Kocham Jezusa, nienawidzę religii

Jakiś czas temu wielu moich znajomych zachwyciło się filmikiem "Why I hate religion but love Jesus". To dobrze nakręcony i ciekawie zmontowany klip, który starał się udowodnić, że religia i Jezus są zupełnie sprzeczne ze sobą.

Jakiś czas temu wielu moich znajomych zachwyciło się filmikiem "Why I hate religion but love Jesus". To dobrze nakręcony i ciekawie zmontowany klip, który starał się udowodnić, że religia i Jezus to sprzeczność.

Jak mówi lektor, jedno wiąże, drugie uwalnia. Jedno sprawia, że jesteśmy ślepi, a drugie przywraca widzenie. Słyszymy również, że religia to droga człowieka do Boga, a Jezus to droga Boga do człowieka. Temat ten pojawia się niejednokrotnie w dyskusjach z ludźmi, którzy, z jednej strony, doświadczają czegoś głębokiego, z drugiej, wydaje im się, że między nimi a Kościołem istnieje zbyt wiele różnic. Spróbujmy przyjrzeć się tematowi z bliska.

Bardzo nie lubimy, by jakkolwiek nas określano. Kojarzy nam się to z etykietowaniem, czyli z myśleniem opartym na schematach, piętnowaniem, uniemożliwianiem rozwoju. I tak, można spotkać ludzi, którzy, chodząc do kościoła, nie chcą być określani jako katolicy - bo to takie ograniczające. Poza tym, jeszcze trzeba byłoby wziąć na siebie część odpowiedzialności za nie zawsze szczytną historię Kościoła. Mamy też problem z wytrwałością, bo przecież człowiek się zmienia. "Skąd mam wiedzieć dziś, jaki będę jutro?" I tak, młodzi ludzie dziś mają duży problem ze stałym związkiem, "bo czy na pewno nasze uczucie przetrwa wszystko?" Ta awersja do określania się jest znacznie poważniejsza. Dotyczy nawet także sfery seksualności, także tej najgłębiej pojmowanej jak określenie swojej płciowości.

Jesteśmy bardzo zorientowani na życie wewnętrzne. Koncentrujemy się na własnym doświadczeniu wiary, doświadczeniu osobistego spotkania z Bogiem, które jakoś wymyka się naszym systemom pojęciowym. Dlatego też podważamy jakiekolwiek systemy, które mają czelność nam coś sugerować, albo, nie daj Boże, narzucać. Inna sprawa, z powodu której czujemy awersję do jakiejkolwiek religii, to kontrast, jaki widzimy pomiędzy współczesną wspólnotą religijną (szczególnie w przypadku Kościoła katolickiego), a tym, co czytamy w Piśmie Świętym. Dlatego podkreśla się konflikt Jezusa z faryzeuszami, widząc w nim przede wszystkim krytykę wobec religii jako takiej.

A co z tego wynika? Chyba niewiele. Często jest tak, że ci, którzy ogłaszają powrót do źródeł, nawołują do skończenia z ideologią, sami proponują rodzaj ideologii, tyle że kompletnie oderwanej od rzeczywistości i jakiejkolwiek refleksji. Bardziej przecież atrakcyjna jest wizja okazyjnie spotykających się ze sobą wierzących, którzy modlą się tak, jak chcą, niż obraz uporządkowanej, hierarchicznej wspólnoty, w której panują relacje zależności i posłuszeństwa. Problem w tym, że to ta druga wizja jest bliższa temu, jak wyglądały pierwsze wspólnoty wierzących.

Gdzie szukać opisu pierwszej wspólnoty? Rzecz jasna w Dziejach Apostolskich - przecież opisują one to, co działo się zaraz po Wniebowstąpieniu Jezusa. Choć, chcąc podejść do tematu w sposób rzetelny, trzeba pamiętać, że Dzieje zostały napisane wiele lat po wydarzeniach, które opisują. Lepiej więc szukać takiego opisu w księdze, która powstała jako pierwsza, a dziś jest zaliczana do Nowego Testamentu - 1. listu św. Pawła do Koryntian.

Święty Paweł pisze, aby upomnieć wspólnotę w Koryncie. I to z powodu nie byle jakich zaniedbań czy grzechów. Pisze więc o kazirodztwie (syn współżyjący z własną matką - 1 Kor 5, 1nn), o podziałach we wspólnocie (1 Kor 1, 10nn), o chaosie na modlitwie (1 Kor 11, 17nn), o niedojrzałości (1 Kor 3, 1nn). Ten obraz jest bardzo daleki od tzw. "opisu pierwszej wspólnoty" (Dz 2, 42-47), który znajdujemy w Dziejach Apostolskich, gdzie czytamy o jedności pierwszych wierzących, o wielkich znakach, jakie czynili Apostołowie i o tym, że Pan im błogosławił, pomnażając wiernych.

Kościół w listach Pawła nie jest też ahierarchiczny (2 Kor 13, 1nn). Oczywiście, pierwsze wspólnoty były inaczej uporządkowane niż te dzisiejsze, nie można jednak powiedzieć, że nie były uporządkowane w ogóle - o czym świadczy Pismo Święte.

Czy zatem, gdy Jezus krytykuje faryzeuszy, wypowiada się również krytycznie wobec systemów religijnych? Biorąc pod uwagę, że Ewangelie powstały we wspólnotach Kościoła i dla tych wspólnot, bardzo wątpię, by takie było przesłanie spisanych słów Chrystusa.

