Koniec dworu?

Koniec dworu?
(fot. Rickydavid/flickr.com/CC)

To bardzo dobra wiadomość. Opat-prymas benedyktynów o. Notker Wolf ogłosił w prasowym wywiadzie, że "Ostatecznie skończył się czas papieskiego dworu". Nic, tylko się cieszyć. Przecież każdy, kto ma jakie takie pojęcie o Ewangelii wie, że Jezus, który przyszedł głosić królestwo Boże, nie stworzył wokół siebie dworu. A gdy ludzie z Jego najbliższego otoczenia podjęli próbę działań w tym kierunku, nie zyskali aprobaty.

Upubliczniona przez przełożonego generalnego benedyktynów konkluzja powinna być w Kościele ze wszech miar pożądana. Pojawia się jednak pytanie, czy nie poszła ona w świat zbyt wcześnie. Istnieją poważne powody, aby je postawić. Ponieważ "dwór" istnieje przede wszystkim w umysłach członków społeczności.

Gdy synowie Zebedeusza osobiście czy też za pośrednictwem swej matki (różnie to zanotowali ewangeliści Mateusz i Marek) zaczęli zabiegać o miejsca po lewej i po prawej stronie Chrystusa, usłyszeli "Nie wiecie, o co prosicie". To świetna puenta dla wszelkich działań, w których świeckie, przyziemne schematy myślowe (i nie tylko myślowe) usiłuje się implementować w rzeczywistość Kościoła. To rzeczywistość, w której zgodnie z poleceniem Bożego Syna, ten, "kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą".

W myśleniu dworskim kwestią fundamentalną jest zajmowana pozycja. Znaczenie człowieka zależy od posiadanych przez niego wpływów, a przede wszystkim liczy się "odległość od ucha władcy". Im ktoś jest bliżej, tym w oczach całego otoczenia jest ważniejszy i bardziej należy się z nim liczyć. Dlatego wszelkie ruchy wokół przedstawiciela władzy są obserwowane przez wszystkich na dworze z ogromną uwagą i natychmiast interpretowane w kategoriach możliwości oddziaływania na podejmowane decyzje. Stąd dwór kojarzy się z natłokiem plotek, intryg i walk o miejsca w pobliżu władcy.

Przeniesienie tego sposobu myślenia do Kościoła nie wymaga wiele wysiłku. Pokusa jest tym większa, że przecież ma on strukturę hierarchiczną.

Jak łatwo ulec pokusie postrzegania Kościoła w kategoriach "dworu" pokazała ostatnio sprawa nominacji nowego prefekta Trybunału Sygnatury Apostolskiej i sposób jej komentowania na naszym krajowym podwórku.

Można zrozumieć (choć nie należy tego aprobować), że odwołanie dotychczasowego prefekta przez media świeckie interpretowane było w kontekście jego stanowiska i wypowiedzi dotyczących między innymi niedawnego III nadzwyczajnego zgromadzenia ogólnego Synodu Biskupów. O wiele trudniej pojąć, że tego rodzaju widzenie sprawy pojawiło się w komentarzach mediów uważających się za katolickie, a nawet za kościelne.

Problem nie dotyczy zresztą tylko tej jednej kwestii. Postrzeganie Kościoła w kategoriach dworu, zarówno w odniesieniu do Stolicy Apostolskiej, jak i na niższych szczeblach, jest obecne w myśleniu i wypowiedziach zaskakująco dużej grupy członków Kościoła w Polsce.

Naiwnością byłoby zakładanie, że dworskie myślenie można całkowicie usunąć z Kościoła. Synowie Zebedeusza pokazują, że pojawia się ono we wspólnocie wyznawców Jezusa Chrystusa od samego początku. Nie znaczy to jednak, że trzeba się na takie widzenie Kościoła godzić, bezradnie rozkładać ręce i akceptować, zarówno na zewnątrz, jak i we własnym gronie. Taka postawa prowadzi do fałszywego pojmowania Kościoła.

Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że "Chrystus, jedyny Pośrednik, ustanowił tu na ziemi swój Kościół święty, wspólnotę wiary, nadziei i miłości, jako organizm widzialny; nieustannie go podtrzymuje i przez niego rozlewa na wszystkich prawdę i łaskę. Kościół jest równocześnie:

- społecznością wyposażoną w strukturę hierarchiczną i Mistycznym Ciałem Chrystusa;

- zgromadzeniem widzialnym i wspólnotą duchową;

- Kościołem ziemskim i Kościołem obdarowanym już dobrami niebieskimi.

Te wymiary tworzą jedną rzeczywistość złożoną, która zrasta się z pierwiastka Boskiego i ludzkiego" (KKK 771).

Raz po raz słychać skargi, że Kościół jest nieprawdziwie pokazywany w mediach, że jego obraz jest zmanipulowany, spłaszczany i ograniczany do tego, co marginalne i trzeciorzędne. Rzecz w tym, że to, w jaki sposób jest on postrzegany, zależy w dużej mierze od tego, jak my, katolicy, sami go widzimy i w jaki sposób o nim mówimy. Także między sobą.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Koniec dworu?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.