Kapłaństwo przyozdobione żałobnym kirem?
Dzisiaj w Kościele katolickim Niedziela Dobrego Pasterza, rozpoczynająca Tydzień modlitw o powołania kapłańskie i zakonne. Powołania do służby Bożej, nie mają dzisiaj u nas ‘dobrej prasy’. Wahałem się czy w ogóle dotykać tej sprawy, ale wydaje mi się, że byłoby źle, gdyby na naszym portalu nie pojawił się jakiś komentarz na ten temat.
Jak weźmiemy do ręki jakąkolwiek niekościelną gazetę lub czasopismo, spojrzymy na jakiś portal, znajdziemy tam wiele głosów ‘zatroskanych’ o przyszłość Kościoła i powołań do kapłaństwa czy życia zakonnego. W zdecydowanej większości są to głosy krytyczne, najczęściej od byłych księży czy sióstr zakonnych, którzy ukazują swoje odejście jako ‘odnalezienie właściwej drogi życia’. Wybór ten jest z reguły uzasadniany skostniałą strukturą Kościoła, brakiem perspektyw rozwojowych, formalizmem w relacjach z przełożonymi, itp.
Nie zamierzam tego racjonalizować, tłumaczyć ani usprawiedliwiać. Nie zamierzam też tego piętnować czy potępiać. Ludzie wybierają różne rzeczy, na każdej drodze życia. Rzadko się zdarza, albo wcale, że można by powiedzieć, iż ostatecznie to inni są odpowiedzialni za te wybory. Tak się dzieje w rodzinach, tak się dzieje w organizacjach, czy tam, gdzie jesteśmy zatrudnieni.
Ja wiem, jestem księdzem, w zakonie od ponad czterdziestu lat, więc – niektórzy powiedzą – nie jestem obiektywny, bo ‘myślę korporacyjnie’, zawsze będę bronił ‘swoich’. Pierwszy człon zdania jest prawdziwy, drugi nie. A jeśli ktoś mimo to chce tak myśleć, nic na to nie poradzę. To jest nasz problem dzisiaj, że nie słuchamy siebie, nie przyjmujemy tego, co mówi drugi człowiek za prawdziwą komunikację. Mamy swoje trudne do zakwestionowania wyobrażenia, z którymi nie sposób polemizować.
A w myśleniu o życiu, o drugim człowieku, o naszych wzajemnych relacjach bardzo ważne jest to, co św. Ignacy nazwał preasupponendum, czyli zasadę pierwszą i podstawową Ćwiczeń Duchowych, a mianowicie, że staramy się najpierw ‘ocalić’ wypowiedź drugiego, jego myślenie, wyobrażenia albo łagodnie przekonywać go do swoich racji. To ‘łagodnie’, z szacunkiem, bez manipulacji jest tutaj kluczowe.
Dlatego w tym okresie (egzaminy maturalne, wybór dalszej drogi życia, kierunku studiów czy powołania) pojawianie się w przestrzeni medialnej tak wielu ‘antyświadectw’ życia kapłańskiego czy zakonnego każe przypuszczać, że intencje ich publikacji nie są tylko odpowiedzią na ‘zapotrzebowanie społeczne’, ale są mniej czy bardziej przejawem motywacji, jakie przyświecają publikującym je autorom i redakcjom. Zdaję sobie też sprawę, że skandal lepiej się 'sprzedaje'.
Osoby, które wybierają drogę powołania kapłańskiego czy zakonnego nie są ani mądrzejsze ani bardziej zrównoważone ani bardziej spójne niż reszta społeczeństwa. Owszem, wymaga się od nas więcej ze względu na to, Kogo reprezentujemy, ale to nie zawsze jest łatwo pokazać w ‘zwyczajnym życiu’. Wszak wciąż pozostajemy ludźmi słabymi i grzesznymi, którzy muszą walczyć o życie na miarę składanych ślubów i podejmowanych zobowiązań. Z biegiem lat to wcale nie jest łatwiejsze, a pamięć o porażkach i upadkach staje się coraz bardziej doskwierająca. Dlatego tym bardziej potrzeba ‘łagodności’ i mądrego wspierania, a nie szorstkiej, szukającej sensacji i skandalu, kampanii medialnej.
Rzeczywistość powołania do kapłaństwa czy życia zakonnego jest wielowarstwowa. Nie miejsce tutaj na roztrząsanie w detalach okoliczności i motywacji, jakie towarzyszą takim wyborom, trwaniu w nich, a czasami porzucaniu tej drogi. Sami widzimy, jak wiele zmiennych im towarzyszy. Są to wszak ludzkie wybory, obarczone błędami i niewiadomymi. Mają jednak potencjał dobra i służą naszej wspólnocie wiary, ale i szerzej całemu społeczeństwu. Zasługują zatem co najmniej na ‘przyjazną autonomię’, a może nawet na wsparcie społeczne. Także ze strony mediów.
Jaka przyszłość w kwestii powołań nas czeka? Tego nie wiemy. W naszym życiu doświadczyliśmy już kilku historycznych zbiegów okoliczności (prymas Wyszyński, Ruch Oazowy, Jan Paweł II) i ‘zakrętów’ (upadek komunizmu, rewolucja obyczajowa, zapaść demograficzna, skandale), więc chyba trzeba być ostrożnym w prognozowaniu. Wybór drogi powołania kapłańskiego czy zakonnego zawsze jest trudny. Jest obarczony wieloma wyzwaniami. Wiara podpowiada nam wszak, że rzeczywistość powołania duchownego nie jest tylko w ‘ludzkich rękach’. Chrystus nie rezygnuje z wołania: „Pójdź za Mną!”. Nie czas zatem na przyozdabianie drogi kapłaństwa czy życia zakonnego w żałobny kir.
Skomentuj artykuł