Spotkanie z Bogiem wzywa, aby być mu wiernym w codzienności. Wzbudza w nas odpowiedzialność. Z jednej strony, jest to odpowiedzialność moralna - za Bożą obecność, z drugiej, jest to wezwanie do ucieleśniania tego doświadczenia, by ono "stało się ciałem". Samo jednak doświadczenie będzie zawsze przerastało naszą rzeczywistość. Nie tylko dlatego, że jesteśmy grzeszni, ale i dlatego że Ten, którego spotykamy, jest naszym Stwórcą. Skoro tak, to Kościół zawsze będzie się "zmagał" ze skarbem, który stara się wyrazić, zresztą na wezwanie samego Boga. I powiem szczerze, moment, kiedy będzie nam już wygodnie z wiarą i z Bogiem, będzie chwilą, gdy nasza wiara będzie już dawno martwa.

Religia wyraża zatem spotkanie z Bogiem, opowiada o nim. Bóg zaś nieustannie wzywa człowieka do nawrócenia, które jest przecież coraz głębszym doświadczeniem jedności z Nim. Czy między Jezusem, a religią jest jakaś sprzeczność? Od chwili, gdy Bóg stał się człowiekiem, nie ma nic ludzkiego, co nie byłoby udziałem Boga. Co więcej, to w Jezusie widzimy, czym jest prawdziwe człowieczeństwo. Tylko jedna rzecz nie ma nic wspólnego z Bogiem - grzech.

Film, o którym mowa w tekście

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kocham Jezusa, nienawidzę religii
Komentarze (41)
AG
~Aleksandra G.
6 lipca 2020, 12:38
Kocham Jezusa i szanuję Kościół, ale On potrzebuje zmian. Swoją wiarę możemy wyrażać codziennym życiem oraz miłosiernym stosunkiem do bliźniego. Wiara to nie są tylko rytuały i korzystanie z Sakramentów. Pokarmem wierzącego jest przede wszystkim naśladowanie Pana Jezusa i czynienie tego co Bogu miłe, a nie czynienia czegoś dla swej chwały i poklasku.
A
asj
27 października 2013, 11:22
Paweł, zrób coś odwrotnego, co może będzie strzelaniem, bo to potrafisz. Powiąż Jezusa z Kościołem Katolickim. Możesz Go odkryć gdziekolwiek i daj się poprowadzić, ale Nim nie rządź! - takie coś, a może lepiej. Widzisz jakie jest zapotrzebowanie. Miliony chcą oglądać taką czterominutówkę. Zrobisz!
R
rafi
27 października 2013, 10:22
Chciałbym zauważyć że zazwyczaj w denominacjach protestanckich słowo "religia" ma nieco inne rozumienie niż używane w Kościele Katolickim. W klasycznym rozumieniu używanym w tychże denominacjach słowo to wywodzi się od pojęcia "człowiek religijny", które to pojęcie oznacza człowieka żyjącego dla siebie, ale mającego świadomość istnienia pewnej "siły wyższej". To niekoniecznie odnosi się do wiary w jedynego Boga. Może to być też wiara pogańska, w jakieś pogańskie bóstwa. Ale może się też zdarzać wśród ludzi wyznających wiarę w Chrystusa. Jest to postawa, w której człowiek żyje dla siebie, ale ma świadomość istnienia Boga, któremu trzeba zapalić świeczkę, po to by w moim życiu nic złego się nie działo. Albo po to, by coś poszło po mojej myśli. Oczywiście nie ma nic złego w tym, że prosimy Boga o różne rzeczy, chodzi o brak poznania Boga, i różne gesty, czynności które są tylko ludzkim wymysłem. Słowem "religia" określa się coś, co ma wymiar społeczny takich zachowań. Zdarzają się też przypadki nadużywania tego pojęcia. Bywają ludzie którzy tym słowem określają wszystkie zachowania związane z relacją człowieka do Boga, do których ci ludzie mają jakieś zastrzeżenia.
K
Kamil
25 października 2013, 12:45
http://www.youtube.com/watch?v=Ru_tC4fv6FE :) 
TP
taka prawda
25 października 2013, 09:54
Jest tylko jeden prawdziwy Bóg i jedna prawdziwa religia, której ludzie nie znają.
K
KORALIK
24 października 2013, 23:08
ludzie o czym wy piszecie ?, przeciez KOSCIOL -- TO JEZUS CHRYSTUS I WSZYSCY LUDZIE WIERZACY W NIEGO!!!!!!!!!!!!!
