Komunia dla rozwodników. Czy to możliwe?
W Ewangelii wielokrotnie słyszymy słowa Jezusa, który mówi, że wszystkie grzechy oprócz tego wobec Ducha Świętego, będą nam odpuszczone. Jak zatem rozumieć konsekwentne odmawianie udzielenia Eucharystii osobom żyjącym w ponownych związkach? Czyżby istniał jeszcze jeden grzech, od którego nie ma odwrotu?
Coraz częściej mówi się w Kościele o konieczności zmiany podejścia wobec rozwodników żyjących w nowych związkach. Wystarczy spojrzeć na statystyki, aby zrozumieć, dlaczego nie da się tej kwestii dłużej zamiatać pod dywan. Niestety, w Polsce niemal jedna czwarta nowych małżeństw kończy się rozwodem, w Europie zachodniej współczynnik ten sięga już ponad 50%.
Przyczyn takiego stanu rzeczy podaje się wiele. Zmieniamy się jako społeczeństwo, stajemy bardziej mobilni i - jak by powiedzieli socjologowie - zatomizowani. Związek nie znaczy już tego co kiedyś. Szybszy rytm życia i niekończące pokusy wyboru sprawiają, że coraz więcej osób nie rozumie, dlaczego jedna osoba powinna im wystarczyć na całe życie.
Nie dziwi zatem fakt, że sam papież Franciszek zalecił podjęcie debaty, w której kardynałowie i biskupi zastanowią się nad możliwością dopuszczenia do Komunii osób, żyjących z nowymi partnerami. Śmiało w tej kwestii w wywiadzie dla dziennika "La Repubblica" wypowiedział się kard. Walter Kasper proponując, aby po okresie pokuty osoby rozwiedzione żyjące w innych związkach mogły przystąpić do spowiedzi i Eucharystii. "Każdy grzech może zostać przebaczony. Niewyobrażalne jest to, by człowiek mógł wpaść w czarną dziurę, z której Bóg nie mógłby go wyciągnąć" - twierdzi.
Podobnego zdania jest Kardynał Reinhard Marx, obecny przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec. W homilii wygłoszonej rok temu podkreślał, jak bardzo adekwatna do obecnej sytuacji jest historia interpretacji ewangelicznego przekazu o cudzołożnicy. Choć w pierwszych wiekach chrześcijaństwa niektórzy rygoryści uważali, że grzechu cudzołóstwa w ogóle nie można odpuścić, trudno im było polemizować z postawą Chrystusa. "Nasuwa się myśl o rygorystach wszystkich czasów w Kościele... Wszyscy są grzesznikami jak ta kobieta, wszyscy potrzebują wybaczenia" - skomentował kardynał, podkreślając, że jeśli osoby takie czują skruchę, ale nie mogą już wrócić do poprzedniego małżeństwa; "nie należy czynić ich chrześcijanami drugiej kategorii".
Czy coś w tych słowach powinno nas gorszyć? Czy komunia dla osób w nowych związkach byłaby początkiem końca Kościoła? Choć sporo osób o tym nie wie, małżonkowie żyjący w separacji, a de facto zrywający ze sobą wszelkie kontakty, nadal mogą bez przeszkód przystępować do sakramentów tak długo, jak długo żyją w czystości. Do wyobrażenia jest nawet sytuacja, w której tzw. "białe małżeństwo" - a w tym przypadku ponowny związek - unika współżycia, przystępując do Eucharystii poza parafią, w której mogliby być powodem zgorszenia.
Problem ten dostrzega kard. Kasper, który mówi wprost: "Doktryny nie można zmienić, ale istnieje zjawisko jej rozwoju. Wszystkie sobory ekumeniczne przed Soborem Watykańskim II dokonały tego fundamentalnego rozróżnienia uznając, że dyscyplina może zmienić się, kiedy zmieniają się sytuacje" - stwierdził przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Jedności Chrześcijan.
Co to znaczy w praktyce? Moim zdaniem jedno: jeśli sam fakt życia poza małżeństwem nie wyklucza nas z uczestnictwa w Eucharystii, dlaczego po okresie pokuty, nie moglibyśmy dać drugiej szansy osobom, których małżeństwo po prostu się nie udało? Prawosławie zna obrzęd ponownych zaślubin, a kurczowe trzymanie się postawy piętnowania takich osób prowadzi do przekonania, że wszystko rozchodzi się jak zwykle o seks.
Czym innym jest cudzołóstwo, a czym innym próba odbudowania swojego życia na nowo. Jak dobrze wiemy, Jezus w Ewangelii św. Marka mówi: "Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone" zapowiadając, że tylko ten jeden, wobec Ducha Świętego nie doczeka się odpuszczenia.
Warto mieć jednak na uwadze, że Jezus rozmawiając z cudzołożnicą nie unieważnił jej grzechu, ale dał jasne zalecenie: idź i nie grzesz więcej. Ten brak potępienia, nie zanegował przeszłości, ale otworzył przed nią przyszłość, bez balastu grzechu. W tym kontekście Eucharystia dla osób rozwiedzionych w nowych związkach nie może był łatwym planem B, jeśli wcześniejsze małżeństwo zawiedzie. Jej sens objawiłby się tylko wtedy, gdy razem z nią i przy świadomości własnego błędu, nastąpiłoby autentyczne nawrócenie. "Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić!" (Ga 6,7) - czytamy przecież w liście do Galatów.
Jak zatem rozumieć konsekwentne odmawianie udzielenia Eucharystii osobom żyjącym w ponownych związkach? Czyżby istniał jeszcze jeden grzech, od którego nie ma odwrotu?
Nie ulega wątpliwości, że na ten temat warto i trzeba rozmawiać. Oczywiście nie po to, aby bezrefleksyjnie dostosować Kościół do świata, ale aby miłosiernie wyciągnąć rękę do osób, które szczerze pragną Eucharystii, ale błędów przeszłości z różnych względów cofnąć nie mogą.
Skomentuj artykuł