Są też podniosłe, radosne, dumne, jak choćby Konstytucja 3 maja. Może warto pamiętać, że jej współautorem jest także kapłan, ks. Hugo Kołłątaj? Że za mądrymi reformami w tamtym czasie stoi ksiądz Stanisław Staszic? W pracy ludzkiej myśli dla Ojczyzny też ogromny wkład, w każdej epoce, mają polscy kapłani.
Zapewne patriotyzm, miłość do Ojczyzny i uczenie jej innych, to nie są najważniejsze zadania kapłana, ale wciąż pozostają ważne i nie mniej dziś potrzebne, niż w przeszłości. Autorytet polskiego kapłana i Kościoła w Polsce budowany był przecież także na bardzo silnej więzi Kościoła z narodem, źle by się stało, gdyby dziś ta więź słabła. Bł. Jan Paweł II, najpiękniejszy wzór kapłaństwa, zostawił nam wciąż zobowiązujące świadectwo, jak łączyć uniwersalizm Kościoła i Ewangelii z miłością do ziemskiej Ojczyzny i służbą jej, nawet gdy najdosłowniej jest się powołanym do służby całemu Kościołowi.
Skomentuj artykuł