M
MR
24 października 2013, 16:36
          Sprawa robi się trudna jak zwykle gdy następuje pomieszanie języków. Ogólnego w którym określane są definicje, którym mówi Katechizm Kościoła Katolickiego i potocznego w którym wyrażamy swoje emocje.             O nienawiści mówi KKK w 6 kanonach. 1933  "Wyzwolenie w duchu Ewangelii nie da się więc pogodzić z nienawiścią do nieprzyjaciela jako osoby, lecz tylko z nienawiścią  do zła, które popełnia nieprzyjaciel "... Mowa wyraźnie o osobie, a nie organizacji (np. Kościół) Swoja drogą czy zło jakie wyrządza kapłan przynudzajacy na kazaniu, jeżdżący zbyt eleganckim samochodem lub żądajacy zbyt wielkiej ofiary uzasadnia aż nienawiść? Nienawiść najbardziej niszczy nienawidzących. 2094 "Nienawiść do Boga rodzi sie z pychy." Kościół składa się  nie tylko z nas wiernych. Jest też dziełem Boga. Nawet jeśli jego słudzy grzeszą, to omawiana nienawiść, a osoby "nienawidzące Kościoła" nie rozgraniczają obu aspektów, jest  pochodzenia szatańskiego (kanon395) A propos pychy, grzechów kapłanów  i osób wierzących por. przypowieść o źble w oku bliźniego. 2262 "W Kazaniu na Górze Chrystus dodaje  do przykazania "nie zabijaj"  zakaz gniewu i nienawiści. Warto przeczytać cały ten kanon. 2297 "...Zaspokojenie nienawiści jest sprzeczne z poszanowaniem  osoby i godności ludzkiej... 2303"... Nienawiść do bliźniego jest grzechem  ciężkim gdy życzy się bliźniemu  poważnej szkody..."Często dodajemy "żebyś zdechł, żeby cie... etc. A więc grzeszymy słowami. Tak więc Szanowny  ~...  z nienawiścią lepiej ostrożnie, bo jak mówi kanon 395 "... szatan działa w świecie przez nienawiść do Boga i Jego królestwa. Nienawiść jest grzechem por. cytaty powyżej, nawet jeśli jest tylko uczuciem Grzeszymy "myślą, mową i uczynkiem"     "Gniewajcie się a nie grzeszcie...skąd ten cytat?  Bo nie wiem, może ktoś mi podpowie
L
leszek
24 października 2013, 12:51
Stwierdzenie, że kocham Jezusa ale odrzucam religię ładnie brzmi, ale jest pytanie co autor tego filmu rozumie jako "Jezus". Dla Świadków Jehowy Jezus to Archanioł Michał zrodzony na nowo jako człowiek, w teoligii mormonów Jezus to w ogóle dośc osobliwy byt, dla muzułmanów Jezus to prorok zapowiadający nadejście prawdziwego Mesjasza i taką listę można mnożyć. W historii Kościoła znane się przecież różne poglądy określane jako herezje: "arianizm", "nestorianizm", "monofizytyzm" etc. Każdy z tych poglądów miał i ma ugruntowanie w Piśmie Świętym i swoich oddanych wyznawców i teoretyków. Czy ktoś bez solidnego przygotowania teologicznego jest w stanie uzasadnić, ze np. monofizytyzm jest herezją, czyli poglądem niesłusznym i obronić ten pogląd w dyskusji z teoretykiem tej herezji ? Żeby dostąpić zbawienia nie wystarczy wierzyć w jakiegoś "Jezusa", trzeba wierzyć w Jezusa prawdziwego, tego który się prawdziwie objawił Apostołom i uczniom. A nie w "Jezusa" będącego raczej projekcją wyobrażen i pragnień "wierzącego" i opartych na prywatnej interpretacji Pisma Świętego.
24 października 2013, 07:14
@Ames Sam napisałeś, że chodzi o "o świadome uczestnictwo we Mszy św. odprawianej w nieprzypadkowej wspólnocie osób." Podpisuję się pod tym dwoma rękami! Ale kto ma wybrać tą nieprzypadkową wspólnotę osób jak nie TY? Kto ma zadecydować, gdzie jest twoje miejsce? Na każdej Mszy św. wspólnota nie jest przypadkowa, ponieważ nie ma w życiu przypadków. No a co do uczestnictwa we Mszy, to ja nie widzę problemu w chodzeniu w różne miejsca (jeśli ktoś ma taką możliwość). Czasem nawet jadę do innego miasta, bo czuję taką potrzebę i prawie zawsze trafiam na Mszę, gdzie ksiądz do mnie po prostu "trafia". Jeszcze raz powtarzam: to nie znaczy, że zawsze jest fajnie, lekko i przyjemnie, bo nie o to chodzi. Ale to do każdego z nas należy wybór (może lepsze słowo zamiast zmiana) takiego księdza, takiej mszy, którą uzna za właściwą i potrzebną w danym momencie. Jeśli chodzi o relacje z księdzem to Może być łatwo i przyjemnie, może być ciężko i trudno. Może ksiądz trafić, może nie. Jak dla mnie to jest sprawa wtórna. Bo nie dla księdza jestem, ani on dla mnie. Jesteśmy razem dla Niego.
M
Magdalena
23 października 2013, 22:15
Kocha Jezusa, a nienawidzi religii…to znaczy, że spotkał kogoś, kto się za Jezusa jedynie podaje,…ponieważ kazał mu wierzyć w Jezusa, a nie wierzyć w Ewangelię.
A
abc
23 października 2013, 21:43
Wręcz nieopisana jest głupota tego filmu. Autor jest najwyraźniej skażony głębokim infantylizmem myślenia, mówiąc wprost: chcałby się zbawić na swoich zasadach. Szkoda, że takie pajacowanie przemówi do wielu młodych i głupich ludzi - w końcu żyjemy w demokratycznym świecie, a wkrótce ta wyegzaltowana, bezmyślna pop-masa stanie się trzonem społeczeństwa
T
tak
23 października 2013, 21:13
rafi, nie spotkali Jezusa bo Go nie znają. Spotkali kogoś kogo sami uznali za Jezusa, Czyli to oni decydowali kto jest a kto nie jest Jezusem. Powinni się zastanowić na jakiej podstawie. Bo niczego od nich nie wymagał? Schlebiał ich zachciankom?
T
Ted
23 października 2013, 20:58
Filmik można obejrzeć z polskimi napisami: http://www.youtube.com/watch?v=N7OR7Ceg4xs
R
rafi
23 października 2013, 20:29
Rafi idź do klasztoru franciszkańskiego :) zobaczysz, że prawdziwa wiara naprwdę istnieje ;> A co to takiego "prawdziwa wiara"? Ja nie szukam żadnej "prawdziwej wiary" tylko prawdziwego Jezusa. Jezusa można znaleźć nawet wśród tych, którzy Go zupełnie nie znają. Znam osoby które spotkały Jezusa, i wcale nie były jakieś wierzące... Ilu katolików ma pojęcie że Jezus działa - bardzo konkretnie! - we współczesnym świecie? Zamiast robić z siebie "oblężonej twierdzy" wystarczy otworzyć się na Boże działanie! Ilu katolików przekonało się że to, co pisze o Jezusie Ewangelia jest prawdą? Ojciec Grzegorz opisuje na swoim blogu (http://kramer.sj.deon.pl), że Bóg szokuje, rozwala nasze schematy myślenia. I to jak bardzo! Ale można do końca życia tkwić w kościele (albo nawet w klasztorze!) razem ze swoim durnym schematem myślenia na temat Boga, i nie spotkać prawdziwego Jezusa!     Są misjonarze, którzy gdzieś daleko jeżdżą po wioskach muzułmańskich i opowiadają o Jezusie. I tam Jezus działa, dzieją się niesamowite rzeczy, dzieją się cuda, ludzie wielbią Boga. I to dzieje się wśród prostych, biednych ludzi. Mówią im proste rzeczy, które przemawiają zwyczajnie, do serca. To, że Bóg ich kocha. A u nas, w Polsce? Flaki się wywracają.
S
sebokopacz
24 sierpnia 2019, 15:56
Nonsens! W Polsce nie ma fałszywej pobożności, religijności. Jest właśnie na szczerość, brak zawiści, brak ciśnienia, nie ma patologii mentalnych stawiających Polski na bardzo żałosnej i groteskowej pozycji.
23 października 2013, 19:58
Coraz mniej podobają mi się artkuły Deona. Jeśli Deon nie zmieni "toku myślenia" zamiast zbliżać do Boga doprowadzi do tego, że ci, którzy nie mają jeszcze silnej więzi z Bogiem odwróci ich od Kościoła a co za tym idzie i od samego Pana. A co do filmu zgadzam się z @leszek.
L
leszek
23 października 2013, 19:31
Film ma 26 milionów odsłon, więc jak widać rzeczy noszące pozory prawdy, ale atrakcyjnie podane trafiają celnie. Jeśli już przywoływać Biblię, to warto pamietać: [url]http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=269&werset=37#W37[/url] --------- Mt 24;4 Na to Jezus im odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. 5 Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem3. I wielu w błąd wprowadzą. --------- W świece anglosaskim popularna jest słynna alegoria Johna Bunyana "Pilgrims Progress" [url]http://pl.wikipedia.org/wiki/W%C4%99dr%C3%B3wka_Pielgrzyma[/url] Ta alegoria jest przecież dokładną odpowiedzią na ten film, wielu wyrusza w podróż, wielu chce iść krótszą drogą, na skróty, tam gdzie ładnie i przyjemnie, ale do celu dociera tylko ten, który idzie drogą którą On wyznaczył, a nie tą którą sobie obraliśmy bo nam tak wygodnie.
OU
Oglądaj uważnie
23 października 2013, 18:39
Czy ktoś z Was w ogóle zauważył, że filmik stawia w opozycji Jezusa i religię, a nie Jezusa i Kościół (pisany z dużej jako wspólnota). I w tym tkwi błąd tego gościa. To tak jakbym powiedział kocham zimę, ale nie cierpię przymrozków, śniegu i krótkich dni...
T
Tomek
23 października 2013, 18:36
Wydaje mie się że zasada jest taka. Jeśli ktoś szuka Boga to go znajdzie, a w zasadzie Bóg znajdzie jego, wybiegnie na przeciw i wskaże drogę. Ale wtedy zmienia się całkowicie optyka i wszystkie racjonalne argumenty odpadają bądź mają niewielkie znaczenie. Bo to jest relacja. Pan Bóg najpełniej działa w kościele katolickim. Żeby trwać czy coś robić w kościele trzeba być naprawde twardym, ale innej drogi nie ma. Tak jest ten świat urządzony.
L
Lena
23 października 2013, 18:27
mimo wszystko filmik jest w swojej bezposredniosci i prostocie bardziej przekonywujacy niz powyzszy tekst, z calym szacunkiem i sympatia do autora. Myle, ze dzis potrzeba w Kosciele (lub moze wlasnie poza nim) ludzi autentycznych, autentycznie szukajacych spotkania z Bogiuem W DRUGIM CZLOWIEKU nie zas w zapisach kanonow prawa koscielnego, czy kolejnej interpretacji ewangeli...
T
Tomek
23 października 2013, 18:13
Rafi idź do klasztoru franciszkańskiego :) zobaczysz, że prawdziwa wiara naprwdę istnieje ;> ... @Kinia Prawdziwa wiara może istnieć w jakimś klasztorze franciszkańskim, w niektórych jego mieszkańcach, a równie dobrze w takiej lub innej placówce dominikanskiej, pallotyńskiej, jezuickiej, karmelitańskiej itd. Jednak w każdej z tych placowek, mogą sie zadziać złe rzeczy i bywa że sie dzieją. Jeśli ktoś chce akurat szukać wiary po klasztorach, to powinien jej szukać w poszegolnych jednostkach, czasem zdarzają całkiem przyzwoite wspolnoty, ale nie jest to regóła. Ale wiare możesz czasem znaleźć u pani w kiosku, u kierowcy autobusu, u dobrej pielegniarki, czy nauczyciela biologii. Nie ma reguły, ale warto sie rozgladać obok i nikogo nie omijać obojętnie.  
E
ed
23 października 2013, 17:40
Rafi idź do klasztoru franciszkańskiego :) zobaczysz, że prawdziwa wiara naprwdę istnieje ;> ... popieram
K
kinia
23 października 2013, 16:47
Rafi idź do klasztoru franciszkańskiego :) zobaczysz, że prawdziwa wiara naprwdę istnieje ;>
A
ames
23 października 2013, 14:58
Tak, czuję się powołany:) A jaki może być inny cel wejścia do wspólnoty niż rozwój siebie i dzielenie się tym rozwojem z innymi? Po co tam iść skoro się nie robi nic konkretnego? Jakbym szukał miejsca gdzie mi będzie "lepiej", to bym w domu posiedział, bo po co się ruszać jak zimno:) Ja też już nie chodzę do kościoła (tylko na Mszę), ale kiedyś chodziłem i pamiętam, że można tak latami nawet chodzić i nic z tego nie wynieść. Wystać całą Mszę, a potem albo nic z niej nie wynieść albo tylko poczuć się jeszcze bardziej zbesztanym i sponiewieranym. Sam napisałeś, że chodzi o "o świadome uczestnictwo we Mszy św. odprawianej w nieprzypadkowej wspólnocie osób." Podpisuję się pod tym dwoma rękami! Ale kto ma wybrać tą nieprzypadkową wspólnotę osób jak nie TY? Kto ma zadecydować, gdzie jest twoje miejsce? No a co do uczestnictwa we Mszy, to ja nie widzę problemu w chodzeniu w różne miejsca (jeśli ktoś ma taką możliwość). Czasem nawet jadę do innego miasta, bo czuję taką potrzebę i prawie zawsze trafiam na Mszę, gdzie ksiądz do mnie po prostu "trafia". Jeszcze raz powtarzam: to nie znaczy, że zawsze jest fajnie, lekko i przyjemnie, bo nie o to chodzi. Ale to do każdego z nas należy wybór (może lepsze słowo zamiast zmiana) takiego księdza, takiej mszy, którą uzna za właściwą i potrzebną w danym momencie. A co do modlitwy za kapłanów, to zgadzam się. Trzeba się za nich też modlić i tym bardziej staram się to robić jak mnie szlag trafia na to, co mówi. Nikt na mnie nie nałożył jednak obowiązku znoszenia słuchania tego przez np. kilka lat...
23 października 2013, 13:55
@Ames Ale powiedz mi, co jest złego po prostu w zapytaniu Boga, gdzie on mnie widzi? Czy wspólnota, w której jestem jest właściwa? Jakie ma dla mnie miejsce w tym kościele? Zmienisz, aby dać innej wspólnie swoje talenty, czujesz się powołana, aby wspomóc, jakąś konkretną wspólnotę, konkretne dzieło? Czy może uważasz, że tobie będzie gdzieś lepiej? Ile ludzi chodzi do tego kościoła "bo blisko", "bo fajnie śpiewają", "bo jest krótka msza" i tak np. przez 20 lat się nie rozwiną ani trochę, nic nie zmienią w życiu! Po prawdzie to ja obecnie rzadko chodzę do kościoła. Wręcz staram się jak mogę żeby nie iść do kościoła, ale niestety czasem przegrywam i jednak pójdę do kościoła. I w pełni się zgadzam, chodzenie do kościoła nic nie zmieni. Bo nie chodzi o chodzenie do kościoła. Ale o świadome uczestnictwo we Mszy św. odprawianej w nieprzypadkowej wspólnocie osób. Pozatym jest inna prosta kwestia: nigdy nie ma tak żeby ksiądz trafiał swoim nauczaniem do każdego. Dlaczego więc mam się modlić za tego księdza, żeby się zmienił tak jak ja chcę? Czy to nie jest właśnie próba zaspokojenia swojego JA? Może on trafia do 90% ludzi, a do mnie po prostu nie? Tyle, że nie chodzi o dostosowanie księdza do własnych wyobrażeń, modlitwa za księdza uzdrowi wzajemną wasza relację. Może przykładowo pomoże wzajemnie się dostrzec.
A
ames
23 października 2013, 11:43
Nie powiedziałem ~TomaszL żeby zmienić wspólnotę czy parafię, w celu zaspokojenia swojego JA, dowartościowania się. Ale powiedz mi, co jest złego po prostu w zapytaniu Boga, gdzie on mnie widzi? Czy wspólnota, w której jestem jest właściwa? Jakie ma dla mnie miejsce w tym kościele? Ile ludzi chodzi do tego kościoła "bo blisko", "bo fajnie śpiewają", "bo jest krótka msza" i tak np. przez 20 lat się nie rozwiną ani trochę, nic nie zmienią w życiu! Wiadomo, że jak zaczniesz szukać na zasadzie "idę stąd bo mnie wkurza ksiądz" i sam sobie wybierzesz "fajnego księdza", to skończy się na bieganiu od wspólnoty do wspólnoty i skończysz pewnie odejściem. Ale jak się to zrobi z Bogiem, to się trafi tam, gdzie powinno, bo jakby mogło być inaczej? Pozatym jest inna prosta kwestia: nigdy nie ma tak żeby ksiądz trafiał swoim nauczaniem do każdego. Dlaczego więc mam się modlić za tego księdza, żeby się zmienił tak jak ja chcę? Czy to nie jest właśnie próba zaspokojenia swojego JA? Może on trafia do 90% ludzi, a do mnie po prostu nie? No i nie chodzi o to, że jest "be" bo mnie nie głaszcze po główce (ten do którego aktualnie chodzę wcale tak nie robi).
23 października 2013, 11:11
Bardzo często słychac - nie pasuje Tobie jakaś wspólnota, parafia. Nie zgadzasz sie z ksiedzem, nie podoba Ci sie sposób głoszenia homili - zmień parafię, wspólnotę. Zmień na taką, gdzie Twoje JA bedzię zadowolone, dowartosciowane. Gdzie sie odnajdziesz. Czy czasem nie powielacie pewnego schematu, który widać równiez bardzo często we wspólczesnych  kryzysach innych wspólnot - małżeństw. Nie podoba Ci sie zona, nie podoba Ci sie mąż, zmień na inny model, znajdź sobie inna wspólnotę rodzinną. Owszem parafia to nie małżeństwo, a ksiadz nie malzonek, ale moze jest tak, ze Twoja postawa może pomóc temu zagubionemu księdzu parafialnemu, co w każdą niedzilę tłucze bezsensowane slogany na homiliach, a Msze sw odprawia byle jak. Moze świadectwo zwykłego parafianina, ktory nie ucieknie, ale będzie trwal i modłił sie za proboszcza czy wikarego pomoże i uzdrowi. A moze potrzebne jest jakies realne, fizyczne zadziałanie we wspólnocie, ale przecież łatwiej sie obrazić i szukać innej, ktora ukoi to własne JA i MNIE SIE NALEZY. Do czasu, kiedy trzeba będzie poszukac innej, nowej wspolnoty itd
23 października 2013, 10:52
@... Nieanawiśc, o której wspominasz dotyczy nie rzeczy, a osób i to szokujaco bliskich: matki, ojca. braci, żony, dzieci (w Ewangelii św Łukasza), nalezy jednak odnieść do konkretnej sytuacji i w celu zrozumienia tego przeslania rozpatrywać w połaczeniu z Ewangelią św. Mateusza. To po pierwsze. Po drugie masz pewne swoje wyobrazenia Kościoła i skoro one nie odpowiadają rzeczywistosci, to winni są jedynie oni - księża bo kazania, biskupi bo feudalizm, bo problem finansów, bo nieprawdziwe duszpasterstwa. Owszem iz mozna być krytycznie nastawionym klientem usług religijnych, ale można też żyć we wspólnocie Kościoła Rodzi sie wiec pytanie, co Ty robisz dla swojej parafii, dla duszpasterstw, dla Kościola?
L
leszek
23 października 2013, 10:49
To co jest na tym filmie to nie tyle odrzucenie religii, co raczej religia w wersji "light'. Nie przejmujcie się Kościółem, nakazami, hierarchią, katechizmem, sakramentami, ważne jest tylko, żebyście szczerze wierzyli, że Chrystus umarł dla naszego zbawienia i unikali grzechu. Jest to bardzo atrakcyjne, gdyż autor sprawia wrażenie, że odrzuca cały zbędny balast i dotyka samej istoty, samego jądra rzeczy. Stańcie znowu pod krzyżem, dotknijcie Jego stóp i spójrzcie w Jego twarz, po której spływają krople krwi. Oczywiście, w tym tkwi wiele racji, czasami warto odejść od codziennych rytuałów, zastanowić na nowo dlaczego i po co wierzymy, Tylko, że w tym jest jeden szkopuł : co to znaczy "wierzymy" i co to znaczy "unikać grzechu" ? Jeśli będziemy polegać wyłącznie na własnym rozeznaniu, to łatwo możemy popełnić bład, pójść na manowce i dać się zwieść.  Tak jak na filmie, gdzie ktoś podał link: [url]http://www.youtube.com/watch?v=Ru_tC4fv6FE[/url] Jeśli czcimy Jezusa, ale odrzucamy religię i Kościół, to jakbyśmy uznawali Króla, ale odrzucali Jego królestwo. To raczej nie tyle odrzucanie religii, ale na bazie wybranych fragmentów Objawienia budowanie sobie własnej, prywatnej religii.
A
ames
23 października 2013, 10:40
A ja jestem w stanie go zrozumieć. Natknął się w swoim życiu pewnie na wielu księży, którzy jedno mówili, a co innego prezentowali na codzień. Pewnie spotkał ludzi w kościele, którzy mu tylko umieli zrobić taką listę co źle robi i co musi zmienić. Na tym jego pojmowanie religii się skończyło: zbiór zasad, które trzeba przestrzegać, bo tak każe ksiądz (a potem np tego sam nie przestrzega). Można niestety stać na mszy w pierwszym rzędzie, ewangelizować, przestrzegać wszystkich przykazań, a i tak nie żyć Bogiem i Jego wolą. Można udawać, że się jest pobożnym, przestrzegać wszystkich zasad, ale bez poznania Jezusa osobiście, nie ma mowy o prawdziwej wierze (polecam 2 list do Tymoteusza: 3,1-5, gdzie mówi o "pozorze pobożności"). Wiem to, bo sam podobnie robiłem. Ale gość nie dostrzega jednej ważnej kwestii: to Bóg wymyślił kościół ze swoimi wadami i niedociągnięciami, a Jezus go założył właśnie takiego. Ale to obowiązkiem każdego z nas jest znalezienie takiej wspólnoty w tym kościele, takiego księdza, takiego spowiednika, żeby do nas trafiał! Ja takich ludzi odnalazłem i tylko dlatego, że po prostu się o to modliłem. Dlatego ~rafi polecam zrobić to samo...po prostu pomódl się o odnalezienie takiej parafii, takich księży i takiej mszy, po której będziesz wychodził napełniony nową siłą (jeśli tego potrzebujesz), a nie zrugany i zbesztany bo znowu cie ktoś pouczał jak masz żyć.
M
misjonarz
23 października 2013, 08:57
Odpowiem, a właściwie zapytam @MR i będzie to trudne pytanie. Najpierw inne - jaka jest różnica między nienawiścią a gniewem ? Uważam, że nienawiść jest wtórnym przejawem długotrwałego gniewu a gniew jest wadą, grzechem. No dobrze, nie udawadniam, ale jak zwykle coś przytoczę - proszę przeczytać poniżej pewien fragment z pisma św. a później stwierdzić a właściwie zapytać siebie " dalej i wciąż nienawidzę" ? "Gniewajcie się a nie grzeszcie, niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce". Jeżeli stwierdzisz, że te słowa "poruszają twoje wnętrze", to mogę Ci później wyjaśnić dlaczego tak jest ?, a sprawa jest dosyć prosta, chociaż skomplikowana psychologicznie. W końcu jaka jest ? - no dla mnie jest oczywistą sprawą, że gniew, jest grzechem, gdy jest wyrażany nieodpowiednio, czyli jeżeli nie ma przesłanek do emocjonalnego zachowania a ja się gniewam to to jest grzech. Natomiast psychologicznie "gniew", może mieć inne podłoże - tzw. "zranień z dzieciństwa". Nie będę ruszał tematu, bo to cała istota wychowania w rodzinie. Ok. dla mnie gniew jest wadą i grzechem, czyli jest  pokusą a pokusy pochodzą od "złego" i chociaż zły duch nie jest odpowiedzialny za ten grzech (nie może zły duch wpływać na wolną wolę człowieka), to gniew ma niszczący wpływ na ludzi. Dlatego też z gniewem trzeba walczyć a właściwie odpowiednio nad nim pracować, czyli "oddawać gniew Jezusowi aby On przemieniał człowieka", aby grzech gniewu nie niszczył ludzi. No dobrze - jeszcze raz powtórzę i życzę refleksji: "gniewajcie się a nie grzeszcie, niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce".
R
rafi
22 października 2013, 22:39
@Sabina Tak, będę się skupiał. Nieważne, nie przejmuj się.
.
...
22 października 2013, 19:30
@MR  , coś ci się pomieszało : 1. nienawiść nie jest grzechem głównym, zajrzyj do katechizmu, 2. nienawiść w ogóle nie jest grzechem, ponieważ jest uczuciem(zajrzyj do słownika), jest silnym uczuciem niechęci do czegoś lub kogoś, 3. Pan Jezus nie potępiał nienawiści, wręcz przeciwnie, mówił że aby być jego uczniem trzeba mieć pewne rzeczy w nienawiści(to tak z pamięci - muszę zajrzeć do Ewangelii), 4. nie powołuj się na logikę, bo twoja wypowiedz niewiele ma z nią wspólnego, 5. nie powiem, że nienawidzę Kościoła, ale - tak, mam silną niechęć, czasem mogę powiedzieć - nienawidzę, 6. i nie dotyczy to poszczególnych ludzi - nie wymądrzaj się więc, jak nie masz pojęcia, co komu w duszy gra, 7. nienawidzę hipokryzji, nienawidzę hierarhiczności(takiej, jaka jest, wziętej niemal z feudalizmu), szary wierny jest w wielu środowiskach kościelnych tylko po to, żeby finansował tę instytucję, był z tego zadowoly, nie miał żadnych wniosków, ani refleksji, a jak ma jakieś ale, to jest wrogiem Kościoła, nie cierpię(nienawidzę!) jak na kazaniach muszę wysłuchiwać czegoś, co jest karykaturą Boga, co nie jest prawdziwym duszpasterstwem, tylko jest czystą propagandą, czystą propagandą, czystą propagandą... na razie tyle.. 8. dlatego myślę, że czyjeś szczere wyznanie "nienawidzę Kościoła" wcale nie musi świadczyć, że z tą osobą jest coś nie tak, może to świadczyć o tym, że reaguje całkiem prawidłowo, zdrowo..na szczęście czasem ktoś tak reaguje... :)
MR
Maciej Roszkowski
22 października 2013, 18:07
         Nienawiść jest grzechem głównym, więc ktoś kto nienawidzi Kościoła nie  może deklarować szczerej miłości do Chrystusa, albo używa słów niezgodnie ich przeznaczeniem.          Kosciół jako instytucja działa poprzez ludzi. To my wszyscy jesteśmy Kościołem. To zobowiązuje do odpowiedzialności za Kościół, ale ci którzy go nienawidzą nienawidzą ludzi, w tym nas. Tyle od strony logicznej.
22 października 2013, 17:38
Z doświadczenia.... Uznanie religii, jako osobistej drogi do Jezusa leży kilku aspektach. Po pierwsze w trzech kluczowych dnia z historii ludzkości.  Czy naprawdę Jezus Chrystus Zmartwychwstał i co to oznacza dla każdego z nas Drugi problem to chrzest – czy naprawdę poprzez krótką Liturgię staje się na zawsze członkiem Kościoła, czyli Ciała Chrystusa. Trzeci problem to Spotkanie. Czy jako doświadczenie duchowe, mistyczne, czy może „tylko” fizyczne, namacalne w Eucharystii? Czwarty problem – kim jest ksiądz, a kim jest Mistrz? Częste domaganie się bycia mistrzem od księdza prowadzi do rozczarowania. Piaty problem – rozczarowanie sobą i innymi. Powinno być pięknie, a jest? ….
22 października 2013, 17:19
Faryzeusze byli przecież pobożnymi i to bardzo, religijnymi aż do przesady. Byli wzorcami do naśladowania. Potrafili pięknie uzasadnić kazdy religiny obowiazek i objaśnić prawo. Czy tego samego oczekujecie od współczesnych kaplanów? Mają być idealnymi, super pobożnymi, pokazującymi publicznie swoja wielką pobożność, swoje zaangażowanie w wiarę? Mają być przykładem do naśladowania?
AK
Andrzej K
22 października 2013, 17:07
"sprzeczność jest wtedy, gdy religia "opowiada" obraz fałszywego Boga, gdy z dostępnego nam nauczania(słowem, przykładem życia) wyłania się Bóg - bardzo zdeformowany, i nie jest to zjawiisko rzadkie, że to co poznajemy jest karykaturą Boga.." Tak! zwróćcie uwagę na to, że jedyna grupa ludzi , którą Jezus w czasie gdy był na ziemi wyzywał: "groby pobielane" . "plemię żmijowe" to byli uczeni w piśmie i faryzeusze - Jego kapłani . Nikogo tak nie nazywał . Jak by określił dzisiejszych kapłanów i ich posługę ?
S
Sabina
22 października 2013, 17:06
ale rafi co ci przeszkadza aby na mszy myslec o Bogu i poglebiac z nim wiez? ludzie co stoja obok? ksiadz? przeciez modlisz sie do Boga, przychodzisz do niego (zakladam) wiec skup sie na Bogu. dlaczego jestes za miekki do zycia w tym swiecie? niby co takiego starasznego sie dzieje?
R
rafi
22 października 2013, 16:46
Ja jestem jedną z tych osób, które nie potrafią odnaleźć się w Kościele Katolickim. Dlaczego nie potrafię się odnaleźć? Właściwie codziennie jest coś, co mnie zastanawia, dlaczego w Kościele Katolickim tak jest? Owszem, moja więź z Jezusem jest dla mnie bardzo ważna. Uwaga! Nie piszę tutaj "uważam że jest bardzo ważna"! Gdyby nie moja więź z Jezusem, to nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić co bym dzisiaj robił i gdzie się znalazł. Być może by mnie w ogóle na tym świecie nie było, zakończyłbym swoje życie może jako narkoman, a może jako alkoholik, a może po prostu podciąłbym sobie żyły i tyle. Bo na życie we współczesnym świecie jestem zbyt miękki. O, właśnie. Aby odnaleźć się w polskim Kościele Katolickim też trzeba być twardym. I jest dla mnie kolejny powód, by w Kościele się nie odnajdywać. Może Kramer Wojownik, ale ja jakoś nie bardzo ;-) Papież Franciszek to jakoś fajnie dzisiaj ujął, że "że Bóg "wtrącił się" w nasze życie, aby uleczyć nasze rany". Ale w polskim Kościele Bóg jakoś nie koi ran. Nie ma takiego odniesienia wiernych do Boga, albo księży do Boga. Przynajmniej w mojej parafii tego się nie odczuwa. Są tylko jakieś obowiązki, zobowiązania... Przyznam się, przychodzę na Mszę w niedzielę i umieram w grobowej atmosferze. Chociaż swoją relację z Jezusem przeżywam radośnie. Pierwszych chrześcijan nikt nie chrzcił jako niemowlęta. Oni stawali się chrześcijanami, bo w Jezusie odnajdywali jedyną drogę, jedyną nadzieję dla nich. Nie ma co porównywać Kościoła tamtyych czasów do dzisiejszego.
Ł
Łukasz
22 października 2013, 16:36
Oto nokautująca odpowiedź http://www.youtube.com/watch?v=Ru_tC4fv6FE
.
...
22 października 2013, 16:28
"Religia wyraża zatem spotkanie z Bogiem, opowiada o nim. Bóg zaś nieustannie wzywa człowieka do nawrócenia, które jest przecież coraz głębszym doświadczeniem jedności z Nim. Czy między Jezusem, a religią jest jakaś sprzeczność?" sprzeczność jest wtedy, gdy religia "opowiada" obraz fałszywego Boga, gdy z dostępnego nam nauczania(słowem, przykładem życia) wyłania się Bóg - bardzo zdeformowany, i nie jest to zjawiisko rzadkie, że to co poznajemy jest karykaturą Boga..